WIWISEKCJA. Czy testy są zwierzętach są potrzebne?
Ekologia.pl Środowisko Ciekawi ludzie Czy eksperymenty na zwierzętach są potrzebne? Wywiad z Moniką Gawlik

Czy eksperymenty na zwierzętach są potrzebne? Wywiad z Moniką Gawlik

Ze zwykłej ciekawości, w imię postępu, w imię nauki i dla tzw. dobra człowieka. Czy wystarczającym usprawiedliwieniem dla doświadczeń na zwierzętach jest to, że może z nich wyniknąć korzyść dla ludzkości? O tym, jaka jest praktyczna i etyczna strona doświadczeń na zwierzętach opowiada Monika Gawlik, biotechnolożka, Członkini Stowarzyszenia Otwarte Klatki.

Joanna Szubierajska: W marcu 2013 roku na terenie Unii Europejskiej zaczął obowiązywać zakaz importu i sprzedaży kosmetyków i substancji kosmetycznych testowanych na zwierzętach. Czy to koniec Waszej pracy na tym polu? Czy te regulacje prawne gwarantują, że testy na zwierzętach zostaną w pełni porzucone?

Monika Gawlik: Nic bardziej mylnego. Zakaz importu i handlu kosmetykami i surowcami kosmetycznymi testowanymi na zwierzętach, który wszedł w życie z dniem 11 marca 2013 roku, owszem spowodował całkowite zaprzestanie testowania kosmetyków na zwierzętach na terenie Unii Europejskiej, nie spowodował jednak zaprzestania tego typu testów poza UE. Ponadto ten zakaz dotyczy tylko małego wycinka, bo należy pamiętać, że testy na zwierzętach dotyczą w większości leków, chemikaliów, żywności, wiwisekcji eksperymentalnej i militarnej.

Czy wprowadzenie zakazu spowodowało zakończenie prac na tym polu? Z pewnością po 11 marca wszyscy na chwilę odetchnęli z ulgą, jednak testy kosmetyków, to tylko czubek góry lodowej. W kilka dni po wprowadzeniu zakazu brytyjska organizacja BUAV (British Union for the Abolition of Vivisection), która w dużej mierze przyczyniła się do wprowadzenia marcowego zakazu, rozpoczęła nową kampanię, której celem jest całkowite zaprzestanie testów na zwierzętach oraz skupienie się na opracowaniu bezpiecznych i skutecznych alternatywnych metod.

Poza tym ostatnio głośno było o Europejskiej Inicjatywie Obywatelskiej STOP VIVISECTION, której zadaniem jest wprowadzenie ustawy zakazującej jakichkolwiek testów na zwierzętach. Do końca października zebrano wymaganą liczbę podpisów – podpisało ją ponad milion obywateli UE– dzięki czemu trafi ona do Parlamentu Europejskiego, gdzie posłowie będą musieli pochylić się i zastanowić nad zawartymi w niej postulatami. Jest to krok milowy dla ruchu antywiwisekcyjnego.


Jak w takim razie można odpowiedzieć na zarzut Cosmetics Europe, że „zakaz ignoruje fakt, że nauka nie jest jeszcze gotowa na zniwelowanie istniejących luk, oraz że alternatywy wykluczające udział zwierząt nie dają odpowiedzi na wszystkie kwestie bezpieczeństwa”?

Obawa przed brakiem rzetelnych alternatyw jest zupełnie nieuzasadniona. Od dawna zarówno przemysł kosmetyczny, jak i farmaceutyczny z powodzeniem używają metod alternatywnych, polegających m.in. na testach in vitro, modelowaniu komputerowym czy badaniach aplikacyjnych na ochotnikach. Oczywiście jest kilka obszarów, które ciężko będzie zastąpić (np. badania toksykologii i mutagenezy, badania podrażnienia śluzówki oka czy alergii skóry), jednak prace nad alternatywami dla tych testów są już na bardzo zaawansowanym poziomie i przewiduje się, że maksymalnie do końca 2014 roku zostaną opracowane rzetelne metody zastępcze.

Dzięki wiwisekcji powstaje wiele leków ratujących życie ludziom, jak i zwierzętom ciężko polemizować z takim argumentem.

Muszę się zgodzić, że z tym argumentem ciężko polemizować. Faktem jest, że dzięki badaniom na zwierzętach jesteśmy w stanie poznać wstępny metabolizm i działanie leku. Jednak należy pamiętać, że w dalszym ciągu wszystkie wprowadzane do użytku leki muszą być ponownie przetestowane na ludziach w tzw. badaniach klinicznych. Dlatego stwierdzenie, że gdyby nie zwierzęta, nie mielibyśmy leków, jest nader odważne. Szczególnie, jeśli pod uwagę weźmiemy fakt, że żadne zwierzę laboratoryjne nie poddaje się dobrowolnie eksperymentom oraz nie odnosi żadnych korzyści z uczestnictwa w nich.


Czyli testy na zwierzętach nie mają uzasadnienia naukowego?

Postęp naukowy jest jednym z filarów współczesnej kultury i świata. Pociąga za sobą wiele korzyści dla ludzkości, jednak ma też swoje limity. Na przykład znaczna większość społeczeństwa byłaby przeciwna eksperymentowaniu na ludziach wbrew ich woli, nawet jeżeli takie badania prowadziłyby do wielkiego postępu w dziedzinie leków lub szczepionek. Logiczne jest, że skoro ludzie i zwierzęta mają podobne zmysły, podobnie odczuwają emocje, tak samo reagują na ból, czy strach, to te kryteria powinny obowiązywać wszystkich.

Ponadto należy zauważyć, że przy obecnym zaawansowaniu nauki wszystkie większe odkrycia badawcze dokonują się na poziomie komórkowym lub molekularnym, a nie na poziomie organu, układu, czy organizmu. Za przykład może posłużyć tegoroczna Nagroda Nobla z dziedziny medycyny, przyznana za odkrycie mechanizmów transportu wewnątrzkomórkowego. Na szczęście – dla zwierząt – z każdym dniem eksperymentowanie na nich staje się coraz mniej uzasadnione naukowo.

Czym można zastąpić wiwisekcję? Możesz powiedzieć więcej o alternatywnych metodach?

Istnieje szereg metod badawczych, które nie bazują na modelu zwierzęcym. Stanowią one cenne źródło wiedzy, są doceniane w świecie naukowym, przy czym nie powodują cierpienia. Do metod takich możemy zaliczyć:

  • badania populacyjne, polegające na dokładnym monitorowaniu określonej grupy ludzi – dzięki nim poznaliśmy mechanizmy przenoszenia się chorób zakaźnych takich jak wirus HIV, dzięki czemu możliwa jest praca nad metodami zapobiegania jego rozprzestrzenianiu się;
  • badania populacyjne porównawcze, które umożliwiają obserwacje różnic i zależności pomiędzy kilkoma grupami ludzi – badaniom tym zawdzięczamy odkrycie m.in. genezy rozwoju szeregu chorób, dzięki czemu nauczyliśmy się im zapobiegać;
  • badania epidemiologiczne – dzięki nim odkryliśmy zależność pomiędzy paleniem tytoniu a rozwojem nowotworów, umożliwiają one także określenie czynników ryzyka rozwoju chorób;
  • badania kliniczne (zarówno na zdrowych, jak i chorych ochotnikach) – pozwalają na testowanie bezpieczeństwa i skuteczności nowych leków, pogłębiają także wiedzę o patogenezie, rozwoju i przebiegu wielu chorób, np. schizofrenii;
  • badania komórkowe in vitro, które są przyszłością nauki – pozwalają na testowanie cytotoksyczności leków i kosmetyków, produkcję szczepionek, przeciwciał, antygenów, licznych białek, czy nawet hodowlę narządów do przeszczepów; badania in vitro stanowią cenny model badawczy, są stosunkowo proste i tanie, ale co najważniejsze – dają stabilne, porównywalne i odtwarzalne wyniki, stąd też tak szybki ich rozwój w przeciągu ostatniej dekady;
  • modelowanie molekularne (badania in silico) – polegają na komputerowej analizie wchłaniania, metabolizmu, wydalania i badaniu ogólnej toksyczności danej substancji;

To, że większość kosmetyków jest testowanych na zwierzętach, to fakt powszechnie znany. Ale to nie jedyna branża, która przeprowadza takie testy.

Tak jak wcześniej wspomniałam, testowanie kosmetyków na zwierzętach jest jedynie małym wycinkiem wiwisekcji. Najwięcej zwierząt wciąż wykorzystuje się do badań leków, żywności i środków chemicznych. Znaczna część zwierząt bierze także udział w doświadczeniach badawczych – zazwyczaj prowadzonych w instytutach naukowych, oraz militarnych – prowadzonych w ściśle strzeżonych jednostkach wojskowych.

Czy są jakieś dane szacunkowe na temat tego, ile zwierząt jest wykorzystywanych w testach?

Szacuje się, że co roku do eksperymentów używa się kilkuset milionów zwierząt. W samej Wielkiej Brytanii w 2011 roku „użyto” 3,7 miliona zwierząt. Niestety dokładna ilość zwierząt, na których prowadzone są doświadczenia, jest bardzo trudna do obliczenia, bo wszystko odbywa się za zamkniętymi drzwiami.

Większość ludzi słyszała o testach na zwierzętach (wiwisekcji), jednak mało kto wie jak wyglądają takie testy. Jak wygląda życie takiego przysłowiowego „królika doświadczalnego”?

Wszystko zależy od tego, do jakich testów zwierzęta będą używane. Przyjmijmy jednak, że królik ten używany jest do najpowszechniejszego testu – tzw. testu Draize’a, w którym na śluzówkę oka, lub inny ogolony fragment skóry, unieruchomionemu zwierzęciu, bez znieczulenia, aplikuje się 0,5 ml / 0,5 g badanej substancji, którą pozostawia się na określony wcześniej czas, po którym substancja zostaje zmyta, a efekt jaki spowodowała zarejestrowany. Przez kolejne 14 dni królik przebywa pod obserwacją pod kątem wystąpienia rumieni, obrzęków, zaczerwień, wydzielin, owrzodzeń, krwawień, czy wręcz ślepoty. Jeżeli u królika nie doszło do znaczących obrażeń, zostaje on ponownie użyty do badania, jeśli jednak nastąpiły poważne obrzęki, zwierzę jest uśmiercane. Warto jednak zaznaczyć, że test ten należy do mniej inwazyjnych.

Oczywiście należy przypomnieć, że zwierzęta laboratoryjne hodowane są w specjalnych zwierzętarniach, stworzonych do tego celu, a następnie sprzedawane do laboratoriów. Zwierzęta całe życie spędzają w klatkach, bez dostępu do świeżego pokarmu, powietrza, czy słońca, nie mówiąc już o możliwości zaspokojenia innych podstawowych potrzeb życiowych.

Czy polski konsument jest zorientowany w tym temacie? Wydaje mi się, że w Polsce brakuje publicznej, rzetelnej debaty na temat etycznego i naukowego aspektu doświadczeń na zwierzętach.

Niestety polskie społeczeństwo generalnie jest słabo zorientowane w szeroko pojętym temacie praw zwierząt. Znaczna większość konsumentów nie jest świadoma tego, że ich ulubiona marka kosmetyków testuje je na zwierzętach. Całe szczęście wszystko powoli idzie ku lepszemu, na forach internetowych i portalach społecznościowych coraz więcej Polek wymienia się uwagami dotyczącymi etycznych produktów, ich składów, itp.

Co się tyczy debaty – raz po raz w większych i mniejszych miastach pojawiają się wykłady dotyczące wiwisekcji i bycia etycznym konsumentem. Na przykład wiosną tego roku, w Warszawskiej Krytyce Politycznej, po projekcji filmu pt „Maximum Tolerated Dose” uczestniczyłam razem z profesorem Andrzejem Elżanowskim w dość długiej debacie dotyczącej problemu wiwisekcji oraz jej alternatyw. Nie można zatem powiedzieć, że brak jakichkolwiek rozmów. Niestety nie mają one przebicia do większych mediów, bo jest to dość niewygodny temat.


Problematyka wykorzystywania zwierząt w laboratoriach stanowi ogromne wyzwanie. Co możemy dziś zrobić dla zwierząt laboratoryjnych?

Można przede wszystkim sprawdzić listę firm kosmetycznych, które nie testują swoich produktów na zwierzętach (jest ona dostępna na stronie notest.pl). Zachęcam także do czytania etykiet, oznaczeń i składu kosmetyków, do świadomego zakupu i szukania zamienników swoich ulubionych kosmetyków, jeżeli okaże się, że są one testowane na zwierzętach.

A w perspektywie długofalowej?

Warto wspomóc organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt lub instytuty badawcze pracujące nad alternatywami dla wiwisekcji, ponieważ całkowite zaprzestanie używania zwierząt do badań laboratoryjnych może nastąpić jedynie w wyniku opracowania wszystkich niezbędnych metod zastępczych oraz zmian prawnych, a na to potrzeba dużo czasu i ciężkiej pracy.

Dziękuję za rozmowę

Joanna Szubierajska, Ekologia.pl

Monika Gawlik – biotechnolożka, weganka, aktywistka Stowarzyszenia Otwarte Klatki oraz Vege Inicjatywy. 

4.6/5 - (20 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Nie zgodze sie z “Zwierzęta całe życie spędzają w klatkach, bez dostępu do świeżego
pokarmu, powietrza, czy słońca, nie mówiąc już o możliwości zaspokojenia
innych podstawowych potrzeb życiowych.” tym zdaniem. Zwierzęta laboratoryjne często mają lepsze warunki niż niektóre pupile domowe czy zwierzęta gospodarskie.

Czy mogłaby Się Pani odnieść do podobnego badania?
https://faktydlazdrowia.pl/gmo-szokujace-wyniki-pierwszego-dlugotrwalego-i-niezaleznego-badania/

Pracowałem w Covance Labs, testowaliśmy np dla GSK. Nie powiem złego słowa na temat sposobu traktowania zwierząt. Modele matematyczne dobre są do początkwej symulacji, później trzeba to udowodnić. Ziwerzęta dzielone są na grupy ze względu na dawkę i partia placebo. W większości eksperymentów, żadne zwierzęta nie przejawiały poważnych zaburzeń. Po zwierzętach testowani są ludzie – ochotnicy. Wiem, że koncerny łąmią prawo i testują w krajach 3ciego świata, ale to nie problem eksperymentów a etyki ludzi zaangażowanych w proceder (politycy, lekarze, naukowcy i manadzment koncernow). Jesli ktoś uważa, że wystarczą modele matematyczne to porównując analizy matematyczne w projektowaniu przemysłowym, nikt nie pokusiłby się o drogie testy rzeczywiste i wszystkie decyzje opierał na wynikach symulacji, tak jednak nie jest z przyczyn oczywistych, dlatego tez modele matematyczne maja ulatwic i obnizyc koszt, czas, cierpienie zwierzat. Niestety obecnie nie jestesmy w stanie wykluczyc testow praktycznych i dlatego konieczne sa testy praktyczne, zwierzeta i ludzie!
Zwierzeta z laboratoriow niejednokrotnie maja lepsze zycie niz burki z polskich wsi!

Wiwisekcja stosowana jest zamiast wiarygodnych (lecz droższych) testów np. klinicznych, mikroskopowo na próbkach tkanek i komórek (“in vitro”) w celu dopuszczenia do sprzedaży nieskutecznych leków, szkodliwych kosmetyków itp.

Amen

Obecnie nie ma potrzeby, by wykonywać testy na zwierzętach. Jednak trzeba przyznąć, że gbyby nie tego typu eksperymenty, nie wynaleziono szczepionki przeciwko wirusowi polio!

Właśnie organizmy ludzi i zwierząt różnią się od siebie, bardziej adekwatne byłyby testy na hodowlach tkankowych i matematyczne modele:) Eksperymenty na zwierzętach to barbarzyństwo, o ile jeszcze potrzebujemy leków, o tyle eksperymenty w celach kosmetycznych to farsa, kremy można stosować dermatologicznie. NP. testy filtrów UV, goli się mysz na łyso, smaruje kremem i wstawia pod lampę UV, grupa kontrolna spala się żywcem, a przecież człowiek ma w skórze melaninę, która go chroni i którą wytwarza, mysz ma w futerku, które się usuwa, mysz ma futro, nawet u albinosek sierść stanowi barierę, tak jak nasze włosy, ludzkie ciała w 90%są łyse, ludzie to dzienne organizmy powierzchniowe, gryzonie głównie nocne. więc porównania nie ma, tak samo usuwanie królikom powiek żeby nie mrugały i zakrapianie oczu kremem, królik nie ma łez, człowiek ma, które wypłukałyby krem, gdyby teoretycznie wpadł do oka, chociaż każdy uważa i pisze na opakowaniu nie dotykać oczu. więc porównania nie ma:) O innym tempie metabolizmu i mechanizmach detoksykacji nie wspomnę.

wielu naukowców wypowiada się negatywnie na temat testów na zwierzętach, z tego względu, że organizmy człowieka oraz zwierząt różnią się między sobą, co może prowadzić i często prowadzi do błędnych wyników badań.

Ciekawe kiedy zaczną testować na ludziach?

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!