Pszczoły pracują, ale miodu mniej? Lipcowe żniwa 2025 rozczarowują!
Lipiec w pasiekach to miesiąc intensywnej pracy – ale w 2025 roku przynosi więcej niepokoju niż satysfakcji. Choć miód powstaje, jego przyszłość wcale nie rysuje się w złocistych barwach.

W polskich pasiekach lipiec to czas intensywnych zbiorów – pszczoły pracują na pełnych obrotach, a miód spływa do słoików. Dla wielu pszczelarzy to właśnie teraz decyduje się, czy cały sezon okaże się sukcesem, czy rozczarowaniem. W tym roku jednak sytuacja jest bardziej skomplikowana. Według Polskiej Izby Miodu, „miodowe żniwa” 2025 mogą być mniej obfite niż zwykle – z powodu nie tylko pogody i rosnących kosztów, ale też problemów prawnych, które podważają wartość polskiego miodu odmianowego.
Miód lipowy? Raczej wielokwiatowy…
Lipiec to kulminacja sezonu pszczelarskiego. Właśnie teraz rozkwitają lipy, gryka, nostrzyki, facelia, chaber łąkowy, gorczyca biała czy ogórecznik – rośliny o wysokiej wartości miododajnej. Wszystko wskazywałoby na to, że sezon powinien być udany.
– Najczęściej pozyskiwanym obecnie miodem jest lipowy – jasnozłoty, intensywnie aromatyczny, z nutą owoców i ziół, mówi Przemysław Rujna, Sekretarz Generalny Polskiej Izby Miodu. – To klasyk, uwielbiany przez dzieci i dorosłych. W dodatku uchodzi za jeden z najzdrowszych miodów – wspiera odporność, działa uspokajająco.
Problem w tym, że mimo występowania licznych drzew lipowych, większość miodu, który trafia na rynek, nie może zostać oficjalnie uznana za lipowy. – Przy obecnych przepisach znakomita część tego miodu klasyfikowana jest jako… wielokwiatowy, dodaje Rujna. A to oznacza niższą cenę i brak możliwości wyróżnienia produktu na rynku.
Sezon pełen przeszkód
Rok 2025 nie rozpieszczał pszczelarzy. Obiecujący kwiecień szybko został zdominowany przez zimny i przymrozkowy maj. Wiele rodzin pszczelich zatrzymało wtedy rozwój, a zbiory pyłku były słabsze niż zwykle. Lipiec zaczął się suszą, a obecnie część regionów zmaga się z gwałtownymi opadami, które ograniczają loty pszczół. Do tego dochodzą stare problemy: rozprzestrzenianie się varrozy, rosnące ceny energii, paliwa, leków weterynaryjnych oraz podatków. Według branżowych prognoz, ceny miodu mogą wzrosnąć o 5–8% w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Niejasne przepisy, stracony potencjał
Jak podkreślają eksperci, największym ciosem dla pszczelarzy pozostaje brak precyzyjnych przepisów dotyczących klasyfikacji miodów odmianowych. Obecne regulacje nie definiują jasno, ile pyłku danej rośliny musi znaleźć się w miodzie, by można było uznać go za odmianowy. Nie ma też obowiązku korelacji między analizą pyłkową a cechami organoleptycznymi.
– Bez jasnych kryteriów pszczelarze nie są w stanie udowodnić, że ich miód rzeczywiście jest lipowy, gryczany czy akacjowy – nawet jeśli taki właśnie jest – mówi dr hab. inż. Joanna Katarzyna Banach, prof. UWM, specjalistka ds. autentyczności żywności. – Tylko połączenie metod analitycznych: pyłkowej, chemicznej i organoleptycznej, może dać wiarygodny obraz produktu. Potrzebujemy europejskich standardów i jednolitych definicji.
Importu nie da się uniknąć
Polska produkuje rocznie około 20-25 tys. ton miodu, podczas gdy krajowy popyt znacznie przekracza tę ilość. Na rynku występuje także zjawisko „przepszczelenia” – zbyt wiele uli przypada na ograniczoną liczbę pożytków. W efekcie około 70% miodów dostępnych na rynku to mieszanki z udziałem miodów importowanych – najczęściej z Ukrainy i Chin. – Import to nie wybór, tylko konieczność – zaznacza Rujna. – Najważniejsze, by miód był bezpieczny, dobrze oznakowany i odpowiednio mieszany. Czas skończyć z demonizowaniem miodu z importu – zamiast tego trzeba realnie wesprzeć rodzimych pszczelarzy.
Co dalej z polskim miodem?
Branża pszczelarska staje dziś na rozdrożu. Bez systemowych rozwiązań, uczciwych regulacji i naukowego wsparcia, nawet najlepszy miód nie przyniesie należnych zysków ani producentom, ani krajowej gospodarce.
– Dobre zbiory to nie wszystko. Pszczelarstwo potrzebuje jasnych zasad, przejrzystych przepisów i długofalowego wsparcia – podsumowuje Rujna. – Polski miód zasługuje na docenienie, a nie na szarą etykietę “wielokwiatowy”, niezależnie od swojej jakości.

Absolwentka Inżynierii Środowiska na Politechnice Warszawskiej. Specjalizuje się w technicznych i naukowych tekstach o przyrodzie, zmianie klimatu i wpływie człowieka na środowisko. W swoich artykułach łączy rzetelną wiedzę inżynierską z pasją do natury i potrzeby życia w zgodzie z otoczeniem. Uwielbia spędzać czas na łonie przyrody – szczególnie na Warmii, gdzie najchętniej odkrywa dzikie zakątki podczas pieszych wędrówek i wypraw kajakowych
Opublikowany: 14 lipca, 2025 | Zaktualizowany: 29 lipca, 2025