Czy rozwój elektromobilności zagrozi stabilności polskiego systemu elektroenergetycznego?
Najnowsze analizy pokazują, że nie ma powodów do obaw – nawet przy dynamicznym wzroście liczby samochodów elektrycznych. Obecnie wszystkie elektryki zarejestrowane w Polsce pobierają zaledwie… 0,09% dostępnej mocy krajowych elektrowni.
Elektryki jak telefony komórkowe
Pod koniec 2024 roku po polskich drogach jeździło 74,2 tysiąca samochodów elektrycznych – wynika z danych Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM). Jak pokazują szacunki firmy Powerdot, ich roczne zapotrzebowanie na energię wynosi około 0,253 TWh – to mniej więcej tyle, ile konsumują wszystkie telefony komórkowe w kraju.
Jeśli przyjąć, że przeciętny elektryk ma zasięg 390 km i baterię o pojemności 74 kWh, statystyczny kierowca powinien ładować auto około 46 razy w roku. W praktyce jednak baterie ładowane są częściej, ale krócej – mówi Grigoriy Grigoriev, dyrektor generalny Powerdot w Polsce.
A jak wyglądałaby sytuacja, gdyby wszystkie elektryki w kraju zaczęły ładować się jednocześnie? Przy założeniu poboru mocy 11 kW na pojazd, całkowite zapotrzebowanie wyniosłoby 816,5 MW – co stanowi zaledwie 1,13% dostępnej mocy zainstalowanej w Polsce, która na koniec 2024 r. wynosiła 72 188 MW.
Wzrost liczby elektryków do miliona (prognozowany na najbliższe 5–7 lat) oznaczałby w skrajnie nieprawdopodobnym scenariuszu (wszystkie auta ładują się jednocześnie) obciążenie systemu na poziomie 15,2%. Jednak w rzeczywistości sytuacja wygląda znacznie spokojniej.
Realne zużycie? Prawie niezauważalne
Według Ewidencji Infrastruktury Paliw Alternatywnych, średnie obciążenie publicznych stacji ładowania wynosi zaledwie 4%. Przy takim założeniu, rzeczywiste zużycie mocy przez auta elektryczne w Polsce to obecnie jedynie 0,09% możliwości krajowego systemu energetycznego.
Co więcej, nawet milion elektryków zwiększyłby to obciążenie tylko do 1,26%. – Elektromobilność na obecnym etapie rozwoju nie stanowi zagrożenia dla polskich elektrowni i nie zmieni się to w najbliższych latach – zapewnia Grigoriy Grigoriev. – Nawet gdyby przez 20 lat nie powstała żadna nowa elektrownia, dopiero przy 5 milionach elektryków obciążenie systemu wzrosłoby do 10%.
Stacje ładowania a elektrownie
Na koniec 2024 roku wszystkie stacje ładowania w Polsce miały łączną moc 480 MW. Gdyby każda z nich pracowała na pełnej mocy – co w praktyce się nie zdarza – obciążyłyby system w 0,7%. W realnych warunkach, gdy działa jedynie 4% urządzeń, obciążenie spada do 0,027%.
Dla porównania Elektrownia Kozienice, druga co do wielkości w kraju, ma moc 4000 MW i dostarcza około 13% energii produkowanej w Polsce. – Nawet w najbardziej ekstremalnym, nierealnym scenariuszu stacje ładowania zużywałyby jedynie 12% mocy Kozienic – podkreśla Grigoriev.





