Nie dajmy wpuścić się w kanał!

Dominik Dobrowolski podczas jednej ze swojej wypraw kajakowychDominik Dobrowolski podczas jednej ze swojej wypraw kajakowych

Ekologia.pl: W ostatnich latach sporo czasu spędziłeś w kajaku przemierzając polskie rzeki, poznając je od źródeł do Bałtyku. W tym roku zakończyłeś cykl wypraw pokonując trasę z Mazur do Warszawy. Co taki doświadczony kajakarz myśli nt. planów regulacji rzek forsowanym przez hydrotechniczne lobby?


Dominik Dobrowolski: Doświadczony kajakarz to Olek Doba, który właśnie walczy na Atlantyku podczas swojej trzeciej oceanicznej wyprawy. Jeżeli mam sobie jakąś łatkę przypiąć, to bardziej ekolog, który pływa kajakiem. Te ostatnie lata, o których mówisz to akcje pt. „Recykling Rejsy” - czyli walka z zaśmieceniem środowiska wodnego przy jednoczesnym zwracaniu uwagi na konieczność właściwego postępowania z odpadami tworzyw sztucznych. Przez 7 lat od roku 2011 spływałem tak jak polskie śmieci do Morza Bałtyckiego. Na kolejnych etapach tras odbywały się spotkania informacyjne z mediami i lokalnymi społecznościami, a ich tematem była wspólna troska o czystość rzeki i brzegów. Przepłynąłem łącznie ponad 5300 km, spędzając w kajaku blisko 100 dni. W tym czasie spłynąłem najważniejszymi polskimi rzekami, w tym pięć razy Wisłą, odwiedziłem 13 województw, niektóre kilka razy, przekroczył granicę kraju (trasa rejsu Warszawa - Berlin w roku 2014) oraz przepłynąłem trasę wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku od Szczecina do Gdyni (rok 2015). Śmieci zanieczyszczają rzeki i Bałtyk to jedno, regulacja rzek to inne zagadnienie, na mój nos, równie śmierdzące. Pamiętasz film „Miś”? To pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy związana z tematem budowy kanałów. Pomysły regulacji to taki „Pisowski MIŚ”, chodzi o to, aby tak dużo wydać (przewalić) pieniędzy (swoją drogą z pożyczek), aby nikt nie odważył się zapytać, a w jakim celu? A że najcenniejsze w Europie rzeczne korytarze ekologiczne zamienione zostaną w kanały, to już nie „nasz” problem.

Ekologia.pl: Co mamy do stracenia?
DD: Zagrożone są dwa parki narodowe, 14 parków krajobrazowych oraz ponad tysiąc kilometrów przyrody dolin rzecznych. Zagłada w ekosystemach dolin rzecznych będzie nieodwracalna, a to wszystko w imię zysków lobby hydrotechnicznego. Powoływanie się teraz na Konstytucję (która jest przez rządzących ośmieszana i niszczona) może wydawać się przeciwskuteczne, ale budowa kanałów, promowana przez rząd, jest sprzeczna z konstytucyjną zasadą zrównoważonego rozwoju. Najpoważniejszym zagrożeniem dla ludzi i kraju związanym z kanalizowaniem rzek, nie jest jednak dewastacja środowiska, lecz wzrost zagrożenia powodziowego oraz koszty (długi), które obciążą podatników na pokolenia.

Jednoznaczne jest stanowisko Koalicji Ratujmy Rzeki – zrzeszające najwybitniejszych przyrodników i organizacje ekologiczne w Polsce. KRR uważa, że najpoważniejszym zagrożeniem dla ludzi, związanym z rozwojem dróg wodnych, jest właśnie ryzyko powodziowe. Odcięcie koryt od terenów zalewowych, skrócenie długości rzek poprzez prostowanie łuków oraz utrzymywanie wymaganego przez żeglugę wysokiego poziomu wód w korytach szlaków żeglownych, to bezpośrednie przyczyny zwiększenia częstotliwości i zasięgu powodzi na całym świecie. Założenia rządu dotyczące przekształcenia Odry i Wisły w sztuczne szlaki żeglowne oraz projekt Banku Światowego mający doprowadzić do III klasy żeglowności na Odrze są dewastacyjnymi działaniami. Nie mają uzasadnienia ekonomicznego, ekologicznego i społecznego. Mówi o tym stanowisko KRR wskazujące na naruszenie art. 5 Konstytucji RP o zasadzie zrównoważonego rozwoju. Warto też przypomnieć, że kanały to konkurencja dla kolei, która powinna być w Polsce rozwijana, która dotrze wszędzie i przewiezie prawie wszystko, kilka, kilkanaście razy szybciej niż barki i o wiele taniej, licząc wszystkie koszty. Ekonomiści nazywają to kanibalizacją rynku, czyli sytuacją, w której jedna branża niszczy (zjada) drugą.

Ekologia.pl: Jak nie kanały, to co?
DD: Jeżeli chodzi o Wisłę, to już nie będzie się spławiać węgla, rud, drewna, zboża (jak w średniowieczu). Te czasy już minęły. Swoją drogą w polskich elektrowniach przede wszystkim spalany jest węgiel rosyjski i ukraiński przywożony pociągami. Wisła powinna dać światu to co najcenniejsze, czyli bezcenną przyrodę, na której można dobrze zarobić, pokazując ją, a nie niszcząc. Wisła, ale też Odra, Noteć, Warta, szlaki mazurskie w ostatnich latach bardzo się zmieniają – w sumie na korzyść. Miasta zaczęły zwracać się ku rzekom. Budowane są nowe mariny, przystanie, pomosty, infrastruktura turystyczna. Czym więcej zadbanych, czystych, z dobrym gospodarzem, miejsc nad rzekami, tym chętniej ludzie będą nad rzekami i na rzekach spędzać czas. W Niemczech w stowarzyszeniach kajakarskich jest ponad 2 miliony obywateli. Tam pływają wszyscy począwszy od mieszkańców barek, przez kajakarzach i właścicielach naprawdę dużych jachtów motorowych skończywszy. Promując Wisłę i polskie szlaki wodne musimy pamiętać o połączonych z Królową Polskich Rzek innych wspaniałych obszarach: Kanał Augustowski na wschód, Wielkie Jeziora Mazurskie, Pętla Żuławska, Pętla Toruńska, Wielka Pętla Wielkopolska, Zalew Wiślany, Szkarpawa, Nogat, Motława i Gdańsk, i w końcu Bałtyk, Kanał Bydgoski i Brda, którą z Wisły przepłyniemy do Odry, do Dunaju, do Renu, do Rotterdamu, do Brukseli, Paryża i dalej do Morza Śródziemnego, Czarnego, Atlantyku. Panta rei i nie dajmy się wpuścić w kanał!
O wyprawach Dominika Dobrowolskiego po polskich rzekach można poczytać na stronie www.recykling-rejs.pl



Ocena (2.0) Oceń: