Broń chemiczna, Gazociąg Północny i mało ważna Polska
Przywódcy Rosji i Niemiec spotkali się wczoraj w Monachium. – Gazociąg Północny pod ma strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego nie tylko Niemiec i Rosji, ale całej Europy – mówił prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Kanclerz Angela Merkel wyraziła pełne poparcie dla projektu.
Wbrew temu co się mówi Nord Stream ma dla Rosji sens ekonomiczny. W związku z planowanymi inwestycjami, rola gazu w gospodarce niemieckiej może bowiem wrosnąć. Na tym właśnie planują zarobić Rosjanie. Najważniejszy jest jednak inny cel – ograniczenie możliwości politycznych Polski i Ukrainy. Nawet kosztem ekologicznej katastrofy.
Chemiczna bomba na dnie Bałtyku
Po II Wojnie Światowej Niemcom nakazano zniszczenie broni chemicznej, zgromadzonej podczas trwania konfliktu. Sprawą zajęły się władze radzieckie. Efekt? W Bałtyku zatopiono co najmniej 40 tys. sztuk amunicji chemicznej zawierającej ok. 13 tys. ton chemicznych środków bojowych. 11 tys. ton trafiło na składowisko położone na wschód od Bornholmu, a 1 tys. ton na południowy wschód od Gotlandii. Nikt nie wie, gdzie jest reszta. Rosja, w imię uniezależnienia się od krajów trzecich, gotowa jest zaryzykować naruszenie toksycznych składowisk. Nie ma w tym zresztą nic zaskakującego, bo to nadal kraj nieprzewidywalny, wbrew temu czego życzyliby sobie niektórzy politycy UE.
Milczenie nie jest złotem, tylko bezradnością
Na razie Polska w sprawie Nord Stream nie ma nic do powiedzenia. Rura nie przecina bowiem terytoriów, o których mają prawo decydować polskie władze. Projekt mogą blokować tylko Niemcy, Rosja, Szwecja i Finlandia. Ta ostatnia jeszcze nie wyraziła ostatecznej zgody na inwestycję, ale propagandyści z dwóch zainteresowanych państw już podziękowali jej za wsparcie. I znowu ktoś chce wepchnąć nas do kąta – ustawić w pozycji kraju malkontentów, którym nic się nie podoba, i którzy zawsze są przeciw.
Dlaczego władze milczą? Odpowiedź jest prosta. Politycy boją się zaangażować w sprawę, która jest trudna do wygrania. Na razie możemy liczyć tylko na Szwecję. Festiwal hipokryzji w Monachium nie przykrył postawy Królestwa Trzech Koron, w którym ciągle jeszcze ktoś liczy się z przyrodą Bałtyku.
Jest jeszcze jedna szansa. Polska będzie koordynowała unijny projekt oczyszczenia dna Bałtyku z chemikaliów bojowych. Wypracowane analizy mogą stać się argumentem przeciwko budowie gazociągu, ale tylko jeśli polscy politycy wykażą się inicjatywą w tej sprawie. To okazja, nie tylko na skuteczną akcję polityczną, ale także na udowodnienie, że Polska jest żywo zainteresowana ochroną przyrody. Na razie nasz kraj ma łatkę truciciela (elektrowni węglowe).
Podczas spotkania w Monachium, poza gazociągiem, załatwiano też kilka innych biznesów. Dość wspomnieć, że niemiecki KfW Ipex-Bank, ma udostępnić kredyty na kwotę pół miliona euro na wsparcie niemieckiego eksportu do Rosji. Dowodów przyjaźni było więcej. Niemcy przekazali Rosjanom barokowe elementy ozdobne zrabowane niegdyś przez nazistów. Gratulujemy pojednania starych przyjaciół.
I jeszcze raz potwierdza się teza,że Zachód od Polski wymaga spełniania wygórowanych kryteriów ekologicznych,sam nie liczy się z przyrodą ,gdy w grę wchodzi interes finansowy.Za nic ma ekologię.