Dobijanie zwierząt siekierą, uderzanie nimi o betonową posadzkę – szokujące wyniki śledztwa Otwartych Klatek
Stowarzyszenie Otwarte Klatki we współpracy z Wirtualną Polską opublikowało nagrania ze śledztwa przeprowadzonego na fermach świń w woj. łódzkim. Aktywistka zatrudniła się na nich i przez 3 miesiące dokumentowała swoją pracę. Obrazy, które zarejestrowała, mrożą krew w żyłach.
Na filmie widać m.in. jak pracownik odchowalni nieskutecznie dobija prosięta obuchem siekiery. Przydeptuje je, przeklinając, gdy próbują się wyrwać i uciec, a ostatecznie uderza nimi o betonową posadzkę, przy czym słychać przeszywający pisk. W ten lub podobny sposób podczas trwania śledztwa zostało zabitych przynajmniej 5 świń.
– Nie spodziewaliśmy się, że zobaczymy coś tak strasznego. Absolutne okrucieństwo, które nigdy nie powinno mieć miejsca – mówi w materiale Wirtualnej Polski mec. Angelika Kimbort, reprezentująca Otwarte Klatki.
Jak podkreśla Kimbort, o tzw. uboju z konieczności powinien decydować lekarz weterynarii, który następnie takiego uboju dokonuje. W tym przypadku zabijaniem zwierząt zajmowały się osoby do tego nieuprawnione, co potęgowało i przedłużało cierpienie świń. Co więcej, zwierzęta były zabijane na oczach innych, które doskonale zdawały sobie sprawę z tego, co się dzieje, co również nie powinno mieć miejsca.
Nagrania przedstawiają także różne zabiegi, którym prosięta są poddawane bez znieczulenia – przycinanie ogonów, zębów oraz kastracja. Maciory frustrowały się, gdy młode były podnoszone przez Weronikę – żuły pręty kojca, niektóre próbowały ją ugryźć. Prosięta po zabiegu zawijały tylną część ciała pod siebie, pozostając w bólu.
– Kastracja miała miejsce w pierwszych trzech dniach życia. Myślę, że to był dla nich ból, który wychodzi poza skalę rozumowania normalnego człowieka – mówi Weronika – Po odstawieniu do kojca całe się trzęsły, szły do mamy, w okolice jej nosa. Pewnie, żeby chociaż trochę się poczuć bezpieczniej – dodaje.
Nie wszystkie prosięta dożywają tych zabiegów – niektóre umierają przedwcześnie, a ich ciała leżą pośród żywych zwierząt. Część z nich umiera w agonii, powoli, na oczach swoich matek i rodzeństwa. Powody mogą być różne – niewystarczająca ilość pokarmu, słabsza natura zwierzęcia, choroby.
– Pewnego dnia umarło ich tyle, że zabrakło miejsca w kontenerze, gdzie wynosiłam martwe prosięta – opowiada Weronika.
Otwarte Klatki wskazują również na problem przetrzymywania macior w kojcach porodowych – jest to powszechna i dozwolona praktyka na fermach trzody chlewnej. Lochy zamykane są w nich na tydzień przed porodem, a następnie spędzają w nich kolejne 4 tygodnie po porodzie. Klatki są tak ciasne, że zwierzęta nie są w stanie obrócić się o 180 stopni. Nie mają też możliwości zbudowania gniazda przed porodem czy interakcji z prosiętami, które karmione są metalowe przez pręty. Filmy ze śledztwa wyraźnie pokazują, że maciory, gdy młode pozostają poza zasięgiem matki, nie mogą w żaden sposób zainicjować kontaktu z prosiętami.
– Nagrania pozyskane przez Weronikę przedstawiają szereg problemów dobrostanowych. Nie jesteśmy w stanie zmienić ich wszystkich na raz, ale mamy szansę pomóc maciorom. Jesienią tego roku Komisja Europejska ma przedstawić wniosek ustawodawczy w sprawie zakazu chowu i hodowli zwierząt w klatkach. Można poprzeć inicjatywę, podpisując petycję do Ministra Rolnictwa, którą prowadzimy wspólnie z Compassion In World Farming Polska – mówi Maria Madej ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Otwarte Klatki złożyły zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
Petycję do Ministra Rolnictwa można podpisać na stronie: www.jednym-glosem.pl