Brak kompromisu w sprawie koni z Morskiego Oka
Ekologia.pl Wiadomości Wpływ człowieka na środowisko Brak kompromisu w sprawie koni z Morskiego Oka

Brak kompromisu w sprawie koni z Morskiego Oka

Konie nadal będą pracowały w dużych przeciążeniach, a to jest łamanie ustawy o ochronie zwierząt – alarmują obrońcy praw zwierząt.
Konie nadal będą pracowały w dużych przeciążeniach, a to jest łamanie ustawy o ochronie zwierząt – alarmują obrońcy praw zwierząt.

Obrady w Zakopanem nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Konie nadal będą pracowały w dużych przeciążeniach, a to jest łamanie ustawy o ochronie zwierząt – alarmują obrońcy praw zwierząt.

Spotkanie w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego miało ostatecznie rozwiązać sprawę przeciążania koni na drodze do Morskiego Oka. Niestety na spotkaniu − w którym uczestniczyła Fundacja Viva, Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, Fundacja Pegasus oraz Fundacja Tara − nie osiągnięto żadnego kompromisu w tej sprawie.

– Dysponujemy ekspertyzą, która udowadnia, że konie na tej trasie pracują w przeciążeniu od 20 proc. do 80 proc. swoich możliwości – mówi Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva. – Uprawniony geodeta Jacek Mierczyński wykonał w tym roku na nasze zlecenia dokładne pomiary trasy do Morskiego Oka. Dzięki temu wiemy, że na 80 proc. trasy konie pracują w dużych przeciążeniach, a to jest łamanie ustawy o ochronie zwierząt – dodaje.

Podczas spotkania organizacje prozwierzęce wielokrotnie przytaczały wyniki ekspertyz, które świadczą o łamaniu prawa na tej trasie. Na ich podstawie domagały się natychmiastowego i całkowitego zakazu pracy koni na drodze do Morskiego Oka.

– O przeciążeniach świadczą nie tylko wyniki ekspertyz – mówi Agata Gawrońska, prezes Fundacji Pegasus – Statystyki wymiany koni, pracujących na tej trasie, są zatrważające. W ubiegłym roku 6 koni z Morskiego Oka trafiło do rzeźni po niecałym miesiącu od sprzedaży a 15 – po miesiącu. Dlatego nie wyobrażam sobie dalszej pracy koni w tym miejscu – dodaje.

Innego zdania jest tatrzański wicestarosta, który uważa, że likwidacja transportu konnego nie wchodzi w grę. Podczas spotkania przekonywał, że samodzielne pojazdy elektryczne nie sprawdziły się na tej trasie i silniki elektryczne mogą jedynie wspomagać pracę koni. –  Wóz konny zostanie w tym przypadku obciążony dodatkowym ciężarem baterii i silnika – tłumaczy Anna Plaszczyk z Fundacji Viva.

Te słowa dementuje firma Melex: „Testy wykazały, że pojazd Melex 336 N.Car, przewożąc 6 osób, bez jakichkolwiek przeszkód 3-krotnie, a czasem nawet 4-krotnie, pokonywał 7-kilometrową trasę w górę i w dół na pojedynczym ładowaniu baterii, co jednoznacznie wskazywało na wysoką wydajność pojazdów oraz ich bezawaryjność. (…) Swoim dalekim od wszelkich standardów zachowaniem, podając niesprawdzone informacje dotyczące produktów spółki Melex, doprowadził Pan do rozpowszechniania się nieprawdziwych informacji, (…), wprowadzając tym samym opinię publiczną w błąd.” – czytamy w piśmie kancelarii prawnej firmy Melex do starosty tatrzańskiego, Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego.

Ani władze Tatrzańskiego Parku Narodowego, ani starosta tatrzański, ani sami wozacy nie zaproponowali rozwiązania, które może odciążyć konie zimą.

– Turyści wielokrotnie informowali nas o tym, że konie ciągną sanie również po długich odcinkach gołego asfaltu, zwłaszcza na przełomie pór roku. Ekspert nie mógł obliczyć w tym wypadku przeciążeń, ponieważ żadna fachowa literatura nie podaje współczynnika tarcia dla sań ciągniętych po asfalcie. Nikt na całym świecie nie przewidział takiej sytuacji – tłumaczy Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva.

Organizacje ochrony zwierząt podczas spotkania w siedzibie TPN domagały się całkowitego zakazu wykorzystywania koni na tej trasie. Ich zdaniem żadne rozwiązanie nie pozwala zachować dobrostanu zwierząt. Jedyne ustalenie tego spotkania, na jakie przystały organizacje, to badanie realnych przeciążeń za pomocą specjalnych urządzeń. Ma to być ostateczny dowód na łamanie ustawy o ochronie zwierząt dla władz Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dyrektor parku, Szymon Ziobrowski, podkreśla jednak, że ostateczna decyzja należy do starosty tatrzańskiego, któremu oficjalnie podlega droga do Morskiego Oka. 

Ekologia.pl

4.7/5 - (8 votes)
Subscribe
Powiadom o
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Dyskusja z góralami jest bez sensu, oni sami mogliby dalej korzystać z koni, ale sami wokół siebie zrobili aferę przeciążając te wozy do oporu. Melexów nie chcą, bo właśnie nie można napakować tam tylu turystów ilu by chcieli… Można (i trzeba) uświadamiać turystów, ale nie wróżę tu sukcesów. Turysta zakopiański to taki McTurysta, który gdzieś ma jakieś zwierzęta, jedzie tam by zaliczyć Morskie Oko, wypić piwo, cyknąć fotę (z koniem też, więc melex mu nie będzie odpowiadał). Te zwierzęta zabija turystyka masowa, z którą zawsze wiąże się żądza zysku, a że jesteśmy krajem na dorobku, więc do ucywilizowania turystyki nam daleko.

Teraz wszystko zależy od świadomości turystów, trzeba ludzi uświadamiać o wysiłku i cierpieniu koni:)