Katastrofalne upały i susze w Polsce i na świecie w minionych wiekach
Groźne, tajemnicze i nieprzewidywalne zjawiska pogodowe budziły grozę wśród ludzi od niepamiętnych czasów. Wszelkie „wybryki” natury odbijały się bowiem w sposób zasadniczy na sytuacji żywnościowej regionu lub kraju, wywołując tragiczne klęski głodu, a w następstwie pomory, epidemie, migracje i zmniejszenie się liczby ludności. Nic zatem dziwnego, że informacje o takich właśnie tragicznych w skutkach anomaliach znajdujemy w dawnych kronikach, pamiętnikach i opisach.
Poczesne miejsce pośród tych relacji zajmują wzmianki o gorących i wyjątkowo suchych latach, gdyż to właśnie najczęściej w wyniku posuchy śmierć głodowa zaglądała ludziom w oczy.
Chyba pierwszym odnotowanym w kronikach, szczególnie suchym rokiem, był rok 1121. Brak opadów w okresie od marca do maja miał spowodować, że powysychały wtedy oziminy i świeżo wysiane zboża jare. Następstwem tego stanu była wielka klęska nieurodzaju, która wywołała gwałtowną zwyżkę cen żywności w Polsce i krajach ościennych. Wyjątkowo upalny miał być także rok 1310. Upały i brak opadów wystąpiły wtedy również w okresie wiosennym i na początku lata. Ksiądz Gabriel Rzączyński w swojej książce pt. „Historia naturalna ciekawa Polski i Litwy…” pisał:
W roku tym – tj. 1310 – lato było w Polsce nadzwyczaj gorące: z przyczyny wielkich upałów, zboża w polu, przeciw zwykłemu porządkowi, już przed św. Janem Chrzcicielem (24 czerwca) dojrzały; rzeki tak powysychały, iż ich koryta prawie bez wody pozostały. Gorący i suchy był też rok 1387.
Natomiast o roku 1473 Jan Długosz napisał tak:
Nie tylko pod Krakowem, Sandomierzem, Warszawą, Płockiem, ale i pod Toruniem Wisła była tak płytka. Paliły się we wszystkich stronach Polski lasy, bory, krzaki i zarośla ogniem niepowstrzymanym, który nie dał się ugasić, póki wszystkie drzewiny z korzeniami nie strawił. Słychać było wszędy trzask i łomot upadających drzew. Pasieki też i barcie w lasach pogorzały, zasiewy wiosenne zbytnio susza przepalała. Bydlęta, które trawę razem z piaskiem głodały, pozamulały sobie trzewia, skąd wielki nastąpił pomorek.
Podobnie upalny był rok 1539, o którym wspomniany już ks. Rzączyński pisze, że wtedy …z przyczyny wielkiej suszy, pod Grudziądzem Wisłę konno przechodzono, bez pływania. Nie mniej gorące lato było w roku 1540.
Nieoceniony ksiądz Gabriel w dalszej części swojego interesującego i pełnego ciekawostek dzieła zanotował, co następuje: W 1708 roku, w czasie lata i jesieni ledwo kilka razy deszcz padał, z tej przyczyny w polach orać nie można było, a przez to i zasiewów jesiennych uskutecznić.
Jest tu mowa o początkach wielkiej suszy, jaka nawiedziła tereny Polski w początkach XVIII wieku. Trwała ona aż do 1718 roku, kiedy to wypalone zostały wszystkie zboża. Jeszcze w roku 1719 upały i brak deszczu spowodowały nieurodzaj zbóż w zachodniej Polsce (Wielkopolska i Śląsk). Na tereny te sprowadzano zatem żywność z Małopolski, gdzie lato było wilgotniejsze.
Susze miały również miejsce w XIX i XX wieku. Z tego okresu dysponujemy już ściślejszymi danymi, jako że prowadzono wówczas systematyczne obserwacje i gromadzono dane klimatologiczne.
Tak więc posusznym był np. rok 1894, kiedy to niedobór wody zaznaczył się wiosną i na początku lata. Suma roczna opadów wyniosła wtedy ok. 350 mm, co stanowiło zaledwie ok. 58 proc. średniej wieloletniej. Klęska nieurodzaju jednak wtedy nie nastąpiła.
Na marginesie dodajmy, że niższą sumę opadów odnotowano w roku 1942. Opad roczny wyniósł wtedy ok. 54 proc. średniej sumy rocznej.
W okresie międzywojennym, w lipcu 1921 roku, fala panujących wówczas w Europie rekordowych upałów dotarła również do Polski. Termometry wskazały wtedy niespotykanie wysokie – najwyższe od lipca 1833 roku – temperatury, m.in. w Poznaniu było aż +38,7 st.C. Przez dłuższy czas brakowało też opadów deszczu.
Na koniec tego krótkiego przeglądu dodajmy jeszcze, że wyjątkową w ciągu lata i na jesieni posuchą charakteryzował się rok 1951. W wyniku tych anomalii obniżone zostały plony roślin okopowych oraz zmniejszeniu uległ drugi pokos siana. Ponadto opóźnione zostały wysiewy i wschody zbóż ozimych.
Podobne zestawienia można wykonać oczywiście dla każdego większego kraju w Europie i na świecie. Pamiętać jednak należy, że w niektórych rejonach ekstremalnie wysokie temperatury, susza i głód były i niestety wciąż są normą, a więc mamy tam do czynienia ze stanem klęski permanentnej.
Ograniczymy się zatem do przedstawienia kilku charakterystycznych zdarzeń z minionego stulecia, które to wypadki wstrząsnęły żyjącymi we względnym dobrobycie społeczeństwami.
Na początku lipca 1901 roku niespotykane upały nawiedziły Nowy Jork. Mieszkańcy tego ogromnego i bogatego miasta chronili się przed skwarem wśród zieleni Central Parku, gdyż w mieszkaniach i biurach panował nieznośny zaduch. Zarejestrowano wówczas ok. 400 zgonów spowodowanych panującym gorącem.
Na drugim końcu świata – a mam na myśli nie tylko położenie geograficzne – w północnych Chinach, w roku 1920 katastrofalna susza pochłonęła – jeżeli wierzyć ówczesnym statystykom – 500 tys. istnień ludzkich.
W latach 1933 – 1934 niebywała susza nawiedziła z kolei Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. W jej wyniku zniszczeniu uległo ok. 300 milionów ton wysokogatunkowych zbóż rosnących na 40 milionach hektarów w stanach Kansas, Kolorado, Oklahoma i Teksas. Klęska ta doprowadziła do masowej migracji miejscowych farmerów do pobliskich stanów i Kalifornii. Społeczne i gospodarcze skutki dwuletniej posuchy znalazły odbicie w literaturze i filmie. Chyba najbardziej przejmująco oddaje atmosferę tamtych lat John Steinbeck w „Gronach gniewu” („The Grapes of Wrath”). Powieść ukazała się w 1939 roku, a w roku 1940 autor otrzymał za nią nagrodę Pulitzera; w tym też roku na jej podstawie John Ford nakręcił film o tym samym tytule (jako Tom Joad wystąpił niezapomniany Henry Fonda).
Rok 1935 przyniósł kolejny dramat i ogromne straty mieszkańcom Ameryki. Otóż w kwietniu katastrofalna susza spustoszyła środkowe stany USA (Dakota Północna i Południowa, Kansas, Minnesota, Nebraska, Nowy Meksyk, Oklahoma, Teksas), gdzie znajdowały się wówczas jedne z największych na świecie uprawy kukurydzy. Na domiar złego wystąpiły tam jeszcze burze piaskowe, które rychło zamieniły kukurydziane pola w zasypane piaskiem wyschnięte ugory. W niektórych rejonach temperatura wzrosła nawet do +50 st.C, powodując masowe wymieranie bydła oraz szacowane na setki milionów dolarów straty w uprawach. Klęska ta spowodowała też ok. 1200 ofiar śmiertelnych wśród ludzi. Ponad 70 tys. mieszkańców dotkniętych suszą terenów – w większości farmerów, którzy utracili jedyne źródło utrzymania – musiało opuścić swoje domy i pola.
I jeszcze tylko wspomnijmy rok 1998, kiedy to między 5 a 25 lipca temperatura w Teksasie i Oklahomie nie spadła poniżej +38 st.C. W wyniku tych upałów życie straciło ponad 100 osób, a straty materialne wywołane suszą – największą na tym terenie od 1980 roku – oszacowano na blisko 5 miliardów dolarów. Specjaliści uznali, że klęska ta została wywołana przez zjawisko pogodowe zwane El Ninio.
Ostatnie lata również dostarczyły nam mocnych wrażeń w dziedzinie wysokich temperatur i ich skutków, które mogliśmy obserwować w serwisach informacyjnych.
Lękiem może napawać fakt, że mimo upływu wieków oraz postępu naukowego i technicznego ciągle stoimy bezradni wobec nieprzewidywalnych przejawów groźnej potęgi natury. Pociechę niesie jedynie świadomość, iż na szczęście przyszło nam żyć w spokojniejszym i bezpieczniejszym rejonie świata, a ponadto jesteśmy udziałowcami najwyżej rozwiniętego kręgu cywilizacyjnego, co pozwala do minimum ograniczać tragiczne skutki ekstremalnych zjawisk. Ta uprzywilejowana pozycja musi jednak wiązać się z odpowiedzialnością – tak w każdym razie w dobrym towarzystwie niegdyś bywało i nadal być powinno! Można zatem na przykład odważyć się na stwierdzenie, że marnotrawienie żywności i wody jest po prostu nieprzyzwoite. Ale to tylko taka mała uwaga na marginesie…
Jako mieszkańcy „wielkiej globalnej wioski” powinniśmy też wreszcie zrozumieć, że ogień trawiący tylko jedną chatę bardzo łatwo i szybko może objąć wszystkie pozostałe zabudowania.
Polska to kraj z wyjątkowo szkaradną, zmienną i nieprzewidywalną pogodą. Zazwyczaj albo leje i zimno jak diabli albo susza i upał jak diabli. Zmiany w przypadkowej kolejności, z dnia na dzień. Cały czas leje się po cojones – albo od gorąca albo od deszczu.
Nie prawda. Polska to kraj z dosc lagodnym klimatem. Nie mamy wielu problemow innych krajow: trzesien ziemi, tsunami, bardzo duzych huraganow/tornado itd. Wahania temperatur w skali swiata sa tez umiarkowane.
Trzęsienia ziemi zaliczasz do klimatu?
Co do historycznych susz polecam opracowania odnośnie dawnych
susz Dolnego Śląska, gdzie dokładniej prowadzono zapiski kronikarskie niż na
terenie reszty Polski.Np. mówi o tym Program małej retencji wodnej w
województwie dolnośląskim, 2006., czy Un.
Wrocławskiego: Sucha Polska 2020.:
„…od połowy XV do końca XVIII w. na ziemiach
dzisiejszej Polski w czasie tzw. LIA [w małej epoce lodowcowej w okresie silnych
minimów temperaturowych tego największego ochłodzenia naszej ery], wystąpiło
ponad 100 susz. Wśród nich było 17 zdarzeń szczególnie katastrofalnych,
określanych mianem „megasuszy”.”
Od tego czasu przez 200 – 300 lat, do dnia dzisiejszego
takie susze na obecnych terenach Polski NIGDY nie wystąpiły.
Parę dosłownie opisów o tych „megasuszach”, na czym te
nieobecne dzisiaj ich określenie „mega” polegało:
– w 1540 r. w czasie tzw. „wielkiej posuchy” od św. Jana
przez 6 miesięcy nie padał ŻADEN deszcz, wyschły prawie wszystkie rzeki na
Dolnym Śląsku, nawet Odrę przechodzono suchą stopą…;
– w 1590 roku deszcz nie
padał przez prawie (bez kilkunastu dni) 10 (dziesięć !!!) miesięcy (dokładny
zapis kronikarski to: „nie padało przez 38 tygodni”), wyschły całkowicie: Bóbr,
Kwisa, Kaczawa, Widawa, Oława i inne mniejsze rzeki;
– w 1599 było nieomal równie tragicznie: jedynie Bóbr nie
wysechł całkowicie;
– w XVII wieku wystąpiły aż 23 lata wielkich susz odnotowanych
w dolnośląskich kronikach, szczególnie katastrofalna była prawie czteroletnia
susza 1679-82…
W najgorszym półwieczu 1651-1700 wystąpiło na obszarze Polski najprawdopodobniej 10
katastrofalnych susz, 9 b. ciężkich, pozostałe lata też były mniej lub bardziej
suche.
Pokrywa się to wszystko z bardzo chłodnym okresem Małej
Epoki Lodowcowej
. Mimo, że lata – ciepłe pory roku, były wówczas wyraźnie chłodniejsze niż dzisiaj, to
jednak ten chłód ekstremalnie wzmacniał pogodę antycykloniczną – skrajnie bezdeszczową.
Skąd więc te nasze susze lat ostatnich? Jest to głównie efekt
fatalnego ułożenia się maksimów faz największych oscylacji klimatycznych –
atlantyckich AMO i NAO; oraz pacyficznej PDO – identyczny jak w niezwykle suchych
na świecie latach 1930-60 (w Polsce „hiper” posuszna dekada lat 50.).
Na szczęście ocieplenie ma zmniejszyć akurat u nas susze.
Raport naukowy komisji UE JRC PESETA III (2018) podsumowuje, że do 2055. najsilniej
dodatnio ma podziałać przyszłe ocieplenie (o 2 stopnie), poprzez ograniczenie
ryzyka suszy, na rolnictwo 3 krajów UE:
Holandii, Polski i Cypru.
Najnowszy z tego roku z kolei raport PESETA IV
stwierdza, że także w perspektywie 2100. w wyniku globalnego ocieplenia: „Warunki
suszy staną się mniej ekstremalne w Europie borealnej [Pn] i kontynentalnej.” Kontynentalnej
czyli głównie w Niemczech, Polsce i na Ukrainie.
CO w kwestii suszy można zrobić na przyszłość. Dziś jest nadmiar deszczu ale co zrobić by tą wodę zachować na czas gdy będzie bardzo potrzebna?1) Niewłaściwe zarządzanie zasobami wody przez lokalne władze,2) gospodarowanie gruntami przez rolników, które prowadzi do pustynnienia gleb, gdyż coraz bardziej bazują rolnicy na sztucznych nawozach, a coraz rzadziej na oborniku czy innej masie organicznej,3) zasobami leśnymi przez nadleśnictwa i ministerstwo środowiska4) oraz bezmyślne zabudowywanie w miastach terenów zielonych i zamienianie choćby trawników na kostkę brukową doprowadzi do tego, że ten nadmiar szybko spłynie do mórz.Zarówno rolnicy jak i mieszkańcy miast mogą odwrócić ten zły kierunek – to proste, a może zbyt proste.Zadrzewienia, krzewy, to rzecz oczywista – intensyfikacja nasadzeń jest konieczna. Rowy melioracyjne bezmyślnie wciąż przez lata pogłębiane, regulowane rzeki w imię bliżej nieokreślonej mądrości industrialnej, to niewątpliwy problem, który trzeba naprawić w miarę możliwości. Gromadzenie wody w zbiornikach dodatkowych – dobry pomysł, choć wydaje się kosztowny na większą skalę, jeśli nie mało realny.Jest jednak prosty sposób, zaniedbywany przez lata, przez całe rolnictwo i brak spójnej strategii agrarnej promowanej przez instytucje odpowiedzialne za tę dziedzinę.Całe światowe rolnictwo – podobnie jak medycyna – przeszło na szeroko pojętą chemizację.Jak w medycynie tzw. konwencjonalnej, bez analizy problemu na ból głowy ma zastosowanie tabletka, na gorączkę tabletka, na zakażenie/infekcję antybiotyk, dla higieny najlepiej bakteria-killer tak w rolnictwie na choroby, szkodniki i „chwasty” tzw. „środki ochrony roślin”, które są niczym innym jak agresywnymi substancjami chemicznymi, które prowadzą gleby do jałowienia i pustynnienia. Uprawia się często setki hektarów (w skali rolnika) np zbóż, czy ziemniaków nawożonych przez lata jedynie nawozami sztucznymi, a zawartość próchnicy w glebach spada często poniżej 0,5%, gdzie o zdrowej glebie możemy zacząć(!) mówić wówczas gdy gleba zawiera przynajmniej(!) 2% masy organicznej (inaczej próchnicy).Rolnicy w bezrefleksyjnym działaniu – tak jak jeszcze sporadycznie wypalają trawy (choć to są częściej żądne wrażeń dzieciaki), tak do niedawna masowo (na zachodzie Polski głównie), wypalali na polach słomę po wymłóceniu, a na braki azotu, fosforu czy potasu (bo głównie na to niestety zwraca się uwagę) stosowali i stosują sztuczne nawozy, których przecież za darmo nie dostają, a produkcja ich i uwalnianie do środowiska nie pozostają bez konsekwencji…Ot wystarczy wspomnieć przesycenie glonami wód szczególnie w stojących zbiornikach wodnych, czy uciążliwe podczas upałów zakwitanie sinic, które wyłącza obiekty wodne z użytku niejednokrotnie na tygodnie – „zawdzięczamy” to głównie nawozom fosforowym czy azotowym ale to dopiero początek długiej listy negatywnych skutków powszechnej chemizacji.Nie sposób być zdrowym aplikując sobie jedynie witaminy, czy minerały w tabletkach, podobnie w/w praktyka w rolnictwie prowadzi do pustynnienia gleb, a agresywna chemia mająca chronić rośliny przed „chwastami”, chorobami, czy szkodnikami „dolewa oliwy do ognia” powodując jeszcze więcej problemów przez wyjaławianie.Rozwiązaniem dla suszy jest gromadzenie .Sposób to znacznie tańszy niż bezpośrednio.Rolnicy powoli zaczynają doceniać wartość obornika i wszelkiej materii organicznej ale …dopiero zaczynają.Do gromadzenia materii organicznej mogą przyłożyć rękę także mieszkańcy miast, bo w znacznie większej ilości to oni konsumują, przetwarzają i w końcu wyrzucają organiczne odpadki zazwyczaj niestety razem z innymi odpadami, które później zalegają gdzieś na wysypisku.To co wywożone jest z pola w postaci (jak chcielibyśmy przynajmniej) pachnących i smakowitych warzyw czy owoców, powinno wrócić na to pole już w nieco innej formie, najlepiej przetworzonej przez probiotyczne mikroorganizmy.Masa organiczna przetworzona przez mikroorganizmy, już w fazie próchnienia staje się niesamowitym i tanim rezerwuarem wody w czasie obfitych opadów, a także magazynem tejże dla roślin na długie miesiące, proporcjonalnie jednak do ilości próchnicy w glebie.Nie ma takiego zbiornika, który pomieściłby tyle wody ile jest w stanie pomieścić zdrowa gleba..Dodatkowym benefitem gleby bogatej w próchnicę są składniki znacznie przewyższające wartością odżywczą przydatność tzw. nawozów sztucznych , za które rolnicy płacą ciężkie pieniądze by glebę wzbogacić.Jeśli dodamy do tego, że zdrowe środowisko mikroorganiczne znajduje się jedynie w glebie o dużej zawartości próchnicy i co za tym idzie wilgoci – mamy konglomerat jaki zapewni roślinom zdrową wegetację, a konsumentom zasobne w wartości odżywcze, smakowite i pachnące warzywa, owoce, zboża czy nasiona. Przekłada się to na mniejszą podatność na choroby i szkodniki.To jest możliwe, laboratoryjne badania płodów rolnych z upraw prowadzonych metodami biodynamicznymi (inaczej zwane organicznymi, biologicznymi czy ekologicznymi) potwierdzają, że wartości odżywcze mogą być nawet kilkakrotnie wyższe od wartości odżywczych płodów pochodzących z upraw tzw. konwencjonalnych, czyli chemizowanych. Tym samym zadają kłam twierdzeniom, że mamy tak skażone środowisko, że niemożliwe jest by współczesne płody rolne osiągały stopień wartości odżywczych wymagany przez zapotrzebowanie naszych organizmów.Pan Bóg tak niesamowicie stworzył i urządził naszą planetę ( i nie daj sobie wmówić, że to przypadek albo, że Bóg, choć jest Wszechmocnym Bogiem rozciągnął to na miliony lat ), że wegetacja roślin, życie i śmierć (choć ta jest tylko tymczasową konsekwencją wypowiedzenia Bogu posłuszeństwa), obieg wody, dzień i noc – funkcjonują w (poza wyjątkami) nieprzerwanie i będą – przynajmniej do wspaniałego momentu, który zbliża się też „wielkimi krokami” (wg zapowiedzi Słowa Bożego, które nigdy się nie myli).Jak już wspomniałem, gleba bogata w materię organiczną, to gleba zasobna w wodę oraz składniki odżywcze. W takiej glebie chętniej namnażają się pożyteczne mikroorganizmy, które dzięki produkowanym enzymom udostępniają składniki odżywcze roślinom, chronią je przed szkodliwymi grzybami czy patogennymi bakteriami, rośliny rosnące w takich warunkach, mają zacznie lepiej rozwinięty system korzeniowy. Wszystkie te czynniki składają się na fakt, że rośliny takie są silne i zdrowe, bardziej odporne na niekorzystne warunki zewnętrzne, choroby, a nawet szkodniki.Czy i nie podobnie jest z naszymi organizmami, gdy jesteśmy dobrze zaopatrzeni w niezbędne składniki odżywcze, jesteśmy również bardziej odporni na choroby i schorzenia.Chyba nie muszę zatem tłumaczyć, że sprowadza się to do tego, że nie musisz już zjadać „5 kg” marchewki – zamiast jednej czy dwóch sztuk, by pokryć zapotrzebowanie na składniki tam znajdujące się.Tadeusz Rolnik (prawdopodobnie) jest autorem stwierdzenia: „jesteśmy przejedzeni, niedożywieni”. Ciągły głód i chęć „przeżuwania” bierze się głównie z tego, że w pokarmach, które spożywamy jest mało wartości odżywczych, a dużo kalorii, w konsekwencji nasz wygląd staje się …mało atrakcyjny, a stan zdrowia coraz gorszy.Jednak zdrowego organizmu nie ruszy żaden wirus ani zła bakteria.Czy chciałbyś przyłączyć się do ratowania Świata??? :)) – jeśli tak, to dobrze ale to niemożliwe, jednak to dla nas dobra wiadomość – Jezus Chrystus już uratował Świat, dziś tylko czaka, by każdy z nas indywidualnie przyszedł do Niego i zadeklarował chęć przyjęcia tego ratunku oraz pragnienie zmiany złego i egoistycznego charakteru jaki ma każdy z nas, na Jego charakter…. a co do Świata, to możemy go spróbować naprawić, co się da i jednym z problemów jest problem suszy.Możesz zbierać odpadki organiczne, wszelkie resztki jedzenia.JAK?1. Zorganizuj sobie dwa, trzy czy cztery wiadra z pokrywą, np po farbie itp lub jak chcesz bardziej elegancko – zakup sobie na internecie, wybór jest spory, tylko nie daj się nabrać na ceny z kosmosu – to tylko kawałek plastiku :)2. Zaopatrz się w pożyteczne mikroorganizmy lub rób sam kiszonki, np ze skórek banana czy ziemniaka i/lub drożdży. Jeśli jednak nie chce Ci się bawić, lub nie możesz to są to mieszanki fermentacyjne zawierające dużo różnych pożytecznych bakterii oraz drożdże, które przyspieszają rozkład materii organicznej, a jednocześnie zapobiegają wnikaniu grzybów, pleśni czy gnilnych bakterii, a tym samym wydzielaniu przykrych zapachów – co też ma chronić Ciebie i Twoje domostwo. Najwygodniejsze jednak są otręby lub , otręby pszenne, być może również żytnie ale nie próbowałem (dobrze wyczyszczone z zawartości ziarna – sama łuska zewnętrzna, tzn otręba) w hurcie 5-10 kg nie będzie drogo,b) zasypać w wiadrze na bardzo gęstą papkę, można docisnąć kamieniem :) , przykryć ściereczką przewiewną lub gazą,c) odstawić na ok. 5 dni w temp pokojowej i mamy możemy przesypywać odpadki, by dobrze się kompostowały, ugniatając je wypełniasz wiadro po sam wierzch4. Jeśli masz działkę to już wiesz co z tym zrobić (zdeponuj do dołka na działce wyłożonego folią – by nie uciekały w ziemię cenne składniki wraz z płynem – przykryj np. liśćmi), po dwóch – trzech miesiącach można takim kompostem podsypywać rośliny lub zakopywać pod rośliny.4a. Jeśli nie masz działki, znajdź rolnika w pobliżu, który taki nawóz doceni :)Drugim projektem powiązanym w ramach mojej działalności jest:Ma on na celu zachęcenie rolników do zmiany sposobu uprawy z „chemicznego” na biologiczny, także poprzez pomoc w znalezieniu odbiorców oraz lepszą cenę jakiej mogą się spodziewać za swoje płody.Jeśli chciałbyś wesprzeć projekt, jednocześnie pomóc mi lepiej propagować dobre rozwiązania dla biologizacji rolnictwa, dla domu (środki czystości, mydła, środki do prania), zdrowia ludzi (probiotyki, suplementy, kosmetyki) i zwierząt, dla oczyszczalni ścieków, dla czystych zbiorników wodnych, dla eliminowania przykrych zapachów w rolnictwie i przemyśle, dla tańszego i bardziej efektywnego traktowania odpadów komunalnych, zapraszam do mojego sklepu, zapewniam dobre ceny, a najlepiej do bezpośredniego kontaktu probiosystem@gmail.com, wszak sklep na fb jeszcze jest w budowie :)
Jest 1 lipiec 2020 roku w Wielkopolsce !! Woda nas zalewa. Kazdego dnia pada od 1 – 3 godzin ! W tej chwili (23.00 godz) wielka burza z ulewnym deszczem ! nasze miasto (małe) jest „pod wodą” !! Leje, leje, leje …bardzo nam szkoda dzieci, które kilka dni temu rozpoczęły wakacje ! a tu leje i leje ! i tak jest w całym kraju (na południu Polski i w Warszawie powodzie). Rolnicy narzekają na zalewanie pól ! A co ja czytam w necie i w innych mediach ! Susza, susza, susza najgorsza od 50-ciu lat !!????? O co chodzi ? czy komuś odbiło ? Ha, ha, ha….
Niestety obecnie zaburzyliśmy, i nadal to robimy każdego dnia, obieg węgla w przyrodzie stąd dzisiejsze zmiany są typowo antropogeniczne. Naprawdę smutne ,że Grażyna z Dżastinem nie potrafi tego pojąć lub dla wygody nie chce.
Dla wielkiego uproszczenia sprawy, podam to na podstawie przepisu na babkę. Jeśli w owym widnieje 60 dkg mąki, a my będziemy co kilka sekund dodawać owej więcej i więcej to czy ciasto wyjdzie jak powinno ?
chciałabym, żeby ten scenariusz się sprawdził, niestety w realnym świecie był najzimniejszy od 28 lat maj, zimny wrzesień w Rosji już śnieg padał na początku września, rekordowa zima w Japonii, śnieg na Saharze, śnieg 2 godziny drogi od Sydney. Chłodne lato, zimna wiosna, Upały są dobre, sprzyjają wegetacji, prawdziwy głód dają mrozy i lodowa pustynia. Kiedy macie owocowanie latem czy zimą? WW eocenie był podobny układ kontynentów jak teraz, wszędzie rosły tropikalne dżungle, ocieplenie spowodowało by więcej roślin, więcej roslin to więcej zwierząt, więcej jedzenia dla nas. Szkoda, że ocieplenie jest tylko zabobonem.
No to zobaczymy czy twoje życzenie było mądre, bo wiedz, że się spełni.
Niezwykle interesujaca i potrzenbna strona. Zachecam do skorzystania z zamieszczanych informacji.
„W latach 1933 – 1934 niebywała susza nawiedziła z kolei Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. W jej wyniku zniszczeniu uległo ok. 300 milionów ton wysokogatunkowych zbóż rosnących na 40 milionach hektarów w stanach Kansas, Kolorado, Oklahoma i Teksas. „
Z 40 mln ha w owym czasie ciężko bylo uzyskać 80 mln ton zboż , czyli 2 tony z ha. A tu proszę plony wyzsze jak dzisiaj w Holandii .
„W minionych wiekach” dziwne i to nie była wina ludzi??? bardzo dziwne co nam się wmawia … i nie chodzi mi o artykuł.
Bo ocieplenie z winy człowieka to najgłupsza teoria spiskowa jaką stworzył człowiek.
Bo ocieplenie z winy człowieka to najgłupsza teoria spiskowa jaką stworzył człowiek.
Ten bardzo interesujący i pisany z wielkim kunsztem tekst w żaden sposób nie nawiązuje do obecnie następującego ocieplenia klimatu z powodów cywilizacyjnych.