Ocalona przed rzezią Liberty jest w Tarze
Liberty jest symbolem wolności oraz zwiastunem nadziei dla wszystkich ciężarnych krów zabijanych w polskich i nie tylko polskich rzeźniach.
LIBERTY!
W ramach ogólnopolskiej akcji informacyjnej Marsz na rzeźnie wykupiliśmy, dzięki pomocy wielu dobrych ludzi, ciężarną krówkę, która miała trafić do rzeźni. Daliśmy jej na imię Liberty, co z angielskiego znaczy wolność. Znalazła prawdziwy dom w jedynym takim miejscu na ziemi – w Schronisku dla Koni TARA. Liberty to śliczna rudowłosa dziewczyna, ciepła i wrażliwa. W dodatku pod koniec lata będzie mamusią, urodzi swoje pierwsze dziecko, zupełnie wolne dziecko.
Liberty jest symbolem wolności oraz zwiastunem nadziei dla wszystkich ciężarnych krów zabijanych w polskich i nie tylko polskich rzeźniach.
Symbolem wyzwolenia dla wszystkich zabijanych w rzeźniach zwierząt. Swą wolność odzyskała w Święta Wielkanocne, co ma być dodatkowym symbolem odrodzenia oraz szacunku dla życia wszystkich istot. A patrząc już z perspektywy czysto ludzkiej, czy może być piękniejszy prezent na Święta niż podarowanie komuś życia?
Gdy po raz pierwszy swym szorstkim językiem polizała nasze dłonie, a po jej policzku spłynęła łezka, wiedzieliśmy, że nie znaleźliśmy się w jej ciemnej obórce przez przypadek.
Miała być w czarno-białe łaty, a okazało się, że to rudowłosa piękność. Czekała na nas wysoko w górach, pośród pięknych łąk i zapierających dech w piersiach żywieckich dolinach. Gdy odwiedziliśmy ją po raz pierwszy, stała w ciemnej obórce i patrzyła na nas swoimi dużymi, mądrymi oczami, z ufnością lizała nasze ręce. Jej właściciel powiedział nam, że jeżeli nie zdecydujemy się jej kupić i nie kupi jej nikt inny, to po wycieleniu odda ją do rzeźni, tak jak poprzednie krówki. Dobrze jednak wiedzieliśmy, że wielu rolników sprzedaje ciężarne krowy na rzeź, ponieważ więcej ważą, a polskie prawo zezwala na ich zabijanie aż do 9 miesiąca ciąży. Zwłaszcza tzw. rasy mięsne do których należała Liberty. Pan Stanisław przestrzegł nas, że jest to zwierzę hodowlane, z przeznaczeniem na mięso (krzyżówka rasy polskiej czerwonej i Simental) i że jeśli nie zostanie szybko zacielone ponownie to … zbyczeje i stanie się groźna dla ludzi (!) Na myśl przyszły nam w tej chwili wszystkie kobiety, które urodziły dziecko, a następnie, gdy nie chciały już zachodzić więcej w ciążę … zmężniały i stały się groźne dla … innych ludzi (?) Poklepaliśmy Liberty, obiecując, że po nią wrócimy, tak szybko jak to tylko możliwe.
Ktoś kiedyś powiedział, że gdy spojrzysz w oczy drugiej, czującej istoty, zwłaszcza takiej która znajduje się w potrzebie, to nie jest to tylko próżne spojrzenie. To prośba, a proszącemu się nie odmawia. Zwłaszcza, gdy jest się człowiekiem.
Dzięki pomocy ludzi o wielkich, wspaniałych sercach udało nam się już po kilku godzinach przyjechać po Liberty. Początkowo, pan Stanisław nie chciał wierzyć, że nie pójdzie ona na rzeź, zwłaszcza, gdy zobaczył przygotowaną do drogi przyczepkę.
– Niech się państwo nie obrażą, ale ja tam nikomu nie wierzę. Może i trafi do takiego miejsca jak państwo mówią, a może i nie. – Po chwili jednak jakby się do nas przekonał. – Jeżeli naprawdę jest tak jak mówicie, to ona trafi do najlepszego miejsca, do jakiego mogłaby trafić. Oj, to może i prześlijcie mi zdjęcie jakie. A dla mnie, to już ostatnia krowa, więcej już chować nie będę, bo i stary już jestem, a i sprzedać chcę to wszystko i może kupić jakie mieszkanie. Dostaliśmy jeszcze cały jadłospis Liberty, dowiadując się m.in. że bardzo lubi jabłka i buraki.
Gdy przyszedł czas wyprowadzenia Liberty na światło dzienne, chcieliśmy sprawić na niej jak najlepsze wrażenie, aby zaufała nam, kilku zupełnie obcym ludziom i … dała się zamknąć w przyczepce. Zapewne każdy z nas na jej miejscu miałby wątpliwości. Gdy właściciel wyprowadził ją na łańcuchu z obórki, zaczęła wyrywać się i wierzgać na wszystkie strony. Dopiero teraz zobaczyliśmy, jaka urodziwa z niej dziewczyna. Przez następne 10 minut … wymachiwała (dosłownie) swoim właścicielem niczym chorągiewką, gdy próbował ją uspokoić. Zachowywała się jak prawdziwa, dzika krowa. Szalała, biegając w tą i z powrotem, wraz z trzymającym ją na łańcuchu właścicielem, robiła groźne esy floresy, wyrywając swymi zgrabnymi racicami kępy trawy i ziemi i posyłając je w powietrze. W tym czasie wymościliśmy jej przyczepkę świeżą słomą i sianem i …czekaliśmy aż Liberty przyjmie zaproszenie. Najwidoczniej zaabsorbowana krzątaniną, podeszła, znacznie spokojniejszym już krokiem do swojej karocy. Strzygąc uszami dała sobie założyć specjalne taśmy, które miały jej w podróży pomóc utrzymać równowagę i zapewnić bezpieczeństwo. Obserwując wszystkich zaczęła lizać ludzkie dłonie, pozwalając podrapać się po szyi, pogłaskać po głowie. Już prawie zupełnie spokojnie, z niewielką tylko pomocą, weszła po rampie na przyczepkę. Jeszcze trochę przygotowań, zapinanie pasów, dodatkowe siano na wysokości głowy, aby z nudów było co przekąsić po drodze… i w drogę.
Przed Liberty ponad 350 kilometrów. 350 kilometrów do wolności, bezpieczeństwa, szczęśliwego życia. Długiego życia. Nie powiedzieliśmy jej wszystkiego o miejscu do którego jedzie, aby miała większą niespodziankę. Patrząc na nią zastanawialiśmy się, jakie to uczucie, spędzić tyle czasu w ciemnej obórce, nagle wyjść na zewnątrz, zobaczyć cały świat dookoła, wsiąść do samochodu, udać się w podróż i po kilku godzinach wylądować w innym świecie? Widzieć dookoła siebie wolne zwierzęta, zajęte swoim życiem a nie tylko nieruchomym oczekiwaniem na nieunikniony i bolesny… Jak to jest czuć, że ktoś się o nas troszczy, kocha nas i zrobi wszystko, aby było nam dobrze?
Przed tobą całe życie. Tyle różnych doświadczeń. Życzymy Ci dużo szczęścia, spokoju i wszystkiego co tylko życie niesie ze sobą najlepszego.
Wspólnie pomogliśmy Liberty odzyskać wolność oraz znaleźć prawdziwy dom, w którym spędzi całe swoje życie. Od dziś, Liberty zaopiekują się Piotr i Scarlett oraz inne osoby w Schronisku TARA. Pamiętajmy, że oni też potrzebują naszej pomocy.
Dorota Ceynowa-Szmołda i Jarek Szmołda, Wegetariański Świat, nr 103/czerwiec 2006