W obecnych czasach świadomość tego jak ważne jest zdrowe i racjonalne odżywianie jest ogromna. U każdego z nas żywność ma bezpośredni związek z tym, jak się czujemy i jaki jest jej wpływ na zdrowie, ale czy na pewno piękna i dorodna marchew jest lepsza dla naszego organizmu od tej poszarzałej? Do tej pory kupując owoce, warzywa, ryby czy mięso musieliśmy zdać się tylko na naszą intuicję, bo przecież jak zmierzyć zawartość substancji chemicznych w codziennych, pospiesznych zakupach? Teraz mamy taką możliwość dzięki testerom Greentest i Greentest Eco. Są to urządzenia wielkości smartfona pokazujące poziom zawartości azotanów w owocach, warzywach, mięsie i rybach.
Testy urządzenia
Geentest mierzy stężenie różnych soli w produkcie. Na podstawie proporcji, w jakich one występują dla danego warzywa/owocu, wylicza zawartość azotanów w jego miąższu. Wystarczy umieścić sondę w badanym produkcie, a wynik uzyskamy w ciągu 3 sekund (ważne - pomiary wykonujemy na produktach surowych!) Na czytelnym wyświetlaczu pojawi się wynik oznaczony kolorem (zielony-ok, pomarańczowy-poziom powyżej normy, czerwony-bardzo znaczne przekroczenie norm). Dodatkowo wyższa wersja urządzenia - Greentest ECO posiada wbudowany licznik Geigera-Müllera i pozwala na mierzenie promieniowania tła dla wszystkich produktów spożywczych (można nim również mierzyć promieniowanie na przedmiotach czy też ludziach).
Przeprowadziliśmy testy obu urządzeń - badane były produkty spożywcze dostępne w okolicznych sklepach - zarówno tych małych jak i dużych supermarketach. Co mogę powiedzieć o jakości owoców i warzyw? Wypada to bardzo różnie. Greentest był testowany nie tylko przeze mnie - z opinii wielu polskich blogerek wynika, że urządzenie działa i niestety okazuje się że wiele jest produktów w polskich sklepach nie jest tak zdrowych jak moglibyśmy sądzić. Przy produktach które nie pochodzą z naszego kraju mamy przysłowiową loterię. Banany niezależnie od deklaracji producenta mogą znacznie od siebie odbiegać pod kątem zawartości azotanów. W testowanych przeze mnie zawartość szkodliwych substancji wahała się od poziomów niewykrywalnych do prawie dwukrotnego przekroczenia normy. Dzięki kolorowym komunikatom na wyświetlaczu od razu wiadomo czy testowany produkt nadaje się do spożycia, nie trzeba pamiętać dopuszczalnych norm dla poszczególnych owoców i warzyw.
Wiele osób nie zwraca też uwagi na to że są produkty w których stężenie azotanów może być bardzo różne w zależności od miejsca. Kapusta jest bardzo dobrym przykładem. W internecie możemy znaleźć informację, że liście nie akumulują tak bardzo substancji szkodliwych jak jej stała część (głąb). Tu działanie Greentest się potwierdza i widzimy co powinniśmy zjeść, a co definitywnie wyrzucić. Trzeba wiedzieć że jest wiele produktów które mają ogromną skłonność do akumulowania substancji chemicznych takich jak azotany. Przy zakupie ziemniaków, buraków, truskawek czy marchewki nie wyobrażam sobie życia bez Greentest. Z opinii rolników wynika że bardzo trudno wyhodować te produkty odpowiednio dawkując nawet naturalne nawożenie. A jeśli jest to trudne to wiele produktów będzie przenawożonych.
Przy przemysłowej produkcji żywności wielu rolników nawozi sztucznie swoje uprawy dla uzyskania dorodniejszych i większych plonów, ale sztuczne nawozy, a szczególnie te zawierające azotany nie są obojętne dla naszego zdrowia. Azotany są niebezpieczne zwłaszcza dla dzieci, ponieważ wchłaniając się do ich krwi, łączą się z białkiem, zwanym hemoglobiną, przez co zmniejsza się możliwość przyłączenia i transportowania tlenu po organizmie, co może skutkować niedotlenieniem organizmu. Najwięcej azotanów zawierają wyhodowane rzodkiewki, szczypiorek, natka, botwinka, koper i kalarepa. Pozostałe warzywa tj. marchew, pomidory, ziemniaki mają mniejszą zawartość azotanów.
Budowa i wyposażenie
Urządzenie posiada w swej pamięci bazę ponad 60 produktów spożywczych. Można nim badać owoce, warzywa, mięso, ryby, owoce morza. Jest wyposażony w wyświetlacz dotykowy oraz baterię litowo-jonową ładowaną poprzez złącze micro USB. Do urządzenia dołączona jest ładowarka, pokrowiec, instrukcja i karta gwarancyjna. Całość jest zapakowana w ładne pudełko. Sam tester jest tak mały i poręczny, że zmieści się w kieszeni spodni czy damskiej torebce i można swobodnie używać go na targu, osiedlowym warzywniaku czy supermarkecie. Jest dostępna polska wersja językowa. Jak chwali się polski dystrybutor działanie urządzenia jest potwierdzone odpowiednimi certyfikatami.
Podsumowanie
Czy Greentest się przydaje i jakie ma wady? Przydaje się i to bardzo jeśli ktoś chce dbać o zdrowie. Ja używam go już przy każdym zakupie. Wady to konieczność dziurawienia produktów (chociaż ciężko tu o inną, wiarygodną metodę pomiaru) i trochę archaiczny wyświetlacz. Cena również wygląda na bardzo wysoką, ale po wyszukaniu informacji ile kosztuje profesjonalne laboratorium okazuje się że jest to równowartość kilku badań. Nie ma zdrowego odżywiania bez dobrej jakości produktów i tylko one gwarantują nam pełnię zdrowia. Greentest szybko się zwróci jeśli nie będziemy przepłacać za "EKO produkty", które bywa że mają w sobie więcej "chemii" od najtańszych odpowiedników dostępnych w supermarkecie (takie rzeczy też się niestety zdarzają).
Testery Greentest i Greentest ECO do testów udostępniła firma SR Tech. Oba modele można zakupić w sklepie internetowym.
art. sponsorowany