25 listopada – Dzień bez Futra. Wywiad z Dobrosławą Karbowiak
Joanna Szubierajska: Ile trzeba zabić zwierząt, by powstało jedno futro?
Dobrusia Karbowiak: Liczba ta zależy od gatunku zwierząt, których skóry wykorzystywane są do produkcji. Jedno futro oznacza śmierć co najmniej 35 norek, 100 szynszyli, 30 królików, 11 srebrnych lisów. Wiele osób sądzi, że przemysł futrzarski odchodzi w niepamięć, ponieważ wielkie futrzane płaszcze kojarzą się raczej z pokoleniem naszych babć. Należy pamiętać jednak, że w chwili obecnej najwięcej zwierząt zabijanych jest aby wyprodukować futrzane dodatki. Ma to również swoje konsekwencje dla zwierząt
– kiedy skóry zaczyna się ciąć na kawałki, żeby obszywać rękawiczki czy kołnierze, mniejsze znaczenie zaczyna mieć to, żeby wszystkie futra na fermie były identyczne i wysokiej jakości, co powoduje, że hodowcy w jeszcze mniejszym stopniu dbają o trzymane na fermach zwierzęta.
Jak wygląda przemysł futrzarski w Polsce?
Według deklaracji Inspekcji Weterynaryjnej – jest około 800 ferm hodujących zwierzęta na futro. Hoduje się tu głównie lisy, norki, jenoty, króliki, szynszyle, jest też kilka ferm nutrii. Możemy się spodziewać jednocześnie, że ferm będzie przybywać – farmerzy z Zachodu i Północy przenoszą się powoli do Polski w obawie przed zakazami produkcji futer, o które od lat walczą tam aktywiści.
Jeśli chodzi zaś o warunki to w większości pozostaje to tajemnicą samych hodowców i inspekcji weterynaryjnych. Dzięki pracy aktywistów, którzy robili niezależne dochodzenia na fermach futrzarskich w Norwegii, Danii czy Szwecji wiemy już, jak wyglądają warunki życia zwierząt na fermach w tych krajach i na pewno pozostawiają wiele do życzenia. Widziałam na materiałach z tych krajów lisy i norki z infekcjami oczu, odgryzionymi ogonami czy uszami, z dziąsłami opuchniętymi do takiego stopnia, że nie były prawie w stanie jeść, zwierzęta przedstawiające zachowania stereotypowe. Pamiętam między innymi zdjęcie malutkiego białego liska, zjedzonego do połowy… Brak słów.
Oprócz etyki są też kwestie środowiskowe. W jaki sposób przemysł futrzarski wpływa na środowisko?
Nie wiem czy należy wspominać w chwili obecnej o tym, że sprowadzanie norek amerykańskich do kraju w którym one nie występują jest zagrożeniem dla lokalnej fauny, ponieważ według aktualnej listy Ministerstwa Środowiska norka najwyraźniej gatunkiem obcym nie jest.
Ostatni raport NIK pokazał, że tak naprawdę nikt nie kontroluje tego co się dzieje na fermach. Czy organizacje ekologiczne prowadzą jakieś niezależne kontrole?
Organizacje nie mają właściwie możliwości przeprowadzania takich kontroli. Dobrym przykładem jest próba wolontariuszy Fundacji Viva! w Łodzi, którzy chcieli towarzyszyć powiatowemu lekarzowi weterynarii w trakcie kontroli w cyrku Korona. Wicedyrektor cyrku nie wpuścił przedstawiciela Fundacji nie podając żadnego konkretnego powodu. Zgaduję, że w przypadku prób kontrolowania stanu zwierząt na fermach futrzarskich byłoby podobnie.
Znalazłam parę ciekawych rzeczy na stronie Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych, cytując: „Jedną z wielu funkcji ferm zwierząt futerkowych, zwłaszcza mięsożernych, jest ich korzystne oddziaływanie na środowisko poprzez rolę w utylizacji produktów pochodzenia zwierzęcego”. Kolejna mówi o tym, że „fermy zwierząt futerkowych stanowią nieswoistą formę ochrony gatunku” na przykład dzięki temu szynszyle małe przetrwały do obecnych czasów. Może nie taka ferma straszna…
Zwierzęta trzymane na fermach faktycznie żywią się odpadkami, nie wszyscy wiedzą, że w ich przypadku dozwolone jest nawet skarmianie zwierząt osobnikami tego samego gatunku. Z drugiej strony brak tak naprawdę rzetelnych informacji na temat pochodzenia karmy, którą podaje się na fermach czy ilości odpadków, które są zużywane. Po ostatniej kontroli NIK można mieć poczucie, że wiara w deklaracje samych hodowców jest dość naiwna.
Dodam, że Fundacja Viva! zajmuje się też innymi formami wykorzystywania zwierząt – również tymi hodowanymi do produkcji
Jeśli chodzi o tę wypowiedź na temat szynszyli to nie wiem nawet w jakim stopniu traktować ją poważnie. Pamiętam, że w tym tekście mowa jest również o tym, że szynszyle na tych fermach czują się „dość dobrze”. Oglądając materiały PETA z dochodzenia na fermie szynszyli można mieć co do tego duże wątpliwości. Każdy może zadać sobie również pytanie, czy chciałby się urodzić tylko po to, żeby żyć przez rok w ciasnej klatce i po roku zostać zabitym przez elektrowstrząsy lub skręcenie karku.
Nie znalazłam dokładnych statystyk porównujących ilość sprzedawanych i kupowanych przez Polaków futer, ale dostępne mi dane wskazują na to, że więcej się tu produkuje i eksportuje niż konsumuje. W tej chwili bodajże czwartym krajem na świecie pod względem ilości skór pozyskiwanych z norek – a liczba zabijanych u nas na futra zwierząt wciąż rośnie.
Nie jestem też przekonana, czy stwierdzenie, że popyt reguluje podaż jest w XXI wieku nadal prawdziwe. Żyjemy w świecie, w którym potrzeby kreowane są przez reklamy. Polski potentat wśród hodowców futer – Rajmund Gąsiorek – informuje, że każdy hodowca przeznacza 1,5 procent wartości sprzedanych skór na rozwój mody futrzarskiej. Producenci futer nie czekają więc na popyt ale starają się aktywnie go tworzyć.
Wniosek jest jeden – noszenie futra to obciach. Co zamiast naturalnego? Czy sztuczne futra mogą być odpowiednim zamiennikiem?
Wszystko zależy właściwie w jakim celu chcesz zastępować futro ze zwierząt. Jeśli zależy Ci na czymś puchatym i miękkim, to faktycznie sztuczne futra będą dobrym zamiennikiem. Osobom, którym zależy na ochronie przed zimnem poleciłabym zaopatrzenie się w bieliznę termoaktywną i wizytę w sklepie z odzieżą turystyczną i sportową. To mit, że futro zwierzęce zapewnia najlepszą ochronę przed mrozem – nawet ekspedycje polarne wybierają raczej ubrania z membraną czy polar.
Można zacząć od najprostszej rzeczy, jaką jest podejmowanie na ten temat rozmów z rodziną czy sąsiadami. Zachęcam też oczywiście w zaangażowanie się w szerzej zakrojone działania – w tej chwili tematem futer oprócz Fundacji Viva prowadzi również
Tak naprawdę rzeczy które można zrobić jest mnóstwo. Trzeba tylko wybrać formę działania na rzecz zwierząt, która odpowiada nam najbardziej… i po prostu zacząć to robić. Zwierzęta na fermach futrzarskich czy w wielu innych obrzydliwych miejscach nie są w stanie same sobie pomóc, wszystko zależy tylko od naszej pracy i zaangażowania.
Dziękuję za rozmowę