Odkryto najstarsze skały na Ziemi
Ekologia.pl Wiadomości Wpływ człowieka na środowisko Odkryto najstarsze skały na Ziemi

Odkryto najstarsze skały na Ziemi

Na terenie Kanady odkryto formację skalną, którą naukowcy datują na 4,28 miliarda lat. Oznacza to, że są to najstarsze dostępne naukowcom ziemskie skały. Artykuł na temat odkrycia ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika „Science”.

Skały pochodzą z formacji Nuvvuagittuq z okolic zatoki Hudsona. Ich datowanie było możliwe dzięki zawartości w nich izotopów metali neodymu i samaru. Dzięki analizie skał będzie można lepiej poznać początki ewolucji Ziemi.

Próbki skał zbadane zostały przez Jonathana O’Neila z McGill University i Richarda Carlsona z Carnegie Institution’s Department of Terrestrial Magnetism w Kanadzie. Zdaniem naukowców, przedział wiekowy skał to 3.8-4.28 miliardów lat.

„Znaleziono co prawda niedawno starsze próbki w Australii. Były to pojedyncze mineralne ziarenka cyrkonów, datowane na 4.36 miliardów lat. Jednak myśmy odkryli całe skały” – wyjaśnia Carlson.

Jak dodaje, Ziemia liczy sobie 4.6 miliarda lat. Pozostałości wczesnej skorupy ziemskiej są bardzo rzadkie. Większość z nich została zniszczona i przetworzona we wnętrzu Ziemi.

W czerwcowym numerze „Earth and Planetary Science Letters” zespół naukowców ze Stanów Zjednoczonych opublikował wyniki badań minerału cyrkonu znalezionego w Australii. Datowane na 4,36 miliarda lat minerały pozwoliły stwierdzić, że już wtedy na naszej planecie istniały kontynenty.

PAP – Nauka w Polsce

4.7/5 - (7 votes)
Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

W odpowiedzi na wątek t.cz. „Koniunkturalność ateistów

Tomczesław usiłuje mieszać w naiwnych głowach katolików, więc wyjaśnię pewne fakty. Otóż my ateiści nie negujemy istnienia jakiegoś Jezusa. W owym okresie istniało co najmniej 7 ludzi noszących imię Jezus (było ono dość powszechne). Najbardziej znani to Jezus syn Ananiasza. Został on skazany przez urzędników żydowskich za głoszenie proroctwa o klęsce Jerozolimy i sanktuarium na chłostę i przekazany prokuratorowi Albinowi. Ten ponownie skazał go na surowszą chłostę, ale po przesłuchaniu uznał, że ma do czynienia z chorym psychicznie i uwolnił go (źródło: J. F. Wojna żydowska 6,300-309).

Drugim był Jezus, syn Damnajosa. Został on mianowany arcykapłanem przez Agrypę II.

Został on jednak zdymisjonowany i na urzędzie arcykapłana zastąpiony przez Jezusa syna Gamaliela. Doszło wtedy do publicznych wystąpień i starć pomiędzy zwolennikami jednego a drugiego. Wspomniany Jezus syn Gamaliela (trzeci z kolei), wg Miszny pochodził z kapłańskiego rodu Boetosa. Wg Talmudu wprowadził on nauczanie chłopców w wieku 6 lat. Był on przeciwnikiem Zelotów i w końcu stał się ich ofiarą (źródło: Starożytności żydowskie 20; 203, 213, 223).

I kolejny znany Jezus to Jezus syn Fabiego. Był arcykapłanem za czasów Heroda Wielkiego. Na urzędzie arcykapłana został zamieniony przez Szymona, syna Boetosa (Staroż.żyd.15,322).

Wszyscy oni pozostawili w odróżnieniu od Jezusa ewangelicznego konkretny ślady materialne swego istnienia. Poszczególne cechy i wydarzenia z życia wspomnianej wyżej czwórki Jezusów, zostało przypisanych Jezusowi tzw. Nazarejczykowi (takiej miejscowości nie było w Iw ne.) przez ewangelistów.

Jako ateiści opierając się na faktach, negujemy istnienie Jezusa, o którym piszą ewangeliści. Taka postać nigdy nie istniała i udowadniają to zarówno 3 ewangelie synoptyków jak i 4 (praca zbiorowa) przypisywana jakiemuś niewiadomemu Janowi. Doskonale opisał to w swoim dziele „Twarze Jezusa” Geza Vermes. Negujemy więc istnienie Jezusa, który wg chrześcijan został skazany przez Piłata a następnie ukrzyżowany. Negujemy istnienie Jezusa, który trzeciego dnia zmartwychwstał!!! I żeby było ciekawiej, powołujemy się na zdecydowaną większość teologów, w tym również katolickich, którzy również negują zmartwychwstanie Jezusa, lub kogokolwiek i pusty grób Jezusa traktują jako symbol, a nie ponadnaturalną możliwość zmartwychwstania człowieka. Przypominają oni bowiem, że Jezus stał się człowiekiem i jako człowiek podlegał ludzkim prawom, a więc nie mógł zmartwychwstać. Gdyby ktoś usiłował twierdzić, że zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.

Niewątpliwie istniał jakiś pierwowzór postaci Jezusa ewangelicznego, wywodzącego się prawdopodobnie z sekty esseńczyków, którego matką była Maria zapłodniona przez rzymskiego Legionistę Panterę i którego za opłatą Józef uznał za swojego syna, by uratować Marię przed ukamienowaniem. Temu to fikcyjnemu Jezusowi imputowano wydarzenia dotyczące innych Jezusów i stworzono fikcyjną postać, którą na polecenie Konstantyna Wielkiego deifikowano w roku 325.

Fikcja postaci biblijnego Jezusa jest ewidentna. Ukazuje ją choćby najlepiej wykształcony z ewangelistów Łukasz (był lekarzem), który w swej ewangelii pisze; 23;49 -„A stali też tam z daleka wszyscy znajomi jego i niewiasty, które towarzyszyły mu od samej Galilei, i patrzyli ze zdziwieniem na wszystko’.

To samo pisze Łukasz. Podkreślam słowa „wszyscy znajomi” i „patrzyli ze zdziwieniem” Przez cały okres swej biblijnej działalności Ten Jezus mieniący się synem Boga przygotowywał ich do swej śmierci, a oni patrzyli na to ze zdziwieniem. Dobre sobie. A tych wszystkich znajomych to musiały być tłumy, wszak przyszli tam nie tylko uczniowie, ale w s z y s c y znajomi! Pomijam już takie cudeńka jak trwające 3 godziny zaćmienie słońca, rozdarcie się zasłony w świątyni, otwarcie się grobów i marsz zmartwychwstałych trupów (a może zombi?) do miasta!

Najciekawsze jest, że taka miejscowość jak Nazaret w ogóle nie istniała. Nie ma jej w spisie miejscowości wymienianych przez ST, nie ma go w wykazie miejscowości wymienionych w Talmudzie i pismach rabinicznych. Nie wymienia tej miejscowości zarówno Flaviusz ani nawet św. Paweł, twórca chrześcijaństwa. Nie wspomina o Nazarecie żaden starożytny historyk czy geograf. Skąd więc wziął się Jezus z Nazaretu? Po prostu on nie istniał, natomiast żył sobie biedny zakompleksiony z powodu braku prawdziwego ojca schizofrenik, który sobie uroił, że jego ojcem jest bóg. I o tym człowieku mówimy gdy twierdzimy, że był bękartem!

Witam wszystkich.
Ponieważ to ja jestem autorem inkryminowanego przez 'Polska bez kajdan !’ tekstu, więc postaram się odpowiedzieć. Otóż ów autor podpisujący się jak wyżej, to znany wszystkim ze starego forum Kościół w Polsce i na świecie ~stary~ 'kubuś p.’ plus kilkadziesiąt innych nicków w tym takich jak np. 'katolik’ sic! Ale nie to jest ważne a jego słowa i tak:
> „”Negujemy istnienie Jezusa, który trzeciego dnia zmartwychwstał!!! I żeby było ciekawiej, powołujemy się na zdecydowaną większość teologów, w tym również katolickich, którzy również negują zmartwychwstanie Jezusa, lub kogokolwiek i pusty grób Jezusa traktują jako symbol, a nie ponadnaturalną możliwość zmartwychwstania człowieka. Przypominają oni bowiem, że Jezus stał się człowiekiem i jako człowiek podlegał ludzkim prawom, a więc nie mógł zmartwychwstać. Gdyby ktoś usiłował twierdzić, że zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.””
Jest oczywistym że ateiści negują zmartwychwstanie Jezusa ponieważ jako ateiści muszą tak mówić. Niemożność zmartwychwstania nie tylko przez Jezusa ale kogokolwiek, jak i też dokonywania takich cudów jak wypędzanie demonów, uzdrawianie na odległość czy nalanie z pustego naczynia. To są ateistyczne dogmaty opierające się na braku dowodu na istnienie Boga. Dlatego też taki wieloletni ateista, niejako taki od podstawówki który uczestniczył w wielu dyskusjach a jeszcze bardziej gdy nauczał o ateiźmie jako jedynym logicznym wyjaśnieniu otaczającej rzeczywistości, musi niejako hurtowo negować wszystko z góry co dotyczy tych tematów w każdym miejscu i czasie, ponieważ przyznanie chociażby tylko jednego jedynego takiego ponadnaturalnego zdarzenia, automatycznie i obowiązkowo kwalifikowało by „brak Boga” do kategorii kłamstw a samych ateistów jako kłamców co kłamali całe życie a…. nie którzy nawet z tego wygodnie i w glorii chwały żyli! To moim zdaniem jest jednym z bardzo ważnych powodów psychicznego uwarunkowania, że ateista niejako widzi tylko swój sposób rozumowania i podchodzenia do tematu i to, co w żaden sposób nie może być dowodem przeciw a jedynie przesłanką, biorą właśnie za dowód! -Jako przykład, można tutaj podać w moim mniemaniu, bardzo wiarygodną plotę o rzymskim rzołdaku Panterze jako biologicznym ojcu Jezusa. Bo czy to że inni jemu współcześni tak mówili i nawet to że na jego postumencie jest tak napisane jest na to dowodem? A mało to nawet teraz ludzie mówią najgorsze o nie jednej dziewczynie bo widzieli ją z tym czy z innym jak nie tylko rozmawiała ale nawet bywała u niego w domu!!! I gdyby tak za cztery pięć miesięcy okazało się że jest w ciąży, to komu by przypisywano ojcostwo? ? ? Oczywiście taki mógł być ojcem i płacić nawet sądownie należne alimenty ale czy faktycznie jest biologicznym ojcem tego dziecka? Na to pytanie jedynym dowodem jest zgodnosć DNA! To i tylko to jest niepodważalnym dowodem a wszystko inne nawet sądownie przyznane alimenty niestety ale nie jest! Dlatego i ludzie wiary wszystkie wiadomości o ojcostwie Pantery z braku dowodu traktują właśnie jako plotę, a sam wpis na jego postumencie, jako plotkę pisaną i zgodnie z innym przykładem niżej opisanym, nawet taki dokument w którym były by podpisy świadków zdarzenia tego cudzołustwa nie stanowił by dowodu, ponieważ zawsze istnieje możliwość że ci co się na nim się podpisani zrobili to z jakiś innych względów, mieli w tym swój prywatny cel, interes jak chociażby ziemię czy też podstawienie innej panny młodej a wykluczenie tamtej. Możliwości kombinacji jest wiele i życie to potwierdza!
Także dziwym jest dla mnie takie stanowisko ateistow, w którym to wierzący mają dostarczyć dowodu na okoliczność twierdzenia o wzbudzeniu z martwych Łazarza, ale gdy jest sytuacja odwrotna i to na ateistach spoczywa okazanie dowodu że Pantera był biologicznym ojcem Jezusa, to ci o plotce mówią jako o dowodzie lub przyjmują ją za dowód! Chociaż na okoliczność przemawiającą za ogólną racją ateistów jest taka sprawa, że o każdym przypadku opisanym w Biblii jako nadnaturalny można powiedzieć że to lipa i propaganda, bo jak my współcześni mielibyśmy udowodnić że Jezus wzbudził z martwych Łazarza lub kogokolwiek innego lub sam z martwych powstał? Jak mielibyśmy taki dowód przedstawić i co miałoby nim być? Mam tutaj na myśli dowód, jako coś co niepodlega dyskusji, jest niepodważalne w każdej chwili i okolicznościach! Czy jest nawet chociażby teoretycznie taka możliwość? ? ? Moim zdaniem nie ma, ponieważ zawsze można powiedzieć że to był tylko taki niby trup i on wcale nie umarł tylko zasłabł albo był w tak błębokiej śpiączce że wszystkim wydawało się że umarł a o pozostałych że to zwyczajna lipa i propaganda! Jak udowodnić że był martwy, albo że to nie halucynacje i omamy bo 'z rana’ młodym winem się opili lub jakieś zielsko palili?
-My ludzie, nie mamy nawet teoretycznie takiej możliwości a tym bardzej z przyczyn oczywistych, nie dysponujemy potwierdzeniami dyplomowanych lekarzy ani innej wystarczająco wielkiej grupy ludzi którzy by pod przysięgą i karą śmierci za fałszywe zeznania potwierdzili na piśmie własną krwią że są autentycznymi świadkami jakiegokolwiek zmartwychwstania. Z resztą, gdyby nawet i taki dokument istniał, to i tak nie byłby on dowodem ponieważ bez większego trudu można by go sfalsyfikować a tym ludziom przypisać fałszerstwo dla takich czy innych korzyści.
Co innego, gdyby taki dowód miał przedstawić sam Bóg! Byłoby to dla niego łatwiejsze niż mrugnięcie okiem! Więc dlaczego tego nie zrobił kiedyś i do dzisiaj?
-To są pytania na których brak odpowiedzi daje ateistom podstawę do twierdzenia o „braku Boga”.
Dla mnie jako wierzącego taka odpowiedź istnieje, ale nie należy ona do tematu głównego dlatego też zostanie pominięta, a wracając do głównego nuru wątku, to bardzo ciekawe jest to powoływanie się na tą:
> „zdecydowaną większość teologów, w tym również katolickich”…
Oczywiście można tutaj przytoczyć kilka przykładów takich teologów i ich różnych dzieł, ale czy to jest zdecydowana większość i to 90 procentowa, jak napisał w innym swoim postcie na forum Kłopoty z duszą?
A czy duchowny anglikański, prezbiterjański prawosławny pop, czy jakikolwiek inny nie katolicki ale nie negujący zmartwychwstania został ujęty w statystyce? Skąd takie obliczenia? Przecież różnych duchownych są setki i czy oni zostali uwzględnieni? Gdzie są dziesiątki czy nawet setki (mówi o zdecydowanej większości!) tych teologów i ich dzieł?
Natomiast już całkowitym kłamstwem jest, jakoby do tej zdecydowanej większości należeli też teolodzy katoliccy. Owszem, mogą to być i są!, jakieś pojedyncze medialne przypadki że ksiądz z tytułami naukowymi jak profesor czy doktor stracił wiarę i wówczas mógł coś takiego powiedzieć, opisać na jakiej podstawie i dlaczego on tak twierdzi. Ale trzeba pamiętać, że teologów katolickich różnych profesorów docentów doktorów są setki a uwzględniając wszystkie państwa i kraje to i nawet może więcej i mówienie wtedy o zdecydowanej większości jest wierutną bzdurą i forsowaniem kłamstwa jako prawdy. Forumowicz 'Polska bez kajdan !’ świadomie zataił te proporcje a swoje i nie tylko swoje zmyślenia przedstawił jak o prawdę. Nadmienię jeszcze, że pan ten jest jak sam powiedział, z wykształcenia historykiem o kierunku religioznawstwo, więc tym bardziej o niektórych sprawach dotyczących tego tematu nie może nie wiedzieć! Nasuwa się pytanie dlaczego to robi, dlaczego tak kłamie?
Inną, bardzo ciekawą tezą głoszoną jako dogmat nie tylko przez niego ale i przede wszystkim, przez światowej sławy ateistow takich jak Sam Haris, Richard Dawkins, Daniel Dennett czy nie żyjący już Christopher Hitchens jest:
> „Jezus stał się człowiekiem i jako człowiek podlegał ludzkim prawom, a więc nie mógł zmartwychwstać. Gdyby ktoś usiłował twierdzić, że zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.”
Na jakiej podstawie stawiają tezę:
> ..”zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.”
Moim zdaniem, jest to całkowicie błędne założenie a wynika ono z tego, że nie rozumieją znaczenia słowa Bóg i nie odrożniają legalizacji tego tytułu od jego używania zgodnego z faktami. A kto może czy mógłby się poszczycić że jest Bogiem? Nie jakimś samozwańczym bogiem-podróbką ale prawdziwym! Co o tym decyduje lub mogłoby decydować?
Cofnę się do przeszłości i wspomnę tylko o takich bogach jak Quetzalcoatl, Tezcatlipoca, Huitzilopochtli, cezar Kaligula, cezar Neron i faraonowie jako synowie boga Ra a więc też bogowie, lub za takich kazali się uważać!
Pisanie z dużej litery oznacza Boga prawdziwego w odróżnieniu od takich co się za niego tylko podawali i z uwagi na posiadaną władzę kazali się tak tytułować. Mówiąc krócej, byli bogami samozwańcami.
Z lektóry podanych przykładów wynika, że atrybutem tych bogów była władza i siła z jaką panowali nad narodami lub innymi bogami. Te atrybuty, nieosiągalne dla tamtych zwykłych ludzi dawały im prawo do nazywania siebie Bogami. Dla takich właśnie było zarezerwowane to słowo. Historia udowodniła jednak, że władza i moc rozkazywania całym narodom czy narzucania swojej woli innym bogom (Hitler, Stalin, Kaligula) jest do osiągnięcia i to przez zwykłych szarych śmiertelników! I w taki oto sposób nastąpiła naturalizacja tego co miało być Boskie i w taki oto sposób Bogowie stali się bogami czyli …jednymi z nas. Tysiące takich było!!! Wtrącę tylko, że czy zatem należy dziwić się ateistom że skoro było tysiące podobnych sobie bogów, to i co stoi na przeszkodzie żeby do nich zaliczyć i Jezusa a i całą Biblię do kategorii niehistorycznych opowieści przeplatanych wojnami, potopami i innymi niehistorycznymi tragediami czy zwycięstwami? ? ?
Jakimi więc atrybutami musiałby wykazać się człowiek, żeby używany przez niego tytuł 'Bóg’ nie mógł być zdezawuowany ani w przeszłości ani teraz, ani nawet w przyszłości dowolnie odległej?
Z Biblii jak i od samego Jezusa czytamy, że takimi atrybutami Człowieka-Boga jest władza nad materią nieożywioną i tą żyjącą. Przy czym forma jej sprawowania nie jest możliwa do osiągnięcia przez samego człowieka kiedykolwiek! Trup nigdy nie ożyje gdy mu ktokolwiek z ludzi powie 'wstań i chodź’, jak też i nigdy nie uda się ludziom przenieść za pomocą słowa nawet jednego ziarenka piasku! I też nikt z ludzi nie umiał nie umie i nie będzie umiał wylać tyle wody z kubka co w morzu. To są absolutne pewniki świadczące o tym, że gdyby znalazł się taki ktoś kto potrafiłby dokonać z tego chociażby tylko jednego, wówczas taki Człowiek miałby niepodważalne prawo powiedzenia o sobie że jest Bogiem z resztą, czy musiałby w tedy o tym mówić? Czy musiałby być deifikowany przez kogokolwiek?
Cezar Konstantyn ~deifikował~ Jezusa Ewangelicznego to znaczy tylko to, że tytuł 'Boga’ w odniesieniu do Jezusa stał się legalny i nic poza tym! Natomiast w żaden sposób nie zrobił z Jezusa Boga, bo to nie zależało wcale od tego czy ktoś mu zalegalizuje taki tytuł czy też nie, ale od tego czy potrafił dokonać chociażby jedną z tych rzeczy!!! -Ateiści twierdzą że nie, bo nie ma na to dowodów! A i nie tylko dlatego, ale też bo i cała Biblia jest pełna sprzeczności i fałszywych danych i na tą okoliczność dają przykład z Nazaret! Ale o tym potem.
Wracając do kontekstu:
'nie mógł zmartwychwstać bo był człowiekiem a takowy tego nie może, ponieważ żeby tego dokonać musiałby być Bogiem a skoro był Bogiem to nie mógł umrzeć!’
Nasuwa się automatycznie pytanie, czy Bóg albo i inni Bogowie mogą być śmiertelni? (((Cisną się i jeszcze inne ~sprzeczności~ jak chociażby takie, jak można mówić o Bogach w kontekście jednego Boga opisanego w Biblii? ? ? Przecież to, jak mówią światkowie Jehowy i muzułmanie, zaprzecza samemu sobie i jednocześnie nawzajem wyklucza! Tak mówią.)))
Z podanego przykładu o Jezusie wynika że jednak tak!
Z tego że Jezus będąc Bogiem mógł być zabity, wcale nie wynika że Bogiem nie był( i jest nadal), ponieważ nie jest to sprzeczne z przedstawionymi wcześniej atrybutami Boga! Natomiast pierwszoplanową kwestią jest śmiertelność Jezusa, tego Jezusa z przed Golgoty. Dlaczego mówię o dwóch ~różnych~ Jezusach i co mam na myśli? Mówiąc ~różnych~, mam na myśli nie jakieś dwie różne osoby ale TĄ SAMĄ osobę, posiadającą jednak już ciało inne niż 'przed’. Jezus po zmartwych wstaniu, ma całkowicie inne ciało o innych właściwościach i dopiero ono jest nieśmiertelne, natomiast Jezus przed Golgotą, był jak najbardziej śmiertelny i jednocześnie był Bogiem, ponieważ potrafił dokonywać tego co nie jest możliwe dla ludzi i dlatego nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy jego śmiertelnością a byciem Bogiem równocześnie! W tym temacie jest cały szereg pytań, dziesiątki a może nawet i setki, ale nie ma sprzeczności, ponieważ KAŻDY, łącznie z forumowiczem 'Polska bez kajdan !’ a nie tylko Jezus, kto potrafiłby dokonać choćby tylko jedno z tych dzieł zarezerwowanych dla Boga, staje się automatycznie Bogiem i to bez potrzeby legalizacji mu tego tytułu, ponieważ to czyny legitymują bycie Bogiem a nie to, czy to się komuś podoba, czy według jego wiary czy niewiary i uzna je za legalne czy za nielegalne i będzie starał się je dyskredytować lub je aprobować i popierać! Także stanowisko Konstantyna nie ma tutaj wiele do rzeczy a jedynie to, że jest konsekwencją opisu cudów dokonanych przez Jezusa i przyjęcia na wiarę że tak właśnie było. To jest wersja oficjalna a to, czym faktycznie się on kierował jakie miał cele i plany pozostaje tajemnicą i nie bez racji są tutaj opinie o przebiegłości Konstantyna, jego mądrości jako polityka i naczelnej głowy państwa Imperium Romanum.
A najciekawsze w tym jest to, że nie są to jakieś moje prywatne wymysły tylko wnioski oparte o słowa:
> „Za który z tych dobrych uczynków chcecie mnie ukamieniować”? -„Nie kamieniujemy cię za dobre uczynki tylko za to, że ty będąc człowiekiem czynisz siebie Bogiem”! Na to im odpowiedział: -„A czy w Zakonie waszym nie jest napisane: Bogami jesteście”?
O kim mówił i czy może żartował albo sugerował bogów fałszywych, takich co to jednocześnie są i nie są Bogami jak to usiłują tłumaczyć światkowie Jehowy?
Sprawą wymagającą jeszcze ustosunkowania się jest istnienie a raczej nieistnienie miejscowości Nazaret.
Jak podają źródła wymienione przez tego forumowicza, nie ma w nich żadnej chociażby nawet wzmianki i moim zdaniem, nie należy doszukiwać się w tym jakichś złośliwości czy też zapomnienia pisarzy Talmudu, pism rabinicznych i jej braku w opisach starożytnych historyków. Ale należałoby też sprawdzić, czy wszystkie odkryte przez archeologów miejscowości czasów nowotestamentowych i regionów Galilieii i Judeii były wymienione u tych historyków jak też to, czy te zapisy pokrywały się ze współczesnymi odkryciami? Dopiero takie sprawdzenie uprawdopodobniałoby nieistnienia Nazaretu. Uprawdopodobniały by, ponieważ ktoś kto chociażby tylko tak amatorsko interesuje się archeologią to wie, że użycie terminu 'w ogóle nie istniała’ jest ryzykowne ponieważ współczesne odkrycia ruin nawet kilku miast budowanych jedne na drugich gdy z opisu powinno być tam tylko jedno, karzą bardzo ostrożnie używać 'nigdy nie było’. Niemniej jednak, 'na dzisiaj’ trzeba przyjąć że taka miejscowość nie istaniała a jej wymienienie w Ewangeliach jest nieuprawnione i popiera tezę o nieistnieniu Jezusa Ewangelicznego.
Nadto nie bez znaczenia są jeszcze inne kwestie jak na przykład takie, czy to rzeczywiście było miasto w znaczeniu i wielkości jakie pamiętają pisarze Ewangeli, czy też raczej może to była jakaś mieścina wielkości dużej wsi o której nikt z ówczesnych historyków nic nie zanotował. To jest w ogóle bardzo ciekawy temat a jego poznanie bliżej może prawadzić do tak niesamowitych odkryć i wniosków, że będą one całowicie inne niż sugerowane przez ateistów i teistów razem wziętych!!! Tutaj może być podobnie jak w innym fragmencie Ewangeli mówiącym o chrzcie Jezusa przez Jan Chrzciciela i spoczęciu nań gołebicy. -To jest dopiero zagwozdka a nie brak Nazaretu!
Pozostaje też jeszcze inna dosyć ciekawa sprawa a mianowicie ta, że jak twierdzi 'Polska bez kajdan !’ Jezus Ewangeliczny był tylko i wyłącznie zlepkiem wymysłow imputowanych jakiemuś nieznanemu, biednemu i zakompleksionemu, „który sobie uroił, że jego ojcem jest bóg” to dlaczego pozostałe części Nowego Tesamentu takie jak Listy Apostolskie napisane przez bardzo różnych pisarzy, nadmieniają o bardzo różnych sprawach czasami nawet krańcowo nieprzyjemnych i obrzydliwych, mówią o rozłamach czyli pierwszych herezjach, opisują liczne podróże Apostołów i ich niesamowite przeżycia, ale jakoś NIGDZIE z nich nie wynika że kultem była otaczana jakąś bliżej nieznana osoba która coś tam sobie uroiła, a tym bardziej nie wspominają że było to kilku ~schizofreników~! Wszędzie gdy jest mowa o Zbawicielu to piszący mają na myśli jedną i tą samą osobę! Ponadto, skoro protoplastą Jezusa Ewangelicznego miałby być jakiś bliżej nie znany osobnik o tym samym imieniu, to dlaczego rzeźbiarz wykonujący postument Pantery napisał tam o nim? Czy wykuwa się pamiątkę 'jakiemuś’ tam i w ogóle upamiętnia się taką? To jest w ogóle pasjonujący temat dla badaczy i historyków. Jest wiele bardzo różnych filmów na ten temat a ostatnio oglądałem taki o rzymskich katakumbach. Wypowiadają się w nim bardzo różni specjaliści od archeologii a jeden nawet stwierdził, że to jest niemożliwe żeby w katakumbach zbierały się jakieś większe grupy pierwotnych chrześcijan celem odprawiania swoich obrządków, ponieważ konstrukcja katakumb a konkretnie ich szerokość około 0,5-0,7 metra wyklucza praktycznie takowe zbiegowisko! I mineło około dwadzieścia minut filmu a tutaj inny archeolog pokazuje dopiero co właśnie odkryte inne katakumby z dużymi obszernym salami o 5-6 metrowych wymiarach! Czy to znaczyło że ten pierwszy archeolog kłamał, absolutnie nie! To zdarzenie unoacznia jedynie, z jak olbrzymim tematycznie i obszarowo materiałem historycznym mamy do czynienia, a jeszcze inne odkrycia archeologiczne uzasdniają przesunięcie w dół czyli bliżej Jezusa Ewangelicznego wszystkie te daty o pierwszych nazwach takich jak chrześcijanie czy pierwsze gminy chrześcijańskie i opisy w Listach Apostolskich. Czy to są dowody na istnienie Jezusa Ewangelicznego i cudów jakich miałby dokonać, nie! Czy te wszystkie sprzeczności, pomyłki i ewidentne nieprawdy zawarte w Biblii są dowodem na nieistnienie takiej osoby,nie! -I tylko zacytuję słowa znanego na świecie naukowca neurobiologa a narratora w serii telewizyjnych wywiadów między innymi ze wspomnianymi już Danielem Dennettem i Richardem Dawkinsem: Co dzień jesteśmy „Bliżej prawdy”.
























Witam wszystkich.
Ponieważ to ja jestem autorem inkryminowanego przez 'Polska bez kajdan !’ tekstu, więc postaram się odpowiedzieć. Otóż ów autor podpisujący się jak wyżej, to znany wszystkim ze starego forum Kościół w Polsce i na świecie ~stary~ 'kubuś p.’ plus kilkadziesiąt innych nicków w tym takich jak np. 'katolik’ sic! Ale nie to jest ważne a jego słowa i tak:
> „”Negujemy istnienie Jezusa, który trzeciego dnia zmartwychwstał!!! I żeby było ciekawiej, powołujemy się na zdecydowaną większość teologów, w tym również katolickich, którzy również negują zmartwychwstanie Jezusa, lub kogokolwiek i pusty grób Jezusa traktują jako symbol, a nie ponadnaturalną możliwość zmartwychwstania człowieka. Przypominają oni bowiem, że Jezus stał się człowiekiem i jako człowiek podlegał ludzkim prawom, a więc nie mógł zmartwychwstać. Gdyby ktoś usiłował twierdzić, że zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.””
Jest oczywistym że ateiści negują zmartwychwstanie Jezusa ponieważ jako ateiści muszą tak mówić. Niemożność zmartwychwstania nie tylko przez Jezusa ale kogokolwiek, jak i też dokonywania takich cudów jak wypędzanie demonów, uzdrawianie na odległość czy nalanie z pustego naczynia. To są ateistyczne dogmaty opierające się na braku dowodu na istnienie Boga. Dlatego też taki wieloletni ateista, niejako taki od podstawówki który uczestniczył w wielu dyskusjach a jeszcze bardziej gdy nauczał o ateiźmie jako jedynym logicznym wyjaśnieniu otaczającej rzeczywistości, musi niejako hurtowo negować wszystko z góry co dotyczy tych tematów w każdym miejscu i czasie, ponieważ przyznanie chociażby tylko jednego jedynego takiego ponadnaturalnego zdarzenia, automatycznie i obowiązkowo kwalifikowało by „brak Boga” do kategorii kłamstw a samych ateistów jako kłamców co kłamali całe życie a…. nie którzy nawet z tego wygodnie i w glorii chwały żyli! To moim zdaniem jest jednym z bardzo ważnych powodów psychicznego uwarunkowania, że ateista niejako widzi tylko swój sposób rozumowania i podchodzenia do tematu i to, co w żaden sposób nie może być dowodem przeciw a jedynie przesłanką, biorą właśnie za dowód! -Jako przykład, można tutaj podać w moim mniemaniu, bardzo wiarygodną plotę o rzymskim rzołdaku Panterze jako biologicznym ojcu Jezusa. Bo czy to że inni jemu współcześni tak mówili i nawet to że na jego postumencie jest tak napisane jest na to dowodem? A mało to nawet teraz ludzie mówią najgorsze o nie jednej dziewczynie bo widzieli ją z tym czy z innym jak nie tylko rozmawiała ale nawet bywała u niego w domu!!! I gdyby tak za cztery pięć miesięcy okazało się że jest w ciąży, to komu by przypisywano ojcostwo? ? ? Oczywiście taki mógł być ojcem i płacić nawet sądownie należne alimenty ale czy faktycznie jest biologicznym ojcem tego dziecka? Na to pytanie jedynym dowodem jest zgodnosć DNA! To i tylko to jest niepodważalnym dowodem a wszystko inne nawet sądownie przyznane alimenty niestety ale nie jest! Dlatego i ludzie wiary wszystkie wiadomości o ojcostwie Pantery z braku dowodu traktują właśnie jako plotę, a sam wpis na jego postumencie, jako plotkę pisaną i zgodnie z innym przykładem niżej opisanym, nawet taki dokument w którym były by podpisy świadków zdarzenia tego cudzołóstwa nie stanowił by dowodu, ponieważ zawsze istnieje możliwość że ci co się na nim się podpisani zrobili to z jakiś innych względów, mieli w tym swój prywatny cel, interes jak chociażby ziemię czy też podstawienie innej panny młodej a wykluczenie tamtej. Możliwości kombinacji jest wiele i życie to potwierdza!
Także dziwnym jest dla mnie takie stanowisko ateistów, w którym to wierzący mają dostarczyć dowodu na okoliczność twierdzenia o wzbudzeniu z martwych Łazarza, ale gdy jest sytuacja odwrotna i to na ateistach spoczywa okazanie dowodu że Pantera był biologicznym ojcem Jezusa, to ci o plotce mówią jako o dowodzie lub przyjmują ją za dowód! Chociaż na okoliczność przemawiającą za ogólną racją ateistów jest taka sprawa, że o każdym przypadku opisanym w Biblii jako nadnaturalny można powiedzieć że to lipa i propaganda, bo jak my współcześni mielibyśmy udowodnić że Jezus wzbudził z martwych Łazarza lub kogokolwiek innego lub sam z martwych powstał? Jak mielibyśmy taki dowód przedstawić i co miałoby nim być? Mam tutaj na myśli dowód, jako coś co nie podlega dyskusji, jest niepodważalne w każdej chwili i okolicznościach! Czy jest nawet chociażby teoretycznie taka możliwość? ? ? Moim zdaniem nie ma, ponieważ zawsze można powiedzieć że to był tylko taki niby trup i on wcale nie umarł tylko zasłabł albo był w tak głębokiej śpiączce że wszystkim wydawało się że umarł a o pozostałych że to zwyczajna lipa i propaganda! Jak udowodnić że był martwy, albo że to nie halucynacje i omamy bo 'z rana’ młodym winem się opili lub jakieś zielsko palili?
-My ludzie, nie mamy nawet teoretycznie takiej możliwości a tym bardziej z przyczyn oczywistych, nie dysponujemy potwierdzeniami dyplomowanych lekarzy ani innej wystarczająco wielkiej grupy ludzi którzy by pod przysięgą i karą śmierci za fałszywe zeznania potwierdzili na piśmie własną krwią że są autentycznymi świadkami jakiegokolwiek zmartwychwstania. Z resztą, gdyby nawet i taki dokument istniał, to i tak nie byłby on dowodem ponieważ bez większego trudu można by go sfalsyfikować a tym ludziom przypisać fałszerstwo dla takich czy innych korzyści.
Co innego, gdyby taki dowód miał przedstawić sam Bóg! Byłoby to dla niego łatwiejsze niż mrugnięcie okiem! Więc dlaczego tego nie zrobił kiedyś i do dzisiaj?
-To są pytania na których brak odpowiedzi daje ateistom podstawę do twierdzenia o „braku Boga”.
Dla mnie jako wierzącego taka odpowiedź istnieje, ale nie należy ona do tematu głównego dlatego też zostanie pominięta, a wracając do głównego nurtu wątku, to bardzo ciekawe jest to powoływanie się na tą:
> „zdecydowaną większość teologów, w tym również katolickich”…
Oczywiście można tutaj przytoczyć kilka przykładów takich teologów i ich różnych dzieł, ale czy to jest zdecydowana większość i to 90 procentowa, jak napisał w innym swoim postcie na forum Kłopoty z duszą?
A czy duchowny anglikański, prezbiteriański prawosławny pop, czy jakikolwiek inny nie katolicki ale nie negujący zmartwychwstania został ujęty w statystyce? Skąd takie obliczenia? Przecież różnych duchownych są setki i czy oni zostali uwzględnieni? Gdzie są dziesiątki czy nawet setki (mówi o zdecydowanej większości!) tych teologów i ich dzieł?
Natomiast już całkowitym kłamstwem jest, jakoby do tej zdecydowanej większości należeli też teolodzy katoliccy. Owszem, mogą to być i są!, jakieś pojedyncze medialne przypadki że ksiądz z tytułami naukowymi jak profesor czy doktor stracił wiarę i wówczas mógł coś takiego powiedzieć, opisać na jakiej podstawie i dlaczego on tak twierdzi. Ale trzeba pamiętać, że teologów katolickich różnych profesorów docentów doktorów są setki a uwzględniając wszystkie państwa i kraje to i nawet może więcej i mówienie wtedy o zdecydowanej większości jest wierutną bzdurą i forsowaniem kłamstwa jako prawdy. Forumowicz 'Polska bez kajdan !’ świadomie zataił te proporcje a swoje i nie tylko swoje zmyślenia przedstawił jak o prawdę. Nadmienię jeszcze, że pan ten jest jak sam powiedział, z wykształcenia historykiem o kierunku religioznawstwo, więc tym bardziej o niektórych sprawach dotyczących tego tematu nie może nie wiedzieć! Nasuwa się pytanie dlaczego to robi, dlaczego tak kłamie?
Inną, bardzo ciekawą tezą głoszoną jako dogmat nie tylko przez niego ale i przede wszystkim, przez światowej sławy ateistów takich jak Sam Haris, Richard Dawkins, Daniel Dennett czy nie żyjący już Christopher Hitchens jest:
> „Jezus stał się człowiekiem i jako człowiek podlegał ludzkim prawom, a więc nie mógł zmartwychwstać. Gdyby ktoś usiłował twierdzić, że zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.”
Na jakiej podstawie stawiają tezę:
> ..”zmartwychwstał jako bóg, to zwracam uwagę, że jako bóg nie mógł umrzeć.”
Moim zdaniem, jest to całkowicie błędne założenie a wynika ono z tego, że nie rozumieją znaczenia słowa Bóg i nie odróżniają legalizacji tego tytułu od jego używania zgodnego z faktami. A kto może czy mógłby się poszczycić że jest Bogiem? Nie jakimś samozwańczym bogiem-podróbką ale prawdziwym! Co o tym decyduje lub mogłoby decydować?
Cofnę się do przeszłości i wspomnę tylko o takich bogach jak Quetzalcoatl, Tezcatlipoca, Huitzilopochtli, cezar Kaligula, cezar Neron i faraonowie jako synowie boga Ra a więc też bogowie, lub za takich kazali się uważać!
Pisanie z dużej litery oznacza Boga prawdziwego w odróżnieniu od takich co się za niego tylko podawali i z uwagi na posiadaną władzę kazali się tak tytułować. Mówiąc krócej, byli bogami samozwańcami.
Z lektury podanych przykładów wynika, że atrybutem tych bogów była władza i siła z jaką panowali nad narodami lub innymi bogami. Te atrybuty, nieosiągalne dla tamtych zwykłych ludzi dawały im prawo do nazywania siebie Bogami. Dla takich właśnie było zarezerwowane to słowo. Historia udowodniła jednak, że władza i moc rozkazywania całym narodom czy narzucania swojej woli innym bogom (Hitler, Stalin, Kaligula) jest do osiągnięcia i to przez zwykłych szarych śmiertelników! I w taki oto sposób nastąpiła naturalizacja tego co miało być Boskie i w taki oto sposób Bogowie stali się bogami czyli …jednymi z nas. Tysiące takich było!!! Wtrącę tylko, że czy zatem należy dziwić się ateistom że skoro było tysiące podobnych sobie bogów, to i co stoi na przeszkodzie żeby do nich zaliczyć i Jezusa a i całą Biblię do kategorii niehistorycznych opowieści przeplatanych wojnami, potopami i innymi niehistorycznymi tragediami czy zwycięstwami? ? ?
Jakimi więc atrybutami musiałby wykazać się człowiek, żeby używany przez niego tytuł 'Bóg’ nie mógł być zdezawuowany ani w przeszłości ani teraz, ani nawet w przyszłości dowolnie odległej?
Z Biblii jak i od samego Jezusa czytamy, że takimi atrybutami Człowieka-Boga jest władza nad materią nieożywioną i tą żyjącą. Przy czym forma jej sprawowania nie jest możliwa do osiągnięcia przez samego człowieka kiedykolwiek! Trup nigdy nie ożyje gdy mu ktokolwiek z ludzi powie 'wstań i chodź’, jak też i nigdy nie uda się ludziom przenieść za pomocą słowa nawet jednego ziarenka piasku! I też nikt z ludzi nie umiał nie umie i nie będzie umiał wylać tyle wody z kubka co w morzu. To są absolutne pewniki świadczące o tym, że gdyby znalazł się taki ktoś kto potrafiłby dokonać z tego chociażby tylko jednego, wówczas taki Człowiek miałby niepodważalne prawo powiedzenia o sobie że jest Bogiem z resztą, czy musiałby w tedy o tym mówić? Czy musiałby być deifikowany przez kogokolwiek?
Cezar Konstantyn ~deifikował~ Jezusa Ewangelicznego to znaczy tylko to, że tytuł 'Boga’ w odniesieniu do Jezusa stał się legalny i nic poza tym! Natomiast w żaden sposób nie zrobił z Jezusa Boga, bo to nie zależało wcale od tego czy ktoś mu zalegalizuje taki tytuł czy też nie, ale od tego czy potrafił dokonać chociażby jedną z tych rzeczy!!! -Ateiści twierdzą że nie, bo nie ma na to dowodów! A i nie tylko dlatego, ale też bo i cała Biblia jest pełna sprzeczności i fałszywych danych i na tą okoliczność dają przykład z Nazaret! Ale o tym potem.
Wracając do kontekstu:
'nie mógł zmartwychwstać bo był człowiekiem a takowy tego nie może, ponieważ żeby tego dokonać musiałby być Bogiem a skoro był Bogiem to nie mógł umrzeć!’
Nasuwa się automatycznie pytanie, czy Bóg albo i inni Bogowie mogą być śmiertelni? (((Cisną się i jeszcze inne ~sprzeczności~ jak chociażby takie, jak można mówić o Bogach w kontekście jednego Boga opisanego w Biblii? ? ? Przecież to, jak mówią świadkowie Jehowy i muzułmanie, zaprzecza samemu sobie i jednocześnie nawzajem wyklucza! Tak mówią.)))
Z podanego przykładu o Jezusie wynika że jednak tak!
Z tego że Jezus będąc Bogiem mógł być zabity, wcale nie wynika że Bogiem nie był( i jest nadal), ponieważ nie jest to sprzeczne z przedstawionymi wcześniej atrybutami Boga! Natomiast pierwszoplanową kwestią jest śmiertelność Jezusa, tego Jezusa z przed Golgoty. Dlaczego mówię o dwóch ~różnych~ Jezusach i co mam na myśli? Mówiąc ~różnych~, mam na myśli nie jakieś dwie różne osoby ale TĄ SAMĄ osobę, posiadającą jednak już ciało inne niż 'przed’. Jezus po z martwych wstaniu, ma całkowicie inne ciało o innych właściwościach i dopiero ono jest nieśmiertelne, natomiast Jezus przed Golgotą, był jak najbardziej śmiertelny i jednocześnie był Bogiem, ponieważ potrafił dokonywać tego co nie jest możliwe dla ludzi i dlatego nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy jego śmiertelnością a byciem Bogiem równocześnie! W tym temacie jest cały szereg pytań, dziesiątki a może nawet i setki, ale nie ma sprzeczności, ponieważ KAŻDY, łącznie z forumowiczem 'Polska bez kajdan !’ a nie tylko Jezus, kto potrafiłby dokonać choćby tylko jedno z tych dzieł zarezerwowanych dla Boga, staje się automatycznie Bogiem i to bez potrzeby legalizacji mu tego tytułu, ponieważ to czyny legitymują bycie Bogiem a nie to, czy to się komuś podoba, czy według jego wiary czy niewiary i uzna je za legalne czy za nielegalne i będzie starał się je dyskredytować lub je aprobować i popierać! Także stanowisko Konstantyna nie ma tutaj wiele do rzeczy a jedynie to, że jest konsekwencją opisu cudów dokonanych przez Jezusa i przyjęcia na wiarę że tak właśnie było. To jest wersja oficjalna a to, czym faktycznie się on kierował jakie miał cele i plany pozostaje tajemnicą i nie bez racji są tutaj opinie o przebiegłości Konstantyna, jego mądrości jako polityka i naczelnej głowy państwa Imperium Romanum.
A najciekawsze w tym jest to, że nie są to jakieś moje prywatne wymysły tylko wnioski oparte o słowa:
> „Za który z tych dobrych uczynków chcecie mnie ukamienować”? -„Nie kamieniujemy cię za dobre uczynki tylko za to, że ty będąc człowiekiem czynisz siebie Bogiem”! Na to im odpowiedział: -„A czy w Zakonie waszym nie jest napisane: Bogami jesteście”?
O kim mówił i czy może żartował albo sugerował bogów fałszywych, takich co to jednocześnie są i nie są Bogami jak to usiłują tłumaczyć świadkowie Jehowy?
Sprawą wymagającą jeszcze ustosunkowania się jest istnienie a raczej nieistnienie miejscowości Nazaret.
Jak podają źródła wymienione przez tego forumowicza, nie ma w nich żadnej chociażby nawet wzmianki i moim zdaniem, nie należy doszukiwać się w tym jakichś złośliwości czy też zapomnienia pisarzy Talmudu, pism rabinicznych i jej braku w opisach starożytnych historyków. Ale należałoby też sprawdzić, czy wszystkie odkryte przez archeologów miejscowości czasów nowotestamentowych i regionów Galilieii i Judeii były wymienione u tych historyków jak też to, czy te zapisy pokrywały się ze współczesnymi odkryciami? Dopiero takie sprawdzenie uprawdopodobniałoby nieistnienia Nazaretu. Uprawdopodobniały by, ponieważ ktoś kto chociażby tylko tak amatorsko interesuje się archeologią to wie, że użycie terminu 'w ogóle nie istniała’ jest ryzykowne ponieważ współczesne odkrycia ruin nawet kilku miast budowanych jedne na drugich gdy z opisu powinno być tam tylko jedno, karzą bardzo ostrożnie używać 'nigdy nie było’. Niemniej jednak, 'na dzisiaj’ trzeba przyjąć że taka miejscowość nie istniała a jej wymienienie w Ewangeliach jest nieuprawnione i popiera tezę o nieistnieniu Jezusa Ewangelicznego.
Nadto nie bez znaczenia są jeszcze inne kwestie jak na przykład takie, czy to rzeczywiście było miasto w znaczeniu i wielkości jakie pamiętają pisarze Ewangelii, czy też raczej może to była jakaś mieścina wielkości dużej wsi o której nikt z ówczesnych historyków nic nie zanotował. To jest w ogóle bardzo ciekawy temat a jego poznanie bliżej może prowadzić do tak niesamowitych odkryć i wniosków, że będą one całkowicie inne niż sugerowane przez ateistów i teistów razem wziętych!!! Tutaj może być podobnie jak w innym fragmencie Ewangelii mówiącym o chrzcie Jezusa przez Jan Chrzciciela i spoczęciu nań gołębicy. -To jest dopiero zagwozdka a nie brak Nazaretu!
Pozostaje też jeszcze inna dosyć ciekawa sprawa a mianowicie ta, że jak twierdzi 'Polska bez kajdan !’ Jezus Ewangeliczny był tylko i wyłącznie zlepkiem wymysłów imputowanych jakiemuś nieznanemu, biednemu i zakompleksionemu, „który sobie uroił, że jego ojcem jest bóg” to dlaczego pozostałe części Nowego Testamentu takie jak Listy Apostolskie napisane przez bardzo różnych pisarzy, nadmieniają o bardzo różnych sprawach czasami nawet krańcowo nieprzyjemnych i obrzydliwych, mówią o rozłamach czyli pierwszych herezjach, opisują liczne podróże Apostołów i ich niesamowite przeżycia, ale jakoś NIGDZIE z nich nie wynika że kultem była otaczana jakąś bliżej nieznana osoba która coś tam sobie uroiła, a tym bardziej nie wspominają że było to kilku ~schizofreników~! Wszędzie gdy jest mowa o Zbawicielu to piszący mają na myśli jedną i tą samą osobę! Ponadto, skoro protoplastą Jezusa Ewangelicznego miałby być jakiś bliżej nie znany osobnik o tym samym imieniu, to dlaczego rzeźbiarz wykonujący postument Pantery napisał tam o nim? Czy wykuwa się pamiątkę 'jakiemuś’ tam i w ogóle upamiętnia się taką? To jest w ogóle pasjonujący temat dla badaczy i historyków. Jest wiele bardzo różnych filmów na ten temat a ostatnio oglądałem taki o rzymskich katakumbach. Wypowiadają się w nim bardzo różni specjaliści od archeologii a jeden nawet stwierdził, że to jest niemożliwe żeby w katakumbach zbierały się jakieś większe grupy pierwotnych chrześcijan celem odprawiania swoich obrządków, ponieważ konstrukcja katakumb a konkretnie ich szerokość około 0,5-0,7 metra wyklucza praktycznie takowe zbiegowisko! I mineło około dwadzieścia minut filmu a tutaj inny archeolog pokazuje dopiero co właśnie odkryte inne katakumby z dużymi obszernym salami o 5-6 metrowych wymiarach! Czy to znaczyło że ten pierwszy archeolog kłamał, absolutnie nie! To zdarzenie unaocznia jedynie, z jak olbrzymim tematycznie i obszarowo materiałem historycznym mamy do czynienia, a jeszcze inne odkrycia archeologiczne uzasadniają przesunięcie w dół czyli bliżej Jezusa Ewangelicznego wszystkie te daty o pierwszych nazwach takich jak chrześcijanie czy pierwsze gminy chrześcijańskie i opisy w Listach Apostolskich. Czy to są dowody na istnienie Jezusa Ewangelicznego i cudów jakich miałby dokonać, nie! Czy te wszystkie sprzeczności, pomyłki i ewidentne nieprawdy zawarte w Biblii są dowodem na nieistnienie takiej osoby,nie! -I tylko zacytuję słowa znanego na świecie naukowca neurobiologa a narratora w serii telewizyjnych wywiadów między innymi ze wspomnianymi już Danielem Dennettem i Richardem Dawkinsem: Co dzień jesteśmy „Bliżej prawdy.”

Życie nie powinno być oparte na strachu , czyli wierze w brednie . Trzeba nauczyć się żyć , czego wam wierzącym nie pozwolono , wkładając wam w głowy ” gotową ” receptę na przejście przez ten ” padół” – ” wiarę w urojenia ”