Ile zapłacimy za elektrownię?

Czy społeczeństwo polskie, którego nie stać na zbudowanie porządnej sieci metra może pozwolić sobie na uruchomienie coraz droższych elektrowni jądrowych?
Zainteresowanie polityków energią atomową wzrasta. Co chwila słyszymy, że nie ma dla niej alternatywy. Można uznać, że klasa polityczna pała do elektrowni atomowych niekłamaną miłością. Wprawdzie na świecie działa coraz mniej reaktorów, ale atomowy boom istnieje, jeśli nie naprawdę, to przynajmniej w sferze medialnej.
„Rzeczpospolita” podała, że za elektrownię jądrową zapłacimy nawet 90 mld złotych. Prof. Krzysztof Żmijewski twierdzi, że koszt budowy jednego MW mocy w elektrowni jądrowej w Europie osiągnie poziom ponad 4 mln euro. Dla przypomnienia Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w 2009 roku zamierza wydać na badania i wdrażanie nowych technologii zaledwie 3 mld złotych.
Reaktory są budowane przez Chiny (11), Indie (6), Rosję (8) i sąsiadującą z nami Białoruś… W Unii Europejskiej sytuacja wygląda inaczej. Elektrownię atomową budują tylko Finlandia (1), Francja (1) i Bułgaria (2). Mało? Nie ma w tym nic dziwnego. Na świecie działa dziś 436 reaktorów, w 2005 roku było ich 443. Większość tych, które działają wybudowano przed Czarnobylem, mają zatem po kilkadziesiąt lat.
Jeśli będziemy spieszyć się z budową elektrowni, a temat nie zostanie przeanalizowany w kontekście czystych technologii węglowych, geotermii i energii wiatrowej, może okazać się, że płacimy za zwykłą fanaberię polityków i lekkomyślnych dziennikarzy. Warto przypomnieć, że we Francji i Finlandii rzeczywiste wydatki na budowę elektrowni jądrowej znacznie przekroczyły przewidywany budżet.
I jeszcze jedna sprawa. W USA od 1998 roku wciąż działa taka sama liczba reaktorów. Ostatnio jednak pojawiło się sporo chętnych do inwestycji. Czy to zwiastun osławionego boomu, o którym ostatnio tak dużo się mówi? Możliwe, ale warto przypomnieć dlaczego nagle zgłosili się chętni do budowy. Amerykański rząd po prostu sypnął kasą, organizując system dopłat. To przyciągnęło inwestorów. Przeciwnicy OZE zwykli mawiać, że czysta energia jest nieekonomiczna i wymaga nadmiernego wsparcia. Widać jak na dłoni, że ponadstandardowej pomocy potrzebuje także energetyka jądrowa.







Artykul jest tendecyjny, zyczylbym sobie zeby nie mial osobistych komentarzy autora.
A co do glownego zarzutu jaki w tekscie sie pojawia, ze nie przybywa elek.atomowych. Przeciez wytlumaczenie oprocz lansowanego tutaj, ze nie przybywa bo sa zle, moze byc takze takie, ze panstwa ktore je juz maja, nie potrzbeuja wiecej elektrowni. Np.Francja ktora zdaje sie juz 50% energiii czerpie z atomu.
Gadanie o elektrowniach atomowych to modna rzecz. Niestety ci, którzy o tym mówią nie mają pojęcia o tym temacie. Politycy, którym się marzy uruchomienie EJ w Polsce to nieodpowiedzialni ludzie. Kolejne rzady nie mogą podpisać umowy na dostawy gazu z innych miejsc niż Rosja, a wmawiają społeczeństwu, że wybudują EJ.
W naszych warunkach politycznych, ekonomicznych i kazdych innych elektrownie atomowe są niepotrzebne i ich budowa jest nierealna.