WWF jest jedną z największych fundacji zajmujących się ochroną przyrody na całym świecie. W Polsce działa już od ponad 10 lat. Dowiedz się, jak możesz chronić życie na Ziemi. Wejdź na www.wwf.pl.
Ta działalność zwiększa niebezpieczeństwo powodziowe
Niszczenie polskich rzek prowadzi do degradacji obszarów wodno-błotnych w Polsce, pełniących rolę naturalnego filtra przed zanieczyszczeniami oraz zbiornika retencyjnego chroniącego przed powodzią – przypomina organizacja ekologiczna WWF Polska. Zdaniem ekologów można temu zapobiec, jeśli władze naszego kraju odpowiedzialne za gospodarkę wodną powstrzymają się od regulacji i prac utrzymaniowych w dolinach rzek.
Rzeka nie funkcjonuje bez doliny i nie ogranicza się wyłącznie do koryta – tłumaczy Mariusz Zega z WWF Polska. – Musi mieć przestrzeń, w której może rozlewać swoje wody. To właśnie tam, w dolinach rzek, od wieków funkcjonowały rozległe obszary wodno-błotne. Sytuacja zmieniła się wraz z melioracją tych obszarów. Zmeliorowane doliny rzek przestały pełnić funkcję naturalnego filtra, wchłaniającego zanieczyszczenia, spływające z pól. Wśród nich były również związki azotu i fosforu, spłukiwane z pól uprawnych. Dodatkowo przesuszenie siedlisk mokradłowych spowodowane regulacją i pracami utrzymaniowymi rzek, skutkuje także degradacją gleb organicznych i zwiększonym wypłukiwaniem naturalnych biogenów do wód śródlądowych.
Organizacja ekologiczna WWF przypomina, że Azotany i fosforany odpowiadają za proces eutrofizacji Bałtyku. Prowadzą m.in. do zakwitów sinic oraz do powstawania martwych stref w naszym morzu. Eutrofizacja ma związek ze zniknięciem naturalnych stref buforowych, które tworzyły mokradła w dolinach rzek. Związki azotu i fosforu, które znajdują się w składzie nawozów stosowanych przez rolników, nie przechodzą w większości przypadków przez naturalny filtr, którym mogłyby być obszary wodno-błotne w dolinach rzek.
Pomimo wiedzy na temat szkodliwego wpływu na środowisko prac utrzymaniowych i regulacji rzek, instytucje odpowiedzialne za zarządzanie wodami śródlądowymi, wydają się nie przejmować skutkami ich niszczenia – dodaje Zega. – Dowodzi tego nasz raport, opublikowany w ubiegłym roku. Tracimy ostatnie kilometry rzecznych dolin, których nie dotknęła wcześniej ingerencja ze strony człowieka. Ofiarą tych prac padają również małe rzeki i strumienie. Co więcej taka działalność nie zwiększa bezpieczeństwa powodziowego, wbrew składanym deklaracjom, a wręcz przeciwnie – radykalnie obniża jego poziom. Rzeka, której zabiera się dolinę i nie „pozwala się” płynąć i rozlewać, zgodnie z naturalnymi procesami, stanowi poważne zagrożenie. Szczególnie w sytuacji, kiedy na tereny zalewowe w dolinach rzek wchodzi zabudowa i osiedlają się na nich ludzie.
WWF Polska od wielu lat przypomina o potrzebie dostosowywania planów zagospodarowania przestrzennego do skali zagrożenia powodzią. W tym celu powstał specjalny atlas terenów zalewowych dla nadodrzańskich gmin. Z inicjatywy WWF udało się również doprowadzić do rozpoczęcia projektu na odcinku siedmiu kilometrów wzdłuż rzeki Odry, Domaszków-Tarchalice, który będzie skutkował odsunięciem obwałowań od koryta rzeki i oddaniem jej obszarów zalewowych, co poprawie też bezpieczeństwo powodziowe. Oprócz tego WWF przyczynił się do powstania dwóch parków narodowych, chroniących obszary wodno-błotne – Biebrzański Park Narodowy i Park Narodowy „Ujście Warty”.
Musimy radykalnie zmienić nasze nastawienie do zarządzania wodami śródlądowymi w Polsce – konkluduje Zega. – Z wielką wodą najlepiej walczyć nie podnoszeniem wałów, ale przywracaniem rzekom ich terenów zalewowych, a tym samym odtwarzaniem obszarów wodno-błotnych. Nie możemy też pozwalać na dalszą degradację tych odcinków rzek, które nie zostały jeszcze zniszczone przez działalność człowieka.
Właśnie zagrożenia to osuszanie terenów zalewowych, które zbierały spływające wody i wycinanie drzew, które zatrzymują wodę i pochłaniają ją przez korzenie regulując gospodarkę wodną. https://www.tvp.pl/opole/aktualnosci/spoleczne/zapora-z-drzew-ma-chronic-przed-powodzia/12768447