Bibliografia:
Philip Lymbery, Farmagedon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa, Wydawnictwo Vivante
https://marek-kryda.blog.ekologia.pl/czym-jest-rolnictwo-przemyslowe-wynaturzeniem,758
Chów przemysłowy zwierząt – co tak naprawdę jemy

„Pragnąłem osobiście doświadczyć rzeczywistości kryjącej się za marketingowym sloganem o tanim mięsie i przekonać się, jak mocno wokół naszego jedzenia na talerzach owijają się długie macki globalnej gospodarki żywnościowej” – napisał we wstępie do „Farmagedonu” autor. Ta chęć zaowocowała 3-letnią podróżą podczas której Philip Lymbery sprawdzał, jak wygląda chów przemysłowy zwierząt “od kuchni”.
Jednak dotarcie do prawdy nie jest takie łatwe. Niektórzy producenci zadają sobie wiele trudu, by zasłona milczenia pozostała szczelnie zamknięta. Wystarczy wspomnieć amerykańską ustawę „ag-gag”, zgodnie z którą nagrywanie i publikowanie okrucieństwa wobec zwierząt w chowie przemysłowym jest traktowane jako działalność kryminalna.
Pozostaje pytanie: po co to wszystko? Dlaczego producenci mięsa tak bardzo chcą ukryć co dzieje się na ich fermach przemysłowych?
Znaczna część mięsa na półkach supermarketów kryje mroczny sekret, którego nie znajdziesz na etykiecie – sposób, w jaki zostało wyprodukowane. Dla producentów wygodna jest ta niewiedza części konsumentów, że mięso czy mleko pochodzi od zwierzęcia, które kiedyś żyło i oddychało, więc nie ma mowy o uświadamianiu kogokolwiek, jak przebiegała jego hodowla. Niektórzy producenci zadają sobie wiele trudu, aby to się nie zmieniło; aby zasłona pozostała szczelnie zaciągnięta – pisze autor.

Chów przemysłowy, zwany również chowem wielkoprzemysłowym lub intensywnym, pojawił się w Stanach Zjednoczonych w latach 30. XX wieku, jako odpowiedź na kryzys gospodarczy. Po II wojnie światowej amerykańskie zakłady zbrojeniowe przekształcano w fabryki produkujące nawozy sztuczne, zaczęto stosować antybiotyki w hodowli zwierząt, wprowadzono chemizację rolnictwa, pojawiły się monokultury zamiast mozaiki upraw. Dlaczego przemysł, który powstał z tak dobrych intencji – wykarmienie ludzi na całym świecie – tak bardzo zbłądzi? – zastanawia się autor książki?
Na początku miało to zapobiec niedoborom żywności. Teraz zmiany te napędza ma nasz ogromny apetyt na mięso i produkty zwierzęce. Są też pobudki mniej czyste – powodem pojawienia się intensywnego rolnictwa stała się chęć zysku producentów mięsa, jaj i nabiału oraz korporacji farmaceutycznych, producentów pasz, antybiotyków i nawozów sztucznych.
Ten niepohamowany pęd do zwiększania wydajności przy niższych nakładach odbywa się kosztem przyrody i naszego zdrowia. Intensywne uprawy oznaczają wyjałowioną glebę, z pól znikają ptaki, pszczoły i motyle, a przemysłowa hodowla zwierząt oznacza często straszne cierpienie.
− Za przykład niech posłuży hodowla cieląt. Kiedyś dokonywano uboju w kilka dni po urodzeniu, kiedy cielę ważyło około 50 kg. Teraz chów trwa trzy, cztery miesiące− do 150 kg. To trzy raz więcej mięsa. Ale żeby mięso czteromiesięcznego zwierzęcia pozostało tradycyjną białą „cielęciną”, cielak musi jak najmniej się ruszać − jest przez cały czas przywiązany lub zamknięty w małej budce, gdzie zimą temperatury sięgają -20 C. Zwierzak jest utrzymywany w stanie głębokiej anemii − od momentu urodzenia do uboju. Nie widzi oczywiście swojej matki i nie dostaje jej mleka, bo jest ono produktem dla ludzi. Podaje mu się preparat mlekozastępczy, granulat, ziarno kukurydzy. − mówi w wywiadzie dla Ekologia.pl Monika Kuźniewska, doktorantka w Katedrze Ekonomii Akademii Leona Koźmińskiego, która zajmuje się środowiskowym i społecznym kosztem chowu przemysłowego zwierząt.

Zwierzęta całe życie trzyma się w zamknięciu, bez dostępu słońca i świeżego powietrza, świnie często znajdują się w oddzielnych boksach, w których trudno się poruszać. Obcina się im ogony, uszy i niektóre zęby, żeby się nawzajem nie raniły, kastruje bez znieczulenia. Typowa krowa mleczna musi produkować tak duże ilości mleka, że często umiera już w wieku 5 lat, choć mogłaby spokojnie dożyć lat 15. W naturalnych warunkach świnie żyją co najmniej dziesięć lat; maciory w chowie przemysłowym rzadko żyją dwa i pół roku.
To nie wszystko. Płaci środowisko, płacimy także my. Od tego, jak zwierzę było hodowane i co jadło, zależy jakość mięsa, które dostajemy na talerzu. Nie powinien więc dziwić fakt, że dzisiejszy kurczak zawiera dwa razy więcej tłuszczu i o jedną trzecią mniej białka niż kurczak 40 lat temu. To rezultat intensywnej hodowli.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że taka intensywna, przemysłowa hodowla to także zagrożenie dla zdrowia publicznego.
Krowy, kury i świnie trzymane w ciasnocie, zmuszane do niewyobrażalnego wysiłku często by chorowały, gdyby hodowcy nie podawali im antybiotyków. Blisko połowa z 25-30 tys. ton antybiotyków używanych rocznie w USA jest podawana zwierzętom hodowlanym na wielkich fermach. Skutek? Profilaktyczne faszerowanie zwierząt antybiotykami powoduje powstawanie tzw. superbakterii, którym żadne antybiotyki nie są straszne. „Zamykając miliardy zwierząt w fermach przemysłowych, stworzyliśmy ogólnoświatowe naturalne laboratorium, w którym gwałtownie rozwijają się zabójcze i wysoce zakaźne wirusy” – ostrzega dr Aysha Akhtar z Oksfordzkiego Centrum ds. Etyki Zwierząt.

Czy możliwa jest zrównoważona intensyfikacja w rolnictwie? Autor „Farmagedonu” nie zostawia czytelnika wyłącznie z bulwersującym obrazem przemysłu żywieniowego – wyjaśnia, jak uniknąć zbliżającego się kryzysu żywnościowego, dokonując świadomych wyborów konsumenckich oraz proponuje nowe modele hodowli zwierząt i produkcji jedzenia.
Wszystko co jemy − jajka sadzone, płatki na mleku, kurczak z frytkami, schabowy czy hamburger − ma swoją cenę i wiąże się z jakąś historią. Wszystkie te historie znajdziecie w książce „Farmagedon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa”.





