Tego typu biznes nie powinien istnieć. Wywiad z Anną Żuchniewicz z Fundacji Viva!

fot. Fundacja Viva!fot. Fundacja Viva!

„Na wielu fermach aktywiści śledczy natrafili na chore zwierzęta w klatkach razem z innymi osobnikami, w kilku miejscach zostały uwiecznione porozrzucane za murami ferm kości i wyrzucone za mury martwe zwierzęta. Na jednej fermie znajdował się lis z odgryzioną kończyną, z której wystawała tylko szpiczasta kość, zawadzająca o kraty. Podejrzewam, że ciężko jest sobie wyobrazić, jaki ból temu towarzyszył” ‒ mówi w wywiadzie dla Ekologia.pl Anna Żuchniewicz z Fundacji Viva!



Joanna Szubierajska: Polska pod względem liczby zwierząt hodowanych na futro jest drugim krajem w Europie. Czy jest to powód do dumy?

Anna Żuchniewicz z Fundacji Viva!: W naszym odczuciu jest to raczej powód do wstydu. Mając wiedzę na temat wpływu ferm futrzarskich na środowisko – zanieczyszczenie powietrza, skażenie gleby i wód gruntowych czy rodzime gatunki zwierząt zagrożone przez uciekające z ferm norki amerykańskie, naszym zdaniem takie miejsca nie mają racji bytu. Do tego dochodzi niewyobrażalne cierpienie zwierząt przebywających w warunkach niezaspokajających ich naturalnych potrzeb, sprawiających im ból zarówno psychiczny i jak i nierzadko fizyczny, co pokazało nasze śledztwo. W świetle obecnej wiedzy, niestety skrzętnie maskowanej przez przemysł futrzarski, poprzez produkcję stronniczych artykułów i kłamliwych materiałów video, tego typu biznes po prostu nie powinien istnieć. Nie powinniśmy więc być dumni, powinniśmy podjąć wszelkie możliwe działania, aby fermy zamknąć.

Niedawno opublikowaliście Raport na temat przemysłu futrzarskiego w Polsce. Czego można się z niego dowiedzieć? Co widać na nagraniach i zdjęciach ze śledztw Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt?

W raporcie opisaliśmy m.in. wpływ ferm zwierząt futerkowych na środowisko, potrzeby behawioralne zwierząt futerkowych najczęściej hodowanych w Polsce, problemy mieszkańców miejscowości, w których powstały/mają powstać fermy czy działania
W świetle obecnej wiedzy, niestety skrzętnie maskowanej przez przemysł futrzarski, tego typu biznes po prostu nie powinien istnieć. Nie powinniśmy więc być dumni, powinniśmy podjąć wszelkie możliwe działania, aby fermy zamknąć.
związków i stowarzyszeń zrzeszających hodowców zwierząt futerkowych. Na potrzeby raportu pokusiliśmy się również o wykonanie analizy statystycznej kontroli weterynaryjnych na fermach.

Między kwietniem a sierpniem 2016 wysłaliśmy 605 wniosków o dostęp do informacji publicznej do 305 powiatowych inspektoratów weterynarii. Wnioski dotyczyły częstości i realiów kontroli ferm w latach 2010-2016. Uzyskaliśmy wnioskowane dane od znacznej większości inspektoratów. Najwięcej kontroli dotyczyło tzw. uppz, czyli ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego, którymi skarmiane są zwierzęta na fermach, pozostałe kontrole dotyczą dobrostanu zwierząt oraz dobrostanu podczas uśmiercania.

Część kontroli przypadała na okres od stycznia do marca, gdzie na fermach przebywa najmniej zwierząt (stado podstawowe). Czasem występowały istotne różnice w czasie trwania kontroli tej samej fermy (przykładowo, kontrola na jednej fermie temu samemu inspektorowi zajmowała od 20 do 120 minut). Najkrótsza kontrola trwała zaledwie 15 minut.

Średni czas kontroli wyniósł 86,5 minuty. Dla porównania, gdyby obejrzenie jednego zwierzęcia na fermie liczącej 50 tys. norek miało zająć zaledwie sekundę, czas trwania kontroli wyniósłby 833 minuty. Ferma, na której znajdowało się 20 tys. zwierząt została skontrolowana w 30 minut. Takich przypadków było znacznie więcej.

Wbrew powszechnie panującemu przekonaniu inspektorzy nie oglądają więc każdego zwierzęcia na fermie pod kątem dobrostanu, ponieważ jest to po prostu niewykonalne.

Z zebranych przez nas danych wynika, że 8 milinów zwierząt jest oglądanych przez inspektorów przez „mniej niż 1 dzień”, więc szansa na stwierdzenie nieprawidłowości jest raczej znikoma.

A nasze śledztwo pokazało niestety wiele uchybień. Na wielu fermach aktywiści śledczy natrafili na chore zwierzęta w klatkach razem z innymi osobnikami, w kilku miejscach zostały uwiecznione porozrzucane za murami ferm kości i wyrzucone za mury martwe zwierzęta. Na jednej fermie znajdował się lis z odgryzioną kończyną, z której wystawała tylko szpiczasta kość, zawadzająca o kraty. Podejrzewam, że ciężko jest sobie wyobrazić, jaki ból temu towarzyszył. W jeszcze innym miejscu aktywiści znaleźli tygodniowe, jeszcze ślepe szczenię lisa z odgryzionym ogonem, czołgające się na stertach odchodów zalegających pod klatkami. W wielu miejscach zwierzęta nie miały dostępu do wody, na żadnej z ferm nie znajdowały się maty dezynfekcyjne. Przykłady nieprawidłowości niestety można mnożyć.
fot. Fundacja Viva!


Skoro jest tyle nieprawidłowości, to czemu kontrole weterynaryjne tego nie zauważają?

Tak jak już wcześniej pisałam, kontrola zwierząt futerkowych zajmuje mniej niż 1 dzień w roku. Nie jest więc możliwe wyłapanie nieprawidłowości, które mają miejsce w pozostałe dni roku. Poza tym kontrole są w większości przypadków zapowiadane, co jest jednoznaczne z tym, że hodowcy mają czas na przygotowanie się do nich, usunięcie potencjalnych uchybień czy pozbycie się chorych i martwych zwierząt. W naszym odczuciu problem nie leży więc w złej woli inspektorów, ale w obowiązującym systemie, lukach prawnych, być może również w brakach kadrowych.

Czy jest w ogóle możliwe, by hodowcy zapewnili zwierzętom na fermach odpowiednie warunki do życia?

Przykładowo terytorium lisa na wolności to 300-400 ha (3 tys. km2). Według rozporządzenia na polskiej fermie minimalne wymiary
Kontrola zwierząt futerkowych zajmuje mniej niż 1 dzień w roku. Nie jest więc możliwe wyłapanie nieprawidłowości, które mają miejsce w pozostałe dni roku. Poza tym kontrole są w większości przypadków zapowiadane, co jest jednoznaczne z tym, że hodowcy mają czas na przygotowanie się do nich
dla lisa 0,9 m: 0,6 m : 0,5 m. Żeby zrealizować potrzeby gatunkowe norki, należy jej umożliwić dostęp do wody, pływania i nurkowania. Przeciętne terytorium norki w naturze ma długość do 1,5 km. Na fermie norka żyje w klatce o wielkości 0,35 m : 0,3 m :0,6 m, bez żadnego dostępu do wody. Zestawiając tylko te dane każdy może sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zapewnienie zwierzętom ich naturalnych warunków w warunkach fermowych jest możliwe.

W niektórych krajach obostrzenia dotyczące hodowli zwierząt na futro są na tyle restrykcyjne, że hodowcom zwyczajnie nie opłaca się ten interes. A są restrykcyjne, bo wymagają właśnie zapewnienia zwierzętom warunków zbliżonych do naturalnych.

Zachód odchodzi od tego typu hodowli

W wielu miejscach hodowla stała się nieopłacalna ze względu na wprowadzone obostrzenia. W Wielkiej Brytanii na przykład zakaz wszedł w życie po protestach społeczeństwa, które uważało, że tego typu hodowla jest zbyt okrutna. U nich tyle wystarczyło.

Przez coraz więcej krajów objętych zakazem zachodni inwestorzy coraz częściej przenoszą się do Polski i to u nas zakładają swoje fermy. Na przestrzeni ostatnich lat w wielu miejscach Polski odbywały się protesty okolicznych mieszkańców, zakończone z różnym skutkiem.


W Polsce z kolei powstaje coraz więcej ferm. Czy mamy do czynienia z jakimś silnym lobby?

Niestety mamy do czynienia z silną i wpływową grupą, która podając argumenty chociażby zatrudnienia w ich branży na poziomie 50 tys. osób tak naprawdę walczy o interesy bardzo wąskiej grupy, a nie interes ogółu. Działania propagandowe związków zrzeszających hodowców są skierowane nawet do najmłodszych, chociażby poprzez rozdawanie dzieciom rysowanek ukazujących w bardzo dobrym świetle cały przemysł – można na nich zobaczyć głównie szczęśliwe, uśmiechnięte lisy czy norki. Niestety, jak udowadniamy w naszym , ma to niewiele wspólnego z realiami.

Hodowcy mają twarde argumenty ‒ twierdzą, że fermy produkują naturalny nawóz, że naturalne futra są ekologiczne, bo ulegają biodegradacji i że fermy dają zatrudnienie dla około 50 tys. osób

Zarówno jeden jak i drugi argument z łatwością możemy obalić. Zacznijmy od kwestii nawozu. Obornik uzyskiwany od norek zawiera ogromne ilości azotu i fosforu. Jeśli obornik nie jest prawidłowo składowany, przedostaje się do wód mocno je zanieczyszczając. A na podstawie raportu NIK z 2011 roku można przypuszczać, że nie jest odpowiednio składowany w wielu miejscach. Takie stężenia azotu i fosforu niosą negatywne konsekwencje dla środowiska, przyczyniając się między innymi do eutrofizacji i znacznego pogorszenia jakości miejscowych systemów wodnych. Łączna ilość odchodów wydalanych przez lisy i norki hodowane na Polskich fermach to ok. 950 ton!

Naturalne futra są natomiast tak ekologiczne, że do ich obróbki używa się m.in. amoniaku, formaldehydu, nadtlenku wodoru czy
Naturalne futra są natomiast tak ekologiczne, że do ich obróbki używa się m.in. amoniaku, formaldehydu, nadtlenku wodoru czy chromianów, przy czym wszystkie te substancje wprowadzone do ekosystemu stanowią dla niego poważne obciążenie.
chromianów, przy czym wszystkie te substancje wprowadzone do ekosystemu stanowią dla niego poważne obciążenie.

Do dziś nie mamy również pojęcia, na jakiej podstawie padła liczba 50 tys. jeśli chodzi o ogólne zatrudnienie w polskim przemyśle futrzarskim. W raporcie sfinansowanym przez Polski Związek Hodowców Zwierząt Futerkowych powołują się oni na Ministerstwo Rolnictwa. Postanowiliśmy zapytać Ministerstwo, aby potwierdzić te dane. Otrzymaliśmy odpowiedź, że Ministerstwo takimi danymi nie dysponuje i nigdy takiej informacji nie przekazało.

Dodatkowo według organizacji Fur Europe zrzeszającej europejskich hodowców, zatrudnienie w całej branży oscyluje na poziomie 60 tys. Jest więc mało prawdopodobne, że w samej Polsce jest zatrudnionych aż 50 tys. osób.

W internecie można również przeczytać wypowiedzi samych hodowców, z których jasno wynika, że Polacy nie chcą pracować na fermach, więc często zatrudnienie w nich znajdują np. Ukraińcy.

Są to niewątpliwie uciążliwe inwestycje… Jak do ferm futerkowych odnosi się społeczeństwo? W jaki sposób możemy walczyć z takimi inwestycjami?

Jak wynika z sondażu, aż 67 % Polaków opowiada się za wprowadzeniem zakazu hodowli zwierząt na futro. Prawda jest taka, że wśród naszych rodaków nie ma popytu na tego typu towary – większość produkcji idzie na eksport, głównie na wschód.

Jak również wcześniej wspomniałam, w ciągu ostatnich lat w wielu miejscach Polski mieszkańcy protestowali przeciwko powstaniu nowych ferm w ich okolicy. W niektórych przypadkach byli w stanie dzień i noc stróżować przed fermą, aby uniemożliwić inwestorowi jej zasiedlenie zwierzętami.

Dla okolicznych mieszkańców ferma norek na kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy zwierząt to nie lata problem. Nie trzeba bowiem
Dla okolicznych mieszkańców ferma norek na kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy zwierząt to nie lata problem. Nie trzeba bowiem wchodzić na fermę, żeby czuć odór z niej dochodzący. A trzeba , że fermy nierzadko znajdują się w bliskiej odległości od domostw.
wchodzić na fermę, żeby czuć odór z niej dochodzący. A trzeba , że fermy nierzadko znajdują się w bliskiej odległości od domostw. Obecność fermy wiąże się ze spadkiem cen gruntów, spadkiem walorów turystycznych regionu i stanowi uciążliwość na co dzień. Właściciele gospodarstw agroturystycznych żalą się, że stracą klientów, inni chcą się po prostu wyprowadzić.

Z inwestycjami czasem ciężko jest walczyć. Jednym ze sposobów walki jest zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego o zakazie budowy tego typu instalacji, którego często nie ma. A jeśli nie ma, wystarczy zazwyczaj jedynie uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, natomiast w przypadku dużych ferm potrzebna jest decyzja o uwarunkowaniach środowiskowych, która - jak pokazuje nasza analiza - może być sprytnie obchodzona. Nastąpiły również znaczące zmiany w prawie na rzecz hodowców jeśli chodzi o ilość zwierząt na fermach mogących znacząco wpływać na środowisko, o czym piszemy szczegółowo w naszym raporcie, do którego lektury serdecznie zapraszam.

Czy jest szansa, by w Polsce został wprowadzony zakazu hodowli zwierząt na futra?

Uważamy, że teraz jest na to najlepszy czas i mamy nadzieję, że obecna władza postawi na dobro polskiej przyrody i Polaków jako całości społeczeństwa, a nie na interesy wąskiej grupy biznesmenów.

Dziękuję za rozmowę
Joanna Szubierajska, Ekologia.pl
Moim zdaniem
W Polsce powinien zostać wprowadzony zakazu hodowli zwierząt na futra?
Ocena (4.2) Oceń: