COP16 – Konferencja Klimatyczna w Cancun. Czy będzie nowy klimatyczny ład?
Przygotowania do Konferencji Klimatycznej w ONZ (COP16) w Meksyku zakończone. Otwarte pozostają kwestie: na ile w tym roku zbliżymy się do stworzenia nowego ładu klimatycznego i czy jego podstawą będzie dotychczasowy Protokół z Kioto? Unia Europejska ma ambicje, by być światowym liderem w negocjacjach i przekonać kraje rozwijające się do przyjęcia zobowiązań w sprawie redukcji gazów cieplarnianych.
W poniedziałek politycy z całego świata spotkają się w meksykańskim Cancun, by negocjować rozwiązania, które pozwolą obniżyć emisje gazów cieplarnianych do atmosfery. Jeżeli pertraktacje nie powiodą się to – według naukowców – temperatura na Ziemi podniesie się o 2 st. Celsjusza, co może mieć katastrofalne skutki dla naszego klimatu.
Jaki jest najważniejszy cel Konferencji Klimatycznej ONZ w Cancun?
Założeniem Konferencji Klimatycznej COP 16 jest przyjęcie jak największej liczby decyzji, które podsumują dotychczasowe negocjacje w kilku obszarach tematycznych oraz pozwolą kontynuować pracę nad porozumieniem globalnym. Na konferencji poruszane będą zagadnienia dotyczące adaptacji do zmian klimatu, redukcji emisji, finansowania działań klimatycznych, monitorowania, raportowania oraz weryfikacji działań klimatycznych. Szczegółowo omawiane będą kwestie transferu technologii, mechanizmów rynkowych wspierających działania pro klimatyczne i zapobiegania wylesieniom. Jednak głównym tematem tegorocznych obrad będzie nowy dokument, który ma zastąpić Protokół z Kioto.
Po co to porozumienie?
W 2012 r. przestanie obowiązywać Protokół z Kioto, który dziś określa zasady walki z globalnym ociepleniem. Dlatego potrzebne jest nowe międzynarodowe porozumienie. Jednak znalezienie kompromisu pomiędzy krajami bogatszymi i rozwijającymi się nie jest proste. Nie chcą one płacić za zanieczyszczenia, które do atmosfery emitują rozwinięte gospodarki. Boją się też, że ograniczenia mogą zahamować ich rozwój gospodarczy. Taki niepokój okazują m.in. Chiny.
Nadzieje i obawy
Na szczycie klimatycznym w Kopenhadze było wiele sprzeczności i różnic zdań, uczestnicy liczą, że uda się je rozwiązać w Cancun.
– Wynik COP16 będzie miał olbrzymi wpływ na rozwój globalnej gospodarki, w której dużą rolę odgrywa UE. Dla dobra globalnego porozumienia potrzebne są ustępstwa ze strony krajów rozwijających się – podkreślał podczas Rady Unii Europejskiej ds. środowiska. minister Kraszewski.
Robert Orr, Asystent Sekretarza Generalnego ONZ ds. Planowania i Koordynacji Polityki uważa, że konferencja w Cancun może przynieść znaczące postępy w kilku ważnych kwestiach negocjacyjnych, choć prawdopodobnie nie doprowadzi do wiążącego międzynarodowego porozumienia w sprawie ograniczenia emisji dwutlenku węgla.
Zdanie Roberta Orr podziela Andrzej Jagusiewicz, Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Według niego nie ma co się łudzić, że w Meksyku dojdzie do nowego porozumienia, szczególnie ws. ograniczeń emisji CO2. Natomiast zostanie ono uzgodnione podczas COP17 w RPA, kiedy to Polska będzie sprawowała przewodnictwo w Radzie UE.
Francuski dzienniki El Pais wątpi, jakoby spotkanie zakończyło się sukcesem. „Perspektywy, jakie towarzyszą inauguracji szczytu klimatycznego w Cancún, są deprymujące. Po ubiegłorocznej porażce w Kopenhadze wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że i ten szczyt zakończy się fiaskiem. Kilka najważniejszych – pod względem liczby ludności, emisji i prognoz wzrostu gospodarczego – państw rozwijających się broni się przed podpisaniem wiążącej umowy, która mogłaby zastąpić protokół z Kioto. Powód zastoju jest poważny. Jest nim brak woli USA, by zaakceptować jakiekolwiek ograniczenia” – czytamy w El Pais.
W COP16 weźmie udział przeszło stu reprezentantów światowych rządów. Już dziś wiadomo, że dyskusje na temat dalszych losów światowego klimatu oraz następcy Protokołu z Kioto będą dużo burzliwsze niż dotychczasowe. Jest to związane m.in. z bardzo odmiennymi stanowiskami największych emitentów gazów cieplarnianych, jakimi są Stany Zjednoczone oraz Chiny. Kwestią sporną jest oczywiście ilość przyznawanych praw emisyjnych – USA domagają się nałożenia większych limitów emisji na kraje rozwijające się, takie jak właśnie Chiny czy Brazylia, natomiast Chiny wręcz żądają, by największe ograniczenia spadły na kraje najlepiej rozwinięte i najbogatsze, czyli m.in. USA.
Po fiasku konferencji w Kopenhadze oczekiwania nie są zbyt wielkie. Prawdopodobnie na szczycie w Cancun nie dojdzie do przełomu. Póki co jeszcze zbyt wiele dzieli państwa bogate, rozwijające się i te najbiedniejsze.