Norwegia to zielona twarz Europy czy kraina ekologicznych obłudników?
Na pierwszy rzut oka Norwegia wygląda jak spełnienie marzeń ekologów. Gdy przylatujesz do Oslo, wita Cię flota elektrycznych taksówek Tesli, a w miastach dominują auta bez rur wydechowych. Podróżujesz przez kraj, w którym wodospady są nie tylko atrakcją turystyczną, ale i źródłem niemal całkowicie odnawialnej energii. Norwegia, zdaje się, wyprzedziła resztę świata w zielonym wyścigu — zredukowała emisje CO₂, zainwestowała miliardy w elektromobilność i stała się eko-wzorem dla Europy.

A jednak — im bardziej zagłębiamy się w norweską rzeczywistość, tym wyraźniej dostrzegamy pęknięcia w tej zielonej fasadzie.
Elektryczne eldorado na ropie
Zacznijmy od jednego z najbardziej oczywistych kontrastów. Norwegia, kraj, w którym ponad 80% nowych samochodów to pojazdy elektryczne, finansuje swoją zieloną transformację… z eksportu ropy naftowej i gazu. To tak, jakby weganin prowadził zyskowną rzeźnię, tłumacząc, że dzięki zyskowi może wspierać schronisko dla zwierząt.
Dochody z przemysłu naftowego zasilają norweski fundusz emerytalny — jeden z największych na świecie. To właśnie te środki pozwalają Norwegii subsydiować zakup elektrycznych samochodów, budować infrastrukturę do ich ładowania i prowadzić kosztowne projekty zrównoważonego rozwoju. Paradoks? Bez wątpienia.
Renifery na celowniku
Kolejny obrazek: lotnisko w Tromsø, brama do Arktyki. Pośród pamiątek z trolami i kubków z napisem Norway – land of the midnight sun można znaleźć skóry reniferów — barwne, miękkie, starannie oprawione. To nie egzotyczne relikty z przeszłości, ale świeży towar, często pozyskiwany z tradycyjnych polowań na renifery.
W północnej Norwegii, zwłaszcza w regionach zamieszkanych przez rdzennych Saamów, hodowla i ubój reniferów są nadal ważną częścią gospodarki i kultury. Jednak coraz częściej budzi to sprzeciw organizacji ekologicznych i międzynarodowych obserwatorów, którzy pytają: czy kraj aspirujący do miana światowego lidera zrównoważonego rozwoju powinien akceptować praktyki tak odległe od etyki ochrony przyrody?
To nie wszystko. Raporty wskazują, że rosnąca liczba kolizji drogowych i kolejowych z reniferami to efekt ekspansji infrastruktury transportowej i przemysłowej na północy kraju. W niektórych regionach zwierzęta są dosłownie rozjeżdżane — w sensie dosłownym i systemowym.

Futro renifera dostępne w sklepie na lotnisku Oslo Gardermoen. Fot. M. Nowak.
Wieloryby pod młotem
Jeszcze większe kontrowersje budzi fakt, że Norwegia pozostaje jednym z ostatnich krajów na świecie, które wciąż legalnie polują na wieloryby. W 2023 roku liczba zabitych osobników przekroczyła 500 — wszystko pod szyldem „zrównoważonego zarządzania zasobami morskimi”. Norwegowie twierdzą, że polują wyłącznie na norki — najmniejsze z wielorybów, których populacja ich zdaniem nie jest zagrożona. Choć Norwegia ustala wysokie kwoty połowowe, rzeczywista liczba zabitych wielorybów często jest niższa. Na przykład w 2021 roku zabito 575 wielorybów, mimo że kwota wynosiła 1 278 osobników. W 2024 roku kwota została zwiększona do 1 157, a na 2025 rok lokalny urząd zatwierdził kwotę 1406 osobników.
Dla świata to jednak przerażający relikt przeszłości, który stoi w jawnej sprzeczności z wizerunkiem Norwegii jako zielonego bastionu. Jak można promować ochronę bioróżnorodności, a jednocześnie strzelać harpunami do jednych z najbardziej majestatycznych istot morskich?

Liczba zabitych wielorybów na wodach Norwegii w ostatnich latach. Opracowanie własne.
Rdzenny lud w cieniu turystyki
Rozwój turystyki ekologicznej w Norwegii to kolejna historia z dwiema stronami medalu. Z jednej strony – kajaki wśród fiordów, trekking po lodowcach, zorze polarne i zachwycające zdjęcia na instagramie. Z drugiej – gentryfikacja regionów północnych, gdzie rosnące ceny nieruchomości wypierają rdzennych mieszkańców, a styl życia Saamów staje się produktem turystycznym, a nie autentyczną kulturą.
Zielone pytania bez zielonych odpowiedzi
Czy Norwegia to wzór do naśladowania, czy przykład hipokryzji w zielonym garniturze? Odpowiedź nie jest prosta. To kraj, który naprawdę zainwestował w transformację ekologiczną i osiągnął spektakularne sukcesy — ale nie bez kosztów i nie bez sprzeczności.
Być może największym wyzwaniem XXI wieku nie jest technologia, lecz konsekwencja. Bo jak powiedział jeden z norweskich filozofów: „Nie chodzi o to, by robić więcej, ale by robić lepiej — z szacunkiem dla wszystkiego, co żyje.”
Norwegia — kraj fiordów, elektrycznych aut i zabitych wielorybów — nadal ma wiele lekcji do odrobienia. A my wszyscy, patrząc na jej sukcesy i porażki, powinniśmy się zastanowić… czy prawdziwie zielona przyszłość może powstać na czarnym fundamencie?

Absolwentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Badaczka eko-trendów i nastrojów panujących w Unii Europejskiej. Ekolog. Prywatnie wielbicielka spacerów nad brzegiem jeziora i jazdy na rowerze.
Opublikowany: 30 maja, 2025 | Zaktualizowany: 29 lipca, 2025
Pod zasłoną dymną ekologii zabijają niewinne zwierzęta…brak słów gdy człowiek to sobie uzmysłowi…
W PRZYRODZIE MUSI BYĆ RÓWNOWAGA = za dużo zwierząt niszczy równowagę ,brak jakiegoś gatunku ,, to inne się nadmiernie rozmnażają ,,,, zabili WIELORYBY ,, to kryle nadmiernie się rozmnożyli ,,, zjadali rybom ich pożywienie ,,,, bez ptaków i zwierząt ROBALE zjedzą LASY ,bez lasów to cywilizacja upadnie ,lasy trzeba odnawiać ,,jak ???? TEGO NAUKA NIE WIE ,,,, w POLSCE MUSZA SIE UCZYĆ ,