Energia odnawialna. Postęp technologiczny, a energia odnawialna
Ekologia.pl Wiadomości Wpływ człowieka na środowisko Energetyka pośpiesznie odnawialna

Energetyka pośpiesznie odnawialna

Czy obecna stechnicyzowana cywilizacja będzie w stanie funkcjonować, jeżeli zdani będziemy tylko na energię wiatrową i słoneczną? ,fot. dreamstime
Czy obecna stechnicyzowana cywilizacja będzie w stanie funkcjonować, jeżeli zdani będziemy tylko na energię wiatrową i słoneczną?,fot. dreamstime

Panuje dziś atmosfera pośpiechu, przymusu wyjątkowo szybkiego osiągania bardzo ambitnych celów energii odnawialnej, czasem wręcz stawianych na absurdalnie wysokim poziomie. Przykładem niech będzie tytuł: „100 proc. from renewables by 2050?” („100 proc. z energii odnawialnej w 2050 roku?”). Ciekawe jak sobie autor wyobraża istnienie dzisiejszej stechnicyzowanej cywilizacji, gdy zdani będziemy na energię wiatrową i słoneczną? Proponuję pomysłodawcom takich celów wypróbować to najpierw na sobie, a potem innych zmuszać, by pracować, jeździć windą, czy czytać zgodnie z takim „rytmem natury”. Będzie gorzej niż w XIX wieku, bo tam chociaż przy świeczkach można było w nocy poczytać.

Poprzednie pomysły unijnej polityki energetycznej na 2010 rok nie zostały osiągnięte, a dziś mamy program na 2020 rok – „3 razy 20”. Ambitny, uchwalony z fanfarami, jednak jego cele (gdy okazują się nierealistyczne) są cicho wycofywane. Tak było na ostatnim szczycie energetycznym w lutym 2011 r. z jednym z trzech filarów – oszczędnością energii. Mieliśmy w 2020 roku zużywać 20 proc. mniej energii jednak tutaj przejawiła się magia liczb, jaką kieruje się Komisja Europejska: „3 razy 20 proc. ” i to wszystko w 20.  roku. Jednak owe 20 proc. oszczędności energii nie było liczone tak po prostu: dzisiaj zużywamy 100 jednostek, za 10 lat będziemy zużywać 80 – za proste. Oszczędności były liczone od założonego wzrostu zużycia. Licząc po prostu, oszczędności wyniosłyby 15 proc. Też ambitny cel, ale nie pasował do magicznego myślenia „3 razy 20”, więc przeliczono go na 20 proc.

Ale nawet tego skromnego celu nie uda się osiągnąć. W lutym w Brukseli prezydent Barroso na jednym ze slajdów pokazał, że zaoszczędzimy nie 20 proc., a jedynie 10 proc. Powód jest prosty, nawet pomimo kryzysu ludzie nie chcą rezygnować z osiągnięć cywilizacji, a gospodarka potrzebuje energii. Więc realnie zużyjemy 5 proc. mniej energii niż w 2005 r.

Takie cichutkie wycofanie się z jednej z podstaw programu unijnego zostało przysłonięte nagłym pomysłem, żeby „wzmocnić” inny filar polityki energetycznej – ograniczenie emisji dwutlenku węgla. Żądanie pani Connie Hedegaard – komisarz UE ds. zmian klimatu, by zmniejszyć emisje CO2 nie o 20 proc., a o 30 proc., wywołało coś, czego w Unii się unika – publiczną dyskusje komisarzy unijnych. Günther Oettinger, komisarz ds. energii stwierdził, że cele te są całkowicie nierealistyczne i grożą ucieczką przemysłu z kontynentu.

W atmosferze ciągłych ponagleń, pośpiechu, z sufitu wziętych pomysłów nie ma możliwości racjonalnej dyskusji. Pozostaje jedynie wstrzymać się od działania, gdyż nie wiadomo, jakie pomysły wpadną unijnym prawodawcom do głowy, jakie reguły będą obowiązywać – bezpieczniej jest nic nie robić, czekać. Nie ponosi się wtedy ryzyka, że zainwestowane ogromnych pieniędzy, których zwrot trwa dziesiątki lat, po zmianie nastrojów w Brukseli okaże się wyrzuceniem ich w błoto.

I tak rzeczywiście się dzieje. W krajach takich jak Polska czy Wielka Brytania, w których istnieją wielkie sektory energetyczne oparte na węglu, dominuje zamieszanie i niepewność. Programy zmieniają się co kilka lat, a nakłady konieczne na zmianę struktury źródeł na odnawialne są ogromne. Wszyscy więc wołają o pieniądze do Brukseli. Wejście w energię jądrową zostało praktycznie zablokowane po wypadku w Fukuszimie. Efekt? Wstrzymanie inwestycji.

Jednak programy promocji energii odnawialnej – choć nie do końca przemyślane – obowiązują. I jak pokazują statystyki –

Biomasa powinna uczestniczyć w obiegu naturalnym, rozkładając się i użyźniając glebę dla następnych pokoleń. A my, spalając ją w piecach, przerywamy ten naturalny cykl, wyjaławiamy kruchą i cieniutką warstwę żyznej gleby na naszej planecie.

realizowane są przez spalanie coraz większej ilości biomasy. Instalacje istnieją, mogą co najwyżej stracić część mocy i będą wymagać częstszych remontów. To jedyne wyjście, ale jest to wyjście przeciwne fundamentom ekologii. Biomasa powinna uczestniczyć w obiegu naturalnym, rozkładając się i użyźniając glebę dla następnych pokoleń. A my, spalając ją w piecach, przerywamy ten naturalny cykl, wyjaławiamy kruchą i cieniutką warstwę żyznej gleby na naszej planecie. Jest to przestępstwo przeciw naturze i zagrożenie dla przyszłych pokoleń, a nie polityka ekologiczna.

A już spalania ziarna czy żywności w piecach elektrowni czy silnikach samochodów to jest zbrodnia wobec ponad miliarda ludzi głodujących na naszej planecie, a żyjących za mniej niż 1,25 dolara dziennie, z tego 60proc. na żywność. Nie mają szans w konkurencji o zboże z piecami elektrowni czy silnikami samochodów, bo my jesteśmy w stanie kupić te surowce za dużo wyższą cenę. Dla nas surowce, dla nich – żywność, czyli życie.

Czy taka ma być cena nieprzemyślanych pomysłów i ich pośpiesznej realizacji?

Andrzej Szcześniak
4.9/5 - (15 votes)
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments

wiadomo, że pośpiech to nie jest dobra metoda, ale energia odnawialna musi dotrzeć do Polski jak najwcześniej, bo zasoby kiedyś się wyczerpią. Uważam, że nie ma nic złego w używaniu biomasy. Przecież używa się do tego resztek jedzenia, które i tak znalazłyby się w koszu
https://www.odnawialnecieplo.pl/odnawialna-energia-dla-domu/61-czym-jest-biomasa
Niech przemówi za tym fragment przytoczonego artykułu:

„Dodatkowym plusem jest spożytkowanie odpadów, które zalegają w naszym środowisku. Pozyskując energię z biomasy zapobiegamy marnotrawstwu nadwyżek żywności, a woń rozkładających się na wysypisku opadów traci na intensywności, dzięki czemu stan środowiska naturalnego w pobliżu wysypiska ulega znacznej poprawie.”