Ekologia kontra rozwój
Bycie eco-friendly stało się aktualnie nierozłącznym elementem politycznej poprawności. O konieczności dbania o zmieniający się klimat dowiadujemy się już nie tylko od europejskiej Partii Zielonych, ale również europejskich socjalistów i popularnych dzienników o profilach lewicowych. Pomimo istotnych wątpliwości dotyczących skali wpływu ludzkiej działalności na zmianę klimatu, niektóre kraje UE posuwają się coraz dalej w polityce ograniczania emisji CO2.
Wielka Brytania już w 1997 roku powołała Parlamentarną Komisję ds. Audytu Środowiskowego. Od tego czasu, komisja zajmowała się głównie problemami ochrony środowiska na terenie Wysp Brytyjskich i wspólnymi środowiskowymi projektami europejskimi. Kilka lat temu komisja ta zyskała niebywałe wcześniej znaczenie. Wcześniej mało znacząca komisja (jej prestiż był porównywalny z dzisiejszym prestiżem polskiego Ministerstwa Środowiska) zaczęła publikować raporty o emisjach CO2, które rozważane były na posiedzeniach rządowych i wpływały w sposób istotny na brytyjską politykę zagraniczną i przemysłową.
O ile dotychczas zakres zainteresowań Komisji był ograniczony do działań środowiskowych na terenie Wielkiej Brytanii, teraz poczyniono znaczący krok w kierunku narzucenia reszcie świata swojego poglądu na zmiany klimatyczne. W swoim czerwcowym raporcie Komisja ds. Audytu Środowiskowego nawołuje rząd brytyjski do wstrzymania finansowania programów Banku Światowego, jeśli ten nie przestanie kredytować projektów opartych na węglu. Jako drugi największy udziałowiec w BŚ, rząd brytyjski ma realne szanse przeforsować taki postulat, pomimo jego kontrproduktywności w stosunku do strategii pomocowej.
Głównym punktem odniesienia Komisji jest zeszłoroczny projekt przyjęty przez BŚ dotyczący kredytu na budowę gigantycznej elektrowni węglowej w RPA za 3,75 mld. USD. Bank zdecydował się przyznać kredyt w celu zapewnienia RPA stałego źródła energii, która będzie możliwie jak najtańsza w produkcji. Brytyjska Komisja twierdzi, że finansowanie projektów opartych na węglu działa na kredytowane państwa jednoznacznie negatywnie ponieważ „istnieje nierozerwalne połączenie między środowiskiem, a rozwojem”. To stwierdzenie samo w sobie nie jest fałszywe, gdyż skrajne przypadki wyniszczenia ekosystemów okazały się w przeszłości szczególnie destruktywne- za przykład można podać Haiti, gdzie wycinka drzew dla szybkiego zysku została tak szeroko zakrojona, że doprowadzono w niekontrolowany sposób do erozji gleby na całej wyspie.
Są to jednak ekstremalne przypadki. Prawda jest taka, że kraje rozwijające się są państwami, które nie posiadają ani przemysłu, ani tym bardziej przedsiębiorstw wysoce zaawansowanych technologicznie, płacących miliardy dolarów podatków z eksportu nowoczesnych rozwiązań i usług. Wiele państw z tej grupy nie posiada nawet stałego źródła dostaw energii elektrycznej, która pozwoliłaby osiągnąć szybki postęp cywilizacyjny. W takiej sytuacji nawoływania organizacji, nawet takich jak Christian Aid, wydają się być szczególnie niesprawiedliwe wobec ubogich mieszkańców państw najsłabiej rozwiniętych. Jedna z ekspertek tej organizacji napisała, że „ubogie rodziny na całym świecie potrzebują czystych źródeł energii, aby zasilać swoje lampy, gotować i ogrzewać wodę, a nie zanieczyszczonych stacji energetycznych, które często i tak omijają ich domy”. Niestety w nawoływaniach o porzucenie energii węglowej, Komisja jak i Christian Aid zapominają, że energia przyjazna środowisku jest wielokrotnie droższa.
Energia wodna wymaga budowy gigantycznych tam, które zabijają ekosystemy wodne, energia słoneczna w krajach nawiedzanych przez pół roku ulewami monsunowymi ma małe szanse na powodzenie, zaś energia wiatrowa jest zarówno jedną z najdroższych jak i najmniej stabilnych. Czy w takim razie powinno się postawić w RPA zamiast tego gigantyczną elektrowni atomową?
Christian Aid stwierdza, że poprzez finansowanie projektów opartych na węglu, Bank Światowy napędza zmiany klimatyczny i zamyka kraje rozwijające się w pułapce brudnej energii na całe dekady, co w sposób znikomy lub żaden nie pomoże ludziom żyjącym w ubóstwie. Zostaje zatem pytanie – czy biedni ludzie będą naprawdę tacy szczęśliwi, że dzięki (minimum) podwojeniu miesięcznych wydatków na energię pomagają spowolnić ewentualny wzrost temperatury o 2 stopnie za 50 lat?
Lewica coraz bardziej się rządzi