Wilka trzeba chronić − uznali naukowcy, leśnicy i myśliwi podczas konferencji „Przyszłość wilka w Polsce” , która odbywał się 9 kwietnia br. w Senacie. Tylko jak ta ochrona powinna wyglądać? Tutaj zdania się podzielone.
![By Taral Jansen / Soldatnytt from Oslo, Norway (Landskonferansen 2010) [CC BY 2.0], via Wikimedia Commons](http://zasoby.ekologia.pl/artykulyNew/20327/xxl/800px-wolves-in-norway_800x600.jpg)
W Polsce żyje obecnie ok. tysiąca wilków − to najwięcej od momentu zakończenia II wojny światowej. Około 2005 r. wilki występowały głównie na wschodzie kraju i w Karpatach. Obecnie trwa ich ekspansja na zachód i północ Polski. Analizy środowiskowe wskazują na duże prawdopodobieństwo, że populacja wilka może jeszcze wzrosnąć nawet do 1400–1500 osobników, biorąc pod uwagę dostępność siedlisk odpowiadających wymaganiom tego gatunku.
Wilk naszym sprzymierzeńcem
Wilk, jako jeden z największych ssaków drapieżnych zamieszkujących Polskę, jest gatunkiem rodzimym. Odżywia się przede wszystkim dzikimi ssakami kopytnymi – jeleniem i sarną, co znacząco zmniejsza ich liczbę w rejonach jego bytowania, a jednocześnie szkody czynione przez jelenia. Wilk staje się więc sprzymierzeńcem człowieka. Mimo że notuje się wypadki napadania przez wilki na zwierzęta domowe, w skali całego kraju jest ich niedużo, a wysokość wypłacanych rocznie odszkodowań – stosunkowo niska, wynosi około 0,4–0,5 mln zł. − mówił dr hab. Krzysztof Schmidt z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk.
Zdaniem ekspertów, by skutecznie chronić wilka, potrzebny jest jednolity system monitoringu i zbierania danych na temat populacji.
Zdaniem prof. Henryka Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk ochrona wilka powinna skupić się głownie na proaktywnym systemie zarządzania populacją wilków, krajowym systemie monitoringu wilka; strefowym zróżnicowaniu zarządzania populacją i ograniczeniu wielkości szkód wyrządzanych przez wilki wśród zwierząt hodowlanych.
„Jeśli się mówi o zarządzaniu gatunkiem, musimy wiedzieć, ile tych zwierząt jest” – powiedział prof. Henryk Okarma. Dodał, że takie dane pozwoliłyby określić zasięg i liczebność gatunku. Jak mówił, „Ochrona drapieżników niekoniecznie oznacza ich ścisłą ochronę”. Ocenił, że w ostatnich latach w Polsce „przeszliśmy od jednej skrajności – zabijania wilka bez ograniczeń do drugiej skrajności – ekstremalnej ochrony”. Według niego wilk nie jest „gatunkiem specjalnej troski”, wywołuje jednak konflikty i powinien zostać objęty systemem zarządzania. Źródłem konfliktu są straty, jakie w związku z obecnością wilka ponoszą koła łowieckie. W modelu zaproponowanym przez prof. Henryka Okarmę myśliwi mieliby „aktywnie gospodarować” populacją wilków żyjących na wschód od Wisły. W zachodniej części kraju obecnie działania takie nie są wskazane – do momentu, aż wilków wyraźnie przybędzie. Wtedy również na zachodzie można by określić liczbę zwierząt, które należy zachować.

By spacebirdy(also known as geimfyglið (:> )=| made with Sternenlaus-spirit) (Own work) [CC BY-SA 3.0 or FAL], via Wikimedia Commons

von Martin Mecnarowski (http://www.photomecan.eu/) (Eigenes Werk) [GFDL oder CC-BY-SA-3.0], via Wikimedia Commons
Z takim podejściem nie zgodziła się dr Sabina Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. „Kiedy wykonuje się jakieś działanie w środowisku naturalnym, trzeba zrobić rachunek zysków i strat. Bezsensowne jest podchodzenie do zarządzania populacją jakiegoś gatunku dlatego, że jakaś grupa ma ochotę polować.
Uczestnicy konferencji zgodzili się, że w naszym kraju brakuje jednolitego systemu monitoringu, niezbędnego do skutecznej ochrony wilka. Z tą opinią zgodził się m.in. wiceminister środowiska, główny konserwator przyrody Piotr Otawski, który przyznał, że potrzebny jest właściwy monitoring. Nie wypracowano jednak jeszcze jego docelowego modelu, który pozwoliłby właściwie szacować wielkość populacji i przewidywać jej tendencje.
„Myśląc o zarządzaniu, powinniśmy zacząć od dyskusji na temat konstruowania instrumentów, które dadzą nam racjonalną możliwość gospodarowania zasobem zwierzyny, która nie jest jeszcze – albo nie chcemy, żeby była – zwierzyną łowną” – zauważył wiceminister. Jak podkreślił, w Polsce nie ma na razie narzędzi prawnych, pozwalających zarządzać populacjami gatunków innymi niż łowne. I choć ustawa o ochronie przyrody teoretycznie przewiduje odstrzały redukcyjne, to nie zawiera zasad ani metod, w jaki sposób miałyby być wykonywane.
Ekologia.pl