UWAGA! - Zwierzęta na drodze. Jakie zwierzęta giną na drogach?

Droga i zwierzęta – to nie jest dobre połączenie.  Przed oczami pojawiają mi się obrazy przedstawiające leżące nieruchomo wzdłuż drogi drobne ssaki, ptaki czy gady. Wiele razy podczas swoich wędrówek widziałem martwe zwierzęta i najgorsze dla mnie było to, że niestety nie mogłem im pomóc, bo było „już po ptakach…”



fot. shutterstockfot. shutterstock
  1. Rozjechane bez litości
  2. Najbardziej poszkodowani
  3. Mniej gazu + więcej paliwa = ocalone życia!

Rozjechane bez litości


Zgodnie z szacunkami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz Policji, w wyniku kolizji z samochodem na drogach zginęło 17 500 zwierząt. Liczba robi wrażenie. Jednak jeszcze bardziej przerażające jest to, że te dane dotyczą tylko dużych zwierząt takich jak sarny, dziki, wilki, jelenie czy łosie. Ma to oczywiście związek ze szkodami w naszych pojazdach, które następują przy zetknięciu z tymi zwierzętami.

Rozjechanie jeża czy łasicy, albo nawet kuny raczej nie zrobi większego „wrażenia” na naszym samochodzie. Na kierownicy poczujemy tylko lekkie szarpnięcie, jakbyśmy najechali na jakiś kamień. Smutne porównanie, ale niestety prawdziwe. Jeleń czy łoś w wielu wypadkach rzeczywiście może poczynić ogromne szkody. Znam przypadki, kiedy po zderzeniu z jednym z tych dwóch zwierząt, auta nadawały się do kasacji. Zazwyczaj zwierzaki zbiegały z miejsca zdarzenia, co wcale jednak nie oznacza, że przeżyły. Mogło dojść do jakiś wewnętrznych uszkodzeń narządów i jeleń, leżąc pod jakimś drzewem, konał z dala od zgiełku, będąc nie zauważonym w ogromnych męczarniach. Tym niemniej warto pamiętać, że małe zwierzęta są tak samo ważnymi elementami wielu ekosystemów. Zatem śmierć czy to jelenia, czy ryjówki może być czynnikiem decydującym o tym, jak potoczą się dalsze losy danej niszy ekologicznej. Czy to się komuś podoba, czy nie, pomiędzy życiem jednego i drugiego trzeba postawić znak równości, mimo ogromnej różnicy rozmiarów.

Żeby móc monitorować zdarzenia drogowe z udziałem małych zwierząt powstał portal Zwierzetanadrodze.pl. Jego założyciele: Karol Kustusch i dr Andrzej Wuczyński z Instytutu Ochrony Przyrody PAN oddziału we Wrocławiu, chcą ustalić jak wygląda odsetek śmiertelności na różnego rodzaju drogach, zwłaszcza tych lokalnych, które nie podlegają GDDKiA. Naukowcy doszli do kilku ciekawych wniosków, wśród których wartym odnotowania jest natężenie ruchu. Okazało się, że jeśli daną drogę przejeżdża 8 000 aut w ciągu 24 godzin, wówczas obserwowana jest największa śmiertelność zwierząt. Jeśli liczba pojazdów przekracza wartość 8 tys. współczynnik śmiertelności albo stabilizuje się lub maleje. Poza tym w ciągu całego roku zauważono dwa szczyty z najwyższą śmiertelnością, tzw. wiosenny mający związek z okresem lęgowym ptaków, okresem rozrodczym wielu innych zwierząt. Następny szczyt przypada na jesień, kiedy zwierzęta z większą niż zwykle intensywnością wędrują. Według badaczy to płazy są najbardziej narażoną grupą zwierząt na znaczne ograniczanie populacji, ponieważ do miejsc rozrodu każdy osobnik z danej okolicy wybiera taką samą trasę.
fot. Kacper Kowalczyk

Najbardziej poszkodowani


Chociaż płazy są najbardziej narażoną grupą zwierząt, to badania prowadzone przez autorów strony Zwierzetanadrodze.pl pokazują, że najczęściej rozjeżdżanym zwierzęciem jest jeż. Aż 33% kolizji na terenie zabudowanym stanowią zdarzenia z udziałem tego małego kolczastego ssaka. Na następnych miejscach znajdują się kolejno: lis, zaskroniec, ropucha szara, kuny obu gatunków, wiewiórka, gołąb miejski, borsuk, sarna i zając szarak. Do największej ilości wypadków z udziałem zwierząt dochodzi na terenach rolniczych, gdzie w okresie wiosennego szczytu, głównymi ofiarami są młode dymówki przysiadające na asfalcie. Sytuacja jednak ulega zmianie na obszarze leśnym. Tam już tylko 12 proc. jeży wchodzi pod koła samochodów. W wyniku obserwacji dowiedziono, że ssaki leśne, jeśli nie muszą to nie przekraczają jezdni szerszych niż 20 metrów. W krajobrazie rolniczym najczęściej wbiegającymi pod samochody zwierzętami są lisy, aż 40 proc.  zdarzeń dotyczy tych drapieżników. Populacje miejskie zdecydowanie bardziej umiejętnie unikają kontaktu z pojazdami, wykorzystują przejścia dla pieszych, nadziemne kładki, na dodatek wiodą nocny tryb życia, a wtedy ruch jest zdecydowanie ograniczony.
fot. Kacper Kowalczyk

Mniej gazu + więcej paliwa = ocalone życia!


Polacy lubią wciskać gaz do dechy. Na znaku widzimy 50 km/h, a i tak jedziemy o te 10-20 km/h szybciej więcej. Często usprawiedliwiamy się, że czas nagli, a to obiad w domu czeka, a to do pracy musimy zdążyć. Niejednokrotnie sam wiele razy wciskałem gaz nieco mocniej. Bo do redakcji, bo na jakąś konferencję, na wykład.... Na szczęście nigdy nie przejechałem żadnej istoty żywej. Ale gdyby z wyższymi prędkościami jadąc na drogę wyszedł mi jeż, albo jakaś dymówka wygrzewająca swoje pióra na asfalcie?

Kiedyś nie zdawałem sobie z tego sprawy, wręcz nie chciałem o tym myśleć. Jednak po tym, jak widziałem te rozjechane, niekiedy bardzo piękne zwierzęta, jak dzięcioł zielony, borsuk, tchórz, łasica, sarna, czy ryjówka stwierdziłem, że nie będę przykładał swojej ręki, a raczej nogi, do powiększania się skali tego zwierzęcego exodusu. Zwolniłem. Nawet na autostradach nie przekraczam przepisowych 140 km/h. Fakt, jadę nieco dłużej, ale czuję się bardziej bezpiecznie, moi współtowarzysze drogi także i przede wszystkim mam poczucie, że w o wiele mniejszym stopniu zagrażam moim ukochanym braciom mniejszym. Poza tym wskaźnik paliwa rzeczywiście pokazuje mniejsze zużycie. Zamiast średnio spalać około 7,0 – 7,5 l/100 km, komputer wskazuje spalanie w granicach między 4,8 a 6,0 l/100 km, to daje ogromne oszczędności w skali miesiąca, o skali rocznej nie wspominając. Zwłaszcza te osoby, które pokonują dość duże dystanse rzędu 40 000 a nawet 50 000 km odczują zmianę w swoim portfelu. Dla miłośników przyrody najważniejszym jednak będzie to, że życia które mogły się tragicznie skończyć, nadal mogą się toczyć, a my w dalszym ciągu możemy je podziwiać.
Na naszych drogach wciąż dochodzi do kolizji ze zwierzętami. Pewne zdarzenia są nieuniknione. Jednak w wielu miejscach w Polsce, dzięki działaniom ludzi, którym nie jest obojętny los naszych braci mniejszych, organizowane są akcje mające na celu zminimalizować kontakt zwierząt z samochodami. Na przykład w północnej części kraju wzdłuż dróg ustawiono niewysokie płotki uniemożliwiające płazom przekroczenie ruchliwej jezdni. Codziennie grupy wolontariuszy spacerują wzdłuż nich i zbierają żaby, ropuchy czy rzekotki, a następnie przenoszą je na drugą stronę, aby bezpiecznie mogły dotrzeć do zbiornika, w którym przeprowadzają rozród. Oprócz tego, że ratują życie przed niebezpieczeństwem, to jeszcze pomagają nauce. Przy okazji takich akcji mogą dokładnie opisać gatunki płazów, a także odkryć dotąd niewidziane w danej okolicy. Wzdłuż nie wszystkich dróg powstają odpowiednie przejścia dla zwierząt pod lub nad nimi. Wielu z nas musi korzystać z samochodów, a tym samym z dróg, w końcu po to one są. Jednak nie jesteśmy sami na naszej planecie i powinniśmy pamiętać o tym, by w jakiś cywilizowany sposób koegzystować ze zwierzętami, które czy tego chcemy czy nie, zawsze będą obok nas.
Żaba trawna, fot. Kacper Kowalczyk
Ekologia.pl (Kacper Kowalczyk)
Ocena (3.4) Oceń: