Rządowe wsparcie w ramach programu “NaszEauto” tylko dla wybranych?
Program „NaszEauto” (dawniej „Mój Elektryk 2.0”) został stworzony w celu wspierania rozwoju elektromobilności w Polsce, jednak od samego początku budzi kontrowersje. Choć jego celem jest promowanie pojazdów elektrycznych, zmiany wprowadzone w drugiej edycji programu wykluczają finansowanie istotnych segmentów rynku, takich jak lekkie pojazdy elektryczne i auta dostawcze. Czy program faktycznie przyczyni się do rozwoju ekologicznego transportu, czy raczej faworyzuje określoną grupę odbiorców.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) uruchomiły program „NaszEauto”. Na dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych kategorii M1 (wyłącznie nowe samochody elektryczne) przeznaczono 1,6 mld zł ze środków Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększenia Odporności Polski (KPO). Nabór wniosków w programie „NaszEauto” rozpoczął się 3 lutego 2025 roku.
– Program skonstruowany jest w ten sposób, że poza bazową kwotą wsparcia zapewniamy również dwa rodzaje premii dodatkowej. Jedna to premia za złomowanie. Zależy nam na tym, aby przy promowaniu zakupu lub leasingu samochodu elektrycznego również złomować te samochody spalinowe, które przestają być wykorzystywane przez beneficjenta. Mamy również premię za niski dochód – powiedziała Dorota Zawadzka-Stępniak, prezeska NFOŚiGW.
Jakie pojazdy kwalifikują się do wsparcia?
Dofinansowanie z programu „NaszEauto” obejmie osobowe samochody elektryczne (kategorii M1). Obecnie do dopłat kwalifikuje się niemal 100 modeli BEV dostępnych na polskim rynku. Jak podaje EV Klub Polska po dotacji za rodzinnego Volkswagena ID.7 zapłacimy 146 tys. zł, podczas gdy ceny katalogowe spalinowego Passata rozpoczynają się od 171 tys. zł. Kompaktowa Skoda Elroq po dofinansowaniu rozpoczyna się od 110 tys. zł, czyli mniej niż jej konwencjonalny odpowiednik – model Karoq (ceny od 125 tys. zł). Aby kupić „elektryka” w tak atrakcyjnej cenie, trzeba jednak otrzymać dopłatę w maksymalnej wysokości (40 tys. zł).
Kto może liczyć na wsparcie?
Dotacje mogą otrzymać osoby fizyczne oraz jednoosobowe działalności gospodarcze planujące zakup, leasing lub wynajem pojazdu elektrycznego. Maksymalna cena dofinansowanego samochodu to 225 tys. zł netto (276 750 zł brutto). Podstawowa kwota dopłaty dla osób fizycznych kupujących auto wynosi 18 750 zł (plus 10 tys. zł premii za złomowanie oraz 11 250 zł za nieprzekroczenie rocznego dochodu). W przypadku osób fizycznych leasingujących lub wynajmujących pojazd albo kupujących go z Kartą Dużej Rodziny podstawa przy zakupie wzrasta do 30 tys. zł (wysokość obu premii to po 5 tys. zł). Jedno osobowe działalności gospodarcze (zarówno kupujące jak i leasingujące/wynajmujące samochód) mogą liczyć na 30 tys. dotacji podstawowej oraz 10 tys. dodatkowej premii za zezłomowanie.
Pierwsza edycja cieszyła się dużym zainteresowaniem zarówno wśród osób fizycznych, jak i przedsiębiorców, którzy stanowili około 62% beneficjentów. Obecnie jednak zostali oni wykluczeni z programu. Jakie inne zmiany wprowadzono w nowej odsłonie programu?
W ostatnich latach mikromobilność, w tym lekkie pojazdy elektryczne, zyskuje na popularności w Polsce. Z danych Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności wynika, że liczba zarejestrowanych elektrycznych mikrocarów i pojazdów z tej kategorii wzrosła o 63% w 2024 roku. Tego typu pojazdy oferują wiele zalet w kontekście miejskiego transportu: są kompaktowe, co ułatwia poruszanie się w zatłoczonych miastach i rozwiązuje problem braku miejsc parkingowych, a ich cicha praca redukuje hałas. Mimo to, ta kategoria pojazdów została wykluczona z programu „NaszEauto”.
„Lekkie pojazdy elektryczne są nie tylko bardziej dostępne cenowo, ale także idealnie wpisują się w trend zrównoważonego transportu w miastach. Pomimo rosnącej popularności i oczywistych zalet, program nie przewiduje wsparcia na ich zakup. Wykluczenie tej kategorii pojazdów budzi wątpliwości co do prawdziwych intencji programu. Brak wsparcia może utrudnić dostęp do elektrycznych środków transportu dla osób starszych czy mniej zamożnych, a także opóźnić rozwój infrastruktury dedykowanej takim pojazdom” – komentuje Maciej Płatek, prezes Electroride.
Nowe kryteria dochodowe i inne wykluczenia
Wprowadzenie kryterium dochodowego, które ustala maksymalne roczne dochody na poziomie 120 tys. zł, na pierwszy rzut oka może wydawać się korzystne. Jednak w praktyce pojawiają się wątpliwości. Przede wszystkim, brakuje jasnych wytycznych dotyczących sposobu dokumentowania dochodów, a wysoki limit sprawia, że osoby o dochodach bliskich tej granicy należą do bardziej zamożnych Polaków.
Program wyklucza również używane pojazdy elektryczne, co w obliczu rosnących cen nowych samochodów, skutkuje ograniczoną dostępnością do wsparcia dla osób o niższych dochodach, które mogłyby zainteresować się tańszymi, używanymi pojazdami elektrycznymi.
Kolejnym problemem jest pominięcie samochodów dostawczych z kategorii N1 (o masie do 3,5 tony), które mogłyby odegrać kluczową rolę w elektryfikacji transportu miejskiego. Sektor logistyczny, zwłaszcza w kontekście e-commerce, stoi przed wyzwaniem dostosowania się do coraz bardziej restrykcyjnych norm emisji. Brak wsparcia dla tego segmentu może opóźnić realizację tego celu.
„Program w swojej obecnej formie wydaje się skierowany do wąskiej grupy beneficjentów, którzy mogą pozwolić sobie na zakup nowego samochodu elektrycznego. Wykluczenie takich grup jak przedsiębiorcy czy użytkownicy lekkich pojazdów elektrycznych oraz brak wsparcia dla transportu miejskiego sprzeciwiają się celom programu, jakim jest powszechna promocja elektromobilności. Należy rozważyć zmiany w założeniach programu, aby mogły skorzystać z niego wszystkie zainteresowane osoby, co pozwoli na realny rozwój elektryfikacji transportu w Polsce” – podsumowuje Maciej Płatek, prezes Electroride.





