Tygrysy odgryzają pomocną dłoń
Natura to potężna siła. Żąda respektu i bywa niesprawiedliwa. Zwierzęta bezwzględnie bronią swojego królestwa. Czasem zabijają swoich obrońców. W Nepalu mieszkańcy wsi pomogli ginącej populacji tygrysów. Liczba kotów szybko się zwiększyła, ale tygrysy zaczęły atakować ludzi.
Populacja tygrysów malała przez lata. Przede wszystkim z powodu kłusownictwa oraz dewastacji terytoriów, w których żyją te drapieżniki. Liczna dumnych kotów spadła ze
100 000 w wieku poprzednim do zaledwie 5000 dziś. Obszar ich występowania zmniejszył się do 7% pierwotnego stanu. Człowiek zabrał tygrysowi terytorium; okazuje się, że za jego odbudowę Nepalczycy płacą teraz najwyższą cenę.
Ostatnie badania pokazują, że populacja tygrysów w Nepalu zaczęła rosnąć dzięki ochronie lasów. W latach 90. nepalskie władze rozpoczęły realizację programu, którego istotą było tworzenie stref buforowych izolujących rezerwaty. W programie aktywnie brały udział lokalne społeczności, które przy wsparciu parków narodowych prowadziły gospodarkę leśną (często za własne środki).
Wielkie koty nie rozpoznają jednak swoich obrońców. W latach 1979 – 2006 w Chitwan – jednej z siedmiu dzielnic Nepalu, miało miejsce 88 śmiertelnych ataków tygrysów. Badania pokazują, że w ostatnich latach, także dzięki zaangażowaniu ludności, ich liczba gwałtownie wzrosła. Wewnątrz parku trzykrotnie, a w strefach buforowych nawet dziewięciokrotnie.
Ataki stawiają program ochrony tygrysów pod znakiem zapytania. Ludzie nie chcą już walczyć o przetrwanie kotów, które coraz częściej zagrażają ich życiu. Powraca zjawisko polowań i trucia tygrysów. Czy możliwe jest pogodzenie interesów ludzi i drapieżników?