Elektrownie zapłacą za emisję dwutlenku węgla
Proponowany przez unijnych urzędników pakiet klimatyczny, będzie dla Polski sporym wyzwaniem ekonomicznym. Od 2013 roku elektrownie węglowe będą musiały kupować nie część, jak proponował polski rząd, ale 100 proc. pozwoleń na emisję CO2. Co oznacza decyzja unijnych urzędników?
Najważniejsze, że wprowadzono klarowną zasadę opłat za zanieczyszczenia środowiska. Pakiet pomoże zredukować emisję CO2. Nie stanie się to jednak wyłącznie za sprawą energii pochodzącej z odnawialnych źródeł. Na nowych regulacjach skorzystają także państwa, które produkują energię z atomu. I tu pojawiają się wątpliwości. Kontrowersyjna energetyka atomowa może bowiem zepchnąć na dalszy plan mniej wydają produkcję energii z wiatru i wody. Tymczasem opinie o elektrowniach jądrowych nie są jednoznaczne – wciąż np. nie potrafimy utylizować radioaktywnych odpadów.
Drugim aspektem decyzji Komisja Ochrony Środowiska jest problem wzrostu cen energii. Według polskiego rządu wyniesie on nawet 70 proc. Niestety Polacy zapłacą za lata zaniedbań. Nie obrano żadnego kierunku. Dania postawiła na energię z wiatru, Francja pozyskuje ją z atomu. W Danii z odnawialnych źródeł produkuje się 20% energii. W Niemczech 16%. W Polsce do tej pory nie podejmowano inwestycji w OZE na szeroką skalę – mimo dobrych warunków do inwestycji w turbiny wiatrowe, a przede wszystkim geotermię.
Jaką postawę przyjęli polscy politycy? Trudno w to uwierzyć, ale liczą na kryzys finansowy. Na ścieżkę legislacyjną wpływ będzie miała Rada UE, gdzie Polskę reprezentuje m.in. minister środowiska. Być może zawirowania na światowych rynkach skłonią Unię Europejską do złagodzenia stanowiska wobec Polski. Tylko czy w ostatecznym rozrachunku opóźnianie redukcji emisji CO2 jest dla nas wszystkich korzystne? Wydaje się, że zamiast zaciekłej walki o umożliwienie emisji CO2, Polska powinna się skupić na promocji czystych technologii węglowych.
Oszaleli z tym CO2. Jeśli wprowadzą nierealne do spełnienia limity, to elektrownie będą musiały płacić. Powstaje pytanie co się stanie, jeśli np. w naszej Polsce wszystkie elektrownie węglowe nie zmieszczą się w limicie, a nie będą miały pieniedzy na zapłatę tych "odszkodowań". Zbankrutują. Z dnia na dzień możemy zostać pozbawieni ciepła, bo przecież przejście na bardziej ekologiczna energię musi potrwać (choćby czas budowy przy założeniu, że buduje się od razu, a przecież tak nie jest, bo projekt, pozwolenia, zebranie budowniczych siedzących teraz na wyspach. itd.) Czyli z dnia na dzień zostajemy bez ciepoła. Czy o to chodzi parlamentarzystom z Unii?