Ważą się losy bałtyckich ryb. Wywiad z Justyną Niewolewską
Ekologia.pl Środowisko Ciekawi ludzie Ważą się losy bałtyckich ryb. Wywiad z Justyną Niewolewską

Ważą się losy bałtyckich ryb. Wywiad z Justyną Niewolewską

Za zamkniętymi drzwiami ważą się losy bałtyckich ryb. Polski Europoseł Jarosław Wałęsa ma szansę na zakończenie problemu nadmiernej eksploatacji stad i przywrócenie dawnego bogactwa naszego morza.

fot. dreamstime

fot. dreamstime

Joanna Szubierajska: Jak wygląda kondycja ryb poławianych na Bałtyku? 

Justyna Niewolewska doradczynia ds. rybołówstwa dla The Pew Charitbale Trusts: Niedawno Międzynarodowa Rada Badań Morza opublikowała najnowsze doradztwo na temat stad bałtyckich i z tego raportu wynika, że 5 na 10 stad ryb, dla których ustanawiane są corocznie Całkowite Dopuszczalne Połowy (z ang. Total Allowable Catches, TACs)  jest nadmiernie eksploatowanych, czyli są połowy prowadzone są powyżej wartości odpowiadającej MSY (maksymalny zrównoważony odłów).


A co to oznacza w praktyce?

Kondycję stada opisują dwie główne informacje. Jak jest ono poławiane, co opisuje literka F, która jest skrótem wskaźnika śmiertelności połowowej. I jest informacja na temat biomasy stada tarłowego, zdolnego do rozrodu czyli literka B – która mówi nam jak się ma stado, czy jego kondycja jest dobra, czy zła. Wspólna Polityka Rybołówstwa wymaga tego, by dostosować śmiertelność (F), by odbudować biomasę (B). Mówiąc dokładniej polityka ta daje wytyczne, że połowy nie mogą być wyższe niż graniczna wartość tzw. Fmsy – w przeciwnym razie mamy do czynienia z przełowieniem.

Czyli wniosek jest taki, że poławiamy za dużo?

Dla 5 na 10 stad ryb bałtyckich poławiamy za dużo. Nie mówię tu jeszcze o stanie tych stad. Bo niektóre z nich są w lepszej, inne w gorszej kondycji. Wynika to z tego, że np. nie każde stado zdążyło jeszcze zareagować na nadmierne połowy. Ale pewne jest że w Bałtyku mamy do czynienia z przełowieniem.

Których stad bałtyckich dotyczy więc przełowienie?

Są dwa stada dorsza w Bałtyku – wschodnie i zachodnie. Wiemy, że stado zachodnie dorsza jest przełowione i biomasa tego stada jest bardzo niska, poniżej ostrzegawczego punktu referencyjnego. Z kolei stado wschodnie już drugi rok z rzędu otrzymało status „nieznane”. Wiemy, że z tym stadem dzieje się coś niepokojącego, ale naukowcy nie są zgodni co do tego czym to jest spowodowane. Dla wschodniego stada dorsza, tak ważnego dla polskiej gospodarki, brakuje danych analitycznych.

Międzynarodowa Rada Badań Morza nie podaje szczegółowych danych, jak wygląda śmiertelność połowowa względem ważnego poziomu MSY, ani  jak wygląda biomasa tego stada. Poza tym nadmiernie eksploatowane są trzy stada śledzia i stado szprota.

Co wpływa na to, że tych ryb jest coraz mniej?

Ogólnie na zjawisko przełowienia składa się szereg czynników. Na przykład nielegalne, nieraportowane, nieuregulowane połowy, czyli tak zwane połowy NNN. Czyli częściowo za tę sytuację odpowiedzialni są rybacy dopuszczający się wykroczeń. Wpływ ma też nadmierna moc połowowa i duża mocy połowowa floty Unii Europejskiej, czyli problem super-wyposażonych statków, których jest za dużo. Ale głównym czynnikiem są błędne decyzje polityków, ustalających zbyt wysokie limity połowowe.

Z czego wynikają te błędne decyzje?

Niestety ministrowie ds. rybołówstwa w wielu przypadkach nie respektują oficjalnego doradztwa naukowego (Międzynarodowej Rady Badań Morza) i wyznaczają Całkowite Dopuszczalne Połowy (z ang. Total Allowable Catches, TACs) powyżej zaleceń specjalistów. Przykładowo w grudniu 2014 r. ministrowie odpowiedzialni za rybołówstwo, w Polsce Minister Marek Sawicki, ustalili limity połowowe dla stad ryb Atlantyku północno-wschodniego na 2015 rok średnio o 37 procent powyżej zaleceń naukowców (jeżeli weźmiemy pod uwagę tony ryb). Zdarza się, że o wysokości Całkowitych Dopuszczalnych Połowów na dany rok decydują przepychanki polityczne, niemerytoryczne dyskusje, w których decydują interesy konkretnych państw. Tymczasem znacząca część społeczeństwa dostrzega problem kurczących się morskich zasobów i domaga się zakończenia przełowienia.

W naszej Kampanii koncentrujemy się głównie na tych decyzjach odnośnie limitów połowowych oraz na regulacjach dotyczących tego jak będziemy poławiać, które zawarte będą m.in. w tzw. Wieloletnich Planach Zarządzania. To właśnie w tych wieloletnich planach upatrujemy szansę na odtworzenie i utrzymanie stabilności stad Morza Bałtyckiego i Atlantyku północno-wschodniego. Co jest szansą dla Polski i dla krajów nadbałtyckich. Wspólna Polityka Rybołówstwa gwarantuje dobry mechanizm, wprowadza narzędzie jak wieloletnie plany zarządzania i mówi jak te plany zarządzania miałyby wyglądać i co miałyby zawierać.

Jaka rola jest w tym wszystkim polityków?

Wieloletnie Plany Zarządzania mają być ustalane międzyinstytucjonalnie i potem będą miały charakter rozporządzeń. I one będą teraz – akwen po akwenie – decydowane.

Pierwszy w kolejności, w tej chwili omawiany jest Wieloletni plan zarządzania dla stad ryb dorsza, śledzia i szprota Morza Bałtyckiego, dlatego uwaga wielu organizacji pozarządowych skupiona jest na tym, jak ten plan będzie wyglądał, bo on w jakiś sposób będzie wyznaczał preferencje i to jak w przyszłości będą wyglądać inne plany wieloletnie. Następny w kolejce jest plan dla Morza Północnego, a potem dla wód zachodniej Europy.

Jakich decyzji politycznych możemy się spodziewać?

Może opowiem jak wygląda procedura, bo to już jest zaawansowany etap prac. Najpierw KE opublikowała swoją propozycję wieloletniego planu i niestety według nas była to propozycja kontrowersyjna i niezgodna z zapisami WPRyb. Nie pokrywała się z celami WPRyb, nie uwzględniała tego, że do 2015 roku trzeba zlikwidować nadmierne połowy tam gdzie jest to możliwe, a najpóźniej do 2020 roku. W naszej opinii KE nie sprostała zadaniu. Po opublikowaniu propozycji przez Komisję równolegle toczyły się prace nad „bałtyckim planem zarządzania” zarówno w Radzie Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa jak i w Europarlamencie.

Ważne jest to, że posłem sprawozdawcą dla tego dokumentu w Komisji Rybołówstwa Parlamentu Europejskiego (PECH) jest nasz polski europarlamentarzysta Pan Jarosław Wałęsa, który odgrywa istotną rolę w pracach nad ostatecznym kształtem tego planu.

I też warto powiedzieć, że jesteśmy już po głosowaniu plenarnym PE nad planem wieloletnim, bałtyckim w Strasburgu, które miało miejsce 28 kwietnia br. Musimy przyznać, że Parlament Europejski sprostał zadaniu i zagwarantował w swoim raporcie spójność z WPRyb. Czyli tak – mamy pozytywne stanowisko Europarlamentu i mniej postępowe Rady Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa. I dokładnie w tej chwili trwa tzw. trialog– negocjacje trójstronne w rezultacie których otrzymamy ostateczny kształt „bałtyckiego planu”. Oczywiście odbywają się one za zamkniętymi drzwiami, więc jeszcze nie wiemy jaki będzie ich wynik. Wiemy, że poseł Wałęsa i poseł Alain Cadec, który jest przewodniczącym Komisji PECH bronią stanowiska Parlamentu Europejskiego. My z naszej strony staramy się wspierać posła Wałęsę. Chcielibyśmy zaapelować, żeby Pan poseł Jarosław Wałęsa był silny i bronił dobrego stanowiska Europarlamentu, bo tylko dzięki takiemu kształtowi planu, jaki proponuje Europarlament będziemy mieć szansą na odtworzenie stad ryb bałtyckich. A zasobne morza, to także dobrobyt rybaków i społeczności zależnych od rybołówstwa, więc uważamy, że wyjdzie to na dobre wszystkim zainteresowanym stronom.

Czy Pan Wałęsa może liczyć na wsparcie innych polskich polityków?

Oczywiście Pan poseł Wałęsa nie jest sam w całej tej sytuacji. Nad tym co się dzieje powinni też czuwać tzw. „sprawozdawcy-cienie”. Takim europosłem „sprawozdawcą-cieniem” dla grupy Europejscy Konserwatyści Reformatorzy jest Pan poseł Marek Gróbarczyk. Liczymy na to, że Pan Gróbarczyk będzie wspierał Pana Wałęsę w całym tym procesie.

Jeżeli chodzi o głos Polski w tej sprawie, to nie mamy zbyt wiele informacji na ten temat. Wspólnie z wieloma polskimi organizacjami pozarządowymi wysyłaliśmy list do Pana Ministra Marka Sawickiego, potem do Dyrektora Departamentu Rybołówstwa Pana Tomasza Nawrockiego z prośbą o przedstawienie polskiego stanowiska względem wieloletniego planu zarządzania dla stad ryb Morza Bałtyckiego oraz z propozycją odbycia spotkania na ten temat. Niestety do tej pory nie doczekaliśmy się odpowiedzi.

A wiemy w ogóle jakie jest nasze stanowisko w tej sprawie?

Wiemy, że Polska popiera częściowe stanowisko ogólne Rady Ministrów, a to nie zakończy przełowienia. Dlatego, że przedziały śmiertelności połowowej dla poszczególnych bałtyckich stad (kluczowy element „bałtyckiego planu”) przedstawione przez Radę wykraczają poza wartość odpowiadającą MSY, która według nas powinna być wartością graniczną. Należy łowić poniżej poziomu odpowiadającemu MSY, by odtworzyć biomasę stada powyżej poziomów zrównoważonych, czego wymaga również Wspólna Polityka Rybołówstwa.

Dlaczego politycy nie respektują WPRyb?

Nie wiemy dlaczego. To pytanie powinniśmy zadać politykom z Rady Ministrów do spraw Rolnictwa i Rybołówstwa UE. W każdym bądź razie czekamy jakie będą wyniki negocjacji trójstronnych. Upatruję także w tym rolę polskiego ministerstwa i Ministra Marka Sawickiego oraz Wiceministra Kazimierza Plocke. Wyrażamy nadzieję, że przyczynią się oni do zagwarantowania takiego mechanizmu zarządzania stadami bałtyckimi w ramach „bałtyckiego planu”, który doprowadzi do odbudowy stad, a nie do dalszej ich nadmiernej eksploatacji.

Czym będzie ten Wieloletni Plan Zarządzania dla stad Morza Bałtyckiego?

On nie zastąpi wyznaczania corocznych limitów, on będzie drogowskazem, jak te limity wyznaczać. W planie jest szereg praktyk i narzędzi, które pokażą jak poławiać, kiedy poławiać, czy są jakieś wykluczone od połowów strefy itp.

Jak długo ten plan będzie obowiązywał?

W planie jest artykuł odnośnie jego rewizji i uaktualniania. Musi być on na tyle elastyczny, by była możliwość uaktualniania go o najnowsze doradztwo naukowe. A co ile będzie obowiązywała taka rewizja planu,o tym zadecydują politycy podczas trialogu. Komisja Europejska proponowała, żeby odbyło się to po 6 latach od daty wejścia w życie planu i potem co 6 lat.


Czy u nas też widać skutki przełowienia?

Wydaje mi się, że to już jest zauważalne, bo widzimy, że ryby drożeją, powoli stają się towarem luksusowym. Zauważamy też, że nasze filety są znacznie mniejsze. Znam też rybaków, którzy widzą i rozpoznają ten problem, że trudniej jest ryby odszukać, że same osobniki są mniejsze i że dzieje się coś niepokojącego. Zauważmy też, że polscy rybacy nie wyławiają do końca przyznawanych kwot połowowych dorsza. Dlaczego? Powodów jest na pewno wiele, w tym takie że albo ryb nie ma, albo są w miejscu, do którego im się nie opłaca wypłynąć.

Według publikacji „Science” do 2048 roku przemysł związany z rybołówstwem upadnie.

W tej chwili mówi się, że w niektórych regionach rybołówstwo w ogóle nie byłoby opłacalne gdyby nie dotacje.

Czy rozwiązaniem mogą być ryby hodowlane?

Oddzielną gałęzią akwakultury jest marikultura, czyli akwakultura na morzu, akwakultura gatunków morskich. I z danych naukowych wynika, że aby wyprodukować 1 kg ryby drapieżnej hodowlanej na przykład łososia atlantyckiego, potrzeba ok. 4 kg ryby paszowej. A przecież łosoś żywi się drobnymi rybami morskimi. Czyli hodowle ryb w marikulturze zwiększają jeszcze zapotrzebowanie na ryby i doprowadzają do zwiększenie połowów. W dzisiejszych czasach potrzebna jest ogromna wiedza, aby dokonywać wyborów konsumenckich z poszanowaniem środowiska naturalnego.

Jak my możemy wpłynąć? Jakie narzędzie nacisku możemy wykorzystać?

Na pewno można nas wspierać w naszych działaniach, wesprzeć Kampanię na rzecz zakończenia przełowienie w Europie północno-zachodniej pewtrusts.org/endeuoverfishing, która cieszy się dużym powodzeniem. Widać zainteresowanie osób przejętych tematem, które widzą problem i kochają morza i oceany. Bardzo polecam śledzenie dołączanie do naszych dyskusji na twitterze opatrzonych hasłem #CFPreality (od ang. Common Fisheries Policy – Wspólna Polityka Rybołówstwa) i forwardowanie naszych wiadomość do polityków i do ważnych osób w tym procesie. Razem możemy pokazać politykom naszą obywatelską postawę, to że zależy nam na tym, że, mimo, iż problem jest ukryty pod wodą, to my go zauważamy i chcemy zakończenia przełowienia.

Dziękuję za rozmowę

Joanna Szubierajska, Ekologia.pl

Justyna Niewolewska jest doradczynią ds. rybołówstwa dla Pew Charitable Trusts w ramach Kampanii na rzecz zakończenia przełowienia w Europie północno-zachodniej.

4.7/5 - (7 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments

Dorsz nigdy nie był tak drogi. Więc efekty widać….. Niestety