Prawa zwierząt. Znęcają się nad zwierzętami i pozostają bezkarni
Tylko 23 proc. spraw o znęcanie się nad zwierzętami kończy się aktem oskarżenia – informuje „Rzeczpospolita”.
Dane są zatrważające – przez ostatnie dwa lata przeprowadzono jedynie 5 tys. spraw wobec podejrzanych o dręczenie zwierząt. Z tej grupy tylko 1,1 tys. zostało oskarżonych – 2,1 tys. spraw umorzono i 1,5 tys. zakończyło się odmową wszczęcia postępowania. Jak wynika z analizy Prokuratury Generalnej większość sprawców nie ponosi żadnej kary, bo śledczy umarzają sprawy, albo odmawiają wszczęcia postępowania.
Prokuratury często umarzają sprawy z powodu „niskiej szkodliwości” czynu. Nawet tam, gdzie są ewidentne znaki znęcania się nad zwierzętami tak jak w przypadku 58-latka spod Lidzbarka Warmińskiego, który w marcu skręcił kark psu, zapakował go w worek i wyrzucił do rzeki.
Sądy na ogół orzekają kary grzywny, ograniczenia wolności, oraz kary więzienia. Kary bezwzględnego pozbawienia wolności są rzadkością. Tylko w dwóch przypadkach sądy orzekały nawiązki na schroniska dla zwierząt, także w dwóch sprawach zakazały hodowli bydła i koni.
– Tam, gdzie mamy do czynienia z bestialstwem, okrucieństwem wobec zwierząt, sprawcom powinny być wymierzane bezwzględne kary pozbawienia wolności, a nie w zawieszeniu. W drastycznych przypadkach kary powinny być ostrzejsze – komentuje sprawę na łamach „Rzeczpospolitej” Profesor Piotr Kruszyński, karnista z UW.
