Według Państwowego Instytutu Higieny (PIH) w Polsce z roku na rok obserwuje się rosnącą ilość przypadków zachorowania na tropikalne infekcje. Wynika to z wielu różnych przyczyn, a egzotyczne podróże są tylko jedną z nich i to wcale nie najważniejszą. Czarne scenariusze przewidują bowiem, że nawet spędzając wakacje w kraju możemy być w niedługiej przyszłości narażeni na malarię czy gorączkę denga!

- Chikungunya we Francji i Włoszech
- Gorączka denga w Chorwacji
- Leiszmanioza zadomowiona w południowej Europie
- Malaria powraca
- Gorączka Zachodniego Nilu
- Inne emigrujące choroby tropikalne
- Czy mamy się czego bać?
W czerwcu 2023 r. Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) wydało oświadczenie zgodnie z którym, w Europie zwiększy się znacząco liczba przypadków i potencjalnych zgonów wywołanych takimi chorobami jak denga, chikungunya czy gorączka Zachodniego Nilu.
Chikungunya we Francji i Włoszech
W 2007 r. we włoskim mieście Rawenna odkryto 166 przypadków choroby chikungunya, wywoływanej wirusem o tej samej nazwie i obecnej już w ponad 100 krajach świata. Powodem do zaniepokojenia jest fakt, że patogen przenoszą m.in. komary tygrysie (Aedes albopictus) od lat 70-tych obserwowane w południowej Europie i systematycznie rozszerzające się na północ. W XXI w. stabilne populacje tego komara zaobserwowano już w Szwajcarii, Chorwacji i Holandii, a pojedyncze osobniki widziane były również w Niemczech. W 2019 r. w mediach pojawiły się niepotwierdzone dotąd doniesienia, że komara tygrysiego widziano również w Polsce.
Chikungunya na szczęście nie jest bardzo poważną infekcją i większości przypadków ustępuje sama po ok. tygodniu. Objawia się gorączką, bólami stawów, a często również bólami głowy i wysypką. Niestety, bóle stawów niektórym pacjentom dokuczają jeszcze miesiącami, a małe dzieci i seniorzy podlegają podwyższonemu ryzyku śmierci z powodu chikungunya – w całej populacji wynosi ono 1:1000.
Gorączka denga w Chorwacji
We wrześniu 2010 r. we Francji po raz pierwszy zidentyfikowano faktyczny przypadek gorączki denga. Jeszcze w tym samym roku wirusa odkryto u niemieckiego turysty w Chorwacji, a dodatkowe testy wykazały, że osoby z jego otoczenia miały już przeciwciała, co oznacza, że infekcję przebyły. Do 2021 r. lokalne ogniska choroby wykryto jeszcze we Włoszech i Hiszpanii. W 2022 r. we Francji i Hiszpanii odnotowano łącznie 71 przypadków.
Gorączka denga rozprzestrzeniana jest głównie przez komary egipskie (Aedes aegypti), ale coraz częściej również wspomniane wyżej komary tygrysie. Istnieje również możliwość zakażenia poprzez krew, ciążę i poród (z matki na dziecko), a w rzadkich przypadkach również kontakty seksualne. Chociaż choroba w większości przypadków mija samoistnie po tygodniu, w 5% przypadków przekształca się w gorączkę krwotoczną, wstrząs i niewydolność oddechową. Denga jest niebezpieczna dla kobiet ciężarnych, gdyż może powodować poronienie lub przedwczesny poród.

Leiszmanioza zadomowiona w południowej Europie
Nie wirus, ale pasożyt należący do wiciowców jest przyczyną leiszmaniozy, choroby typowej dla lasów deszczowych od Ameryki Południowej po Azję. Przenoszą go tym razem moskity (typ muchówki) szeroko rozprzestrzenione w obszarach biedy i niedożywienia. Niestety, leiszmanioza jest już uznawana za chorobę endemiczną również w południowych krajach Europy, gdzie co roku odnotowuje się ok. 700 przypadków (prawie 4 tysiące, jeśli uwzględnić Turcję).
Komary wraz z ociepleniem klimatu przesuwają się coraz dalej na północ i od kilku lat leiszmanioza obserwowana jest już w Niemczech. Infekcja ma trzy postacie: skórną, skórno-śluzówkową i trzewną, zwaną również czarna febrą. Ta ostatnia jest najpoważniejsza i może być śmiertelna. Dwie pierwsze bynajmniej nie są bagatelne, gdyż w ich przebiegu dochodzi martwicy tkanek, trudno gojących się ran i trwałych zniekształceń. Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia uważają leiszmaniozę za jedną z najbardziej ignorowanych i zaniedbywanych infekcji tropikalnych. Owa ignorancja ma oczywiście tragiczne skutki – w Niemczech średni czas od pojawienia się objawów do postawienia prawidłowej diagnozy w 2008 r. szacowany był jeszcze na 61-85 dni!
Malaria powraca
W latach 70 XX w. chwaliliśmy się, że malaria została w Europie całkowicie wyeliminowana. Niestety, w latach 2008-2018 odnotowano ponad 60 tysięcy przypadków ze stabilnym wzrostem z roku na rok. Pandemia Covid-19 pomogła ów trend przyhamować, ograniczając masowe podróże do stref tropikalnych, które pozostają głównym źródłem malarii w Europie. W Grecji, Francji, Hiszpanii i Włoszech rośnie też jednak liczba zachorowań autochtonicznych, czyli związanych z zakażeniami bezpośrednio na terenie kraju. W Polsce rocznie diagnozuje się nawet 40 przypadków malarii, a w całej Europie w 2020 r. zgłoszono 2377 infekcji.
Przypomnijmy, że chorobę wywołują pierwotniaki z rodzaju Plasmodium. Między ludźmi i zwierzętami przenoszone są one przez komary widliszki (Anopheles), których poszczególne gatunki wraz z ociepleniem klimatu coraz lepiej czują się w na naszym kontynencie. Według raportu opublikowanego w 2021 r. przez włoskich badaczy w Polsce zaobserwowano już przedstawicieli A. plumbeus, A. messae, A. maculipennis. W Czechach i Niemczech ich obecność jest już silnie zaznaczona.
Zdarzały się już przy tym sytuacje przypadkowego przewożenia tropikalnych komarów w walizkach, a także zakażenia za pośrednictwem krwi (np. przez transfuzję czy użycie igły). Jeden lub dwa tygodnie po zakażeniu (rzadziej 6-12 miesięcy) pojawiają się niespecyficzne objawy z ogólnymi bólami i zmęczeniem, a dopiero rosnąca później systematycznie gorączka ułatwia postawienie prawidłowej diagnozy. Choroba przebiega w cyklach obejmujących zimnicę, drgawki, silne poty i biegunkę i nieleczona może trwać nawet ponad miesiąc. Na szczęście, akurat malaria jest chorobą dobrze rozpoznawaną i skutecznie leczoną.
Gorączka Zachodniego Nilu
W 2020 r. w Europie odnotowano 336 przypadków gorączki Zachodniego Nilu, dwa lata później było ich już 1340 z ponad 100 przypadkami śmiertelnymi. Największe ognisko zaobserwowano we Włoszech w okresie ekstremalnych upałów, które powtarzają się na naszym kontynencie coraz częściej. Ogromna większość zakażeń miała charakter lokalny i nie wiązała się z podróżami w tropiki. Zachorowania odnotowano też m.in. w Niemczech, Chorwacji, Francji, a nawet Słowacji.Chorobę roznoszą najczęściej komary z rodzaju Culex, do których należy nasz rodzimy komar brzęczący. 80% zakażonych nie wykazuje żadnych objawów, więc gorączka Zachodniego Nilu może zakradać się na północ dość skrycie, a jej monitoring jest utrudniony. U pozostałych 20% pojawia się gorączka, ból głowy i wysypka, które również można pomylić z klasycznymi infekcjami wirusowymi. Niestety, 1% zakażonych doświadcza komplikacji w postaci zapalenia opon mózgowych lub zapalenia mózgu – skutki mogą być śmiertelne.
Inne emigrujące choroby tropikalne
Malarii obok gruźlicy i wirusa HIV, zaliczana jest do wielkiego tria chorób, na walkę z którym przeznacza się ogromne środki. Niestety, pozostałe infekcje tropikalne są często ignorowane w priorytetach firm farmaceutycznych i władz publicznych. W Polsce już od kilku dekad obserwowane są tymczasem przypadki węgorczycy, czyli choroby pasożytniczej układu pokarmowego, której źródłem zakażenia jest zanieczyszczona fekaliami gleba. Na gruncie europejskim od ponad dekady odnotowujemy też pasożytniczą śpiączkę afrykańską – chorzy póki co to przede wszystkim turyści powracający z Afryki, wśród których w 2009 r. trafił się i Polak.Od 2014 r. na naszym kontynencie pojawiają się też coraz częstsze ogniska schistosomatozy, o której mówi się wręcz, że jest drugim po malarii zagrożeniem parazytologicznym na świecie. Chorobę, która atakuje układ moczowo-płciowy przenoszą słodkowodne ślimaki. Wśród ludzi zdiagnozowanych we Francji i Niemczech nikt jednak nie był wcześniej w obszarach, gdzie występuje ona endemicznie (np. Afryce czy na Półwyspie Arabskim). Okazuje się, że zjadliwy pasożyt nauczył się już w jakiś sposób zimować w środowisku mniej sprzyjającym pod względem klimatycznym.

Czy mamy się czego bać?
Pojawiają się głosy, że kolejna pandemia nie będzie wcale wynikiem nowego wirusa, ale skokowym rozwojem choroby, która jest już wśród nas. Ocieplenie klimatu ma być czynnikiem, który będzie stymulować taki proces. Już dziś widzimy, jak wydłuża się sezon aktywności komarów, ich larwy rosną szybciej, a populacja rośnie. Najbardziej zagrożone są póki co tereny południowej Europy, ale widmo zasadniczych zmian klimatycznych wisi również nad Europą Północną i Skandynawią.Problemem jest nie tylko wzrost temperatury, ale także okresy silnych deszczów przeplatających się z okresami suszy. To właśnie intensywne opady są w stanie zainicjować lokalne ogniska chorób zakaźnych przenoszonych przez komary. O muchówkach będących wektorami leiszmaniozy mówi się już otwarcie, że zadomowią się aż po obszary Wielkiej Brytanii, Finlandii i Szwecji. Klimatyczne trendy faworyzują też niestety infekcyjny potencjał kleszczy, a także chorób przenoszonych drogą pokarmową.
Bibliografia
1. “Infectious diseases in Europe” The Global Climate and Health Alliance, https://climateandhealthalliance.org/resources/impacts/infectious-diseases-in-europe/, 31/07/2023
2. “Invading mosquitoes bring killer diseases to Europe” Ashleigh Furlong, https://www.politico.eu/article/spike-europe-dengue-cases-fear-more-infections-deaths/, 31/07/2023
3. “Neglected tropical diseases in Europe: rare diseases and orphan drugs?” Guido Calleri i in., https://link.springer.com/article/10.1007/s15010-018-1241-2, 31/07/2023
4. “Persistent establishment of a tropical disease in Europe: the preadaptation of schistosomes to overwinter” Stephen Mulero i in., https://parasitesandvectors.biomedcentral.com/articles/10.1186/s13071-019-3635-0, 31/07/2023
5. “Risks Related to Chikungunya Infections among European Union Travelers, 2012–2018” Céline M. Gossner i in., https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7258487, 31/07/2023
6. “Updated occurrence and bionomics of potential malaria vectors in Europe: a systematic review (2000–2021)” Michela Bertola i in., https://parasitesandvectors.biomedcentral.com/articles/10.1186/s13071-022-05204-y, 31/07/2023