Aktywiści z Greenpeace to nie piraci, ale chuligani
Chuligaństwo zamiast piractwa – Komisja Śledcza Federacji Rosyjskiej zmieniła kwalifikację czynu działaczy Greenpeace i dziennikarzy zatrzymanych przed miesiącem w Rosji. Przedstawiciele Komisji zapowiedzieli również możliwość oskarżenia niektórych aktywistów o dodatkowe czyny, m.in. użycie siły wobec przedstawicieli władzy, za co grozi kara do 10 lat więzienia.
Wcześniej działaczom Greenpeace groziło 15 lat więzienia, a dzięki zmianie kwalifikacji aktywistom grozi do 7 lat pozbawienia wolności. Organizacja odpiera zarzuty, przekonując, że nowa kwalifikacja czynu jest nieproporcjonalnie ostra.
„Greenpeace ma za sobą 42 lata w pełni pokojowego aktywizmu i takie oskarżenia są niczym więcej jak próbą pomówienia aktywistów. Należy też pamiętać, że to nasz statek został przejęty przez ludzi uzbrojonych w noże i broń palną. Nasi aktywiści, załoga statku i dziennikarze to nie chuliganie, tak samo jak nie są piratami. Nowa kwalifikacja nadal jest nieproporcjonalnie ostra i wiąże się z potencjalną karą do 7 lat więzienia. To obraza dla idei pokojowego protestu. Ci dzielni ludzie zdecydowali się popłynąć do Arktyki uzbrojeni w nic więcej ponad pragnienie, by pokazać światu prawdę o bezwzględnym biznesie paliwowym. Powinni być teraz ze swoimi rodzinami, a nie w areszcie w Murmańsku” – mówi Robert Cyglicki, dyrektor programowy polskiego Greenpeace.
Ekolodzy zapowiadają, że będą sprzeciwiać się z zarzutami chuligaństwa. „Arktyczna Trzydziestka pokojowo protestowała przeciwko niebezpieczeństwom związanym z wydobyciem ropy przez Gazprom i powinna zostać wypuszczona” – dodaje Cyglicki.
Aktywiści Greenpeace, którzy 18 września próbowali przeprowadzić pokojowy protest przeciwko wydobyciu ropy w Arktyce, przebywają w aresztach śledczych już ponad miesiąc. Obrońcy ekologów zapowiedzieli złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu na warunki, w jakich przetrzymywani są ich klienci.



