KE chce zakazać „kurczaka” z grochu i „bekonu” z soi. Producenci: „To absurd i hamulec innowacji”
Komisja Europejska wraca do pomysłu zakazania używania nazw takich jak „wołowina”, „kurczak”, „żeberka” czy „bekon” w odniesieniu do roślinnych zamienników mięsa. Choć podobne inicjatywy już wcześniej upadały – zarówno w Parlamencie Europejskim, jak i przed Trybunałem Sprawiedliwości UE – tym razem KE wpisała kontrowersyjny zakaz do projektu rewizji wspólnej organizacji rynków rolnych.

Oficjalny cel? Zwiększenie przejrzystości i ochrona „kulturowego znaczenia” mięsa. W praktyce – jak przekonują organizacje konsumenckie i producenci żywności roślinnej – to krok wstecz dla innowacji i nieuzasadnione ograniczenie swobody rynku.
„Obecne przepisy wystarczająco chronią konsumentów. Komisja sama wielokrotnie to potwierdzała. Dlaczego teraz zmienia zdanie?” – pyta Rafaela Pinto z Europejskiej Unii Wegetariańskiej (EVU).
Na „czarnej liście” KE znalazło się 29 słów, których nie będzie można używać w odniesieniu do roślinnych produktów. Zakazane mają być m.in. „kurczak”, „wieprzowina”, „skrzydełka”, „pierś”, „polędwica” czy „żeberka” – nawet jeśli na opakowaniu wyraźnie zaznaczono, że chodzi o produkt bezmięsny.
Tymczasem dane z całej UE nie potwierdzają rzekomej dezorientacji konsumentów. Jak pokazuje badanie Europejskiej Organizacji Konsumenckiej (BEUC), aż 80% ankietowanych nie ma problemu z „mięsnym” nazewnictwem roślinnych produktów – o ile ich pochodzenie jest jasno opisane. Podobne wyniki płyną z polskiego badania Fundacji ProVeg z 2023 roku: aż 86% Polaków nie pomyliło roślinnych alternatyw z mięsem. A jeśli już – to z powodu pośpiechu, nie mylącej etykiety.
„Zamiast wprowadzać zakazy, które szkodzą innowacyjnej branży, lepiej postawić na czytelną komunikację. Konsumenci wiedzą, co kupują” – mówi Marcin Tischner z ProVeg.
Sprawa dzieli też europarlament. Francuska europosłanka Celina Imart chce rozszerzenia zakazu także na takie słowa jak „burger” czy „kiełbasa”, które KE tym razem wyłączyła z projektu. Głosowanie w tej sprawie ma się odbyć po wakacjach.
Eksperci ostrzegają: jeśli propozycja KE przejdzie, może uderzyć w szybko rosnący rynek produktów roślinnych i podważyć wiarygodność unijnych deklaracji o wspieraniu zrównoważonego rolnictwa i walki ze zmianami klimatu.
„Nie można jednocześnie promować innowacji i zakazywać słów, które konsumenci rozumieją. Europa potrzebuje mniej biurokracji, nie więcej absurdów” – komentują przedstawiciele EVU.

Absolwentka Inżynierii Środowiska na Politechnice Warszawskiej. Specjalizuje się w technicznych i naukowych tekstach o przyrodzie, zmianie klimatu i wpływie człowieka na środowisko. W swoich artykułach łączy rzetelną wiedzę inżynierską z pasją do natury i potrzeby życia w zgodzie z otoczeniem. Uwielbia spędzać czas na łonie przyrody – szczególnie na Warmii, gdzie najchętniej odkrywa dzikie zakątki podczas pieszych wędrówek i wypraw kajakowych
Opublikowany: 22 lipca, 2025