Pokuta Marie Mason

Zakończył się pierwszy etap głośnej sprawy przeciwko Marie Mason. Aktywistkę Frontu Wyzwolenia Ziemi (ELF) skazano na prawie 22 lata więzienia. Pojawia się pytanie o prawniczą biurokrację. Czy za naruszenie praw własności można pozbawić 47. letnią kobietę reszty jej życia?
Marie Mason działała w kontrowersyjnej organizacji. Jej celem była walka o prawa zwierząt i powstrzymanie rozpowszechniania żywności modyfikowanej genetycznie. Pierwsza sprawa nie budzi sporu. Nawet pośród zdeklarowanych przeciwników ekologizmu, nietrudno znaleźć osoby wrażliwe na krzywdę bezbronnych istot. Powszechnie współczujemy maltretowanym zwierzętom. Wystarczy przypomnieć sprawę bitego wilczura. Właściciel znęcał się nad łagodnym stworzeniem; na szczęście sąsiedzi sfilmowali gehennę stworzenia. Widzowie ogólnopolskiej stacji telewizyjnej jednogłośnie wyrażali swoje oburzenie. A GMO? Opinie naukowców są zróżnicowane. Wobec licznych głosów krytyki można zrozumieć społeczne obawy, także obawy Mason. Wszak większość Polaków (abstrahując od tego, czy słusznie) opowiada się za żywnością niemodyfikowaną genetycznie.
A więc nie chodzi o prawa zwierząt, ani też o GMO. Chodzi o metody, które stosowała organizacja. Sądzono sposób działania, a nie poglądy. System prawny Stanów Zjednoczonych dał pozwolenie i 47. letnią kobietę skazano na 22 lata więzienia. Celę opuści jako starsza pani, z pewnością już niegroźna, najpewniej chora i rozbita.
Mason oskarżono o podpalenie i zniszczenie własności. W rzeczywistości jednak została skazana za swoją wrażliwość, za nieumiejętność przystosowania się do społeczeństwa, które nie dba o wyznawane przez nią wartości.
Uzasadnienie wyroku budzi moralny sprzeciw. Jest głęboko antyhumanistyczne – ale za to na wskroś formalne, i to pomimo nieudolnych prób nadania epickiej powagi wypowiadanym słowom. „Marie Mason swoje rozżalenie postawiła ponad normami cywilizowanego społeczeństwa” – powiedziała sędzia Paul Maloney. I dalej „Porzuciła idę swobodnej wymiany idei”. Te słowa to nic innego, jak tyko żargon krawaciarzy, którzy nie chcą lub nie mogą rozumnie interpretować prawa. Przygnębiająca prawda jest taka, że raczej nie chcą – wyrok jest wyższy, niż żądał tego prokurator… Przeliczmy 22 lata na pieniądze. Szkody wywołane przez Mason oszacowano na 3 mln dolarów. 7 lat ludzkiego życia oceniono zatem na 1 mln dolarów. Aktywistka zniszczyła prywatną własność, w tym dwie łodzie należące do właściciela farmy futrzarskiej. Naraziła też ludzi na niebezpieczeństwo – jeden z wznieconych przez Mason pożarów wymknął się spod kontroli.
Zaszczucie aktywistki ma fasadę surowej, sprawiedliwej kary. Ma być deklaracją obrony zasad. Utrwalonych przez dziesięciolecia prawd, które wynikają z kultury opartej na społecznej odpowiedzialności – tj. na demokracji po prostu. Ale jeden z aspektów tej sprawy, zdziera z niej nimb szlachetności. Otóż Mason pójdzie na wiele lat do więzienia, ponieważ FBI udało się nakłonić jej byłego męża i wspólnika do zeznań. Funkcjonariusze złamali go lub może sam zmienił zdanie. Nagrał 178 rozmów ze swoimi przyjaciółmi i wysłał ich za kratki. A więc cała sprawiedliwość oparta jest na pospolitej zdradzie i ludzkiej słabości. Wymierzono ją za pożar, w którym Mason o mało nie straciła życia.
Mason podpaliła pomieszczenie, w którym przechowywano wyniki badań nad modyfikowaną żywnością. Sprawczyni nie dokończyła napisu na ścianie „NO GMO”, ponieważ ogień wymknął się spod kontroli. Napis miał stanowić apel do społeczeństwa. Wezwanie. Kobieta nie działała sama. Pomagał jej Ambrose – jej były mąż, który potem sypał podczas śledztwa…
Mason popełniała przestępstwa. Trudno jednak powiedzieć, że dla własnego interesu – zwłaszcza, że ryzykowała nie tylko więzieniem, ale także swoim życiem. Nie ukarano jej za napady na bank, oszustwa, morderstwo. Ukarano ją za działalność, którą postrzegała jako elementarną społeczną uczciwość. 22 lata więzienia za niezrozumienie społecznych norm, za niedostosowanie, bezkompromisowość, bezinteresowność, pewnie też bezmyślność oraz oczywiście za szkody materialne. Baldur von Schirach, przywódca Hiterjugend, za zbrodnie przeciwko ludzkości, został w Norymberdze skazany na 20 lat więzienia…
„Chciałam natchnąć do myślenia i obudzić wrażliwość” – powiedziała Mason na sali rozpraw. Zszokowany wyrokiem adwokat aktywistki zapowiada apelację.




