Fermy wielkoprzemysłowe - odory i środowisko naturalne
Ekologia.pl Środowisko Ochrona środowiska naturalnego Fermy zanieczyszczają i smrodzą bezkarnie

Fermy zanieczyszczają i smrodzą bezkarnie

fot. dreamstime
Fot. dreamstime

Nadzór nad fermami wielkoprzemysłowymi jest dziurawy, co sprawia, że obiekty te są bardzo uciążliwe dla sąsiadów i środowiska. – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. 

W Polsce działają 864 wielkoprzemysłowe fermy zwierząt. Od roku 2010 r. ich liczba wzrosła o 112. – szacuje Najwyższa Izba Kontroli. Są to obiekty bardzo uciążliwe dla środowiska, jak i dla ludzi mieszkających w ich sąsiedztwie.

Tymczasem nadzór nad fermami wielkoprzemysłowymi jest dziurawy, bo wyznaczone do kontroli instytucje nie współpracują ze sobą tak, jak powinny: mają rozbieżne dane i nie wymieniają się informacjami. Wykorzystują to niektórzy właściciele ferm i, w zgodzie z prawem, dzielą „na papierze” duże fermy na mniejsze, choć w rzeczywistości nie przeprowadzają żadnych zmian.
W latach 2011-2013 kontrole tylko jednej wojewódzkiej inspekcji ochrony środowiska (w Warszawie) ujawniły podział 13 ferm drobiu i trzody chlewnej. W ten sposób powstało 31 mniejszych ferm, które podlegały mniej rygorystycznym przepisom.

„W 2012 r. właścicielka fermy drobiu w miejscowości T., uzyskała pozwolenie zintegrowane. W trakcie kontroli w lipcu 2013 r. przedstawiła umowę użyczenia zawartą między nią a jej córką, na mocy której dwa kurniki zostały podzielone. Dzięki temu pozwolenie zintegrowane wygaszono i fermę zwolniono od stosowania wielu wymogów, które musiała wcześniej spełniać.” – czytamy w opracowaniu NIK.

Izba wnioskowała o zmianę przepisów w tej sprawie już podczas poprzedniej kontroli wielkoprzemysłowych ferm trzody chlewnej w 2006 r. Zgodnie z sugestią NIK planowano wprowadzenie przepisów zobowiązujących do posiadania pozwolenia zintegrowanego niezależnie od formalnie dokonanych podziałów ferm wielkoprzemysłowych w ramach nowelizacji ustawy Prawo ochrony środowiska. Jednak po konsultacjach społecznych planów zaniechano. Wyniki obecnej kontroli NIK potwierdziły, że proceder celowego podziału ferm wielkoprzemysłowych nadal istnieje.

Odory poza kontrolą

Ustalenia kontrolerów NIK wykazały, że wciąż nie wypracowano skutecznego sposobu przeciwdziałania uciążliwości zapachowej, pomimo tego, że Ministerstwo Środowiska pracowało nad odpowiednią ustawą pięć lat. NIK zwraca także uwagę, że Minister Środowiska nie wydał rozporządzenia w sprawie punktu odniesienia i wartości granicznych substancji zapachowych w powietrzu oraz metod oceny zapachu, choć upoważniała go do tego ustawa. Przedstawiciele Ministerstwa uważają, że wprowadzenie rozporządzenia skutkowałoby restrykcyjnym karaniem i groziło zamykaniem zakładów z powodu produkowanych przez nie zapachów, a i tak nie rozwiązałoby wszystkich problemów. Największe wątpliwości budzi bowiem metodyka badania, która jako jedyne narzędzia pomiaru uciążliwości zapachowej, wykorzystuje ludzki węch, co zdaniem urzędników ministerstwa nie gwarantuje obiektywizmu przeprowadzanych badań.

Potrzebna lepsza kontrola ferm

Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli żadna z inspekcji odpowiedzialnych za kontrolowanie ferm wielkoprzemysłowych (Inspekcja Weterynaryjna, Inspekcja Ochrony Środowiska i Państwowa Inspekcja Sanitarna) nie robiła tego właściwie.

Wątpliwości NIK budzi częstotliwość kontroli wielkoprzemysłowych ferm drobiu. Teoretycznie zalicza się je do drugiej kategorii ryzyka, zatem powinny być kontrolowane co dwa lata. Jednak Główny Inspektorat Ochrony Środowiska nie doprecyzował wymaganej częstotliwości kontroli, co oznacza, że obecnie panuje pełna dowolność w tym zakresie. Np. w latach 2011-2013 Inspekcja Ochrony Środowiska kontrolowała co roku tylko od 34 proc. do 42 proc. ferm drobiu.

Brak współpracy weterynarzy i inspekcji ochrony środowiska

NIK ujawniła także, że istotne rozbieżności w danych występowały także pomiędzy poszczególnymi inspekcjami. Ewidencja wielkoprzemysłowych ferm zwierząt wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska różniła się od ewidencji inspekcji weterynaryjnej.

Efektów nie przynosiła także współpraca pomiędzy Inspekcją Weterynaryjną i Inspekcją Ochrony Środowiska, polegająca na wymianie informacji o liczbie i stanie wielkoprzemysłowych ferm świń, drobiu oraz zwierząt futerkowych. Zgodnie z założeniami inspekcje miały –  na zasadzie wzajemności – powiadamiać się o wszelkich przypadkach nieprawidłowości na fermach. Tymczasem pomiędzy 2011 a 2013 r. tylko ośmiu wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska przekazywało regularnie (co pół roku) wojewódzkim lekarzom weterynarii informacje o skontrolowanych fermach. Równie rzadko wojewódzcy lekarze weterynarii informowali o swoich kontrolach inspektorów ochrony środowiska.

4.7/5 - (8 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
7 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

wy mieszczuchy chcecie aby rolnik siedział w gównie upaprany a wy byście jedli zdrowe mięsko z wolnego wybiegu jeżeli chcecie zjeść zdrowe mięsko to musicie sami chodować świnki krówki kurki a nie całe życie żyć z chłopa ze wsi. każdy jest panem w mieście jak ma dziada na wsi.

a’propos drób : tydzień temu przypadkiem widziałem zaparkowanego TIR-a z kurczakami. Przypomniały mi sie odrazu wszystkie ksiązki o eksterminacji żydów . Kury stłoczone były w klatkach nie wyższych niż 20-25 cm ,około połowa wogóle się nie ruszała,wiec podejrzewam ,że były zdechłe. Pozostałe cicho i żałośnie kwiliły. Nie miało to nic wspólnego z gdakaniem jakie znamy ze wsi. Całość dopełnił widok prawie białych oczu ! I dla tego przestałem jeść mięso. Smacznego !!!

Fermy to nie rolnictwo a wielkoprzemysłowa, wysokoodpadowa i wysokozchemizowana produkcje mięsa drobiowego o wątpliwej jakości, a nawet szkodliwego dla zdrowia.
Pojawienie się takiego obiektu niszczy środowisko i stanowi zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa wszystkiego co żyje, w tym ludzi, w promieniu kilku kilometrów.
Fatalna konstrukcja różnych przepisów prawnych + zwyczajowy sposób ich stosowania = dewastacja środowiska i dramat życia ludzi, którzy sobie nie potrafią poradzić z tym zjawiskiem, ponieważ nikt nie informuje ani nie uczy ludzi, jak reagować w sytuacji pomysłu na taka inwestycję kilkadziesiąt lub kilkaset metrów od okien ich domów.
DRAMAT. A instytucje odpowiedzialne za taki stan rzeczy maja kłopot z przekazaniem sobie informacji na czas… tu: ŚMIECH PRZEZ KRWAWE ŁZY !!!

ale jedzenie kurczaczków z rożna nie śmierdzi co? wieś to jest rolnictwo od lat i krówki i świnki też śmierdzą? i jest dobrze a od wieków nie przeszkadzało a teraz co? zapachy się zmieniły niektórym podniebienia emoem

Hodowla przemysłowa to zwyrodnienie. Moim zdaniem parają się tym ludzie zupełnie pozbawieni skrupułów.
Dla kasy gotowi zabijać miliony zwierząt i zasrywać cały świat, niszczyć nie tylko środowisko naturalne, ale też zdrowie i życie ludzi mieszkających w pobliżu tych smrodowni-mordowni. Porównywanie chowu przemysłowego do sytuacji małego rolnika mającego kilka świń czy krów to zwykła głupota. Nie ta skala i nie te niedogodności.

Mięsa lepiej nie jeść, tak jest zdrowiej.

kiedyś, pacanku, nie było ferm przemysłowych…

Fermy to przede wszystkim cierpienie zwierząt:)

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!