Fundacja ratujmy Ptaki. Zofia Brzozowska ratuje ptaki w wieżowcu
Ekologia.pl Środowisko Ciekawi ludzie Wywiad KacpraEKO: Zofia Brzozowska ratuje ptaki na szóstym piętrze wieżowca

Wywiad KacpraEKO: Zofia Brzozowska ratuje ptaki na szóstym piętrze wieżowca

Zofia Brzozowska z Fundacji „Ratujmy Ptaki”
Zofia Brzozowska z Fundacji „Ratujmy Ptaki”

Po raz pierwszy z Panią Zofią miałem do czynienia w roku 2007, kiedy to rozpocząłem swoją przygodę z ochroną jerzyków w moich rodzinnych Poddębicach. To właśnie dzięki niej, pierwszy raz wystąpiłem w ogólnopolskim radiu i to na żywo, co było dla mnie, jako nastolatka, nie lada przeżyciem! A dzisiaj Pani Zofia Brzozowska, która od wielu lat w dwupokojowym mieszkaniu na 6-tym piętrze wieżowca przywraca do życia ranne i pokaleczone przez los ptaki, opowie nam o swojej Fundacji „Ratujmy Ptaki” i o jej podopiecznych.

Kacper Kowalczyk: Czym dla Pani jest ekologia?

Zofia Brzozowska: Ekologia jest według mnie wszystkim co nas otacza. Ekologia to zwierzęta, rośliny, a tym samym i my ludzie podlegamy jej prawom.

Skąd zainteresowanie zwierzętami? Czy tylko zwierzęta są w centrum Pani zainteresowań, a co z resztą przyrody?

Oczywiście, że cała przyroda jest w kręgu moich zainteresowań. Jednak zwierzęta ukochałam szczególnie, bo zajmuje się nimi od wielu lat. Pomagałam mojemu ojcu, teraz sama prowadzę ośrodek, a i moje dziecko również zaangażowało się w pomoc tej części przyrody.

Od Ilu lat prowadzi Pani swój ośrodek dla chorych zwierząt?

Samodzielnie ośrodek prowadzę już od 46 lat.

Jakie zwierzę było pierwszym Pani podopiecznym?

Wszyscy o to pytają, a ja już nie pamiętam albo gołąb albo wróbel, w każdym razie jedno z tych, którym w miarę łatwo można pomóc.

Dlaczego postanowiła Pani pomagać zwierzętom właśnie w ten sposób?

Pomagam im bo po prostu potrafię to robić, a nie udzielenie pomocy, jeśli umie się ją nieść, byłoby sprzeczne z moją ideą ochrony przyrody, a przyroda to my i wszystko wokół nas.

Ile już zwierząt przewinęło się przez Pani ośrodek?

W ubiegłym roku liczyłam i wyszło mi ponad 5 tysięcy ptaków oraz zwierzyna łowna.

Prowadzi Pani azyl dla dzikich i poszkodowanych zwierząt w swoim prywatnym mieszkaniu na jednym ze szczecińskich blokowisk. Dosyć dziwny wybór miejsca

Już w 2001 roku złożyłam wniosek do Urzędu Miejskiego w Szczecinie wraz z całą dokumentacją dotyczącą budowy ośrodka. Miałam projekt wzorujący się na podobnych tego typu instytucjach zagranicą, jak również Azylu dla Ptaków przy warszawskim ZOO. Powstał projekt Ośrodka Fauny Polskiej, ponieważ chciałam specjalizować się właśnie w niesieniu pomocy naszym krajowym zwierzętom. Niestety Rada Miasta nie przyznała mi terenu pod ośrodek. Przez to nie mogę się starać o dotacje czy to z budżetu miasta, czy z Unii Europejskiej. Wszystkim jest to na rękę, że robię to we własnym mieszkaniu i nikogo to nie interesuje skąd biorę pieniądze na pokarm i leczenie zwierząt. Często na ten cel wydaję całą swoją emeryturę.

Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji było zarejestrowanie fundacji, która po 4 latach otrzymała status Organizacji Pożytku Publicznego. W ten sposób mogłam pozyskiwać środki chociażby na transport pokarm i leczenie zwierząt jak również transport do innych ośrodków w Polsce, bo z mojego małego mieszkanka nie mogę pozwolić sobie na wypuszczenie na przykład takiego bociana białego czy bielika. W odpowiednio przygotowanych i dużych wolierach zwierzęta, muszą zdziczeć, wtedy prowadzenie takiej działalności ma sens. Mimo, że ich nie udomawiam, po takiej kuracji bez okresu przejściowego mogą sobie nie dać rady. Żeby ograniczyć koszty sama hoduje pokarm, np. barciaka większego dla jaskółek oraz barciaka mniejszego, którym żywią się mysikróliki.

Czy sąsiedzi narzekają?

Absolutnie nie. Bardzo często są bociany na balkonie. Sąsiedzi kiedy robią jakieś imprezy, mówią swoim znajomym, że mają bociana nad głową, a ci nie dowierzają.

Którego kuracjusz zapadł w Pani pamięć najbardziej?

Ten który sprawiał najwięcej problemów. Była to duża samica bielika podróżująca na lokomotywie z Berlina. Spała z nami w łóżku, żeby się ogrzać. Miała skrzydło i nogę złamaną, do tego widać było ogromne zmęczenie tego ptaka, a na dodatek wyziębienie. Następnego dnia wysłałam ją do warszawskiego Azylu dla Ptaków na zabieg, gdzie otrzymała imię „Lokomotywa”, u mnie nazwaliśmy ją „Helga”.

A co z jerzykami, które są dla Pani szczególnymi ptakami?

Może nie szczególnymi, jerzyki są ptakami które mają najwięcej problemów, jakie człowiek im gotuje, ze względu na termomodernizację, mimo że są ustawy zakazujące niszczenia siedlisk, rozporządzenia, wykładnie Ministerstwa Środowiska, a mimo to nikt sobie z tego nic nie robi, dlatego zajęłam się pomocą tym ptakom. Te z którymi sobie nie radzę ze względu na bardzo zły ich stan zdrowia, wysyłam do Frankfurtu nad Menem, do Kliniki, która zajmuje się jedynie jerzykami.

Czy będzie można oglądać transmisję z jerzykowych budek?

Tak, ale jest to coraz bardziej ciężkie przedsięwzięcie dla fundacji ze względu na brak pieniędzy. Kiedy uruchamiałam transmisję online z budek jerzyków, zwróciłam się o dofinansowanie naszego przedsięwzięcia do WFOŚiGW w Szczecinie i spotkałam się z dużym niezrozumieniem, bo fundusz uważa, że nie jest to dobra forma edukacji. Decyzja nie została uzasadniona, co jest przykre. Poza sprzętem potrzebnym do pokazania tego co dzieje się w budkach, rocznie utrzymanie transmisji na serwerze strumieniowym kosztuje fundację 2000 PLN.

Czy pomaganie zwierzętom to Pani życiowa misja?

Pomagam, bo potrafię, bo to kocham. Nie wiem czy to jest misja. Misja to wygląda tak, jakbym robiła to z przymusu, a wcale tak nie jest. Cały czas się dokształcam w tym kierunku, bo wchodzą inne metody żywienia, inna opieka. Chociażby ostatnio dowiedziałam się od naukowców z Berlina i Cambridge, że nie powinno się karmić ptaków mieszanką nabiałową według przepisu J. Desselbergera i K. Rogaczewskiej. Ponadto do tej pory mówiono, żeby jerzyka próbować podrzucić do góry, a ptak sam poleci. Jeśli to się nie uda, to znaczy, że coś jest z nim nie tak. Otóż okazuje się, że jak jerzyk jest silny i zdrowy sam podejmie decyzję o locie, wystarczy położyć go na dłoni.

Ile czasu dziennie Pani poświęca zwierzętom? Czy w opiekę nad poszczególnymi kuracjuszami są zaangażowani wolontariusze?

Nie mam wolontariuszy, jeżeli byliby to oni muszą być przeszkoleni. Bo tacy ludzie nie przeszkoleni mogą zrobić więcej szkody niż pożytku. Takie szkolenia za granicą trwają 9 miesięcy i na koszt wolontariusza. Nie wezmę tutaj byle kogo. Pracuje ze zwierzętami od 6 do 22 cały czas.

Wyobraża sobie Pani życie bez tej całej otoczki, bez tych wszystkich zwierząt w mieszkaniu?

Pewnie, że bym sobie wyobrażała, ale jestem też egoistką. Robię to, co robię żeby nie zwariować, bo nie lubię się gapić w telewizor czy komputer. Dziwię się jak 20-latkowie chodzą tak bezczynnie i mówią, że im się nic nie chce. To ja mimo swojego wieku, jestem od nich bardziej sprawna.

Co Pani radzi osobom, które chciałyby zaangażować się właśnie w taką doraźną pomoc zwierzętom, ale niekoniecznie posiadają wykształcenie weterynaryjne?

Aby pomagać zwierzętom trzeba mieć ogromną wiedzę, ponieważ każdy gatunek wymaga innego podejścia. Inaczej powinno się podejść do opieki, zupełnie inny pokarm stosować. Nie jest to takie łatwe jakby się, co niektórym wydawało. Polecam takim osobom zaangażowanie się w pracę w dużych ośrodkach zwierząt, gdzie pod okiem specjalistów będą mogli poszerzyć swoją wiedzę oraz trochę po obcować z tym zwierzętami.

Dziękuję za wywiad!

Kacper Kowalczyk,
Ornitolog, Dziennikarz portalu Ekologia.pl i Akademickiego Radia LUZ 91,6 FM
4.8/5 - (20 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pani Brzozowska nie chce nikogo do pomocy i woli się mordować sama ale niech ona tylko pomyśli co się stanie gdy dojdzie do swego kresu. Po to ludzie się uczą żeby utrzymać ciągłość naszej wiedzy więc niech pani Brzozowska przekaże swoją wiedzę takim entuzjastom których jest wielu i jej pomogą a na pewno niejeden z nich będzie kontynuować jej dzieło

Pani Brzozowska nie chce nikogo do pomocy i woli się mordować sama ale niech ona tylko pomyśli co się stanie gdy dojdzie do swego kresu. Po to ludzie się uczą żeby utrzymać ciągłość naszej wiedzy więc niech pani Brzozowska przekaże swoją wiedzę takim entuzjastom których jest wielu i jej pomogą a na pewno niejeden z nich będzie kontynuować jej dzieło

Warto chronić jerzyki, są to najlepsi naturalni wrogowie komarów:)

Wspaniała działalność, Pani Zofia jest wspaniałą osobą, postawa godna naśladowania:)

Piękna historia, bardzo inspirująca. Pomagania jest proste, ale wymaga też wiedzy, potrzebnej do ratowania zwierząt

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!