Energetyka pośpiesznie odnawialna
Panuje dziś atmosfera pośpiechu, przymusu wyjątkowo szybkiego osiągania bardzo ambitnych celów energii
Poprzednie pomysły unijnej polityki energetycznej na 2010 rok nie zostały osiągnięte, a dziś mamy program na 2020 rok – „3 razy 20”. Ambitny, uchwalony z fanfarami, jednak jego cele (gdy okazują się nierealistyczne) są cicho wycofywane. Tak było na ostatnim szczycie energetycznym w lutym 2011 r. z jednym z trzech filarów – oszczędnością energii
Ale nawet tego skromnego celu nie uda się osiągnąć. W lutym w Brukseli prezydent Barroso na jednym ze slajdów pokazał, że zaoszczędzimy nie 20 proc., a jedynie 10 proc. Powód jest prosty, nawet pomimo kryzysu ludzie nie chcą rezygnować z osiągnięć cywilizacji, a gospodarka potrzebuje energii
Takie cichutkie wycofanie się z jednej z podstaw programu unijnego zostało przysłonięte nagłym pomysłem, żeby „wzmocnić” inny filar polityki energetycznej – ograniczenie emisji dwutlenku węgla. Żądanie pani Connie Hedegaard – komisarz UE ds. zmian klimatu, by zmniejszyć emisje CO2 nie o 20 proc., a o 30 proc., wywołało coś, czego w Unii się unika – publiczną dyskusje komisarzy unijnych. Günther Oettinger, komisarz ds. energii
W atmosferze ciągłych ponagleń, pośpiechu, z sufitu wziętych pomysłów nie ma możliwości racjonalnej dyskusji. Pozostaje jedynie wstrzymać się od działania, gdyż nie wiadomo, jakie pomysły wpadną unijnym prawodawcom do głowy, jakie reguły będą obowiązywać – bezpieczniej jest nic nie robić, czekać. Nie ponosi się wtedy ryzyka, że zainwestowane ogromnych pieniędzy, których zwrot trwa dziesiątki lat, po zmianie nastrojów w Brukseli okaże się wyrzuceniem ich w błoto.
I tak rzeczywiście się dzieje. W krajach takich jak Polska czy Wielka Brytania, w których istnieją wielkie sektory energetyczne oparte na węglu, dominuje zamieszanie i niepewność. Programy zmieniają się co kilka lat, a nakłady konieczne na zmianę struktury źródeł na odnawialne są ogromne. Wszyscy więc wołają o pieniądze do Brukseli. Wejście w energię jądrową zostało praktycznie zablokowane po wypadku w Fukuszimie. Efekt? Wstrzymanie inwestycji.
Jednak programy promocji energii
realizowane są przez spalanie coraz większej ilości biomasy. Instalacje istnieją, mogą co najwyżej stracić część mocy i będą wymagać częstszych remontów. To jedyne wyjście, ale jest to wyjście przeciwne fundamentom ekologii. Biomasa powinna uczestniczyć w obiegu naturalnym, rozkładając się i użyźniając glebę dla następnych pokoleń. A my, spalając ją w piecach, przerywamy ten naturalny cykl, wyjaławiamy kruchą i cieniutką warstwę żyznej gleby na naszej planecie. Jest to przestępstwo przeciw naturze i zagrożenie dla przyszłych pokoleń, a nie polityka ekologiczna.
A już spalania ziarna czy żywności w piecach elektrowni czy silnikach samochodów to jest zbrodnia wobec ponad miliarda ludzi głodujących na naszej planecie, a żyjących za mniej niż 1,25 dolara dziennie, z tego 60proc. na żywność. Nie mają szans w konkurencji o zboże z piecami elektrowni czy silnikami samochodów, bo my jesteśmy w stanie kupić te surowce za dużo wyższą cenę. Dla nas surowce, dla nich – żywność, czyli życie.
Czy taka ma być cena nieprzemyślanych pomysłów i ich pośpiesznej realizacji?
wiadomo, że pośpiech to nie jest dobra metoda, ale energia odnawialna musi dotrzeć do Polski jak najwcześniej, bo zasoby kiedyś się wyczerpią. Uważam, że nie ma nic złego w używaniu biomasy. Przecież używa się do tego resztek jedzenia, które i tak znalazłyby się w koszu
https://www.odnawialnecieplo.pl/odnawialna-energia-dla-domu/61-czym-jest-biomasa
Niech przemówi za tym fragment przytoczonego artykułu:
„Dodatkowym plusem jest spożytkowanie odpadów, które zalegają w naszym środowisku. Pozyskując energię z biomasy zapobiegamy marnotrawstwu nadwyżek żywności, a woń rozkładających się na wysypisku opadów traci na intensywności, dzięki czemu stan środowiska naturalnego w pobliżu wysypiska ulega znacznej poprawie.”