Prawa zwierząt. Tragiczny los bezdomnych zwierząt
Dziesiątki wałęsających się psów jest wyłapywanych i uśmiercanych w pokątnych przytułkach. To obraz z meksykańskiego filmu Billa Buchanana „ Companions to none”. Masowa, zinstytucjonalizowana eksterminacja bezdomnych zwierząt odbywa się także w Polsce.
Co jakiś czas opinią publiczną wstrząsają bulwersujące relacje medialne z miejsc opieki nad bezdomnymi zwierzętami (schronisk, przytulisk, pensjonatów). Zwierzęta są w nich systematycznie skazywane na śmierć, będącą skutkiem nadmiernego stłoczenia, głodzenia oraz nieudzielania podstawowej pomocy weterynaryjnej. Tylko w 2007 roku umieralnie dla bezdomnych psów odkryto m.in. w Nowej Ligocie (woj. dolnośląskie), Krzyczkach (woj. mazowieckie) oraz Orzechowcach (woj. podkarpackie). Bezdomne psy w polskich schroniskach bywają min. hurtowo zabijane pentobarbitalem sodu pod pretekstem konieczności humanitarnego uśmiercenia (Legnica, 2004 r.), a nawet mordowane za pomocą siekiery i przetapiane na smalec (Białka, 2007 r.).
Monitoring zjawiska bezdomności zwierząt w Polsce prowadzony od wieku lat przez Tadeusza Wypycha z Biura Ochrony Zwierząt w Warszawie jednoznacznie wskazuje, że te poruszające obrazy męki zwierząt nie są zaledwie wstydliwymi wyjątkami lecz strukturalnymi powszechnikami instytucjonalnego systemu opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Stanowią one zarazem jedynie powierzchowne skutki żenująco niskiej jakości prawa ochrony zwierząt w Polsce, a w szczególności regulacji dotyczących opieki nad bezdomnymi zwierzętami.
Hycel: prywatny strażnik czystości i porządku
Przed wejściem w życie Ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt – podobnie jak we współczesnym Meksyku – nie trzeba było zachowywać jakichkolwiek pozorów zapewniania opieki wałęsającym się psom. Były one legalnie usuwane z przestrzeni publicznej jak śmieci lub ścieki (wydatki na ten cel szeregowano nawet w dziale „oczyszczanie” budżetów nad narodowych) i umieszczane w schroniskach gdzie na ogół likwidowano je po 14 dniach poprzez tzw. usypianie. W Piśmie Okólnym Ministra Gospodarki Komunalnej z dnia 3 października 1961 roku – przewidziano nie tytko konieczność wyposażenia schronisk w „pomieszczenie do likwidacji zwierząt”, ale nawet możliwość „dokonywania czynności usypiania na mieście w posesji właściciela” za dodatkową opłatą.
Polityka eliminacji bezdomnych zwierząt w ramach gospodarki komunalnej państwa została potwierdzona i uprawomocniona w kapitalistycznej Polsce przez Ustawę z dnia 13 września 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Za formy utrzymywania porządku i czystości na terenie gmin uznano nie tylko eksploatacje stacji zlewnych i szaletów publicznych, ale także ochronę przed bezdomnymi zwierzętami, schroniska dla zwierząt zaszeregowano natomiast łącznie z grzebowiskami i spalarniami zwłok zwierzęcych.
Dopiero kilka miesięcy później, na mocy ustawy na jednostki samorządu terytorialnego nałożono konieczność pozorowania opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Na podstawie art. 11 gminy obarczono nieobowiązkowym zadaniem wyłapywania bezdomnych zwierząt (w tym umieszczania ich w schroniskach) oraz zapewniania im opieki. To przepisy tego artykułu zalegalizowały i wprowadziły w świat kapitalistycznej gospodarki rynkowej stanowisko hycla, czyli prywatnego przedsiębiorcy prowadzącego dowolną działalność gospodarczą (także jako organizacja społeczna), który wyłapuje bezdomne zwierzęta.
Nałożenie na gminy bliżej nieokreślonego – nawet na formalnym poziomie – zadania opieki nad bezdomnymi zwierzętami nie polepszyło losu niechcianych czworonogów. Można wręcz sądzić, że wydłużyło ich agonię na skutek konieczności stwarzania pozorów opieki. Finansowanie odławiania wałęsających się psów pozostało częścią gminnych budżetów związanych z gospodarką komunalną. Bliski związek pomiędzy czystością i porządkiem oraz wyłapywaniem zwierząt odzwierciedla nawet język, za pomocą którego przedsiębiorcy (nierzadko jednocześnie zbierający padlinę z terenów gmin) nazywają swoją działalność: „dozór sanitarno – porządkowy”, „sanitarny odłów zwierząt”.
Pieniądz rządzi
Jednostki samorządu terytorialnego bardzo chętnie skorzystały tylko z jednego narzędzia, który udostępniła im ustawa o ochronie zwierząt, tj. instytucji wyłapywania bezdomnych zwierząt Wbrew intencji ustawodawcy łączą ją jednak raczej z ochroną przed bezdomnymi zwierzętami niż z zadaniem zapewniania opieki wałęsającym się psom. Wójtowie i burmistrzowie na ogół ograniczają opiekę nad bezdomnymi czworonogami do zapłaty jednorazowej stawki za ich odłowienie (ok. 900 zł. za tzw. „jedną sztukę zwierzęcia” w 2010 roku na Dolnym Śląsku) i zupełnie nie interesują się ich dalszym losem. Działający dla zysku przedsiębiorcy gromadzą bezdomne zwierzęta na terenie własnych posesji lub zakładów komunalnych gmin. W większości przypadków los odłowionych zwierząt nie jest możliwy do ustalenia; najpewniej giną one z powodu złych warunków bytowych lub są wypuszczane dla zysku wynikającego z możliwości ich późniejszego ponownego odłowienia. Jeśli gmina wcześniej zadbała o umowę ze schroniskiem lub pseudoschroniskiem (przytuliskiem, pensjonatem), los odłowionych zwierząt nie musi być ani lepszy, ani bardziej udokumentowany. Znaczną część polskich schronisk cechuje poziom utraceń na poziomie ok. 50%, co oznacza, że statystycznie w danym roku ewidencyjnym, co drugi przyjęty tam pies zamiast do nowego domu trafił do ziemi lub zakładu utylizacji padliny W prawie każdym polskim schronisku zagęszczenie zwierząt przekracza przewidziane maksimum: w wielu przypadkach nawet o 400%.
Ponieważ miejsc w schroniskach brakuje, a bezdomnych zwierząt jest ciągle tyle samo, nikt nie widzi korzyści w zapewnianiu bezterminowej opieki czworonogom, które tam trafiły Żeby „interes się kręcił”, a więc urzędnicy mieli co robić z wyłapanymi zwierzętami, a przedsiębiorcy mogli na tym zarabiać, nieliczne miejsca w schroniskach musza się bardzo szybko zwalniać dla nowych psów. Stąd też. bez obaw można stwierdzić, że eksterminacja bezdomnych czworonogów jest immanentnie wpisana w polski system ochrony zwierząt, który w obecnej chwili nie przewiduje ani przeciwdziałania bezdomności zwierząt, ani też nie zakazuje działania w zakresie opieki nad nimi wyłącznie dla zysku.
Smutny epilog
Zgodnie z danymi Bura Ochrony Zwierząt polskie gminy w 2007 roku zajęły się ok. 83 000 bezdomnych zwierząt, na co wydatkowały ponad 55 000 000 zł. Od kilku lat sukcesywnie wzrasta zarówno ilość wyłapywanych zwierząt, jak i suma publicznych środków przeznaczanych na ten cel. 13 maja 2010 r. funkcjonariusze policji ujawni szczątki kilkudziesięciu psów zakopanych na terenie prywatnej posesji przedsiębiorcy z Dobrocina (woj. dolnośląskie), który wyłapywał oraz „prowadził hotel” dla zwierząt z kilku sąsiadujących gmin za niższą stawkę niż okoliczne schronisko. Procent utraceń zwierząt w okolicznym schronisku w 2008 roku wyniósł – według danych urzędowego lekarza weterynarii – 42%.
O patologii polskiego systemu opieki nad bezdomnymi zwierzętami mówi się głośno od 1998 roku. Tragiczny los zwierząt pozostaje jednak taki sam…
Przygarniajmy bezdomne zwierzęta, one daja się oswoić, potem są wierne i wdzięczne, dokarmiajmy je, z czasem pozwolą nam się zbliżyć do siebie i głaskać. Trzeba im pomóc, powinny być szczepione, odrobaczane i sterylizowane. Przede wszystkim nie należy wyrzucać zwierząt, to nie zabawki, lepsza jest kastracja pupili.
To smutna prawda:(
To smutna prawda:(