Sąsiad kupił elektryka… A Ty kiedy się przesiadasz na konie elektryczne?
Czy pamiętacie te czasy, gdy samochód elektryczny był jak jednorożec – wszyscy o nim mówili, ale nikt go na oczy nie widział? Dziś elektryki są już na polskich ulicach, choć wciąż budzą mieszane uczucia. Z jednej strony – przyszłość, ekologia, zero emisji. Z drugiej – cena, zasięg i pytanie: „Gdzie ja to naładuję, jeśli na parkingu koło mojego bloku nie ma gniazdka?”.
Polacy, jak to Polacy, podchodzą do elektrycznych aut z rezerwą, ale i ciekawością. Z jednej strony marzymy o tym, by przejechać się Teslą Model S i poczuć się jak Elon Musk na wakacjach nad Bałtykiem. Z drugiej – boimy się, że nasz elektryk padnie na środku drogi między Warszawą a Krakowem, a my zostaniemy zmuszeni do holowania go przy pomocy lawety…
Bariery? O, jest ich sporo. Po pierwsze – cena. Elektryczne auto to wciąż luksus, o którym przeciętny Kowalski może tylko pomarzyć. Po drugie – infrastruktura. Stacje ładowania w Polsce rosną jak grzyby po deszczu, ale wciąż jest ich jak na lekarstwo. A po trzecie – zasięg. Bo choć producenci chwalą się, że ich auta przejadą 400 km na jednym ładowaniu, to w praktyce, przy polskich zimach i klimatyzacji włączonej na pełną, ten dystans może się skurczyć jak wełniany sweter w pralce.
Ale nie wszystko stracone! Unia Europejska, jak zwykle, stara się nas popchnąć w kierunku zielonej przyszłości. Dotacje, ulgi podatkowe, zachęty dla producentów – wszystko po to, by elektryki stały się normą, a nie fanaberią. I choć czasem czujemy się jak uczniowie, którym Bruksela każe odrabiać lekcje, to może warto spojrzeć na to jak na szansę? W końcu kto nie chciałby jeździć cicho, czysto i bez spalin, które przypominają nam, że nasze powietrze jest bardziej „smogowe” niż „świeże”?
Czy elektryczne auta to w Polsce marzenie czy realna przyszłość? Pewnie trochę i jedno, i drugie. Na razie są jak nowy sezon ulubionego serialu – wszyscy o nim mówią, ale dopiero zobaczymy, czy spełni oczekiwania. Jedno jest pewne – rewolucja elektryczna już się toczy, a my możemy tylko zdecydować, czy chcemy jechać na jej fali, czy stać z boku i machać na nią chusteczką.
A więc, drodzy Czytelnicy, czas na pytanie: czy jesteście gotowi na elektryczną rewolucję? A może wolicie poczekać, aż sąsiad przetrze szlak? Bo jak mówi stare polskie przysłowie: „Kto pierwszy w elektryka, ten… no właśnie, co?”.

Dziennikarka, pasjonatka zdrowego stylu życia. Ekolog i właścicielka trzech psów.
Opublikowany: 7 stycznia, 2025 | Zaktualizowany: 29 lipca, 2025





myślę, że gdy będą te auta w przystępniejszej cenie, jako używane, z nowym akumulatorem, to każdy chętnie kupiłby