Dlaczego nasze rany goją się dłużej niż u innych ssaków
Ewolucja dała nam zdolność pocenia się — ale odebrała szybką regenerację skóry. Nowe badania pokazują, że nasze rany goją się ponad dwa razy wolniej niż u innych naczelnych.
Małe zadrapanie na kolanie dziecka może goić się przez tydzień. Tymczasem pawian, który wyszedł z walki z raną wielkości monety, zaskakująco szybko wraca do formy. To spostrzeżenie, które zaintrygowało biolog ewolucyjną Akiko Matsumoto-Oda podczas badań dzikich pawianów w Kenii, zapoczątkowało fascynujące śledztwo naukowe. I przyniosło zaskakujące wnioski.
Jak się okazuje, ludzie – mimo całego postępu medycyny – mają wolniejszą zdolność do gojenia swoich ran. Nowe badania opublikowane w czasopiśmie Proceedings of the Royal Society B dowodzą, że nasze rany zamykają się średnio ponad dwa razy wolniej niż rany u innych naczelnych, a nawet gryzoni.
Dlaczego tak się dzieje? Kluczem może być to, czego nam brakuje — a konkretnie: włosów.
Większość ssaków ma gęste futro. W jego mieszku znajdują się komórki macierzyste, które nie tylko tworzą włosy, ale także – w razie uszkodzenia skóry – pomagają ją szybko odbudować. My, ludzie, utraciliśmy większość owłosienia na ciele w toku ewolucji, prawdopodobnie po to, by lepiej radzić sobie z upałem dzięki potowi. Jednak ta zmiana miała swoją cenę.
„Kiedy naskórek zostaje uszkodzony, to właśnie komórki mieszków włosowych odgrywają kluczową rolę w naprawie” – tłumaczy biolog Elaine Fuchs z Rockefeller University. – „A my mamy ich znacznie mniej niż inne ssaki”.
W badaniu, które miało to potwierdzić, naukowcy porównali proces gojenia się u ludzi i sześciu innych gatunków ssaków: myszy, szczurów oraz czterech naczelnych — małp vervet, małp Sykesa, pawianów oliwkowych i szympansów.
U ludzi rany goiły się średnio w tempie 0,25 milimetra dziennie. Tymczasem u zwierząt – zarówno tych poddanych eksperymentowi, jak i tych obserwowanych w warunkach naturalnych – tempo to wynosiło średnio 0,61 mm dziennie.
Nawet u szympansów, naszych najbliższych krewnych, skóra regenerowała się ponad dwa razy szybciej. To sugeruje, że utrata owłosienia – i tym samym spowolnienie gojenia – nastąpiła dopiero po tym, jak Homo sapiens oddzielił się od wspólnego przodka z szympansami.
Na pierwszy rzut oka wolniejsze gojenie się ran wydaje się ewolucyjnym błędem. W toku ewolucji nasi przodkowie zaczęli polegać nie tylko na własnej biologii, ale też na… sobie nawzajem. Archeolodzy odkryli czaszkę Homo erectus sprzed 1,8 miliona lat – należącą do starszego mężczyzny, który przeżył mimo utraty wszystkich zębów. A także szczątki neandertalczyka, który dożył średniego wieku mimo amputacji ręki i innych urazów.
To oznacza, że jego grupa musiała się nim opiekować — podawać jedzenie, bronić, leczyć. Co więcej, naukowcy znaleźli w płytce nazębnej neandertalczyków pozostałości roślin o właściwościach leczniczych – antybakteryjnych i przeciwbólowych.
Czyli choć ewolucja spowolniła nasze naturalne zdolności regeneracyjne, rozwój społeczności i wiedzy roślinnej zrekompensował te straty.
Współczesna medycyna potrafi skutecznie wspierać proces gojenia — od opatrunków hydrożelowych po terapie komórkami macierzystymi. Ale wciąż warto pamiętać, że człowiek pozostał istotą wyjątkowo wrażliwą na rany — także te codzienne. Jednak mamy coś, czego nie mają inne ssaki: empatię, więzi i zdolność tworzenia opiekuńczych społeczności. To one są naszym ewolucyjnym balsamem.






