Artykuł pochodzi z portalu internetowego Fronda.pl
Czas klimatycznej refleksji
W przyszłym roku będziemy obchodzić dwudziestolecie walki z globalnym ociepleniem. Warto więc zadać fundamentalne pytania: jakie efekty przyniosła dotąd polityka wobec klimatu, na jakich podstawach naukowych się ona opiera i wreszcie: ile to wszystko kosztuje?
Możemy sobie także wyobrazić motywy kierujące tymi, którzy na pamiętnym Szczycie w Rio de Janeiro w 1992 r. ogłosili światu, że od teraz nie bieda, głód i choroby są największymi wrogami ludzkości, lecz zjawiska, bez których nie istniałoby życie na ziemi – dwutlenek węgla oraz efekt cieplarniany.
Trochę historii
A było tak: grupa lewicowych polityków, przytłoczona wcześniejszymi sukcesami prawicy, szczególnie rządami Ronalda Reagana w USA i Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, a także przerażona upadkiem socjalizmu, postanowiła zjednoczyć się, aby odbudować swoje wpływy. Postawiono na bardzo modne wówczas hasła ekologiczne, ochrony środowiska naturalnego, które upstrzono walką z destrukcyjną siłą wolnorynkowego kapitalizmu, jako sprawcy wszelkiego zła. Chwytne hasła walki z cywilizacją przemysłową powiązano z wpływem zanieczyszczeń na ocieplanie się klimatu, co miało bez wątpienia prowadzić do zagłady Ziemi. Do projektu uzyskania publicznych funduszy na ten cel zaczęto pozyskiwać dyspozycyjnych intelektualistów, pragnących zrobić szybką karierę biurokratów i naukowców oraz przedsiębiorstwa, najchętniej pół-państwowe monopole energetyczne.
Warto zaznaczyć, że wszystkie te grupy były zachęcone dobrą współpracą między sobą przy uchwalaniu międzynarodowych dokumentów mających rzekomo chronić środowisko naturalne, a w rzeczywistości będącymi pierwszymi globalnymi formami regulacji rynków. Już w marcu 1985 r. podpisano przecież Wiedeńską Konwencję w sprawie ochrony warstwy ozonowej, od początku do końca, forsowaną przez giganta chemicznego koncern DuPont, który dzięki dokumentowi stał się monopolistą na rynku zamienników freonów.
Bardzo podobnie miało dziać się w przypadku globalnego ocieplenia. Pojawiły się jednak problemy. Protokół z Kioto w 1997 r. podpisało niewiele krajów, a główny ciężar walki z globalnym ociepleniem wzięło na siebie ONZ powołując biurokratyczną quasi-naukową instytucję IPCC (Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu) oraz Unia Europejska forsująca przymusowy program handlu wirtualnymi pozwoleniami na emisję CO2.
Dla karierowiczów walka z globalnym ociepleniem stała się żyłą złota. Podatnicy na rozmaite programy związane z walką o klimat wykładali 10 mld dolarów rocznie. Dzięki rozgłosowi politycy wszystkich opcji zyskiwali publiczny poklask. Radykalna lewica coraz odważniej lansowała tezę o konieczności wprowadzenia międzynarodowej kontroli urodzeń, skoro człowiek jest największym zagrożeniem dla środowiska. Młodzi naukowcy badający klimat robili błyskawiczne kariery, także finansowe. Zachodnioeuropejskie firmy zyskały także bardzo ważne narzędzie ograniczające konkurencję ze strony nowo przyjętych do Unii przedsiębiorstw z Europy Środkowo-Wschodniej. Wystarczyło słowo-wytrych „walka o klimat”, aby zmuszać firmy ze Wschodu do zakupu najbardziej idiotycznych i nie mających ekonomicznego uzasadnienia technologii typu: wychwytywanie CO2 i wtłaczanie gazu pod ziemię.
W przyszłym roku traci moc Protokół z Kioto i wszystko wskazuje na to, że nie da się tego dokumentu zastąpić żadnym innym traktatem międzynarodowym, który w skali globalnej zmuszałby państwa-sygnatariuszy do redukcji emisji gazów cieplarnianych na kanwie walki ze zmianami klimatu. Strategia zbudowania na kłamstwie, agresywnym public relations i manipulacji opinią publiczną okazała się fiaskiem. Dlatego takie kraje jak Polska, kierując się własną racją stanu, których energetyka wciąż bazuje na spalaniu paliw kopalnych, powinny głośno domagać się zmiany polityki klimatycznej.
Fakty
Co zatem nowego na froncie walki z klimatem? Zacznijmy może od globalnych pomiarów temperatur. Nie ma sensu podniecać się, że jeden rok był cieplejszy, a drugi zimniejszy, bo dziecko od szkoły podstawowej wie, że dwutlenek węgla jest niezbędny do życia, klimat jest zmienny – okresy cieplejsze i zimniejsze następują po sobie, natomiast największym gazem cieplarnianym jest para wodna; wpływ wytworzonego przez człowieka CO2 na to to zaledwie 0,25 proc. wszystkich gazów cieplarnianych, a więc niemal żaden.
Globalne satelitarne pomiary temperatur w niższej atmosferze potwierdzają tę zmienność. Rekordowy był rok 1998 r., potem lokalne minimum przełomu tysiącleci, stosunkowo ciepły okres do 2007 i ochłodzenie roku 2008 r. Ostatnie dwa lata: 2009 i 2010 są bardziej ciepłe, ale wyraźnie widać, że w bieżącym roku czeka nas znów spadek temperatur. Warto dodać, że rozmawiamy o odchyleniach od średnich temperatur na poziomie kilku dziesiątych stopnia Celsjusza.

Warto polegać na pomiarach satelitarnych, bowiem te pomiary robione przez „wiodące, czołowe i najbardziej prestiżowe” ośrodki po wykryciu fałszerstw przed Szczytem Klimatycznym w Kopenhadze dwa lata temu, zdewaluowały się. Przypomina o tym autor jednego z najlepszych blogów sceptycznych wobec zmian klimatu Steve McIntyre na stronie https://climateaudit.org/. Okazało się, że ekipa zwolnionego w atmosferze skandalu prof. Phila Jonesa z Uniwersytetu Wschodniej Anglii, stosowała wiele rodzajów manipulacji danymi, fałszując pomiary temperatur. Najsławniejszy „trik Mike’a” polegał wprost na podkręcaniu wyników pomiarów temperatur, co obrazuje poniższy wykres.

Inną metodą było ukrywanie spadku pomiarów temperatur w owym okresie, które Steve McIntyre określa sztuczką pt. „ukryć spadek”. Takie cuda działy się w komputerach Phila Jonesa i Keitha Briffa. Jak widać zbierane dane nie pasowały do tezy, więc nieposłuszny wykres (na różowo), po prostu wykasowano…
Powtarzam, że wciąż poruszamy się w przedziałach odchyleń od średnich temperatur od 0,2 do 0,4
stopnia Celsjusza, a więc z perspektywy historycznej nie mających większego znaczenia.

Dobre pomysły…?
Ponieważ nie jestem klimatologiem i bardziej interesują mnie implikacje społeczne, polityczne i ekonomiczne, warto przyjrzeć się, jakie wnioski wysnuli decydenci z prac opłacanych przez siebie naukowców.
Najbardziej przerażające są liczby. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska w kalkulacji z marca tego roku obliczyła, że działania zmierzające do obniżenia temperatury o 1 stopień Celsjusza pochłonęłyby 700 bln dolarów, czyli 7 razy tyle, ile wynosi roczny globalny produkt brutto. Komentujący ten fakt senatorowie określili ten stosunek kosztów do efektów jako absurd.
Absurdalne są także kolejne nowatorskie pomysły na powstrzymanie rzekomego globalnego ocieplenia. Naukowcy z tytułami profesorskimi wymyślają coraz to nowsze projekty typu obłożenie kocami lodów Arktyki, aby powstrzymać ich topnienie, czy wystrzelenie w przestrzeń kosmiczną specjalnych parasoli, które odbijałyby słoneczne światło. Prof. Paul Crutzen, podobno jeden z najlepszych ekspertów na świecie także od ozonu, przedstawił Parlamentowi Europejskiemu projekt wypuszczenia do atmosfery gigantycznych cząstek siarki, ale wtedy ucierpiałaby warstwa ozonowa. Z kolei inny naukowiec z Uniwersytetu w Berkeley zalecił pomalowanie na biało 100 największych miast świata, aby zmniejszyć nagrzewanie się budynków.
Jednak wszystkich innych naukowców pobili jak dotąd specjaliści z NASA. Obliczyli oni, że korzystna dla klimatu mogłaby się okazać lokalna wojna nuklearna np. między Indiami i Pakistanem. Detonacja ok. 100 ładunków nuklearnych pozwoliłoby na wyrzucenie w górę 5 mln ton sadzy, co pozwoliłoby na spadek globalnej temperatury nawet o 1,25 stopnia Celsjusza w ciągu 3 lat po wojnie. Efektem ubocznym byłaby śmierć milionów ludzi, ale zważywszy, że to człowiek wywołuje globalne ocieplenie, ekolodzy z pewnością przymknęliby oko na ten szczegół…
Według ostatniego sondażu Radiowej Trójki aż 80 proc. słuchaczy twierdzi, że walka z globalnym ociepleniem nie ma sensu. Sceptyczne artykuły publikuje już nawet „Gazeta Wyborcza”. Prof. Maciej Sadowski, biorący niegdyś udział w negocjacjach związanych z Protokołem z Kioto twierdzi, że „Jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest rezygnacja z dążeń do redukcji emisji i pozorowania działań na rzecz ochrony środowiska. Należałoby skoncentrować się na rozwoju nowych technologii, które będą sprzyjać bardziej racjonalnemu wykorzystaniu surowców energetycznych”.
Walka z naturą osiągnęła więc już swój szczyt, sama doprowadzając się do absurdu. Jeśli mamy być kiedykolwiek świadkami upadku tej słabej teorii to następuje on właśnie teraz.
Globalne ocieplenie tak samo jak globalne ochłodzenie to nie mit bo to zjawiska z którymi Ziemia do czynienia naprzemiennie od milionów lat. Osobiście bardziej się boje kryzysu ekonomicznego.
Oczywiście, że walka z globalnym ociepleniem nie ma sensu. Dlaczego? Bo nie ma czegoś takiego jak globalne ocieplenie!
“..jakie wnioski wysnuli decydenci z prac opłacanych przez siebie naukowców” bardzo śmiała teza Panie Teluk. Dziwne, że jeszcze nikt Pana po sądach nie ciągał
Takie artykuły, działają lepiej niż kofeina!
Pozwolę sobie przytoczyć mój ulubiony fragment, gdzie autor serwując nam zbiór banałów, podanych dla odmiany banalnym językiem, pokazuje jak bardzo brak mu kompetencji, zarówno w dziedzinie ochrony środowiska, jak również dziennikarstwa:
“Nie ma sensu podniecać się, że jeden rok był cieplejszy, a drugi zimniejszy, bo dziecko od szkoły podstawowej wie, że dwutlenek węgla jest niezbędny do życia, klimat jest zmienny – okresy cieplejsze i zimniejsze następują po sobie, natomiast największym gazem cieplarnianym jest para wodna; wpływ wytworzonego przez człowieka CO2 na to to zaledwie 0,25 proc. wszystkich gazów cieplarnianych, a więc niemal żaden.”
Wstyd, że na tym portalu pojawiają się takie szmiry…
Przecież to co zostało napisane to sama prawda, wystarczy trochę poczytać o procesach fizycznych które zachodzą w atmosferze aby zrozumieć, że “Globalne Ocieplenie” to największy mit XX i XXI wieku…
No to napisz coś sensowniejszego. Jeśli nie wiesz to CO2 jest konieczne roślinom do życia.