ELEKTROWNIA ATOMOWA FUKUSHIMA. SKAŻENIE RADIOAKTYWNE
Ekologia.pl Środowisko Ciekawi ludzie Katastrofa w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima. Czy możliwa jest powtórka historii z Czarnobyla?

Katastrofa w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima. Czy możliwa jest powtórka historii z Czarnobyla?

Krzysztof Wojciech Fornalski (28 lat), fizyk jądrowy
Krzysztof Wojciech Fornalski (28 lat), fizyk jądrowy

Czy po doświadczeniach Czarnobyla powinniśmy się bać energetyki jądrowej? O przyczynach i ewentualnych skutkach awarii elektrowni atomowej Fukushima I rozmawiamy z fizykiem jądrowym z Instytutu Problemów Jądrowych w Świerku Krzysztofem Wojciechem Fornalskim.
Jakie są przyczyny i przebieg katastrofy w elektrowni Fukushima w Japoni?
Przyczyna jest jedna: gigantyczne tsunami, które uszkodziło system chłodzenia reaktorów elektrowni. Wiemy dobrze, iż pierwsze zdarzenie jakie miało miejsce, to bezproblemowe wyłączenie wszystkich reaktorów w momencie wystąpienia wstrząsów sejsmicznych. Tego typu elektrownie zostały zaprojektowane z myślą o trzęsieniach ziemi i przechodziły takie próby wiele razy.

Nie jest możliwy scenariusz czarnobylski, ponieważ uczymy się na błędach i wszelkie “czarnobylskie” usterki zostały dawno temu usunięte.

Zatem automatyczne wyłączenie reaktorów przebiegło pomyślnie. Jednakże pomimo wyłączenia reaktory wciąż posiadały bardzo wysoką temperaturę, co też jest rzeczą całkowicie normalną. W takiej sytuacji włączył się agregat zasilający pompy, aby woda mogła cały czas krążyć i schładzać reaktor. I tutaj też wszystko przebiegało bez żadnych problemów. Niestety fala tsunami uszkodziła pompy, woda przestała płynąć, reaktor się przegrzał, powstało dużo pary wodnej i dalszą historię wszyscy znają.

Szczęśliwie tego typu reaktory, choć już bardzo sędziwe, posiadają bardzo dobre systemy zabezpieczenia rdzenia reaktora przed zniszczeniem. Nawet w sytuacji całkowitego stopienia się prętów paliwowych, cały rdzeń pozostanie w specjalnej obudowie.

Reaktory produkowane dzisiaj posiadają minimum cztery niezależne agregaty i pompy, więc w przypadku nowych reaktorów do tego typu awarii by nie doszło.

Na jakie dawki promieniowania byli narażeni pracownicy elektrowni w wyniku zdarzenia i jakie zagrożenia się z tym wiążą?
Informacje jakie do nas docierają są bardzo różne. Agencja Reuters podała, iż maksymalna moc dawki przy uszkodzonej elektrowni wyniosła około 400 mSv/h (milisiwertów na godzinę). Uważam, że może to być wiarygodna informacja. Gdy sytuacja była już opanowana, moce dawki nie przekraczały kilkudziesięciu milisiwertów na godzinę.

W tym miejscu należy rozróżnić pojęcie dawki od mocy dawki. Moc dawki jest to dawka przypadająca na konkretny czas. Innymi słowy: przy mocy dawki równej 400 mSv/h otrzymamy dawkę równą 200 mSv w przypadku przebywania w danym miejscu przez pół godziny. I właśnie dawkę 200 mSv uznaje się we współczesnej literaturze naukowej jako graniczną dawkę bezpieczną dla zdrowia ludzi. Oczywiście przepisy prawne są dużo bardziej rygorystyczne, niemniej jednak otrzymanie kilkudziesięciu milisiwertów rocznie nie wiąże się z żadnym ryzykiem. Nie jest też prawdą, co wielokrotnie w mediach się ostatnio podaje, iż w ciągu całego życia dawki się kumulują. Z promieniowaniem jest jak z każdą substancją – np. witaminą C. Jej niedobór szkodzi, ale jej nadmiar także szkodzi. Połykanie codziennie przez rok jednej tabletki niczym nie grozi, ale połknięcie na raz 365 tabletek może być niebezpieczne.

Japończycy są narodem niezwykle skrupulatnym i ostrożnym. Niestety nie mamy wiarygodnych informacji na temat konkretnych wartości dawek otrzymanych przez pracowników, ale wnioskuję, iż dawki te nie powinny przekroczyć kilkuset milisiwertów. W przypadku jednorazowego wchłonięcia takiej dawki ryzyko zachorowania na raka jest bardzo niewielkie (mniejsze niż przy paleniu papierosów).

Należy odróżnić także tzw. ostrą chorobę popromienną od skutków stochastycznych w przyszłości (czyli chorób nowotworowych), które mogą (ale nie muszą) ujawnić się za wiele lat. Choroba popromienna występuje w przypadku wchłonięcia dawek bardzo dużych – pierwsze łagodne objawy pojawiają się od 1000 milisiwertów. Znając japońskie rygory bezpieczeństwa szczerze wątpię, aby pracownicy otrzymali tak duże dawki. Poczekajmy jednak do ostatecznych i w pełni potwierdzonych informacji.

Poza tym niezwykle istotne jest, czy dana osoba została napromieniowana źródłem zewnętrznym, czy może wchłonęła (np. połknęła) pewne ilości radioizotopów. W takim przypadku istnieje niebezpieczeństwo, iż radioizotop pozostanie przez pewien czas w organizmie i będzie go napromieniowywał od wewnątrz, lokalnie, na konkretny narząd. Potencjalnie najbardziej niebezpieczne są tutaj radioaktywne izotopy jodu oraz cezu. Z drugiej strony miejmy świadomość, iż radioaktywny jod jest wykorzystywany w medycynie – dzięki niemu udało się uratować wiele osób. Jak widać każdy medal ma dwie strony.

Czy dopuszczalna roczna dawka promieniowania dla pracowników przemysłu jądrowego jest taka sama jak dla zwykłego człowieka?
W sensie biologicznym nie ma znaczenia, czy napromieniowany został pracownik elektrowni jądrowej czy piekarni. Wszyscy jesteśmy ludźmi i reagujemy w podobny, choć indywidualny osobniczo, sposób. Niemniej jednak normy ochrony radiologicznej inaczej traktują pracowników przemysłu jądrowego, a inaczej przeciętnych ludzi. W tym drugim przypadku zwykły człowiek nie powinien otrzymać rocznie więcej niż 1 mSv od źródeł sztucznych poza medycznych. To niezwykle restrykcyjne podejście, jak pokazuje setki prac badawczych – mocno przesadzone.

Pracownicy przemysłu jądrowego mogą otrzymać w ciągu roku 20, a w niektórych przypadkach 50 mSv. To rozróżnienie związane jest ze stosowaniem starej błędnej idei dawki kolektywnej. Chodzi w niej o to, aby ogół populacji nie otrzymał sumarycznie dawki granicznej. Ale przecież fakt, że został napromieniony tylko mój sąsiad a nie ja, nie oznacza, że mi z tego powodu cokolwiek zagraża.

Według agencji ASN nadzorującej bezpieczeństwo w elektrowniach atomowych we Francji, sytuacja w Japonii powinna być oceniona w skali INES co najmniej na 6. Z kolei katastrofa w elektrowni w Czarnobylu ma tylko o stopień wyżej, czy mamy zatem czego się obawiać?
Kto chce się bać i tak będzie się bał. Na to nie mamy wpływu. Klasyfikacja katastrof nuklearnych jest rzeczą bardzo umowną i przez to niewiele mówiącą. Katastrofa w Czarnobylu wyglądała zupełnie inaczej. W tamtej awarii rdzeń uległ całkowitemu odsłonięciu – tutaj takiego scenariusza w ogóle nie ma. To tak jakby porównywać stłuczkę z wypadkiem śmiertelnym.

Podkreślić należy także fakt, iż wg wielu niezależnych badań, w tym głośnego raportu UNSCEAR (potwierdzonego przez ONZ,

wg wielu niezależnych badań, w tym głośnego raportu UNSCEAR, skutki katastrofy czarnobylskiej są dużo mniejsze niż do tej pory się uważało

WHO, Forum Czarnobyla i innych), skutki katastrofy czarnobylskiej są dużo mniejsze niż do tej pory się uważało. Kto dziś pamięta, jak w 1986 roku straszono, że do 2000 roku większość Europejczyków umrze od choroby popromiennej? Dzisiaj wydaje się to śmieszne, ale wówczas prasa pisała o takich scenariuszach. Jak widać nie sprawdziły się.

Byłem w Czarnobylu osobiście w 2008 roku, gdzie dokonywałem pomiarów radioaktywności. Okazuje się, iż poziom promieniowania na ponad 95% całej zamkniętej strefy jest identyczny jak w Polsce.

Czy jest możliwa awaria na skalę czarnobylską w obecnie pracujących na świecie reaktorach?
I tak i nie. Tak, ponieważ jeśli chcemy coś bardzo i celowo uczynić, to jest to wykonalne, np. podłożenie olbrzymiej bomby pod elektrownię. Nie muszę chyba mówić, że techniczne dokonanie takiego “wyczynu” graniczy z cudem. Natomiast nie jest możliwy scenariusz czarnobylski w dzisiejszych elektrowniach, ponieważ uczymy się na błędach i wszelkie “czarnobylskie” usterki (chodzi głównie o reaktory typu RBMK) zostały dawno temu usunięte. Zachęcam więc do nieulegania emocjom, lecz do dogłębnego zgłębiania idei działania reaktorów jądrowych.

W obszarze bezpośrednio przylegającym do budynków stwierdzono dość mocne dawki promieniowania gamma wielkości ok. 0,49 milisiwerta na godzinę. Czy ten poziom promieniowania stanowi zagrożenie dla zdrowia ludności i środowiska?
Moc dawki równa około pół milisiwerta na godzinę nie stanowi zagrożenia dla zdrowia ludzi. Przyznaję, że nie jest to mało, ale wystarczy wziąć kalkulator i policzyć, że dawka po dobie przebywania w takim polu promieniowania wynosi tylko 12 mSv. Oczywiście przebywanie w takim miejscu codziennie przez całe życie może nieść ze sobą niebezpieczeństwo wystąpienia skutków stochastycznych, ale w tym przypadku mówimy o czasowej awarii, która niebawem zostanie usunięta.

Pamiętajmy też, iż są na świecie miejsca, gdzie naturalne tło promieniowania (pochodzące z kosmosu i Ziemi) jest niewiele niższe.

Znane są takie miejsca jak Ramsar w Iranie (około 260 mSv rocznie), Kerala w Indiach czy Guarapari w Brazylii (około 35 mSv na rok). W Europie takie miejsca to cała praktycznie Skandynawia (ok. 9 mSv/rok), Masyw Centralny we Francji, a w Polsce Sudety (ok. 5 mSv/rok). Nigdzie w tych miejscach nie zaobserwowano wzrostu zachorowalności na jakiekolwiek schorzenie. Co więcej niejednokrotnie obserwuje się spadek zapadalności na nowotwory. Może wydawać się to zaskakujące, ale związane jest to z tzw. odpowiedzią adaptacyjną. Z grubsza chodzi o to, że niskie dawki promieniowania (poniżej 200 mSv) działają stymulująco na nasz układ enzymatyczny odpowiadający za naprawy łańcucha DNA. W tym miejscu należałoby raz jeszcze przywołać analogię do witaminy C, której niedobory szkodzą. Jest to wynik naszej ewolucji, gdyż życie na Ziemi powstawało w czasach, gdy naturalne tło promieniowania było około 300 razy wyższe niż obecnie. Przy czym promieniowanie naturalne niczym nie różni się od powstałego ze źródeł sztucznych.

Cały czas mówi się o wpływie promieniowania na ludzi, a co z przyrodą wokół terenu?
Człowiek, podobnie jak i inne naczelne, jest najsłabiej odporny na promieniowanie spośród fauny i flory. Powiedzenie, że “karaluchy przeżyją atak jądrowy” jest prawdziwe. Po prostu im organizm prostszy, tym promieniowanie ma na niego mniejszy wpływ.

Pół roku temu osobiście przeprowadzałem eksperymenty z napromieniowywaniem roślin w różnych wariantach. Wyniki mnie zaskoczyły. Ich niepodatność na promieniowanie była dużo większa niż się spodziewałem.

Czy jest możliwy wybuch reaktora o charakterze wybuchu bomby jądrowej?
Nie, absolutnie nie jest to możliwe. To po prostu jest technicznie niewykonalne. Wiem, że wiele osób może być tutaj zaskoczonych, sam kilka dni temu słyszałem z ust dziennikarza, że w Japonii doszło do “wybuchu jądrowego”, ale są to wszystko albo bajki, albo zwykłe pomyłki wynikające z braku wiedzy.

Czy katastrofa w Japonii nie pokrzyżuje planów związanych z budową elektrowni atomowej w Polsce?
Bezpośrednio nie, gdyż nasze reaktory będą zupełnie inne, nowsze, oparte o lepsze rozwiązania techniczne. Poza tym w Polsce nie ma trzęsień ziemi ani fal tsunami. Niemniej jednak spodziewam się problemów natury psychologicznej. Po prostu ludzie, napędzani strachem medialnym, będą się bać. Dlatego przyłączam się do apeli, aby nie popadać w panikę. Japońscy technicy nuklearni są świetnymi fachowcami i robią co w ich mocy, aby uporać się z awarią. Poza tym pamiętajmy, iż nawet największa katastrofa w tym kraju w żaden sposób nie ma wpływu na mieszkańców Polski. To zbyt daleko. Atak jądrowy na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 r. miał dużo poważniejsze skutki, ale nie wyszły one poza obszar tych dwóch miast i okolic.

Dziękuję bardzo za rozmowę

Rozmawiała Joanna Szubierajska

Mgr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski (28 lat), fizyk jądrowy, absolwent Wydziału Fizyki Politechniki Warszawskiej, od 2007 r. doktorant w Instytucie Problemów Jądrowych im. A. Sołtana w Świerku. Zajmuje się badaniem wpływu niskich dawek promieniowania jonizującego na zdrowie organizmów żywych. Pracuje też jako wykładowca d.s. podstaw fizycznych ochrony radiologicznej.


4.9/5 - (14 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
22 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Rośliny maja lepsze możliwości neutralizacji wolnych rodników, które powstają w skutek radiolizy wody, mają też wiele związków neutralizujących wolne rodniki np. polifenole, glutation, dlatego jedzenie pokarmu roślinnego chroni przed rakiem:) Komórki roślinne mają wysokie stężenie tych związków. Komórki wielu roślin np.. pietruszki mają duże stężenie witaminy C. Jednak rośliny nie są całkiem odporne na promieniowanie, mogą nawet dostać poparzeń słonecznych, gdy jest za silne światło-to pozbawione chlorofilu plamy na liściach, które wyglądają na wysuszone. Co dopiero może uszkodzić je promieniowanie, które ma większą energię i przenikliwość od światła słonecznego.
Co do dawek, jakie dostają pracownicy elektrowni, oni się na to godzą, za to im płacą, przypadkowym ludziom, którzy mieszkają w pobliżu i nie wyrazili na to zgody nikt nie zapłaci.
Mieszkańcy Kerali przystosowywali się do danego środowiska przez wiele pokoleń, pierwsi mieszkańcy tych terenów umierali nie wiedząc wtedy dlaczego. Ludzie, którzy tam mieszkają mają większe stężenie enzymów dehydratacyjnych-neutralizują wolne rodniki i naprawczych-naprawiają DNA. Tylko tacy mogli przeżyć na niektórych terenach i rozmnożyli się. Tak jakby gdzieś przeniknęła do wody jakaś trucizna i przeżyli tylko ludzie na nią odporni, są ludzie odporni np. n jad skorpionów. Nie znaczy, że nie byłaby to tragedia, chociaż po wielu pokoleniach nie byłoby widać skutków obecności toksyny w wodzie do póki ktoś z zewnątrz nie napiłby się jej. Stężenie tych enzymów u mieszkańców miejsc, gdzie promieniowanie jest większe niż w innych miejscach chroni ich też przed innymi mutacjami spowodowanymi np. metalami ciężkimi, dlatego mniejsza tam zachorowalność na raka:).

,,Pół roku temu osobiście przeprowadzałem eksperymenty z napromieniowywaniem roślin w różnych wariantach. Wyniki mnie zaskoczyły. Ich niepodatność na promieniowanie była dużo większa niż się spodziewałem.,, fajnie, że na terenie Prypeci początkowo wszystkie żywe istoty padły, dopiero potem zaczęły na nowo kolonizować te tereny.

A to ciekawe: skąd masz informację, że “żywe istoty padły”? Porównaj sobie dane na temat dawek śmiertelnych dla różnych gatunków (LD, lethal dose) i sam zobaczysz, że facet ma rację.

Pseudonaukowiec, który nie ma pojęcia o medycynie, biologii, ani nawet o podstawach dekontaminacji materiałów radioaktywnych, radzę najpierw odbyć służbę wojskową, potem się wypowiadać.

A może tak konkretnie? Gdzie, w którym miejscu się myli?
Zresztą fizyk nie musi się znać na medycynie i biologii. Od tego są medycy i biolodzy :) Mimo to nie widzę w tym artykule błędów, chociaż moja wiedza nie pozwala mi wszystkiego wziąść pod lupę.

… rzekł ten, co wspaniale zna się na “medycynie, biologii, ani nawet o podstawach dekontaminacji materiałów radioaktywnych” – szkoda tylko, że podpisać się zapomniał…

Dawki może się nie kumulują, ale uszkodzenia na poziomie molekularnym tak, z każdą małą daweczką rośnie ryzyko raka i wad rozwojowych u potomstwa, gdyby to co pan mówi było prawdą prześwietlano by ciężarne zamiast robienia im USG

tia, proponuje wiec pokazac to opustaszale miasteczko przy fukishimie…skoro nie ma zagrozenia to dlaczego nikt tam juz nie mieszka..podobnie jak w czarnobylu….proponuje panu fizykowi jadrowemu przebranzowic sie na fizyke energii odnawialnej….i posluchac czasami madrego sasiada (niemcy) ktorzy mieli juz EJ i juz nie chcą…!!!

jakoś w dalszym ciągu tam pracują…

Osoby ktore uwazaja ze elektrownie atomowe sa bezpieczne powinny same z rodzina mieszkac i zyc w poblizu takiej bezpiecznej elektrowni.ciekawe czy wtedy bylyby tego samego zdania.

mam nadzieje że pierwsza elektrownia atomowa powstanie w twoim ogródku a odpady będą składować w twojej piwnicy przecież to bezpieczne nie?

Dzisiaj w Polsce niema trzęśien ale to nie znaczy że ich
niebędzie.

Żaden rząd nie powie obywatelom że jest zagrożenie dla zdrowia i życia, bo nie chcą siać paniki. Pan Tusk sam sobie i swoim pobratymcom będzie aplikował tabletki z jodem, ale my szare myszki bedziemy karmieni informacjami, że nie ma sie czego obawiać i nie należy kupować preparatów jodowych. Najpierw mówiono, że w ogóle sytuacja jest opanowana i że scenariusz Czarnobyla jes absolutnie nieprawdopodobny i że powietrze znat Japoni nie dotrze nigdzie. Kilka dni temu było juz w Stanach, potem w Islandii, w Szwecji, a dziś już w Polsce. Czarnobyl emitował promieniowanie 10 dni po czym zalano go betonem. Japonia emituje od 14 dni i niec nie wskazuje, że problemy maja się ku końcowi. Nadal wierzycie w zapewnienia “naukowców” że nie ma się czego obawiać?

A komu mamy ufać? Naukowcom, którzy poświęcili całe życie na ciężką naukę, czy nawiedzonym pseudoekologom, którzy nawet poprawnie po polsku pisać nie umieją?

Ludzie, którzy wszędzie węszą spisek, że niby to naukowcy kłamią itd. powinni się leczyć psychiatrycznie!

A jeśli już chcą dyskutować, to merytorycznie.
Kup sobie licznik Geigera i sama sprawdź!

Szwajcaria się wycofuje Niemcy rezygnują a Polska jak ten głupi baran idzie w zaparte – ludzie czy wy naprawdę nie widzicie, ze są lepsze rozwiązania niż ta droga bez odwroty z śmiercionośnym atomem. Czy Czarnobyl i Japonia niczego nas nie nauczyły??? Czemu nie energia termojądrowa, czemu nie wiatraki i panele słoneczne. Zachód powolutku wchodzi na ta drogę, wiec czemu nie my? Jeśli pozwolimy na wybudowanie elektrowni atomowej w Polsce cena prądu wcale nie będzie niższe, a wręcz przeciwnie, 1 czy nawet 2 elektrownie niczego nie zmienia
Tak maleńka Japonia potrzebowała 53 elektrowni a Polska jest przecież dużo większa….Tusk i zwolennicy atomu chcą by Polska stała się radioaktywnym śmietnikiem Europy- dlatego tak bardzo naciskają na plan atomowy- bo już dawno zwieli kasę.

Jak żona/dziewczyna tego pana będzie w ciąży zrobi się jej RTG płodu, przecież to nieszkodliwe.

Wytłumacz jeszcze raz na czym polega ta nasza głupota. Z tzw energii odnawialnej możesz sobie zasilić co najwyżej nieduży dom, ale w żadnym razie przemysł. Japonia jest większa od Polski, ma tyle ludności co Rosja, co miesiąc trzęsienia i co roku tajfuny. A poza tym Japończycy po wojnie odbudowali i zasiedlili Hiroszime oraz Nagasaki, a w rejonie Czarnobyla odradzają się lasy. Taka ciekawostka.

Widzę, że ekologia.pl ma coraz mniej wspólnego z ochroną środowiska. Szkoda, że ulegacie rządowej propagandzie, a “bezstronnym” ekspertem jest dla was pan, którego przyszłość zawodowa (i w zw. z tym zarobki) zależy od tego czy polski program rozwoju energetyki jądrowej będzie kontynuowany. O neutralności nie ma mowy w tym przypadku.

Ten pan, właśnie ze względu na to, że robi doktorat w Instytucie Problemów Jądrowych, ma możliwość zmierzenia tego, o czym się wypowiada. A jego kariera naukowa będzie się rozwijać niezależnie od tego, czy elektrownia jądrowa w Polsce powstanie, czy nie. Jak jej nie będzie, to może zająć się czymś innym albo wyjechać za granicę. I wtedy w Polsce będzie o jednego naukowca mniej – warto?

Według Ciebie organizacje ekologiczne są bardziej bezstronne? Zresztą są różne opinie, z jednymi się zgadzamy, z innymi nie. Fajnie, by było gdyś odniosła się do wypowiedzi “eksperta” i podała kontrargumenty. Merytoryczna dyskusja jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż tzw. “trolowanie” na forum;)

Pozdrawiam

W rozmowach z takimi pseudoekologami jak autorzy poprzednich komentarz merytoryczna wiedza wręcz przeszkadza…
Szkodzicie wizerunkowi ekologów pokazując totalną ignorancję i niewiedzę w temacie w którym chcecie zabrać głos… niestety nie jesteście dla wykształconych ludzi partnerami do rozmowy:/

Bardzo sensowny artykuł. Niestety nikt ciebie nie będzie słuchał. To że masz fachową wiedzę niema znaczenia.

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!