Po co nam biotechnologia?

Anna Leszkowska: – Biotechnologia – uważana za jedną z najbardziej innowacyjnych i cennych dla rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego dziedzin nauki – w Polsce, mimo powszechnych deklaracji uznających jej rangę – ciągle jest traktowana marginalnie, co widać choćby w gospodarce. Dlaczego nie mamy osiągnięć w tej dziedzinie? Z braku pieniędzy, wiedzy, czy może przyczyn ideologicznych?
Prof. Andrzej Zabża: – Powiedziałbym, że biotechnologia w Polsce jest marginalnie traktowana przez struktury rządowe, które zdają się nie rozumieć możliwości, jakie ona niesie. Mówi się o niej często w kontekście ekologii i rozważań ideologiczno-etycznych. Wprawdzie biotechnologia jest jednym z najstarszych obszarów działalności społeczeństw i wiele metod biotechnologicznych „wynalezionych” w bardzo odległych czasach wykorzystujemy również obecnie, to nowe możliwości, jakie wprowadziła do biotechnologii biologia molekularna, otworzyły zupełnie nowe perspektywy jej wykorzystania. O możliwościach nowoczesnej biotechnologii pisze się i mówi stosunkowo wiele. Niestety, przedstawia się ją niekiedy jako „magię” zagrażającą ludzkości; sprowadza się ją najczęściej do procesu klonowania, co może wywołać niepokój wśród niektórych obywateli. Być może taka prezentacja biotechnologii jest powodem stosunkowo dużej rezerwy w stosunku do produktów GMO i złego postrzegania całej biotechnologii?
Jednakże właśnie te nowe metodologie wprowadzone do współczesnej biotechnologii (zwłaszcza inżynieria genetyczna) umożliwiają takim krajom jak np. Indie uporanie się z problemem wyżywienia, ochrony zdrowia, czy odnawialnych źródeł energii. W Polsce nie ma problemu z wytworzeniem żywności, a problemy zdrowotne są u nas związane raczej z organizacją służby zdrowia, chronicznym brakiem pieniędzy, a nie z samą produkcją leków. Niedobrze jest, że właśnie źle rozumiane i demagogicznie wypaczane możliwości twórcze nowoczesnej biotechnologii wykorzystywane są w „grach politycznych”. Przykładem mogą tu być „biopaliwa”.
Dlaczego nie mamy osiągnięć w dziedzinie biotechnologii? Jest to trudne pytanie. Trzeba pamiętać, że harmonijny rozwój biotechnologii wymaga spełnienia wielu uwarunkowań. Jej rozwój (zwłaszcza tej nowoczesnej) współtworzy kilka dyscyplin naukowych, przede wszystkim biologia, chemia i inżynieria bioprocesowa, czy informatyka. Wszystkie te dyscypliny wykorzystują nowoczesną aparaturę, którą tworzą fizycy (np. spektrometry NMR, MS itp.). Na to nakłada się jeszcze ekologia, a wizerunek całości prezentują społeczeństwu media. Do pojawienia się biotechnologii muszą zaistnieć dobrze wykształcone kadry specjalistów, którzy dobrze opanowali metodologie biotechnologiczne i muszą być stworzone warunki do współpracy interdyscyplinarnej. Muszą istnieć instytucje badawcze, które umiałyby przetworzyć myśl twórczą na język praktyki laboratoryjnej, a w dalszej konsekwencji – co w przypadku biotechnologii jest niezwykle istotne – na „produkt” widoczny i pozytywnie odbierany przez obywatela-podatnika. Musi być sprecyzowana i konsekwentnie realizowana w skali co najmniej 10-15-letniej polityka państwa w tym obszarze. Na to wszystko muszą być pieniądze, a tych nie ma!
Prof. Tomasz Twardowski: – Odpowiedź można sformułować w formie pytań, np. dlaczego w Polsce, pomimo wysokiego poziomu nauk podstawowych w zakresie nowoczesnej biotechnologii, jest tak niewiele zgłoszeń patentów wynalazców krajowych, a patentów zagranicznych jest więcej aniżeli polskich? Dlaczego kształcimy kilkuset absolwentów biotechnologii rocznie (a także kilkudziesięciu doktorów) skoro nikt nie wie, gdzie znajdą oni zatrudnienie? Niestety, nie umiem podać właściwej odpowiedzi na te pytania, ani sposobu jednoznacznego rozwiązania. Przekonany jestem o konieczności pracy organicznej i oczekuję efektów w perspektywie (wielu) lat. Ale marzę o cudownym panaceum, które uzdrowiłoby polską biotechnologię już jutro.
Prof. Stanisław Bielecki: – Podzielam marzenia prof. Twardowskiego i konieczność pracy organicznej, ale czy mamy na to czas. Biotechnologia w świecie rozwija się bardzo szybko, dynamika tego rozwoju jest co prawda zmienna, ale ostatnio mamy olbrzymie przyśpieszenie. Najporściej można by było odpowiedzieć na Pani pytanie, że nie ma pieniędzy na badania. I jest to prawda. Ponadto jaki jest punkt odniesienia do osiągnięć biotechnologii. Europa również nie ma istotnych osiągnięć w tej dziedzinie w porównaniu z USA. Myślę, że jedną z przyczyn jest brak pewnych zależności strukturalnych. Zarówno badania jak i innowacje w wysokich technologiach zachodzą w ścisłych jednoczesnych relacjach pomiędzy ośrodkami badawczymi, państwem a przemysłem. Nie sądzę, aby była wystarczająca współpraca pomiędzy tymi trzema filarami u nas. Tak ważne dla rozwoju biotechnologii małe i średnie przedsiębiorstwa powstawały w USA na podstawie aktów prawnych z 1958 r. My nie mamy tych doświadczeń.
A.L.: – Słabą kondycję biotechnologii w Polsce tłumaczą panowie m.in. brakiem wiedzy decydentów i złą polityką informacyjną. Ale jak i kto może to zmienić, skoro sami naukowcy niewiele mówią na ten temat, a jeżeli chodzi o namacalne pożytki z biotechnologii – w kraju nie sposób ich dostrzec…
Prof. St. B.: – Wydaje mi się, że gdyby był odpowiedni zbyt na określone produkty biotechnologiczne to można by było znaleźć inwestorów w Polsce nawet biorąc pod uwagę, że są to inwestycje wysokiego ryzyka. Rynek polski jest ciągle zbyt mały i nieprzygotowany na absorbowanie produktów nowoczesnych biotechnologii. Przy ciągłym braku innowacyjności, niedoskonałym, dopiero będącym w stanie początkowym transferze technologii z ośrodków naukowych do przemysłu, bardzo małej liczby inkubatorów, czy parków technologicznych, przy małym zaangażowaniu środowiska akademickiego w tworzenie firm, przy polityce gospodarczej nie wspomagającej tworzenia firm high-tech, trudno jest mówić o rozwoju biotechnologii w Polsce.
Brak wiedzy nie jest, moim zdaniem, przyczyną zastoju w rozwoju biotechnologii. Jest wiele ośrodków w Polsce prowadzących badania na wysokim poziomie, ale są one zorientowane na uzyskiwanie publikacji o wysokim współczynniku cytowań (IF), a nie na patentowanie i dążenie do szerokiej aplikacji. Na pewne badania, konieczne np. do wprowadzenia nowego leku, nas nie stać, ale na zrobienie patentu i jego sprzedaż chyba tak.
Prof. A. Z.: – W Polsce jest kilka silnych ośrodków naukowych, w których uczelnie kształcą niezłych absolwentów (wysoko cenionych w krajach o rozwiniętej biotechnologii). W ośrodkach tych skupione są też instytuty PAN, w których prowadzone są badania probiotechnologiczne na bardzo wysokim poziomie, wykorzystujące oryginalne pomysły naszych uczonych. Uzyskane wyniki znajdują miejsce w publikacjach, ale nie są transformowane do praktyki. Głównym tego powodem jest brak odpowiednich środków finansowych. Wprowadzenie nowego leku, uzyskanego na ścieżce biotechnologicznej, wymaga kwoty przekraczającej obecnie już 800 mln USD. Na taki wydatek stać tylko bogate korporacje, których w Polsce brak.
Prof. T. T.: – Bo w Polsce pieniądze na naukę się łoży, natomiast nie ma inwestycji w naukę. Bowiem naukę należy traktować jako obszar gospodarczy, w który można i trzeba inwestować. I to właśnie są inwestycje o najwyższym współczynniku dochodu. Ponadto wielu urzędników państwowych przy ocenie nowatorskich rozwiązań stosuje kryteria pozamerytoryczne, nienaukowe i pozaekonomiczne, które wynikają z potocznych poglądów, czy wręcz przesądów. Zapomina się, że właśnie biotechnologia stwarza szybkie możliwości poprawy jakości życia, nie mówiąc już o tworzeniu nowych miejsc pracy.
A.L.: – Od czego zatem należałoby zacząć? Gdzie tkwi główna przyczyna słabej kondycji biotechnologii w Polsce?
Prof. A. Z.: – Chyba od obowiązującego u nas tradycyjnego modelu realizacji karier naukowych i zawodowych, który nie sprzyja interdyscyplinarnej współpracy, niezbędnej w rozwoju nowoczesnej biotechnologii. Stopnie naukowe doktora i doktora habilitowanego uzyskuje się w obszarze jednej dyscypliny. O uprawnienia doktoryzowania w dziedzinie „biotechnologia” mogą się ubiegać uczelnie o wyraźnym profilu biologicznym, a więc politechniki formalnie są bez szans. Uczelnie techniczne, w których prowadzone są badania probiotechnologiczne, wsparte jeszcze inżynierią bioprocesową, od lat ubiegają się o taki przywilej. W praktyce kolejne stopnie kariery naukowej uzyskiwane są więc w poszczególnych dyscyplinach nauki, ujętych w Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych. Taki system nie sprzyja podejmowaniu tematów badań interdyscyplinarnych.
Podstawą rankingu instytucji naukowych i uczelni jest kryterium liczby publikacji i cytowań – ostatnio dostrzeżono też patenty i wdrożenia. Instytucje, chcąc spełnić te kryteria i uzyskać możliwie najwyższą ocenę, dążą do „wyprodukowania” jak największej liczby publikacji, nie biorąc pod uwagę potrzeby wchodzenia w nowe obszary badawcze – w tym biotechnologiczne.
„Wejście” w nowy temat badawczy wymaga bowiem niekiedy wielu lat badań laboratoryjnych i wiąże się często z ryzykiem niepowodzenia. Patenty wymagają wnoszenia wcale niemałych opłat. Wstrzymują też możliwość wcześniejszej publikacji wyników. Wdrożenia wymagają tak wielu zabiegów i posiadania tak wielkich środków finansowych, że mało kto o nich myśli. Ciągle zmieniające się przepisy i brak ustabilizowanej sytuacji kredytowania zniechęca też młodych absolwentów biotechnologii do podejmowania prób realizacji własnych inicjatyw. Być może w procesie kształcenia w zbyt małym stopniu wyrabiamy u nich niezbędny element pewnej „agresji zawodowej”, potrzebnej przy realizacji własnych pomysłów na małe (ale własne) przedsiębiorstwo? Absolwenci raczej szukają miejsc pracy, niestety często za granicą. Po uruchomieniu na niektórych uczelniach kształcenia na kierunku „biotechnologia” możliwe jest uzyskanie dyplomu biotechnologa. Należy tu jednak zaznaczyć, że w oficjalnym wykazie zawodów obowiązującym w Polsce brak jest zawodu biotechnologa. Nie ułatwia to im realizacji swojej kariery zawodowej.
A. L.: – Skutek jest taki, że świat na biotechnologii korzysta, a nade wszystko – zarabia, natomiast my – biadolimy… albo tkwimy w błogiej nieświadomości, że pożytki z postępu nauki spadną nam z nieba.
Prof. A. Z.: – Wiele lat temu ciekawy autorski projekt rozwiązania tego problemu przez powołanie przy KBN Agencji Promującej Biotechnologię przedstawił prof. W.J. Stec. Inicjatywa ta nie spotkała się ze zrozumieniem decydentów.
W kontekście przystawalności organizacji polskiej nauki do struktur Unii Europejskiej należy więc zwrócić uwagę na sposoby i metody działania niezbędne przy komercjalizacji wyników badań tam obowiązujących. W Unii tworzone są tzw. regiony biotechnologiczne wychodzące często poza granice jednego państwa. Tworzą je wspólnie instytuty badawcze dużych koncernów przemysłowych (dysponujące odpowiednimi środkami finansowymi), oraz ośrodki badawcze uniwersytetów czy rządowych instytutów badawczych (typu CNRS, Maxa Plancka, Humboldta itp.). Jeden z takich bioregionów mieści się na pograniczu Niemiec, Francji i Szwajcarii. Inicjatywy takie są podejmowane w celu stworzenia lepszej komunikacji pomiędzy naukowcami, przedsiębiorcami, organizacjami finansowymi i politykami. Naukową bazę wspomnianego wyżej Bioregionu tworzą uniwersytety w Karlsruhe, Bazylei, Freiburgu i w Strassburgu. Wspierają je inne instytuty np. Instytut Immunologii, czy Instytut Fiedrich Miescher – w sumie 82 jednostki badawcze z obszaru „Life and Health Sciences”. W regionie tym znajdują się „główne kwatery” takich „gigantów” przemysłowych jak: Bayer, Ciba, Speciality Chemicals, Clariant, Novartis, Roche, Syngenta i Vantico. Analogiczny „Medicon Valley” współtworzą Szwecja i Dania, nie wspominając już o licznych „bioregionach” wewnątrz poszczególnych państw Unii Europejskiej.
Każdy taki region, w zależności od potencjału badawczego, charakteryzuje się dobrze sprecyzowaną specyfiką. Już teraz powinniśmy poznawać konfigurację tych regionów i starać się być ich współudziałowcem, lub też współdziałać przy ich tworzeniu na Wschodzie. Ten kierunek działań podjęła prof. Anna Podhajska, włączając biotechnologiczny potencjał Wybrzeża Bałtyku do ugrupowania krajów Morza Bałtyckiego (ScanBalt Forum).
Bezpośrednio za naszą zachodnią granicą znajdują się też dobrze zdefiniowane regiony biotechnologiczne Saksonii i Berlina z Brandenburgią. Również u nas muszą pojawić się lokalne inicjatywy zespołów badawczych, które znajdą pełne zrozumienie u władz lokalnych regionu (urzędy wojewódzkie i marszałkowskie). Dopiero wtedy będzie możliwe wyartykułowanie specyfiki regionu i możliwie pełne wykorzystanie potencjału naukowego przy tworzeniu małych i średnich przedsiębiorstw biotechnologicznych. Komitet Biotechnologii przy Prezydium PAN mógłby współuczestniczyć w podejmowaniu tych inicjatyw organizując plenarne sesje Komitetu w regionach o wyraźniej zaznaczonym potencjale biotechnologicznym. Do akcji tej można byłoby wykorzystać również oddziały PAN mieszczące się w większych ośrodkach uniwersyteckich; starać się też znaleźć zrozumienie i współuczestnictwo lokalnych władz terenowych.
A. L.: Dziękuję za rozmowę





