Tragedia w Bangladeszu - kto ponosi odpowiedzialność?

fot. www.cleanclothes.orgfot. www.cleanclothes.org

Ratownicy zakończyli akcję poszukiwawczą w Bangladeszu. Oficjalny bilans katastrofy na przedmieściach Dhaki to co najmniej 1127 osób zabitych i ponad setka zaginionych. Jest to najgorsza w historii katastrofa w sektorze tekstylnym!



Wczesnym rankiem 24 kwietnia, 3.122 pracownice i pracownicy udali się do jednej z pięciu fabryk zlokalizowanych w relatywnie nowym – powstałym w 2007 roku – budynku Rana Plaza nieopodal Dhaki, stolicy Bangladeszu. Mimo wyraźnych pęknięć na ścianach, pracownicy weszli do budynku. Kilka godzin później doszło do tragedii – konstrukcja zawaliła się. Setki osób zostały uwięzione pod gruzami fabryk, a najnowsze szacunki pokazują, a co najmniej 1127 osób zginęło.

Gmach Rana Plaza w Savar miał mieć pięć pięter, a nie osiem i nie przewidziano w nim tak ciężkich urządzeń jak maszyny tekstylne i wielkie generatory. Według prowadzących śledztwo przyczyną zawalenia się budynku były wibracje wielkich generatorów.

Dlaczego, mimo wyraźnych przeciwwskazań, pracownicy zgodzili się wejść do budynku? Jedna z ocalałych kobiet, Jannat, przywołuje nieuczciwe praktyki szefów fabryki: „Jeśli nie pracujemy przez jeden dzień roboczy w miesiącu, z miesięcznego wynagrodzenia potrącane są aż trzy dniówki. Miesiąc właśnie się kończy, nie chciałam mieć problemów z wypłatą”.

Ludzie, którzy zginęli lub zostali ranni wskutek zawalenia się budynku szyli ubrania dla popularnych europejskich oraz amerykańskich marek. Niektóre z nich już zostały powiązane z fabrykami z Rana Plaza. Są to brytyjskie Primark, Bon Marché, kanadyjski Joe Fresh, hiszpańskie El Corte Ingles oraz dobrze znane w Polsce Mango. W zrujnowanych fabrykach znaleziono także ubrania z metkami Benettona.

To oni szyją nasze ubrania

Polska Zielona Sieć przypomina, że większość ubrań, które kupujemy w Polsce jest produkowana w Azji czy Europie Wschodniej.
Według Danych Japońskiej Organizacji Handlu Zagranicznego z 2009 roku średnia miesięczna płaca robotnika w Dhace wynosiła równowartość 47 dolarów.
Szyją je głównie kobiety, młode dziewczęta w wieku od 16 do 25 lat. Płace, które otrzymują są tak skandalicznie niskie (nawet jak na lokalne warunki), że z trudem są w stanie wyżywić siebie i swoje rodziny. Wynagrodzenia nie wystarczają na pokrycie kosztów jedzenia, czynszu czy lekarstw. Pracują po 12-16 godzin dziennie, 6-7 dni w tygodniu w warunkach urągających ich godności, a za dodatkowe nadgodziny (do których zwykle są przymuszane przez pracodawców) nie dostają ani grosza więcej.

Co jeszcze? Brak przestrzegania zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, w tym niezapewnianie pracownicom i pracownikom odzieży ochronnej, konieczność pracy z toksycznymi substancjami, brak zabezpieczeń przeciwpożarowych, zablokowane wyjścia ewakuacyjne, to niestety – pomimo stosunkowo łatwych możliwości implementacji – wciąż chleb powszedni w fabrykach odzieżowych.

Konieczne są systemowe działania

Co należy zrobić, by zapobiec tego typu tragediom? Jednorazowe działania to zbyt mało, aby raz na zawsze poprawić warunki bezpieczeństwa w bangladeskich fabrykach – uważa Polska Zielona Sieć i przypomina, że w przeszłości dochodziło do podobnych tragedii. W 2005 roku zawaliła się fabryka Spectrum, w której powstawały ubrania dla Zary i Carrefoura. Życie straciły 64 osoby, a na jesieni w 2012 r. doszło do pożaru w fabryce Tazreen niedaleko Dhaki, z którą współpracowały marki takie jak C&A, H&M czy Carrefour. Zginęło wówczas 112 osób.

Po pożarze w Tazreen niektóre marki podjęły miękkie kroki na rzecz poprawy warunków bezpieczeństwa, takie jak filmy instruktażowe (H&M) czy szkolenia BHP (Wal-Mart). Pozostaje jednak pytanie na ile przydają się instruktażowe filmy, jeśli wyjścia awaryjne zamknięte są na kłódkę? – zastanawia się Polska Zielona Sieć.

Organizacja Clean Clothes Campaign, od lat zwraca uwagę markom zlecającym produkcję w Bangladeszu o fatalnych warunkach bezpieczeństwa i przekonują, że dalszym tragediom zapobiec mogą jedynie skoordynowane działania systemowe. Jednym z nich może być podpisanie i wdrożenie przez marki Porozumienia dot. ochrony przeciwpożarowej oraz bezpieczeństwa budynków w Bangladeszu (Bangladesh Fire and Building Safety Agreement). Dokument został opracowany przy przez Clean Clothes Campaign, lokalne związki zawodowe oraz inne lokalne i międzynarodowe organizacje pracownicze. Dokument zakłada między innymi, że w fabrykach przeprowadzane będą regularne kontrole bezpieczeństwa przez niezależne organizacje, a nie przez kierownictwo zakładów czy przedstawicieli marek, jak ma to miejsce obecnie.

Pracownicy otrzymają przeszkolenie z przysługujących im praw (np. prawa do odmowy wejścia do grożącego zawaleniem budynku). Globalne marki nie mogą dłużej przerzucać odpowiedzialności za tragedie na kierownictwa fabryk, ale muszą aktywnie włączyć się w działania zmierzające do zapewnienia pracownikom bezpiecznych warunków pracy. W końcu to one „pociągają za sznurki” w globalnych łańcuchach dostaw w branży odzieżowej.

Czy zachodni świat wyciągnie wnioski z tej tragicznej lekcji? Wielu komentatorów podejmuje temat warunków budowlanych oraz sytuacji na rynku pracy w Bangladeszu i innych ubogich krajach. Pojawiły się glosy nawołujące do bojkotu popularnych marek ubrań. Jednak warto się zastanowić , czy taki bojkot nie spowoduje ucieczki zleceń do innych krajów, które skuszą producentów „atrakcyjną” ceną? No i co na to konsumenci? Dla większości kryterium zakupu jest po prostu to, czy mogą sobie na coś pozwolić. Nie ma dla nich znaczenia, gdzie wyprodukowano produkt. Liczy się „cena”. 

Konsumenci mogą podpisać petycję do marek odzieżowych szyjących w Rana Plaza, aby wzięły odpowiedzialność za warunki bezpieczeństwa w bangladeskich fabrykach: https://secure.avaaz.org/campaign/pl/crushed_to_make_our_clothes_loc/
Moim zdaniem
W trakcie zakupów zwracasz uwagę na to, gdzie zostały wyprodukowane ubrania?
Ocena (3.2) Oceń: