Mimo wyroku, nadal prowadzi hodowlę lisów
Aktywiści Otwartych Klatek podjęli interwencję na fermie lisów w Kościanie. Były właściciel fermy, a obecnie mąż właścicielki – został w przeszłości skazany za znęcanie się nad zwierzętami, a ferma, decyzją PIW, miała zostać zamknięta. Jak donoszą aktywiści, hodowca wciąż zajmuje się zwierzętami, mimo że sąd wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, a także zakazał prowadzenia działalności związanej z hodowlą zwierząt na pięć lat.
Dziewięć lisów miało widoczne objawy przewlekłych problemów zdrowotnych – chorób oczu (zapalenie spojówek z wypływami, a u jednego ze zwierząt ze zmętnieniem rogówki) oraz przerostów dziąseł w jamie ustnej. Dodatkowo trzy lisy miały blizny niewiadomego pochodzenia, a co najmniej sześcioro zwierząt utrzymywanych było w klatkach, których stan techniczny narażał je na urazy. – wynika z interwencji Otwartych Klatek.
– Wskutek ustaleń Powiatowej Lekarz Weterynarii w Kościanie, że na fermie znajdują się zwierzęta z objawami wskazującymi na przewlekłe problemy zdrowotne i brak prawidłowego leczenia, a także zwierzęta przebywające w klatkach z wystającymi, ostrymi elementami, poinformowałam zebranych, że istnieje podstawa do interwencyjnego odbioru tych zwierząt w trybie art. 7 ust. 3 ustawy z uwagi na zagrożenie ich zdrowia i o konieczności wejścia na teren fermy przez funkcjonariuszy policji i zabezpieczenia dowodów. Na miejsce wezwano technika. Chcieliśmy odebrać chore zwierzęta i poddać je leczeniu, zwłaszcza że podczas ostatniej kontroli również ujawniono zwierzęta z przerośniętymi dziąsłami, których obecności już nie stwierdzono. Właścicielka przyznała, że zostały uśmiercone. Niestety, na miejscu pojawił się lekarz weterynarii, który świadczy komercyjne usługi na tej fermie i który stwierdził, że zwierzęta nie są w złym stanie, a odebranie ich jest nieuzasadnione – mówi radczyni prawna Otwartych Klatek Angelika Kimbort. – To jego opinia, a nie stanowisko Powiatowego Lekarza Weterynarii zaważyła o dalszym biegu zdarzeń – dodaje Kimbort.
Funkcjonariusze w porozumieniu z właścicielami fermy ustalili, że zwierzęta z klatek niespełniających standardów zostaną przeniesione do innych, pustych. Ostatecznie dyskusja o odebraniu zwierząt dotyczyła trzech lisów w najgorszym stanie (ciężarne matki postanowiono zostawić na miejscu mimo stanów zapalnych z uwagi na zagrożenie poronieniem).
Właściciele stanowczo odmawiali wydania zwierząt, twierdząc, że nie są one chore, a funkcjonariusze nie byli w stanie podjąć żadnej decyzji, dlatego przedstawiciele Otwartych Klatek skontaktowali się telefonicznie z Komendantem Policji w Kościanie. Po konsultacji telefonicznej z przełożonym funkcjonariusze odmówili wejścia na fermę tłumacząc się jednocześnie, że nie posiadają odpowiednich umiejętności, mimo że przedstawiciele organizacji deklarowali pomoc przy czynnościach przełożenia zwierząt z klatek do transporterów.
– Informowałam zebranych, że zgodnie z brzmieniem przepisów przedstawiciel organizacji społecznej lub policjant mają nie tyle uprawnienie, ile obowiązek odebrania zwierzęcia w stanie zagrożenia jego zdrowia, a stan taki stwierdziła PLW w Kościanie. Gdyby było inaczej, kontrola toczyłaby się jedynie na podstawie art. 7 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt i nie domagalibyśmy się wydania tych kilku zwierząt. – mówi Angelika Kimbort.
Ferma lisów w Kościanie ma złą sławę już od lat. W 2016 r. media obiegły wstrząsające nagrania z zabijania lisów. Po publikacji hodowca został oskarżony i skazany za znęcanie się nad zwierzętami. Sąd wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, a także zakazał prowadzenia działalności związanej z hodowlą zwierząt na pięć lat. Aby obejść zakaz, właścicielką fermy stała się jego żona.
– Jesteśmy świadkami bezczynności urzędów, policji – organów, które mają obowiązek reagować, gdy zwierzętom dzieje się krzywda. Jednak zamiast wsparcia usłyszeliśmy od funkcjonariuszy, żeby dać panu hodowcy jeszcze jedną szansę. Zwierzęta cierpią, a hodowcy, nawet z wyrokami, pozostają bezkarni i drwią z prawodawstwa – komentuje Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. Śledztw i Interwencji w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki.
W 2020 r. Stowarzyszenie Otwarte Klatki ujawniło kolejne dramatyczne nagrania z tej fermy, przedstawiające martwe i chore lisy, sterty zalegających odchodów, klatki nieprzystosowane do bezpiecznego utrzymywania zwierząt. Aktywiści ujawnili również, że lisy karmione były zepsutym mięsem, w którym kłębiły się larwy owadów. Przeprowadzona wówczas kontrola ujawniła zwierzęta z chorobami oczu. W klatkach z żywymi zwierzętami leżały martwe.
Po ujawnieniu tych materiałów, aktywiści Otwartych Klatek złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa się nad zwierzętami. Wyrok w tej sprawie zapadnie w ciągu najbliższych tygodni.
Mimo kolejnych kontroli Inspekcji Weterynaryjnej, osoby odpowiedzialne za cierpienie lisów na fermie w Kościanie nie poprawiły warunków utrzymywania zwierząt. Poskutkowało to kolejnymi zawiadomieniami i prowadzonymi postępowaniami. Dramat zwierząt trwa więc od wielu lat. – alarmują Otwarte Klatki.
Prywatna orgnizacja wchodzi w uprawnienia policyjne i rości sobie prawo do odbierania zwierząt właścicielom? XDDD Jaja jakieś? XD