Zimowe odśnieżanie - Czy sól na drogach to najlepszy sposób?
Ekologia.pl Środowisko Ochrona środowiska naturalnego Zimowe odśnieżanie. Czy sól na drogach to najlepszy sposób?

Zimowe odśnieżanie. Czy sól na drogach to najlepszy sposób?

Ulice pokrywa warstwa lodu i błota pośniegowego przez co warunki na drogach drastycznie się pogarszają. Codzienny czas dojazdu do pracy dla wielu i tak niełatwego z powodu licznych remontów, znacznie się wydłuża. Drogowcy robią co mogą. Ale czy metody przez nich stosowane nie wywołują więcej szkód niż pożytku?

fot. shutterstock

fot. shutterstock
Polska jest jednym z nielicznych krajów w Unii Europejskiej, gdzie na drogi wysypuje się tak duże ilości chlorku sodu. Sytuacja taka powtarza się cyklicznie zimąsól niszczy asfalt, chodniki, buty i przydrożną zieleń, ale za to ułatwia ludziom poruszanie się po mieście.

Rzeczywiście sól obniża temperaturę topnienia śniegu, więc wysypywana na drogi i chodniki zapobiega oblodzeniu. Efekty widać bardzo szybko – śnieg i lód znika, jezdnia staje się czarna. A co ze skutkami? Słona maź, topi się i wsiąka w glebę, powodując, że wiosną drzewa i rośliny, zamiast zielenić się usychają. Dlaczego tak się dzieje? Bo sól nie wyparowuje z drogi – razem z wodą wnika w glebę ( jej stężenie w błocie pośniegowym w pobliżu dróg bywa wyższe niż w Bałtyku). W wyniku tego rośliny z powodu tak zwanej suszy fizjologicznej zaczynają obumierać – nie mogą pobierać wody z otoczenia mimo, iż woda tam występuje. „Warunki przyuliczne znosi coraz mniej gatunków i odmian drzew” – zauważa dendrolog, Jacek Borowski. „Szczególnie szkodliwe jest zasolenie siedlisk przyulicznych i to zarówno, w postaci zasolenia gleby jak i w postaci aerozolu solnego. Z powodu działania tego ostatniego w polskich miastach (przy ulicach) ginie coraz więcej drzew, to zjawisko się niezwykle nasila. Jeśli nie zaprzestaniemy „solenia” jezdni, niedługo nie będziemy mieli drzew przy ulicach” – alarmuje dendrolog.

Sól niszczy nie tylko drzewa. Chlorek sodu powoduje korozję przydrożnych ogrodzeń, słupków czy znaków drogowych. Niszczy nasze buty, ubrania. O jej szkodliwości wiedzą też właściciele samochodów obserwując każdej zimy postęp korozji w swoich pojazdach.

Jak udowodnili amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu w Minnesocie (USA) sól, którą posypywane są ulice zimą trafia w większości do lokalnych rzek i jezior. Wniosek jest taki, że zasolenie może być dużym zagrożeniem nie tylko dla ekosystemów wodnych i lądowych, a także dla ludzi korzystających z ujęć.

Chlorek wapnia

Chlorek wapnia – Aleksander Sobolewski via Wikimedia Commons [CC BY-SA 4.0], via Wikimedia Commons

Czy jest jakaś alternatywa?

Obowiązek odśnieżania i zamiatania dróg spoczywa według ustawy na samorządach, które zawierają umowy z wybranymi podwykonawcami. Jednak w dobie kryzysu, gdy każde miasto i gmina boryka się z ograniczeniami budżetowymi, konieczne są pewne wyrzeczenia. Dla przykładu, poprzednia zima okazała się dla Warszawy wyjątkowo łagodna, bo w błocie pośniegowym na chodnikach i ulicach utopiliśmy „tylko” 45,3 mln zł.


Czy rzeczywiście sól drogowa to najtańsza opcja? A co z kosztami naprawy pojazdów uszkodzonych w wyniku korozji, zniszczonych dróg, czy z kosztami środowiskowymi?

Możliwe jest stosowanie chlorku wapnia wymieszanego z substancjami zapobiegającymi korozji oraz utrzymującymi prawidłowe zakwaszenie gleby lub pochodnych kwasów octowego i mrówkowego. Ich zaletą jest to, że nie powodują korozji w takim stopniu jak chlorek sodu. Zatem w czym problem?

Na przeszkodzie stosowania alternatywnych środków do odśnieżania ulic. stoi rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 27 października 2005 roku w sprawie rodzajów i warunków stosowania środków, jakie mogą być używane na drogach publicznych orz ulicach i placach (Dz. U. 2005 nr 30 poz. 1960). Rozporządzenie to wymienia substancje, jakie można używać do usuwania śniegu i lodu z ulic. Na liście znajduje się sól kuchenna – chlorek sodu, jak również chlorek wapnia. Znajdziemy tu również piach i drobnoziarnisty żwir. Innych środków na liście brak. Co najciekawsze, te same substancje z reguły posiadają odpowiednie atesty Państwowego Zakładu Higieny i innych instytucji, zezwalające na wprowadzenie do obrotu.

„Cóż z tego, że dostępne jest wynalezione przez polskich inżynierów rozwiązanie, skoro nie można stosować na drogach publicznych preparatów wg tego rozwiązania, bo nie dopuszcza do tego Rozporządzenie Ministra Środowiska z 27 października 2005 r. ” – mówi Janusz Amanowicz, który wraz z Włodzimierzem Kopyckim, opracował ekopreparat do usuwania z dróg śniegu i gołoledzi pod zastrzeżoną nazwą handlową lodołamacz. Skład tego preparatu jest chroniony polskim patentem nr 198058 od jesieni 2003 roku.

„Podejmowane przeze mnie od 2004 roku próby przekonania urzędników MŚ do potrzeby dostosowania ww. aktu prawnego do aktualnego stanu techniki nie przyniosły żadnych rezultatów.” – skarży się Janusz Amanowicz, który prowadzi w tej sprawie korespondencję z Ministerstwem Środowiska od jesieni 2003 roku. „A przydrożne aleje drzew, nierzadko zabytkowe, niszczeją i po każdej zimie firmy zajmujące się wycinką oraz nowymi nasadzeniami mają huk roboty.

Solarka, fot. shutterstock

A może o to właśnie chodzi, żeby zaprzyjaźnione firmy miały co roku zajęcie, tylko że usuwanie szkód kosztuje o wiele drożej, niż zapobieganie zniszczeniom. Problem m.in. w tym, że nikt w Polsce nie liczy rzeczywistych kosztów ZUD, za takowe uważając jedynie koszt tego co trzeba wykonać, by usunąć z dróg śnieg, gołoledź itp. Usuwanie szkód, jakie te działania spowodują, to już, wg urzędników, inna kasa.” – konkluduje.

Według Tadeusza Godlewskiego z Zakładu Systemów Zarządzania i Telematyki IBDiM stosowanie tych środków jest ekonomiczne nieopłacalne, bo są kilkanaście razy droższe od chlorku sodu, przez co w całej Europie używa się ich sporadycznie.

Naukowcy sugerują bardziej racjonalne odśnieżanie, z wykorzystaniem mniejszej ilości chlorku sodu – proponują, by tam gdzie jest to możliwe śnieg odgarniać, a soli używać do likwidacji gołoledzi. Podczas tegorocznej zimy wiele miast zdecydowało się na użycie żwiru. Przykładem mogą być władze Poznania, które w ramach oszczędności ograniczyły plan odśnieżania dróg do najważniejszych ulic i zamiast posypywania ich solą, zdecydowały się na użycie bardziej ekologicznego piasku lub żwiru. Tam gdzie sól jest niezbędna stosuje się specjalne maty słomiano-foliowe, które chronią przydrożną roślinność. Ponadto pnie drzew opatulane są specjalnymi polipropylenowymi kombinezonami, które chronią je przed działaniem słonej mazi.


Obfite opady śniegu na razie nie odpuszczają, więc odśnieżanie dróg, jak co roku, staje się „solą w oku” drogowców, pieszych, jak i kierowców. Dlatego szanse na wyeliminowanie z odśnieżania soli są znikome. Jak na razie jest to najtańszy środek chemiczny, który można zastosować na masową skalę.

Ekologia.pl (JSz)
4.9/5 - (10 votes)
Subscribe
Powiadom o
9 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Solą i zapiaszczają nawet i uliczki osiedlowe radosnie i bez użycia mózgu.Nie widać zupełnie szczotek samobieznych podczas opadów śniegu tak jak i znikn eły polewaczki latem.I OTO POLSKA WŁAŚNIE! Samochód który wjeżdza zimą z RP na terytorium RFN ,siwy i brudny-od razu łatwy jest do rozpoznania przez miejscowych mających lśniące samochody.To wszystko tworzy wrażenie przepaści pomiędzy polusowem a germanią,gdzie chodniki posypuje się żwirkiem odzyskiwanym wiosną do powtórnego użytku.a błoto pamiętają nieliczni byli wojacy z Wehrmacht z kampanii antysowieckiej.

Musi być bardzo tanio, nawet taniej niż naprawa pługów, bo sypią równo po śniegu nawet bez odgarniania, tworzy się błoto i jest jeszcze gorzej i brudniej. A ponadto, sól drogowa którą sypią powoduje, że w temperaturach powyżej zera na drodze zalega śliska maź – przykład: sypanie kilka tygodni temu, temperatura ok. +5, główna droga krajowa pod wieczór, gdy robi się mgła tragicznie śliska, bo była intensywnie posypana (w czasie opadów śniegu jeździło po 4-5 pługopiaskarek jedna za drugą), boczne drogi, które nie były posypane, już dawno były suche i przyczepność była bardzo dobra. Nie można zatem powiedzieć, że to czym sypią jest dobre. Nie wspominając już o wpływie dla otoczenia i aut. Powinny być zdecydowanie stosowane inne sposoby na utrzymanie dróg.

od 2005 roku ministerstwo środowiska nie pozwala sypać na drogi publiczne opatentowanych ekopreparatów do usuwania lodu i śniegiu, jednego na bazie chlorku sodowego oraz innego na bazie chlorku wapnia. Oba preparaty są OBOJĘTNE dla środowiska, zwierząt, podwozi samochodów i infrastruktury drogowej
Patrz http://www.lodolamacz.eu. Tamże moje dane teleadresowe.

W pracy jeżdżę zawodowo kilkadziesiat tysiecy km rocznie. Brak używania soli i chlorku wapnia to absurd. To najskuteczniejszy sposób na uniknięcie gołoledzi. Sądzę, że łątwo mówić o ekologii gdy nie musi się codziennie przejeżdżać kilkuset km za kierownicą samochodu. A każdy z kierowców chce wieczorem szcześliwie wrócić do domu.

Z tego komentarza od razu jest jasne,że dizel również i w głowie tego siedzi szofera no i że ten szofer nie mieszka w cywilizowanym państwie na zachód od Słubic.

Tak gwoli ścisłości – NaCl to sól kuchenna, sól magnezowa to MgCl2 ;)

Człowieku! A słyszałeś o soli magnezowej (NaCl2)? NIESZKODLIWA dla środowiska i podwozi samochodowych, czy też gumy i zwierząt (używana jako nawóz). Tylko dureń cieszy się z wysypania tradycyjnej soli na drogi. Tacy ludzie „nowocześni”, a o nowoczesnych środkach usuwania soli nie chcą słyszeć, bo „po co zmieniać? Po co lepiej ma być, skoro z gównem można żyć?”

Tragedia nigdy tyle soli nie sypano powinno to być zakazane

zgadzam się