Ratując konkretnego konia ratujemy cały jego świat. Wywiad z Markiem Pietrusiakiem z Fundacji Centaurus
Ekologia.pl Środowisko Wywiady Ratując konkretnego konia ratujemy cały jego świat. Wywiad z Markiem Pietrusiakiem z Fundacji Centaurus

Ratując konkretnego konia ratujemy cały jego świat. Wywiad z Markiem Pietrusiakiem z Fundacji Centaurus

pixabay.com
pixabay.com

„Koń to koń”. Jeszcze 10 lat temu kopnięcie lub smagnięcie batem konia nikogo nie bulwersowało. Na naszych oczach nastąpiła jednak ważna zmiana, wzrósł poziom ludzkiej empatii. To, co uchodziło dziesięć lat temu, dziś nie znajdzie zrozumienia. Miejsca pracy i niskie ceny produktów są ważne, ale patrzenie jedynie przez pryzmat ekonomii zabija w nas ostatki człowieczeństwa. Zatem czas na edukację i wspólny dialog ‒ mówi w wywiadzie dla Ekologia.pl, Marek Pietrusiak z Fundacji Centaurus.

Joanna Szubierajska: Jak w Polsce wygląda handel końmi przeznaczonymi na rzeź? Jakie są statystyki?

Marek Pietrusiak: Liczba koni w Polsce na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat zmniejszyła się aż pięciokrotnie, do 273.510 szt w roku 2016 ( w tym koni zimnokrwistych 137.003). W samym roku 2016 ubito w Polsce 26.128 koni. Najwięcej pochodziło z województw: mazowieckiego (ok 5.100 koni), lubelskiego (ok 3.600 koni), małopolskiego (ok 2.500 koni), pomorskiego, podkarpackiego, warmińsko-mazurskiego (po ok 2.000 koni). Równolegle wywieziono za granicę 11.484 koni polskich różnych ras i typów użytkowych, głównie na ubój do Włoch – 93 proc. koni.

Wraz ze spadkiem pogłowia koni w Polsce, wzrosła produkcja mięsa końskiego, która oscyluje obecnie w okolicach 20 tysięcy ton mięsa rocznie. Mimo zerowego spożycia koniny w naszym kraju, roczne przychody polskiej branży przekraczają już 200 mln PLN. Polska stała się głównym dostawcą końskiego mięsa na europejskie stoły. To smutne statystyki, za którymi stoją konkretne, końskie życia.

Konie zwożone są na place targowe, gdzie już czekają na nie rzeźne samochody. W Skaryszewie targi odbywają się raz w roku, ale w wielu innych miastach targowych handel jest cotygodniowym rytuałem. Tradycyjne klepnięcie ręki podczas transakcji czyli tzw. litkup pieczętuje los konia, który wyrusza w swoją ostatnią podróż.

Często w bardzo długą i męczącą podróż

Konie pierwszego stresu i pierwszych urazów doświadczają już w drodze na targ. Po wycięciu znaków rzeźnych stoją godzinami w samochodzie, aż kierowca zapełni przestrzeń ładunkową. Potem już tylko droga do Włoch. Czasem kierowca wybiera nawet dłuższą drogę, by uniknąć wnikliwych kontroli. To tysiące kilometrów w ścisku i upale. Czy punktem docelowym będzie włoska Apullia czy polski Rawicz, koniec zawsze jest ten sam.

Na szczęście sytuacja koni przeznaczonych na rzeź z roku na rok się zmienia. Czego dowodem są najstarsze targi końskie w Europie ‒ skaryszewskie „Wstępy”. Co udało się osiągnąć?

Fundacja Centaurus czyni starania, by zmienić statusu konia w Polsce. Jedynie zrównanie końskich praw do statusu polskiego kota czy psa może zapewnić koniowatym spokojne życie. Wymaga to jednak licznych podpisów pod petycją i szerokiej dyskusji z licznymi środowiskami o odmiennych poglądach. Przygotowaliśmy więc pakiet rozwiązań pomostowych, by choć trochę przybliżyć się do tego celu (www.gloskonia.pl).


pixabay.com


Jakie są to rozwiązania?

Stworzyliśmy program emerytalny dla wszystkich koni, dla koni zimnokrwistych projekt alternatywny, by dać im drugie życie. Stworzyliśmy projekt edukacyjny dla dzieci, a także dla środowiska wiejskiego. Mamy wspierające petycje, jak np. petycja o zamknięciu targów żywych zwierząt (to ostatnie rozwiązanie nie zmieni statystyk, ale zwierzę do ostatnich chwil przebywać będzie w sobie dobrze znanym środowisku, ograniczona zostanie ilość kontuzji i pokonanych w transporcie kilometrów). Działania na rzecz wprowadzenia monitoringu w transporcie i ubojniach mają stać na straży obowiązujących przepisów i humanitaryzmu. Równolegle kontrolujemy polskie targowiska i podejmujemy liczne rozmowy w urzędach miast.

W tym miejscu chciałbym podkreślić, że nie każdy koń, którego Państwo zobaczą na targu, to koń przeznaczony na ubój. Nie każdy handlarz znęca się nad końmi, nie każdy urzędnik sprzyja procederowi, nie każda organizacja ma te same metody działania. Dzięki naszym licznym kontrolom i współpracujących z nami organizacji, obraz polskich targowisk powoli się odmienia  Sprzyja temu także wzrost zainteresowania mediów oraz modyfikowane zapisy prawne w polskim sądownictwie.

Nie zmienia to faktu, że sytuacja jest jeszcze daleka od oczekiwanej i wciąż szukamy kolejnych systemowych rozwiązań, bo ratując konkretnego konia, ratujemy cały jego świat. Niestety nie ratujemy świata wszystkich koni.

W wyniku tych przemyśleń, jako fundacja dialogu, w 2017 roku postanowiliśmy porozmawiać z władzami Skaryszewa i nakłonić do zamknięcia skaryszewskich Wstępów lub zmiany profilu tego corocznego wydarzenia. Za nami prawie rok wspólnej, wytężonej pracy i nowy regulamin Wstępów. Ze spokojem spoglądamy w przyszłość, bo droga transformacji, którą wybrał Skaryszew jest słuszna.

Samorządowcy wprowadzili kilka zmian, które utrudnią handel rzeźny końmi w czasie trwania jarmarku, ale formalnie nie można zabronić sprzedaży koni na rzeź. Wprowadzone zmiany to tylko jeden z wielu etapów. Co dalej?

Faktycznie koń, podobnie jak długopis czy samochód, może być „przedmiotem” handlu, a próba regulowania tego procederu w obecnym systemie prawnym jest niemożliwa. Sama zmiana formuły targu czy nawet zamknięcie pojedynczego placu nie zmienia zbyt wiele. Współpraca w Skaryszewie, to jedynie mały krok i przykład wzorcowego działania, które winno ośmielić inne miasta targowe do podjęcia dialogu. Kolejne miejsca, kolejne kontrole i rozmowy, to cel naszych działań, bo właśnie tam – na poziomie burmistrza lub wójta mogą zapadać oczekiwane przez nas decyzje. Tyle możemy zrobić „na już”.

Do zmiany statusu konia potrzebujemy jednak masowego wsparcia i i danego nam pełnomocnictwa w postaci podpisanych petycji. Właśnie ilość podpisów pod petycją będzie tak naprawdę jedyną miarą wspólnej determinacji.

fot. pixabay.com

Na innych targowiskach konie traktowane są jeszcze gorzej. Czy jest szansa, by całkowicie wyeliminować ten proceder?

Jest Pani jedną z nielicznych osób, które dostrzegają ten fakt. Rozszerzę jednak katalog cierpiących tam zwierząt o kury, świnie, krowy i każde inne zwierzę hodowlane. Nasze wizyty już z automatu „ugrzeczniają” i cywilizują handel. Można coś robić lub liczyć na przebranżowienie się handlarzy. Nadzieję warto mieć w sercu, my wybraliśmy jednak realne działania. Znając mechanizmy branż, śledząc trendy, poznając osoby decyzyjne, na drodze pokojowej i w świetle obowiązującego prawa, krok po kroku będziemy zmieniać rzeczywistość.

Prawo można zmienić. A co z mentalnością handlarzy?

„Koń to koń”. Jeszcze 10 lat temu kopnięcie lub smagnięcie batem konia nikogo nie bulwersowało. Na naszych oczach nastąpiła jednak ważna zmiana, wzrósł poziom ludzkiej empatii. To, co uchodziło dziesięć lat temu, dziś nie znajdzie zrozumienia. Już nie akceptujemy chowu przemysłowego, branży futrzarskiej czy uboju koni. Miejsca pracy i niskie ceny produktów są ważne, ale patrzenie jedynie przez pryzmat ekonomii zabija w nas ostatki człowieczeństwa. Zatem czas na edukację i wspólny dialog. Fundacja Centaurus wyciąga dłoń.

Dziękuję za rozmowę

Joanna Szubierajska, Ekologia.pl
5/5 - (5 votes)
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments