Lis rudy - opis, występowanie i zdjęcia. Zwierzę lis rudy ciekawostki

Minęła godzina 4:00, a słońce dopiero co próbowało wstać z nocnej drzemki. Wjechałem na łąki i ni stąd, ni zowąd lis rudy wyskoczył z rowu melioracyjnego z ofiarą w pysku. Nawet się za mną nie oglądał, tylko biegł co sił w nogach. Biedak nie wiedział, że nie mam zamiaru porywać mu zdobyczy. Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął nie wiadomo gdzie. A podobno obecność ludzi im sprzyja…



Lis rudy, fot. Kacper KowalczykLis rudy, fot. Kacper Kowalczyk
  1. Rzecz o biologii lisa rudego
  2. Jestem lisem rudym z miasta
  3. Wścieklizna straszakiem?
  4. Lis rudy na skóry i futra

Rzecz o biologii lisa rudego


Lis rudy (Vulpes vulpes) jest także nazywany lisem pospolitym, ale ze względu na umaszczenie futra, została mu również nadana ta pierwsza nazwa. To dość pospolity mieszkaniec półkuli północnej. Zamieszkuje Europę, Azję oraz Amerykę Północną i tworzy liczne podgatunki. Największy spośród innych zwierząt z rodzaju Vulpes. Dorasta do około 90 cm długości ciała i może ważyć około 13 – 14 kg. Jego futro ma charakterystyczne pomarańczowo-rude umaszczenie, natomiast spód ciała, czyli brzuch wraz z podbródkiem są białe. Całość dopełnia puszysty ogon z białą końcówką. Podgatunki zamieszkujące północne krańce zasięgu występowania są większe od tych, które mieszkają bardziej na południu, także ich umaszczenie jest bardziej intensywne, a tych południowych bardziej płowe. Nogi od stawu skokowego do palców czarne. Samce z reguły są nieznacznie większe od samic i można odróżnić je po tym, że ich futro ma bardziej kontrastowe ubarwienie niż samic. Sylwetka lisa jest pociągła, wysmukła, długa zawieszona na stosunkowo małych kończynach. Czaszka wydłużona ze stosunkowo małą mózgoczaszką oraz całkiem długimi kłami. Kufa zdecydowanie krótsza niż u psa. Ruja występuje na początku roku, bo już w styczniu. Dwa miesiące wcześniej jednak, organizmy obu płci zaczynają przygotowywać się do tego. Przede wszystkimi zmiany zachodzą w narządzie rodnym samicy, który ulega powiększeniu.

Ciąża trwa 49-58 dni i po tym czasie rodzą się młode. Z reguły jest ich 4-6 w jednym miocie, są łyse, ślepe, głuche i przychodzą na świat we wcześniej wykopanej rodzinnej norze. Szczeniaki w momencie porodu mogą ważyć od 56 – 110 gramów i mierzyć ok. 15 cm. Matka od urodzenia, aż do osiągnięcia przez zwierzaki samodzielności opiekuje się młodymi. Na początku, cały czas przebywa w norze, a pokarm dostarczają jej samiec lub starsze dzieci z poprzednich miotów. Gdy szczeniaki są już starsze i powoli zabierają się do opuszczenia nory, ale jeszcze się przy niej kręcą, wówczas opiekę nad nimi sprawuje całe stado. Młode opuszczają rodzinne gniazdo w wieku około 3, 4 miesięcy. Dojrzałość płciową uzyskują mając mniej więcej 7 miesięcy, u samic ten okres może się wydłużyć do 10 miesięcy. Po opuszczeniu gniazda przez jakiś czas przebywają jeszcze z rodziną, natomiast później im są starsze, decydują odejść i poszukać własnego rewiru. Nora służy tym zwierzętom także poza sezonem rozrodczym. Stanowi schronienie przed niebezpieczeństwem, miejsce odpoczynku, snu oraz magazyn jedzenia na wypadek, gdyby nie udał się nic upolować. Lisy przyjmują kilka strategii łowieckich, ale chyba najbardziej znaną z nich, a także najbardziej spektakularną są polowania na gryzonie oraz duże owady. Drapieżnik najpierw tropi ofiarę za pomocą słuchu oraz węchu. Jeśli już się do niej zbliży, obserwuje uważnie ruchy, a następnie przy nadarzającej się okazji wyskakuje w górę, nawet na dwa metry, by w mgnieniu oka chwycić zdobycz. To duży wydatek energetyczny, ale opłacalny. Dzienna dawka pokarmowa tego ssaka to koło 0,5 kilograma pożywienia w skład, której wchodzi około 300 gatunków zwierząt oraz roślin.
Samica z młodymi, fot. shutterstock
Samica z młodymi, fot. shutterstock

Jestem lisem rudym z miasta


Bez wątpienia dla mnie to dylemat, i zapewne dla każdego kto się nad tym zastanawiał. Czy lis rudy jest z miasta, czy może to miasto przygarnęło lisa rudego? Kierując się jakąś logiką oczywiście to najpierw był sobie lis, który mieszkał na łąkach, polach czy skrajach lasów, które następnie stopniowo były mu wyrywane przez miasto. Beton był później od zieleni. Zwierzęta przestraszone widokiem buldożerów, wysokich nawet na kilkadziesiąt metrów żurawi oraz, dotąd nieznanych betonowych konstrukcji po prostu uciekła z placu boju, oddając mecz walkowerem.

Jednak po latach, gdy ta transformacja środowiska ustała, człowiek dostosował „zdobyty” teren dla swoich potrzeb, zwierzęta z powrotem zaczęły wracać tam, gdzie wcześniej mieszkały. Powrót ten nie był jednak czymś przyjemnym, nie był powrotem do korzeni i miejsc z przeszłości w dosłownym tych słów znaczeniu. Zieleń została zastąpiona betonem, a jeśli już się pojawiła to na niewielkim skrawku, często zupełnie inna, niż ta wcześniejsza. Niby miejsce to samo, ale zastane warunki zupełnie inne, zatem zwierz musiał się dostosować do tego co spotkał. Wysokie budynki z piwnicami, gdzie jest mnóstwo kryjówek. Na skrajach miast wysypiska śmieci, gdzie pełno smakowitych, wbrew pozorom, kąsków. W centrach kosze na śmieci, do których wystarczy się tylko dobrać. Ale by to ogarnąć potrzeba było czasu. Zwierzęta musiały się nauczyć co do czego służy i jak mogą to wykorzystać na swoje potrzeby. I trzeba przyznać bez kozery, że zrobiły to świetnie.

Żaden kosz na śmieci, resztki obiadów wyrzucane na ulice (co uważam za naganne), żadne śmieci nie zostały przepuszczone. Wszystko co nadaje się do wsadzenia w pysk, a następnie połknięcia, zostało przez lisy rude wykorzystane. Starsze osobniki przekazywały te mądrości młodszym, a młodsze modyfikowały wraz ze zmieniającymi się warunkami. Teraz dla lisa otworzyć kosz na śmieci czy podejść pod ludzkie osady, to nie jest żaden problem. Z tej historii wyłania się pewien ważny dla każdego ekologa obraz. Zwierzę, które zostało „przepędzone” ze swoich terenów, ponownie na nie wraca, z powrotem kolonizuje, chociaż może w nieco innej formie. Ten powrót jest możliwy dzięki zmianom w środowisku, które de facto miały być czynnikiem prowadzącym do stworzenia środowiska przyjaznego ludziom, a nie zwierzętom. Paradoks? Tak, ale jeśli spojrzymy na to w ten sposób, że lisy są inteligentnymi istotami, które potrafią myśleć, wówczas zupełnie zmienia się pogląd na tę sprawę. To tyle mojego gdybania, a co na to nauka? Miasta się rozrastały, i dalej rosną, to też wyrósł kolejny problem związany z lisami. Te należą do rzędu drapieżnych Carnivora, podobnie jak nasze psy domowe. Zatem są z nimi dość blisko spokrewnione. A skoro są z nimi blisko spokrewnione, to mogą cierpieć na te same choroby, w tym również na wściekliznę. Z wirusem nie ma żartów, bo może być niebezpieczny także dla ludzi. Wystarczy, że zarażony lis poliże to samo, co następnie posmakuje nasz pies i mamy problem gotowy. Wkrótce pojawią się objawy, a jeśli psa ma ktoś niedoświadczony, ni stąd, ni zowąd może zostać ugryziony, a wtedy zacznie się cały problem*. Wymyślono zatem rozkładanie szczepionek na wściekliznę dla lisów rudych…

Wścieklizna straszakiem?


Z punktu widzenia natury, wścieklizna miała być swego rodzaju filtrem, który pozwoli przerzedzić populację lisa rudego i nieco ją ograniczyć. Człowiek w obawie o swoje zdrowie, zaczął lisy uodparniać na wirusa. Postępowanie słuszne, bo to naprawdę groźna choroba. Pozostaje jednak pytanie, czy ryzyko zarażenia się od lisów rudych było rzeczywiście tak duże? Na pewno zastosowanie immunizacji tych zwierząt spowodowało wzrost populacji, przez co zwierzaki zaczęły kolonizować coraz to nowe obszary.

Powstało błędne koło, bowiem człowiek chciał wyeliminować problem, a właściwie tylko go spotęgował i postawił przed sobą nowe zadanie wymagające natychmiastowego rozwiązania. Dotąd znane metody wykładania szczepionek w tej zupełnie nowej sytuacji okazują się mało skuteczne, programy szczepień oraz możliwości ich zastosowania muszą ulec zmianom. Wcześniej latano samolotami i z nich zrzucano specyfik, który następnie zwierzęta zjadały. Ale wraz ze wzrostem odporności, a tym samym populacji, zaczęły się pojawiać ogniska wścieklizny w granicach administracyjnych miast. Rozrzucanie substancji z samolotu w takich miejscach nie wchodzi w grę, ze względu na małą precyzję działania. Wymyślono zatem, że szczepionkę przeciwko wściekliźnie należy wykładać ręcznie, w miejscach, gdzie lisy były regularnie widywane na podstawie prowadzonych obserwacji. Takiego eksperymentu dokonano na terenie powiatu krośnieńskiego. Tylko w obrębie samego Krosna z 14 ognisk wścieklizny w 2012 roku, dzięki zastosowaniu tej metody, już w roku 2013 wykryto i potwierdzono zaledwie jedno! W całym powiecie krośnieńskim stwierdzono aż 94 ogniska choroby w roku 2012. Rok później było ich zaledwie 11, czyli mniej niż przed rokiem w samym tylko Krośnie. Mała zmiana, a sprawiła, że problem niemal zniknął. Ale czy to załatwia sprawę lisów rudych w miastach? Zdecydowanie nie. Na ten moment wydaje się, że niewiele możemy zrobić. Lisy rude wiodą głównie nocny tryb życia, a o tej porze dnia ludzi próżno szukać na ulicach. Jest to jakaś płaszczyzna, na której można budować kompromis pomiędzy nami a tymi zwierzętami. Kolejną kwestią jest odpowiednie zabezpieczenie odpadków, dostępu do kurników, gołębników, a te miejsca z pewnością przy nadarzającej się okazji lis zawsze odwiedzi. Jeśli je zabezpieczymy, zniechęcimy zwierzę do odwiedzin, a tym samym w cywilizowany sposób im podziękujemy. Takie pośrednie działania są dzisiaj jedynymi sensownymi, które może podjąć każdy z nas. Trudno jednak powiedzieć, jak bardzo takie kroki są skuteczne?
Lis rudy, fot. Kacper Kowalczyk

Lis rudy na skóry i futra


Produkcja skór na futra była głównym czynnikiem, który zadecydował o tym, że lisy rude trafiły do stworzonych przez ludzi wolier. Dziki lis rudy (Vulpes vulpes) dał początek innym formom barwnym. Ludzie chcieli mieć futro z lisa, ale niekoniecznie rude, to też hodowcy, zaczęli tworzyć, grzebać w genetyce i dzięki temu powstały lisy czarne, srebrzyste, płomieniste, białe, białoszyjne. Krzyżowano lisa rudego z lisem polarnym. Pierwsza lisia ferma powstała w roku 1894 w Kanadzie.
Założyli ją Dalton i Qulton. Na początku było im trudno wyhodować zwierzęta o pożądanych cechach, ale po dziesięciu latach to się udało, czego wyznacznikiem może być cena jaką hodowcy otrzymali wówczas za skóry tych zwierząt. 25 sztuk pochodzących z hodowli Daltona i Qultona wyceniano na 1386 dolarów, czyli aż cztery raz więcej niż za te pochodzące od zwierząt dzikich. Później było tylko lepiej. Ceny skór sięgały nawet zawrotnych 2600 dolarów! Futrzany biznes z każdym rokiem rozkręcał się coraz bardziej. Rósł popyt, to przybywało hodowców. W latach międzywojennych w Polsce pogłowie lisów wynosiło 2000 osobników i zwierząt systematycznie przybywało, aż wybuchła II wojna światowa, dlatego doszło do załamania hodowli. Tuż po wojnie zainteresowanie lisami było niskie, ale w latach 50’ XX wieku ludzie ponownie kupowali futra. W USA modne stały się wówczas norki, zatem hodowcy postanowili zlikwidować fermy z lisami rudymi. Futro z norek było bardzo popularne i produkcja skór łatwiejsza. Trwało to kilka lat, ale zmieniające się światowe trendy nie pozostawiały złudzeń. Lisy rude wróciły do łask. Za oceanem pożądano skóry lisa rudego, ale podaż była zdecydowanie niższa niż popyt. Otworzyło to furtkę krajom bloku wschodniego, gdzie zwierząt było dużo. Produkcja znowu nabrała tempa. W latach 90. ub. wieku na świecie sprzedano 4,4 mln skór, z czego niemal ¼ została wyprodukowana w Polsce. Taki stan rzeczy nie trwał długo. Doszło do kolejnego załamania produkcji. U progu XXI wieku sprzedaż futer z naturalnych skór zaczęła systematycznie spadać i taki trend utrzymuje się do dziś. Tym razem to nie koniunktura i rynek, a organizacje skupiające miłośników zwierząt zaczęły działać. Pokazywano społeczeństwu w jak okropnych warunkach żyją hodowane na skóry zwierzęta. Filmiki do dziś krążą po sieci, która także zaczęła przeżywać swój rozkwit. Ludzie świadomi krzywdy zwierząt, dzięki Internetowi dowiedzieli się, o tym jak wygląda powstawanie futra od zaplecza. Wielu dało to do myślenia, co zaowocowało spadkiem zainteresowania tą częścią garderoby. Zaczęto traktować zwierzęta nie jak bezmyślne przedmioty, tylko istoty żywe, którym należy się szacunek. Chociaż nadal mamy z tym problem, by uznać podmiotowość zwierząt, to wszystko jest na dobrej drodze, żeby zadośćuczynić naszym braciom mniejszym wyrządzone dotąd krzywdy.

*) – każdy właściciel psa jest zobowiązany raz w roku zaszczepić swojego psa przeciwko wściekliźnie
Ekologia.pl (Kacper Kowalczyk, Czwórka Polskie Radio)
Ocena (3.5) Oceń: