Jeszcze żywy KARP. Wywiad z Jackiem Bożkiem z Klubu Gaja

W okolicach Świąt Bożego Narodzenia popyt na karpie wzrasta, a warunki w jakich przetrzymywane są te ryby zdecydowanie odbiegają od sielankowej atmosfery świąt. O tym, jak wygląda droga tej królewskiej ryby ze stawu na nasz stół opowiada Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja i pomysłodawca kampanii Jeszcze żywy KARP.
Joanna Szubierajska: Co do tej pory Klubowi Gaja udało się osiągnąć dzięki kampanii Jeszcze żywy KARP?
Jacek Bożek: Najważniejsza sprawa to zmiana w Ustawie o ochronie zwierząt. Dzięki działaniom Klubu Gaja wszystkie zapisy ustawy odnośnie traktowania zwierząt dotyczą także ryb hodowlanych, a więc i karpi. Poza tym udało się nam doprowadzić do tego, że z ulic i sklepów prawie zupełnie zniknęły miejsca gdzie na oczach przechodniów, a co dla nas najważniejsze – dzieci – ryby zabijano i oprawiano.
Rzecz równie przełomowa dla naszej kampanii, jak nowelizacja Ustawy o ochronie zwierząt, miała miejsce w 2011 roku, ponieważ głos w sprawie niehumanitarnego traktowania karpi zabrał Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Do wszystkich prokuratur w kraju trafiło pismo, w którym przypomniał, że sprawcy cierpień ryb mają być ścigani i karani. W ten sposób w dyskusji publicznej pojawił się głos wysokiego urzędnika państwowego. Zresztą osób niezwiązanych na co dzień z ekologią, dla których humanitarne traktowanie ryb jest oczywiste, jest coraz więcej. Z Klubem Gaja jednym głosem w tej sprawie mówią już m.in.: Robert Makłowicz, Bartłomiej Topa, Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Olga Frycz, a także Magdalena Kumorek, Maja Bohosiewicz oraz Marek Kaliszuk. W 2011 roku dramatopisarz Artur Pałyga przygotował dla nas krótką miniaturę sceniczną, a znana pisarka Olga Tokarczuk – opowiadanie.
Pewne sieci handlowe nie sprzedają już w ogóle żywego karpia, inne robią to na zewnątrz i w ten sposób poprawiają warunki, w których muszą trzymać ryby. Do Klubu Gaja zgłaszają się ludzie, którzy chcą interweniować w sprawie sprzedawanych karpi, ale także strażnicy miejscy, którzy dopytują się o szczegóły związane z zapewnieniem dobrostanu zwierząt. Spotykamy się też z dużym zainteresowaniem mediów.
W ramach kampanii przekonujecie, że karp ma prawo do humanitarnej śmierci. Na czym polega humanitarna śmierć?
Oczywiście, że są sposoby bardziej i mniej humanitarne, ale Klub Gaja nie jest od tego, żeby je wskazywać. Większość z nas nie je ryb. Proszę wybaczyć, ale z tym pytaniem trzeba się zwrócić do kogoś innego, na przykład wędkarzy.
Działacie już dosyć długo. Reakcje na problem traktowania ryb, podejmowany w kampanii Jeszcze żywy KARP, wydają się jednak dosyć ograniczone, dlaczego tak jest?
Po pierwsze kampania nie ma tak wielkiego zasięgu jakbyśmy sobie życzyli, po prostu nie stać nas finansowo. Po drugie jej idea


dotyczy bardzo delikatnej sfery jaką jest przyzwyczajenie. Większość ludzi mówi nawet, że kupowanie żywego karpia na święta to tradycja. Ale ta „tradycja” to raptem niecałe 60 lat licząc od początku lat 50. XIX wieku kiedy karpie zaczęto żywcem przywozić do zakładów pracy, bo tak było najtaniej i najprościej dla państwowego przemysłu. Nasza kampania jest skierowana głównie do młodych ludzi, którzy tych czasów nie pamiętają, a poza tym nie chcą mieć nic wspólnego z własnoręcznym zabijaniem ryb w domu. Robi to starsze pokolenie Polaków, bo tak robiło przez większość swojego życia i trudno spodziewać się tutaj nagłej, patrząc z perspektywy czasu, zmiany. Kampania jest więc długa i trudna.
Jak to się dzieje, że obojętnie przyjmujemy zabijanie karpi w sklepach, a niehumanitarne zabijanie kurczaków czy świń spotyka się z publicznym potępieniem?
Obawiam się jednak, że niehumanitarne zabijanie kurczaków i świń nadal nie spotyka się z publicznym potępieniem. Robią to raczej obrazy bestialskiego znęcania się nad psami czy kotami, które często są naszymi domownikami. Inne zwierzęta to dla nas nadal rzeczy, a nie czujące stworzenia.
Każdy, kto źle traktuje karpie łamie prawo – za transportowanie żywych ryb bez wody lub zwiniętych szczelnie w worki foliowe można na rok trafić do więzienia lub zapłacić 500 zł grzywny. Jak wygląda sprawa z egzekwowaniem prawa?
Odpowiedzią może być reakcja na list Prokuratora Generalnego. Spotkał się z ironią i to także tych, którzy są zawodowo odpowiedzialni za przestrzeganie prawa. Niestety jest to reakcja, która dotyczy nie tylko egzekwowania praw zwierząt. Nie wiem dlaczego w Polsce jest tak, że ludzie którzy mają strzec prawa wybierają sobie, które jest ważne, a które nie jest ważne i które można, na przykład, wyśmiać. Pytam więc po co ustanawiamy prawo?
Wydaje się, że grudniowe akcje traktują sprawę wybiórczo, bo dotyczą tylko karpi. Co z innymi rybami?
Żadne inne ryby nie są sprzedawane w takiej ilości jak karpie w grudniu. Nie są także sprzedawane żywcem w takie ilości.
To jak wygląda droga karpia ze stawu na nasz stół?
Źle, bo wiąże się z transportem ryby na miejsce sprzedaży, przechowywaniem jej w tym miejscu – zazwyczaj w zbyt dużej ilości ryb w porównaniu z rozmiarami basenu, w którym są trzymane – i sama sprzedaż, na przykład poprzez zapakowanie żywej ryby do folii. Ta „droga” jest wyznacznikiem kampanii Jeszcze żywy KARP. W tej drodze karp jest ciągle jeszcze ledwo żywy ze stresu i cierpienia. Samochód, basen, folia to nie są naturalne warunki ryb, a na takie się je skazuje.
Może warto zacząć przyglądać się tej drodze. Zastanówmy się chociażby w jakich samochodach ryby są przewożone, jak są do nich ładowane – poprzez specjalistyczne tak zwane rękawy czy prostymi podbierakami, które mogą skaleczyć? Popatrzmy jak sprzedawcy, podobnymi podbierakami, wielokrotnie wyławiają ryby z basenu w sklepie, żeby klient obejrzał, żeby rybę zważyć, a jeśli nie pasuje, wrzuca ją z powrotem do wody i łowi następną, i tak w kółko, tylko, że woda robi się coraz bardziej mętna i czerwona, a ryby coraz bardziej omdlałe. Moim zdaniem to makabra. Naprawdę trudno się temu nie sprzeciwiać, tym bardziej, że żyjemy w XXI wieku!
A co czuje ryba?
Jeszcze do niedawna myślano, że ryba nie cierpi. Ostatnie badania pokazują, że odczuwa ból i to całym ciałem. Tylko, że ryba nie może wydać głosu, żeby w ten sposób ten ból nam potwierdzić.
Klub Gaja podkreśla, że jego kampania dotyczy polskich karpi, dlaczego?
Stawy karpiowe mają ogromną wartość dla systemu hydrologicznego. Podnoszą poziom wód gruntowych, a w Polsce, w której jest bardzo mało wody, to duże dobrodziejstwo. Jeśli hodowli karpi nie będzie, zbiorniki pozostaną bez wody. Stawy hodowlane to także ważne miejsce bytowania ogromnej liczby różnych zwierząt i miejsce pracy dla wielu ludzi, i o tym też chcemy pamiętać.
Czy są jakieś przykłady porozumienia pomiędzy ideą kampanii Jeszcze żywy KARP, a hodowcami i przetwórcami ryb?
Na razie nie ma. Będą jeśli będzie masowa sprzedaż przedświątecznego karpia w płatach, a nie żywego. Jeśli konsument będzie o taką rybę pytał, prosił i kupował, to taki karp nareszcie zagości w grudniu w polskich sklepach.
Dziękujemy za rozmowę!





Oczywiście, że karp czuje, nawet odczuwa smak cała powierzchnią ciała, dzięki receptorom na pow. ciała. Karpie są inteligentne, przyglądają się ludziom, którzy do nich podchodzą:)