Jazda polskim autobusem

W siedmiu europejskich miastach ruszył program Ad Personam. Ma zachęcić mieszkańców średnich miast (m.in. Modena, Lancaster, Heraklion) do korzystania z autobusów i tramwajów. Jeszcze tego lata czeka nas dzień bez samochodu. Z tej okazji szykowana jest gigantyczna kampania, która ma uwolnić nasze miasta od spalin i ograniczyć emisję CO2.
Europejscy urzędnicy namawiają nas do korzystania z komunikacji miejskiej bądź korzystania z roweru. Stara Europa nadal jednak różni się od Polski. Argumenty dobre w Europie, nijak się mają do polskiej rzeczywistości.
Rower bez trasy
Mnóstwo osób chce korzystać z rowerów, ale w polskich miastach nie ma ścieżek rowerowych. Więc rower odpada, mimo że to chyba najzdrowszy, a ostatnio też modny środek komunikacji. Nie ma też wytyczonych pasów jazdy, jak np. w Berlinie. Jazda po ulicy jest niebezpieczna – kierowcy nie traktują rowerzystów, jak pełnoprawnych uczestników ruchu drogowego. Oczywiście możemy zapomnieć o systemie miejskich wypożyczalni rowerów.
Korki, korki, korki
Jak Europa przekonuje obywateli? – Pewną rolę odgrywają również korki, szczególnie w godzinach szczytu – mówi Giuseppe Caruso, europejski kierownik projektu popularyzacji publicznego transportu w Modenie. Ale to też argument chybiony. Korki nie pomogą podjęć decyzji o korzystaniu z komunikacji miejskiej, bo autobusy tracą w nich długie godziny, a pasażerowie, którzy mogli już dawno przesiedli się w metro lub tramwaj. Jest wiele osób, których nie trzeba przekonywać, by nie tracili czasu w samochodach. Wystarczy inwestycja w nową nitkę metra, a część problemu sama się rozwiąże. W Europie tę „drugą nitkę” już mają.
Klimatyzacja?
Pewnie więcej osób zostawiałoby swoje auta w garażu, gdyby autobusy w polskich miastach byłyby odpowiednio przygotowane. Nie jest tak, czego doświadczają podróżni ściśnięci jak sardynki w upale, bez działającej klimatyzacji. Dla odmiany srogą zimą jeżdżą autobusy, w których nie da się zamknąć okien…
Bezpieczeństwo
Podróż w autobusie nocnym. Jeśli ktoś starał się pokonać trasę np. z warszawskiego Dworca Centralnego do powiedzmy Dworca Wileńskiego, wie, że jest to zadanie conajmniej ryzykowne. Ostatnio sytuacja z bezpieczeństwem nieco się poprawiła i w niektórych autobusach pojawili się ochroniarze. Ale już sama ich obecność pokazuje, że nocna podróż miejską komunikacją to nic przyjemnego.
Akcje zachęcające do korzystania z komunikacji miejskiej zawiodą. Jeśli chcemy mieć miasta wolne od smogu i spalin, wolne od paraliżu spowodowanego korkami, trzeba zaoferować coś mieszkańcom. Wymiana składu starych autobusów, działająca klimatyzacja, punktualność przyjazdów i odjazdów, lepsze trasy, więcej połączeń, bezpieczeństwo podróży, tanie bilety, a przede wszystkim metro. W Polsce taka powinna być droga droga do czystych rozwiązań. Kampanie marketingowe powinny znajdować się na samym końcu łańcucha działań. Kiedy zbudujemy infrastrukturę i sprawimy, że jazda autobusem będzie przyjemniejsza, z komunikacji zaczną korzystać też właściciele aut. Teraz “nieświadomi” korzyści płynących z jazdy polskimi autobusami…