Łowiectwo, myślistwo, polowania. Polowanie na dzikie ptaki
Ekologia.pl Środowisko Ciekawi ludzie Arkadiusz Glaas: „Poluje się dla rozrywki”

Arkadiusz Glaas: „Poluje się dla rozrywki”

Po co poluje się na kuropatwy, bażanty, kaczki czy gęsi – dla mięsa? Czy populacje dzikich ptaków należy poddawać kontroli? Czy polowanie na ptaki ma ekologiczne, ekonomiczne jak i humanitarne uzasadnienie? Na te i inne pytania opowiada Arkadiusz Glaas, jeden z pomysłodawców kampanii „Niech żyją!”

Joanna Szubierajska: Ile ptaków rocznie zabijają myśliwi?

Arkadiusz Glaas: Statystyki Polskiego Związku Łowieckiego podają ok. 140 tysięcy rocznie. Jednak według nas, jest to liczba kilkukrotnie zaniżona i w rzeczywistości może wynosić nawet ok. 700 tysięcy.
 
Skąd taka rozbieżność?

Oficjalne dane uwzględniają jedynie te ptaki, które zostały zastrzelone i odnalezione przez myśliwych. Naszym zdaniem powinno się jednak uwzględniać wszystkie ptasie ofiary polowań. Przede wszystkim te ptaki, które zostały zranione – a w wyniku polowań rannych zostaje wyjątkowo dużo ptaków. Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk podają np. wyniki badań mówiących o tym, że aż 25 proc. gęsi jednorocznych i aż 36 proc. gęsi starszych zostaje rannych w wyniku polowań. To prawie 40 proc. dorosłej populacji!

Wynika to z tego, iż do ptaków strzela się wiązką śrucin – to kilkaset małych kawałków ołowiu wystrzeliwanych w kierunku

Ptaki, które nie giną od razu przelecą jeszcze kilkaset metrów i umierają w męczarniach. Część z nich może zginąć nawet po wielu miesiącach w wyniku ołowicy, czyli powolnego zatrucia ołowiem rozkładającym się w ich ciele.

lecących ptaków. Ptaki, które nie giną od razu przelecą jeszcze kilkaset metrów i umierają w męczarniach. Często nie zostaną odnalezione. Tym bardziej nie odnajdzie się ptaków lżej rannych, które odlecą na dłuższe dystanse – ale i one wkrótce umrą i nie będzie to śmierć szybka, ani łatwa. Część z nich może zginąć nawet po wielu miesiącach w wyniku ołowicy, czyli powolnego zatrucia ołowiem rozkładającym się w ich ciele.

Do ofiar polowań należałoby też zaliczyć ptaki, które już po polowaniu nadlecą, czy nadpłyną w miejsca polowań i zjedzą śmiertelnie trujące śruciny ołowiane. Ptaki wodne robią to bardzo chętnie, ponieważ niestety śrut ołowiany jest takiej wielkości, że ptaki mylą go z drobnymi kamyczkami, które regularnie połykają w celu łatwiejszego trawienia (to tzw. gastrolity). Taka jest ptasia fizjologia i tak zbudowane są układy pokarmowe wielu ptaków. W ten sposób giną nie tylko ptaki z listy zwierząt łownych, ale także ptaki objęte ochroną ścisłą. Są dowody na to, że nawet bardzo rzadkie w Polsce łabędzie krzykliwe umierają z powodu zatrucia ołowiem. Tu jest film brytyjski pokazujący sekcję martwego łabędzia, która dowodzi, iż przyczyną jego śmierci są setki kawałków ołowiu znajdujące się w jego żołądku:https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=jBzIZUybdCA

Niestety, na tym nie koniec, toksyczny ołów może zawędrować jeszcze dalej. Ołów zawarty np. w ciele dzikiej kaczki w wyniku świadomego zjedzenia gastrolitów może trafić do żołądka ptaka szponiastego, czyli popularnie mówiąc drapieżnego, np. bielika, czy orła przedniego, który tę kaczkę lub gęś upoluje, albo znajdzie i zje jako padlinę – również w sytuacji, kiedy ofiara padła w wyniku ołowicy. Zresztą zatrucie ołowiem powoduje często uszkodzenie układu nerwowego – ptak ma kłopot z lataniem, z koordynacją ruchów, często odłącza się od stada i w ten sposób łatwiej pada ofiarą ptaków szponiastych. Można więc powiedzieć, że na nieszczęście dla drapieżników, ich ofiary podtrute ołowiem, są dla nich łatwiej dostępne, a przez to oczywiście, ołów zwiększa zasięg spustoszenia, które sieje w przyrodzie.

W ten sposób, w wyniku polowań zabijamy nawet naszego ptaka herbowego – bielika, który znajduje się w polskim herbie.
Oczywiście problemem dla nas – ludzi – jest to, że ołów jest jednym z najbardziej toksycznych metali ciężkich, rozpuszcza się w wodzie i kumuluje przez wiele lat w naszym środowisku.

Brzmi to strasznie, ale podobno problem ten może niedługo stać się nieaktualny, bo śrut ołowiany ma zostać zastąpiony stalowym.

W niektórych krajach w Europie wprowadzono zakaz stosowania śrutu ołowianego, w kilku dalszych zakazano używania śrutu ołowianego na terenach mokradłowych – jako szczególnie wrażliwych, a jednocześnie cennych przyrodniczo i coraz rzadszych na naszym kontynencie. Taki zakaz w Polsce byłby oczywiście wielkim postępem, ale jak na razie nic mi nie wiadomo na temat planów jego wprowadzenia. A byłby to jeden prosty krok administracyjno-prawny, który dla polskiej przyrody miałby bardzo cenny wymiar – zarówno z punktu widzenia zwierząt, jak i człowieka.

Śrut ołowiany musimy wyeliminować tak, czy inaczej , bo nawet jeśli nasza kampania odniesie sukces i zatrzymamy polowania na ptaki, ołów nadal będzie używany w polowaniach na pozostałe gatunki zwierząt i nadal ten toksyczny metal ciężki będzie się kumulował w naszym środowisku.

Czy mógłby Pan, dla osób nie znających praktyki polowań, przedstawić pokrótce, jak to mniej więcej to wygląda i z jakimi konsekwencjami się to wiąże?

Jest to okrutne zajęcie. Tzw. czyste strzały, czyli szybka śmierć dla ptaka zdarza się relatywnie rzadko. Może posłużę się tutaj cytatem z jednej z myśliwskich stron, opisujących polowania na kuropatwy: „Ptak trafiony w skrzydło spadając bije zdrowym skrzydłem, ale na ziemi cieknie [to znaczy ucieka w gwarze myśliwskiej] i może być trudny do odszukania. Ptak trafiony w plecy lub płuca początkowo leci normalnie, a następnie, nawet po 300 metrach, wykonuje tzw. świecę – wznosi się w górę i spada martwy. Ptak trafiony nieskutecznie w głowę, leci ukośnie w górę, trzepie się i spada często jeszcze żywy, ale już unieruchomiony, na ziemię. Ptak trafiony w brzuch opuszcza cieki [w gwarze myśliwskiej nogi] na dół i pada martwy.”

Zobaczmy, ile tu możliwości zadania okrutnej, długiej śmierci. Pomyślmy teraz, że podobny los spotyka gęsi, a w Polsce można polować na trzy gatunki dzikich gęsi. Są to jedne z najbardziej inteligentnych stworzeń na Ziemi. Podobnie jak ludzie, gęsi mają rozbudowane relacje rodzinne, emocjonalne i towarzyskie. Ponieważ zazwyczaj są monogamiczne, często przechodzą okres żałoby i po stracie partnera nie wiążą się już z kolejnym.

A co z praktyką polowań?

Trzeba tu koniecznie powiedzieć o pewnej absurdalnej sprzeczności w polskim prawie łowieckim. Otóż obowiązujące obecnie przepisy z jednej strony zabraniają strzelania do celu nierozpoznanego, a z drugiej strony dopuszczają strzelanie do kaczek i gęsi na zlotach po zmroku. Strzelać więc można nawet przy słabym świetle, o świcie, czy o zmierzchu. W takiej sytuacji strzał pada często jedynie do cienia, do sylwetki przemykającej po niebie. A np. dzikie kaczki należą do gatunków ptaków, które latają bardzo szybko, wg niektórych źródeł, spłoszona krzyżówka leci z prędkością nawet do 100 km/h. Rozpoznanie gatunku, odróżnienie ptaka łownego, od gatunku objętego ochroną ścisłą staje się wtedy niezwykle trudne. Nie dziwi więc, że podczas polowań giną także gatunki chronione.

Mamy jeszcze w Polsce absolutnie ostatnie pary lęgowe kaczki podgorzałki. Może ostatnie 15 par – to nawet trudno policzyć. Kiedyś był to gatunek powszechnie w Polsce występujący, obecnie jest zagrożony wyginięciem w skali globalnej. Podgorzałkę bardzo łatwo jest pomylić choćby z czernicą znajdującą się na liście zwierząt łownych. I do takich pomyłek dochodzi. Pośrednio przyznał to nawet niedawno rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego (https://poluje.pl/artykul/polowanie-na-dzikie-kaczki/505211 )

Od kiedy walczy Pan o życie dzikich ptaków?

Mój sprzeciw wobec polowań na ptaki zaczął się wiele lat temu, kiedy przypadkowo natknąłem się na polowanie na gęsi. Działo się to na granicy parku narodowego, w ważnej ostoi ptaków zgłoszonej przez Polskę do międzynarodowej konwencji chroniącej tego typu miejsca, co niestety jest i było zgodne z prawem. To było polowanie zbiorowe, tzw. myśliwych dewizowych z Włoch i Hiszpanii. Myśliwi schowani byli za słomianymi parawanami, każdy z nich miał po 2-3 sztuki półautomatycznej broni i jednego pomocnika, który im tę broń przeładowywał. W polowaniach często chodzi o zestrzelenie możliwie jak największej ilości ptaków. To okrutny atawizm, który siedzi w niektórych ludziach i w ten sposób znajduje ujście. Nie wiem, ile dokładnie wtedy zabito dzikich gęsi, które zlatywały się na noclegowisko. Ale mogę powiedzieć, że w trakcie zbiorowych polowań zabija się nawet i kilkaset ptaków. Zresztą nierzadko mają miejsce przypadki porzucania martwych zastrzelonych ptaków w polu, czy w zaroślach, bo przecież nikt współcześnie w Europie nie poluje z głodu. Poluje się dla rozrywki, czy też, jak to określiła red. Ewa Siedlecka w Gazecie Wyborczej, dla „fanaberii”.

Fot. Arek Glaas Czernica z mlodymi_sierpien2012


Czy nie jest tak, że dzikie ptaki powodują szkody w rolnictwie i dlatego trzeba na nie polować?

Po pierwsze, szkody rolnicze może wyrządzić jedynie kilka gatunków ptaków – mniej więcej 1/3 całej listy ptaków łownych. Po

…przecież nikt współcześnie w Europie nie poluje z głodu. Poluje się dla rozrywki, czy też, jak to określiła red. Ewa Siedlecka w Gazecie Wyborczej, dla „fanaberii”.

drugie szkody te są marginalne – zazwyczaj mają miejsce na trasach migracji gęsi, lub w pobliżu miejsc ich zimowania. Po trzecie – są sposoby, aby takim szkodom skutecznie zapobiegać. Stosują je np. nasi zachodni sąsiedzi. To metody proste do zastosowania w praktyce i rzeczywiście stosowane w Niemczech. Choćby nie zaorywanie pól kukurydzianych przed zimą i zostawianie do wiosny ścierniska. Po czwarte – nikt w Polsce za szkody rolnicze wyrządzone przez dzikie ptaki nie płaci: ani myśliwi, ani Skarb Państwa (poza obszarami Parków Narodowych). W związku z tym, nikt tych szkód ani nie ewidencjonuje, ani w sposób rzetelny i obiektywny nie szacuje, ani nie wycenia.

Pytanie więc, czy jest to realny problem – naszym zdaniem nie. Jeśli myśliwi polują na ptaki, jednocześnie podnosząc problem szkód rolniczych, to powinni za te szkody płacić – tak, jak się to dzieje w przypadku gatunków jeleniowatych i dzików.

„My nie tylko strzelamy, ale i chronimy” – uważają myśliwi. „Myśliwy dba o dobro ojczystej przyrody i jej zachowanie dla przyszłych pokoleń.” – czytamy w kolei w „Zbiorze zasad etyki i tradycji łowieckich” PZŁ. Rzeczywiście tak jest?

Naszym zdaniem nie. Tak zwana „gospodarka łowiecka” doprowadziła do zagłady wiele gatunków zwierząt w naszym kraju: żubrów, łosi, bobrów, wilków, cietrzewi, głuszców, dropi. Obecnie polowania przyczyniają się do tego, iż z Polski w zastraszającym tempie znikają zające i kuropatwy. Myśliwi są dumni ze swoich działań na rzecz przyrody, np. chwalą się tym, że dokarmiają zimą kuropatwy. Jak łatwo jest zapomnieć, że jeszcze pod koniec lat 90. zabijali rocznie nawet po pół miliona kuropatw, doprowadzając populację tego ptaka do sytuacji kryzysowej, w której nadal się znajduje. Pomimo tego, kuropatwa nadal jest na liście zwierząt łownych. Rocznie myśliwi zabijają ok. 12 tysięcy tych ptaków, wg ich własnych statystyk.

Po tym, jak wystrzelaliśmy żubry, łosie, czy bobry, musieliśmy sztucznie odbudowywać rodzime populacje. W tych przypadkach udało się to zrobić. Bardzo powoli odbudowuje się populacja wilków.

Niestety, dużo mniej szczęścia miał drop, którego w naszym kraju już nie mamy i prawdopodobnie mieć nie będziemy, chyba że podejmiemy bardzo kosztowne i skomplikowane próby reintrodukcji tego niezwykłego majestatycznego ptaka.

Na początku XX wieku było w Polsce prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy cietrzewi. W 1983 roku profesor Tomiałojć podawał, że ich populacja zmalała do ok. 13 tysięcy. Współczesne dane mówią już tylko o 2 tysiącach ptaków. Jedną z przyczyn tak dramatycznego spadku populacji był nadmierny ich odstrzał podczas toków. Myśliwi z upodobaniem strzelali do samców w czasie tokowisk. Doskonale zdawali sobie sprawę, że uniemożliwiali w ten sposób zapłodnienie jaj i mimo to uprawiali ten proceder, przyczyniając się do doprowadzenia cietrzewi do granic zagłady. W latach 70-tych ubiegłego wieku, kiedy przyrodnicy alarmowali o katastrofalnym stanie populacji, koła myśliwskie w dalszym ciągu sporządzały limity ostrzałów, celowo zawyżając dane o liczebności ptaków na swoim terenie. Całkowitą ochronę cietrzewia wprowadzono dopiero w 1995 roku.

Równie smutny los spotkał głuszce. Np. w Puszczy Białowieskiej w latach osiemdziesiątych wybito wszystkie samce głuszców. Obecnie głuszec jest w Polsce skrajnie nieliczny, zagrożony wyginięciem. Mamy w Polsce może 300 głuszcowych kogutów.

Porażająca jest też historia bataliona. Samce batalionów mają fantastyczne, efektowne kryzy – wielkie kołnierze z wielobarwnych piór, za pomocą których, podczas godowych tańców próbują zjednać sobie partnerkę. Każda z kryz batalionowych jest inna. A pomimo tego, jeszcze pod koniec XX wieku, myśliwi urządzali konkursy na zastrzelenie pary batalionów z identycznymi kryzami, co oczywiście było z założenia niewykonalne.

Myślę, że czytelnik w tej sytuacji sam sobie odpowie na pytanie, jakie realne efekty przynosi ochrona przyrody w wykonaniu myśliwych.

„Niemcy, Francuzi, Anglicy, Norwegowie, Żydzi, Amerykanie wszyscy jedzą tysiące ton dziczyzny rocznie…. jak zwykle cywilizowani ludzie wyprzedają Polaków, którzy zacofani zaczynają czcić święte krowy, święte kaczki, święte psy, święte koty … i karmią się paszą z marketu.” – napisała Katarzyna na forum. Jak odnieść się do takiego argumentu?

Może zacząć od spojrzenia na każdą z tych nacji? Niemcy mogą być dla współczesnej Europy pozytywnym przykładem w wielu dziedzinach ochrony przyrody. Niestety swoje błędy zrozumieli dopiero wtedy, kiedy większość dzikiej przyrody utracili. W Niemczech np. do dzikich gęsi strzela się w stopniu dużo bardziej ograniczonym, niż w Polsce. Podejmowane są też działania na rzecz humanitarnego zapobiegania szkodom od gęsi. Z uwagi na dobro przyrody właśnie, w Niemczech obowiązuje np. zakaz dokarmiania zwierzyny łownej. Natomiast Francuzi to przykład skrajnie antropocentrycznego punktu widzenia i skrajnie przedmiotowego podejścia do przyrody.

Brytyjczycy strzelają przede wszystkim do bażantów i do jeleni, ale oba to gatunki, które praktycznie hoduje się w stanie wolnym. Ich populacjom nic nie zagraża. Jednocześnie jest to kraj, w którym właściwie wymyślono ochronę przyrody w nowoczesnym znaczeniu i w sposób niezwykle skuteczny zaangażowano w nią społeczeństwo. Dość powiedzieć, że jedną z największych sił politycznych na Wyspach jest Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków – organizacja licząca milion członków – więcej, niż wszystkie partie polityczne razem wzięte. Wielka Brytania jest krajem, gdzie na każdym kroku rzuca się w oczy ochrona przyrody, a nie jej “eksploatacja”.

A jak jest w Polsce?

Stosunek Polaków do zwierząt dojrzewa bardzo powoli – jest to proces długotrwały. Świadczy o tym np. publiczna awantura jaką wywołał temat uboju rytualnego.

W Wielkiej Brytanii i w Niemczech przedśmiertnych tortur jakimi jest ubój rytualny zakazano już w XIX wieku – my dopiero teraz

nie przyczyniamy się do życia dzikich gatunków. Nie hodujemy ich, więc pozwólmy im żyć własnym życiem. Nie wtrącajmy się w dzikie życie, bo ono ma już i tak przez nas wiele problemów. Zostało przez naszą cywilizację zepchnięte na absolutny margines.

debatujemy na ten temat. W niedalekiej przyszłości musimy się zmierzyć z kolejnym tematem dotyczącym dobrostanu zwierząt – chodzi o hodowle zwierząt futerkowych. Ostatnie kontrole organizacji społecznych zakończyły się skierowaniem sprawy do prokuratury. Lektura raportów o tym, co dzieje się na tych fermach jest trudna do zniesienia dla przeciętnie wrażliwego człowieka – zwierzęta są tam trzymane w takich warunkach, że zjadają z rozpaczy nie tylko własne kończyny, ale i siebie nawzajem.

Niestety, jesteśmy jeszcze bardzo zacofanym krajem jeśli chodzi o wiedzę i świadomość przyrodniczą – wg mnie, jest dokładnie odwrotnie, niż twierdzi Pani Katarzyna na forum.

To w takim razie można powiedzieć, że jedzenie kurczaka z marketu jest bardziej etyczne niż spożywanie mięsa dzikiego ptaka ustrzelonego przez myśliwego?

Wiele osób coraz częściej twierdzi, że powinniśmy przestać jeść mięso, i że za kilka pokoleń raczej jeść go już nie będziemy, nie tylko ze względów etycznych, ale i zdrowotnych. Obecne realia są jednak takie, że większość ludzi je mięso i jeszcze pewnie długo jeść będzie.

Zwierzęta gospodarskie są częścią ludzkich spraw i ludzkiej cywilizacji, jesteśmy za nie odpowiedzialni. Również za to, aby miały możliwie najlepsze życie i jak najłatwiejszą śmierć. Powiedziano kiedyś, że przed tysiącami lat człowiek zawarł ze zwierzętami, które udomowił swego rodzaju niepisany pakt: my im dajemy ochronę przed drapieżnikami, karmimy je, one nam ostatecznie dają swoje życie.

Nadajemy sens życiu zwierząt gospodarskich rozmnażamy je, żeby je zjeść, ale przecież w żaden sposób nie przyczyniamy się do życia dzikich gatunków. Nie hodujemy ich, więc pozwólmy im żyć własnym życiem. Nie wtrącajmy się w dzikie życie, bo ono ma już i tak przez nas wiele problemów. Zostało przez naszą cywilizację zepchnięte na absolutny margines.

Na pytanie o etykę, odpowiem tak: tradycyjnie polowaliśmy na niedźwiedzie, których mamy już jedynie ok. 30 sztuk i to w większości zachodzących ze Słowacji. Polowaliśmy na dropia, który w Polsce wyginął całkowicie. Polowaliśmy na głuszca, którego już prawie nie mamy. Polowaliśmy na tury, których nie mamy już od XVII wieku. W przeszłości jedliśmy upolowane żubry. Tradycyjnie ludzie na świecie polowali na gatunki których już dzisiaj nie ma, bo zostały przez nas po prostu zjedzone. A najliczniejszy gatunek ptaka, jaki kiedykolwiek zamieszkiwał Ziemię, czyli gołąb wędrowny został zjedzony nie tylko przez nas, ale i przez nasze zwierzęta hodowlane. Ten ptak, którego populacje liczone były w miliardach został doszczętnie wybity w ciągu zaledwie ok. 100 lat. Skarmiano nim nawet świnie.

Na tym samym kontynencie, na którym doprowadzono do zagłady gołębie wędrowne (Ameryka Północna) miała miejsce niedawno kolejna klęska. Wyrżnięto tam kulika eskimoskiego. To był ptak strzelany masowo – jego mięso można było kupić w supermarketach. Ostatnie stwierdzenie kulika eskimoskiego miało miejsce w roku 1983…

To było zaledwie 30 lat temu, kiedy dysponowaliśmy już całym naszym naukowym oprzyrządowaniem do badania przyrody, kiedy prowadziliśmy monitoringi populacji, kiedy świat zachodni miał już świadomość i poczucie konieczności ochrony przyrody. A jednak…

A jednak….?

Do wszystkich historycznych wyginięć gatunków doprowadził bezpośrednio lub pośrednio człowiek. Po pierwsze: przez polowania, również polowania dla zdobycia mięsa. Po drugie: przez niszczenie siedlisk. I choć zanik siedlisk w wyniku działalności człowieka jest  współcześnie poważną przyczyną ginięcia gatunków, jest to problemem, który ma zaledwie 30-40 lat. Wszystkie wcześniejsze przypadki, kiedy z powierzchni Ziemi znikał jakiś gatunek, to była wielka, intensywna i niczym nie ograniczona eksploatacja przyrody przez człowieka.

Żyjemy w czasach wyjątkowej wprost presji człowieka na siedliska i na gatunki, które w nich żyją. Jest to sytuacja bez precedensu w historii naszej planety. Nigdy wcześniej presja jednego gatunku nie była tak silna. I nigdy wcześniej z powodu jednego gatunku nie ubywało na Ziemi w takim tempie siedlisk i pozostałych gatunków.

A większość prognoz demograficznych przewiduje, że będzie już tylko gorzej. Tempo przyrostu ludzi będzie rosło, zwiększać się będzie także nasza presja na eksploatację tego, co nam jeszcze z dzikiej przyrody pozostało. Czy w takiej sytuacji naprawdę powinniśmy myśleć o odstrzeliwaniu dzikich ptaków na kotlety?

Zwierzęta nie mają żadnych szans w spotkaniu z człowiekiem. Dysponujemy pełnym i skutecznym arsenałem, nigdy nie byliśmy tak dobrze wyposażeni, jak obecnie, aby móc skutecznie zabijać dzikie zwierzęta. Paśniki, lizawki, nęciska, celowniki optyczne, broń półautomatyczna, wabiki głosu, bałwanki (plastikowe ptaki, mające zachęcić do wylądowania ptaki żywe), krykuchy, czyli żywe ptaki wyhodowane i przywiązane po to, aby wabiły swoich towarzyszy.

Tradycja, kultura, kontakt z przyrodą, ochrona jej zasobów – ciężko walczyć z takimi argumentami, Szczególnie, że myślistwo i władza od stuleci tworzyły i tworzą zgrany duet. Jak obalić mit o racjonalności łowiectwa? Jak przekonać „nieprzekonanych”, że polowanie na dzikie ptaki nie ma sensu?

Wręcz przeciwnie – z takimi argumentami ścierać się jest akurat dość łatwo! Jeśli chodzi o tradycję, świetnie to ostatnio ujął

Myśliwi powinni wziąć sobie do serca zasady, które prawo łowieckie wymienia już w pierwszych swoich artykułach: obowiązek ochrony przyrody i zachowania różnorodności.

profesor Andrzej Elżanowski, mówiąc, iż „tradycja jest powszechnie używana do obrony tego, co jest, a to, co jest wcale nie musi być dobre i często jest złe. Gdybyśmy przestrzegali tego, że tradycja jest dobra, to byśmy z jaskiń nie wyszli […] a na pewno nie czyścilibyśmy zębów”.

Co do kultury, to myślę, że większość współczesnych ludzi ma jednak inne wizje kultury, niż zabijanie. Zwłaszcza, kiedy mówimy o zabijaniu istnień tak pięknych i inteligentnych, jak ptaki.

Wreszcie – kwestia ochrony przyrody. W Polsce panuje mit, że jesteśmy przyrodniczym matecznikiem Europy, że nasza przyroda jest dzika, piękna i nienaruszona oraz bardzo dobrze chroniona. Moim zdaniem jest to pogląd bezpodstawny. Ochrona przyrody dla większości rządów w Polsce była zawsze jednym z ostatnich priorytetów. Podczas gdy są w Europie kraje, jak np. Wielka Brytania, które mają nawet ministerstwa bioróżnorodności, a ochrona zasobów przyrodniczych jest w programie wszystkich partii, które dochodzą do władzy.

W roku 2007 Państwowa Rada Ochrony Przyrody sformułowała dokument, o którym niewiele osób pamięta: ‘Najważniejsze problemy ochrony przyrody w Polsce’ https://www.nawschodzie.pl/projekty_zrealizowane/prop.pdf. Zdefiniowała tam 77 zasadniczych problemów ochrony przyrody w naszym kraju. Większość z nich niestety pozostaje aktualna do dzisiaj.

Stan naszej przyrody jest coraz gorszy. I tzw. pozyskanie łowieckie wcale przyrodzie nie pomaga. Myśliwi powinni wziąć sobie do serca zasady, które prawo łowieckie wymienia już w pierwszych swoich artykułach: obowiązek ochrony przyrody i zachowania różnorodności.

Według nas, racjonalnych argumentów przemawiających za polowaniami na ptaki po prostu nie ma. A jeśli mamy do czynienia z sytuacją, kiedy 0.25 proc. populacji Polaków korzysta z dobra ogólnonarodowego jakim są dzikie zwierzęta – dobra, którym powinno się cieszyć pozostałe ponad 38 milionów Polaków – to wg mnie powinni na to znaleźć bardzo solidne uzasadnienie lub z tej rozrywki zrezygnować.

Dziękuję za rozmowę

Ja również dziękuję. Chciałbym jeszcze podziękować za pomoc i inspirację Jackowi Karczewskiemu ze stowarzyszenia Ptaki Polskie (www.ptakipolskie.pl) oraz Markowi Pióro (https://www.blox.pl/temat/blox/kuna?blogName=plamkamazurka). Zapraszam też na stronę naszej kampanii www.niechzyja.pl oraz do podpisania petycji: https://www.petycje.pl/?petycjeid=8907&podpis_rodzaj=1

Rozmawiała Joanna Szubierajska, Ekologia.pl

Arkadiusz Glaas – z wykształcenia prawnik, zawodowo zajmuje się ubezpieczeniami morskimi. Miłośnik dzikiej przyrody, współzałożyciel i działacz stowarzyszenia Ptaki Polskie.

5/5 - (6 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
110 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pan Glaas jest przykładem na to, że lepiej niech się nieprzyrodnicy nie wtrącają w kwestie przyrody. Moja sympatia jest w 100% po stronie myśliwych.

Zacznę od tego, że jestem zwolennikiem zakazania polowań na nasze rodzime gatunki ptaków (kwestia np. bernikli kanadyjskiej zasługuje na osobną polemikę). Rację jednak mają myśliwi, którzy w powyższych komentarzach zarzucają panu Glaasowi nierzetelność i manipulowanie faktami. Przykładowo, nawet na stronie Stowarzyszenia Wilk można przeczytać, że liczbę niedźwiedzi w Polsce szacuje się na 100-120 sztuk (https://www.polskiwilk.org.pl/niedzwiedz-w-polsce). Ktoś powinien poważnie porozmawiać z tym panem i uświadomić mu, że w ten sposób szkodzi sprawie. Społeczeństwo to nie jest po prostu banda idiotów, którymi należy manipulować poprzez odwoływanie się do emocji. Wiele osób – także wśród myśliwych – ma jednak swój rozum i nie można ich lekceważyć. Wierzę, że możliwy jest racjonalny dialog między środowiskami ekologicznymi i myśliwymi, ale trzeba dbać, by dyskusja była rzetelna. W chwili obecnej ekolodzy wysuwają argumenty nastawione na budzenie trwogi (to taki ich nawyk, podobnie mają gdy mowa o energetyce jądrowej albo GMO), a myśliwi mówią głównie o tradycji (ciekaw jestem ilu z nich ubiera się w stroje ludowe).

Wszyscy przeciwnicy, którzy tak potępiają realistycznie analizując zawarte prawdy, są jak ten kierowca auta któremu coś kiepsko hamowało auto ale co tam, nie ma się co martwić, wymienimy klocki na nowe w ostateczności tarcze hamulcową. Przecież auto jest sprawne – jedzie, hamuje Nie ma znaczenia jaka była przyczyna. Do Chwili kiedy nie przy….lą w kogoś i zabiją bo nagle hamulec całkiem nie zadziałał. No tak , winien jest pieprzony mechanik, bo nie naprawił tego. Przecież mu się zapłaciło za wymianę klocków i miał to zrobić przy okazji, sprawdzić pompkę, serwo, przewody, uszczelki, tarcze, bicia na niej, opony , ech co tam. Miał to zrobić!! To jego wina, nie moja, ja zapłaciłem. Jestem w porządku, oddałem auto do mechanika, on zasrał mi sprawę. Prawda?.
NO WIEM – wiem, bzdury wypisuje, bo tylko jełop może tak pomyśleć. Ale to nie przeszkadza zupełnie by taki sposób myślenia prezentować w kwestii przyrody co widać pod spodem w poprzednich komentach. Skoro można po męsku napisać w odpowiedzi, że pieprzy głupoty, to również po męsku trzeba stwierdzić , “ale ja też, pieprze i się wymądrzam, choć tak na prawde na spotkanich wyborczych nigdy nikogo nie zapytałem, jakie szanowny poseł będzie prowadził prace nad ochroną przyrody, żeby moje dziecko nie jechało na zieloną szkołe albo wakacje do Parku w Łazienkach ( o ile jeszcze będzie za 10 lat )” Nawet jeśli Pan Glass popełnił przekłamania. Swoją drogą nie lubię gościa ale tematy są mi znane z innej strony. Panowie myśliwi, wy na prawdę jesteście zbędni. Regulacją liczebności zwierzyny płowej w ramach tej tzw. waszej działalności powinni zająć się zawodowi traperzy- gajowi , jak zwał tak zwał. Zarobiliby zarówno na pensję swoją jak i skutecznie Was zastąpili. A jaki by był z tego pożytek, ho ho.
Co do broni palnej, dać Polakowi spluwe do ręki – toż dziki zachód by się schował. Była by tu regularna wojna. Do broni trzeba dorosnąć, a Polacy niestety zabijaliby się za złotówkę. Jak taki naród chce chronić przyrodę . porażka.

Turysto purysto. Piszesz o sprawach których kompletnie nie rozumiesz. Ile w Polsce popełniono przestępstw w ciągu ostatnich kilkunastu latach z broni myśliwskiej?? Może nie jestem na bieżąco ale ja słyszałem o DWÓCH przypadkach. (Nie mówię tu o wypadkach których było niewiele więcej lecz o przestępstwach). Wiesz dlaczego w Polsce jest mało broni palnej???? Pokutują czasy zaborów. Uzbrojony Polak to powstaniec. Każdy zaborca jak tylko mógł ograniczał dostęp do broni Polakowi. Po zaborach przyszło dwadzieścia lat normalności i naprawiania zaniedbań które przekreśliła okupacja i komuna . Zarówno Niemcy, Sowieci jak i komuniści widzieli w uzbrojonym Polaku zagrożenie. Może nawet i słusznie tyle że dziś mamy ponoć kapitalizm i we wszystkich kapitalistycznych krajach broń w domu jest czymś normalnym a jednak jakoś się Niemcy , Skandynawowie czy Francuzi nie po wystrzeliwali. W Polsce ustawodawcy niestety nie zauważyli że komuna już się skończyła i traktują każdego który występuje o pozwolenie na broń jak potencjalnego przestępce który po wyjściu z komendy napadnie na bank. Myślisz że broń myśliwska nadaje się do przestępstw??? Chyba tylko w westernach. Każdy bandzior który będzie chciał coś nabroić nie pójdzie po pozwolenie na broń tylko kupi sobie spluwę od Rusków trzy razy tańszą a co ważniejsze nierejestrowaną.

Co do twojego pomysłu odnośnie polowań wykonywanych przez firmy. Mam nadzieję że to był tylko żarcik bo jeśli nie to ja proponuje żeby wędkarstwem również zajmowali się tylko zawodowcy . Sam nawet taką firmę z chęcią założę. Chciałbyś płacić podatki na sto tysięcy uzbrojonych facetów którzy będą robić za grube pieniądze to co dziś myśliwi robią za darmo?!?! To ja znowu chętnie taką firmę otworzę ale umówmy się że ty będziesz mnie utrzymywał. Chłopie zejdż na Ziemię. W tym kraju zamyka się szkoły, szpitale itp a Ty sypiesz chorymi pomysłami z rękawa. Może jeszcze zakażmy ludziom znaczków zbierać bo firmy będą to robić lepiej.

Widzę że zaliczasz się do ludzi którzy teoretycznie mają receptę na wszystkie problemy. A w praktyce nie potrafią sobie sami butów zawiązać.

A choroby dzikich zwierząt, one nie biorą leków, nie chodzą do lekarzy, choroby potrafią oczyścić populacje ze słabszych osobników i zredukować liczbę wszystkich odsobników w populacji:)

Szanuję ludzi, którzy jedzą mięso, wiele osób z mojego otoczenia je mięso, są kultury np. w Indiach, gdzie ludzie nie jedzą mięsa w ogóle i kobiety rodzą zdrowe dzieci, które wyrastają na zdrowych ludzi, tak jest od pokoleń. Też mnie uczyli, że człowiek jest wszystkorzerny, nie narzucam nikomu swojej woli, chodzi mi o to, że nie rozumiem jak można zabić coś co żyje i czuje. Tygrys nie ma sumienia zabija bo musi, nie przeżyłby jedząc rosliny, człowiek może przeżyć jedząc tylko pokarmy roślinne (hinduiści), polscy wegetarianie jedzą nabiał-mleko, sery, twarogi, żółte, pleśniowe, topione, jogurty, kefiry, maślanki, masło. Szanuję ludzi, którzy lubia mięso, nie rozmumiem zabijania, pisalam, że można mięso kupić w sklepie podlega ono kontroli sanitarnej, od wielu lat nie daje się kurczakom hormonów tylko antybiotyki, żeby nie chorowały, tylko, że antybiotyki nie zostają w mięsie na zawsze, tak jak u ludzi są wyplukiwane. Razi nie sam akt zabijania, nie samo jedzenie mięsa.

Najpierw sprawdż sobie antymyślący Antymyśliwcze czy w Polsce poluje się na dubelty;-)

turysta-puryta – jestem jak najbardziej za! zamiast dokładać do interesu, zarobię sobie na tym, co lubię robić, zamiast siedzieć 8 godzin w pracy i 4 w lesie, będę siedzieć 10 godzin w lesie i liczyć sobie za nadgodziny. Za akcje typu prowadzenie pogadanek w szkole, aktywizowanie społeczności lokalnej do pomocy w ratowaniu przyrody ojczystej pociągnę sobie fundusze z projektów unijnych. Plus służbowa broń, plus sorty odzieżowe, plus trzynastka plus 26 dni urlopu. Żyć nie umierać! Polak potrafi docenić tylko to, za co zapłaci – dlatego filantropów i społeczników miesza się tu z błotem i ich pracy nie szanuje się ani odrobinę!

Koleś nie ma ZIELONEGO pojęcia o łowiectwie, przyrodzie, zwierzętach. Podejrzewam, że jego kontakt z przyrodą ogranicza się do wypadów za miasto w weekend i robieniu fotek kaczkom i innym zwierzętom, o których nic nie wie.. za to na 100% zna się na lustrzankach za pare kafli ponieważ na moje oko to płacą mu za ten zamęt jakieś firmy produkujące ekoskórę ekofutro ekotelewizory lodówki zabawki trawę i inne rzeczy które się nie rozkładają a przy ich produkcji powstaje więcej zanieczyszczeń chemicznych niż przy produkcji nawozów do GMO…

O kurde……

Pan papuga pisze:

“W Niemczech np. do dzikich gęsi strzela się w stopniu dużo bardziej ograniczonym, niż w Polsce”

W Niemczech mysliwi zabijaja 60 – 65 000 dzikich gesi rocznie,
w Polsce 8 – 10 000

W zestawieniu z powyzszym wyglada raczej na to ze ograniczony jest rowniez pan papuga i to w stopniu b. duzym….. a nawet wiekszym…..

Wiesław …… jeżeli każdy myśliwy to morderca – to każdy facet (w tym i ja i Pan) to gwałciciel ……….
KK

Zacytuję autora “Na pytanie o etykę, odpowiem tak: tradycyjnie polowaliśmy na niedźwiedzie, których mamy już jedynie ok. 30 sztuk i to w większości zachodzących ze Słowacji.”
Znalazłem dane o niedźwiedziach w Bieszczadach. Dr Wojciech Smetana stwierdza że w badaniach wspólnych z WWF na terenie województwa podkarpackiego (badano profile genetyczne) naliczono około 80 niedźwiedzi. Ale nie tylko w podkarpackim żyją u nas niedźwiedzie. Po wojnie zabito kilka (może z pięć) niedźwiedzi, chyba same samce co nie zaważyło na przyroście (nie chce mi się szukać). Pod pozorem ich ataków na bydło czy innych spraw. Stało się to “za komuny”. Natomiast na Słowacji poluje się stale na niedźwiedzie.
Ja rozumiem, ze autor nie zgadza się na polowania (nie jestem myśliwym) ale w artykule jest wiele nieprawd i półprawd. Kształtują one poglądy czytelników, którzy nie mają dostatecznej wiedzy przyrodniczej. Ja gdy czytam taki tekst to widzę podobne scenki dziejące się w polityce gdzie czasem prosta i oczywista sprawa jest przedstawiana w takie przeróżne sposoby, że nie da się tego zakończyć.
Gdy znajduję kilka takich kwiatków to już w nic nie wierzę autorowi. Tylko w to, że jest przeciw.

Skąd taka nagonka na Pana Glaasa? Czyżby prawda była zbyt bolesna?

W USA też taka akcja, aby ludzie żadnej broni nie mieli, więc teraz kupują jej pełne bagażniki. A w Pl nie można, byłem w takim jednym sklepie myśliwskim, i jakieś dokumenty z policji chcieli

Dziki drób jest bardzo zdrowy, poza tym to jedyne ekologiczne mięso. Ekolodzy nie popierają ekologicznego, zdrowego stylu życia, odżywiania się?
Nie wszystkie ptaki są znalezione i przepadają? A wiecie, jakie są straty podczas przewożenia kurcząt z fermy do ubojni, ile ich zostaje zaduszonych w ścisku? Też przepadają, i to w gorszy sposób, bo swym białkiem nie wesprą na przykład chronionego bielika czy gronostaja, który zjada nie odnalezione dzikie ptaki.
Cała ta akcja to wygląda mi na działanie mające na celu rozbrojenie społeczeństwa w Polsce. Inną drogą niż w Ameryce. Bez polowań nie będzie broni w cywilnych rękach w Polsce, i wtedy żaden dziadek nie będzie uczył wnuków strzelania. A społeczeństwem bez broni łatwiej się rządzi. Pewnie ciężkie czasy idą, i stąd to już kolejny taki artykuł w mass-mediach…

Dla mnie każdy mysliwy to morderca zwierząt. Pod płaszczykiem ochrony przyrody zabijaja tysiące zwierząt. Kazda ingerencja człowieka w środowisko przynosi więcej szkody niż pożytku.

Nie chcesz ingerować w środowisko?? To odłącz komputer wyłącz prąd przestań produkować śmieci i w ogóle zamieszkaj na drzewie i zacznij jeść trawę . Tylko tą wyschniętą bo ta zielona produkuje tlen którego postaraj się zużywać trochę mniej.

ps. A dobre rady zacznij udzielać samemu sobie.

piszesz banały wynikające z nieznajomości rzeczy.

Sorki że wyleje Ci kubeł zimnej wody na głowę ale parówki i pasztetowa z supermarketu którymi trujesz siebie i rodzinę na drzewach nie wyrosły. Ja jestem myśliwym i oprócz tego że poluje. Dokarmiam, reintrodukuje i zbieram w lesie śmieci a co najważniejsze robię to za darmo. Sarenki według Ciebie zabija nie wolno bo jest taka ładna ale świniaka w żeżni jak najbardziej bo schabowy zagłusza wyrzuty sumienia.

Wiesław akurat niczego nie wykrzykuje. To ty tu wrzeszczysz.

Dla mnie zaś idioci, hipokryci i plebs krzyczący na wszystko to wrzód społeczeństwa!

Czy merytoryczny ?
Ideologiczny – owszem. Na pewno autor podchodzi emocjonanie do
problematyki zabijania ptakow ale czy to usprawiedliwia ewidente mijanie
sie z prawda ?

Kupa przekłamań, półprawd, baśni i bajek wygłasznych pod z góry założoną tezę. Korci aby rozprawić się z przekłamaniami ale zajęło by to więcej miejsca niż cały wywiad. Zresztą A. Glaas ma już ukształtowany obraz i obcych argumentów nie uzna. A więc…szkoda czasu.

Nie poluje się dla rozrywki. Poluje się dla mięsa. Może to dziwnie brzmi ale tak właśnie jest. Kurczak z supermarketu nafaszerowany antybiotykami albo dzikie ptactwo upolowane. Naprawdę prosty wybór dla kogoś kto jest zorientowany w sposobie hodowli drobiu…

Czy polować czy nie i na co to jeden temat. Można o tym dyskutować. Ale nie z wszystkimi tezami autora mogę się zgodzić. Że ludzie wybili wiele zwierząt, wycięli lasy, zanieczyścili rzeki i jeziora zbudowali miasta i drogi to jasne. Ale, że to przez myśliwych nie ma dropi, znikaja cietrzewie i głuszce? Autor pisze, że na cietrzewie przestano polować w 1995 roku. Prawie dwadzieścia lat temu. I co się potem stało? Jest jeszcze gorzej. To samo tyczy głuszca i dropia. Mimo braku polowań spada ich liczba, a dropia (nie wiem czy po wojnie na niego jeszcze polowano) już nie ma. Cietrzew i głuszec to kuraki. Nie tworzą par jak łabędzie czy gęsi tylko tak jak na podwórku jeden kogut na podwórku radzi sobie z kilkoma kurami. Polowano tylko na koguty ale powinno zostać ich tyle aby jednak kury były zapłodnione. Czy były nadużycia nie wiem. Człowiek zmienił środowisko, w którym te ptaki oraz wiele innych, na które się nie poluje nie mają szans.
https://www.fog.com.pl/dzialania.php
Teraz zaczynają się kłopoty kuropatwy i zająca. Nie są w stanie żyć na rozległych polach kukurydzy bez zadrzewień. Za to dobrze im było gdy były małe pola z licznymi miedzami. Pisklęta kuropatwy potrzebują owadów na początku swego życia. Gdzie je znajdą na obsypanym pestycydami wielkoobszarowym polu kukurydzy? Wiemy co trzeba zrobić aby wróciły. Powrócić do rolnictwa sprzed 40 lat. Za to np dziki sobie świetnie radzą w nowym przetworzonym świecie. Co rok mimo polowań ich liczba jest większa. Wkraczają już do miast.

Po co zabijać ptaki? Przecież w sklepach można kupić wyprodukowane bez zabijania!

Tak urodzily sie juz zabite pustaku

Trzeba uwolnić kurczaki. Są takie śliczne. A potem leżą w każdym sklepie, bez włosów, i tak smutno patrzą…

STOP JAJECZNICY!!!
Każde jajko ma swoich rodziców, którzy je kochają!!!
Nie róbcie im krzywdy!!!
STOP JAJECZNICY!!!

Tendencyjny ten wywiad. A stwierdzenie “Tak zwana „gospodarka łowiecka” doprowadziła do zagłady wiele gatunków zwierząt w naszym kraju: żubrów, łosi, bobrów, wilków, cietrzewi, głuszców, dropi.” świadczy w najlepszym wypadku o niedoinformowaniu autora tych słów. Bóbr jest gatunkiem pospolitym, pogłowie łosia w ostatnich latach wzrosło, dla żubrów brakuje miejsca w lasach a wilk poszerza swój zasięg. To BRAK gospodarki łowieckiej może być przyczyną wytępienia gatunku, co zresztą przecząc samemu sobie pisze autor: “Wszystkie wcześniejsze przypadki, kiedy z powierzchni Ziemi znikał jakiś gatunek, to była wielka, intensywna i niczym nie ograniczona eksploatacja przyrody przez człowieka”.

cyt. “Tradycja, kultura, kontakt z przyrodą, ochrona jej zasobów – ciężko walczyć z takimi argumentami, Szczególnie, że myślistwo i władza od stuleci tworzyły i tworzą zgrany duet. Jak obalić mit o racjonalności łowiectwa? Jak przekonać „nieprzekonanych”, że polowanie na dzikie ptaki nie ma sensu?”, a taki że mięso z hipermarketu to może sam pan jeść bo osobiście nie mam zamiaru faszerować nim swoją rodzinę. Jeśli znajdzie Pan postrzałki to proszę je przynieść do siedziby PZŁ i tam udowadniać swoich racji, a nie ogłupiać innych swoimi przekonaniami. Statystyki, badania…. picuś bajduś, szkoda nafty.!

Ale jeśli ktoś przyniesie zabitego ptaka z lasu, a nie jest myśliwym, to zostanie oskarżony o kłusownictwo (bo przecież postrzałków żadnych nie ma…). Nie wiem co miałbym uzyskać w PZŁ przychodząc tam np. ze znalezionym zastrzelonym dubeltem. Proszę, odpowiedz – co w takim przypadku zrobiliby myśliwi??

Ja nie rozumiem, jak można dla rozrywki pozbawiać życia zwierzęta! Niech ktoś mi to wyjaśni!

ło jejku i kto to ptactwo będzie dokarmiał, bo zieloni zrobią swoje i … odlecą

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!