Dlaczego taka krytyka profesora Gillesa-Erica Seraliniego?

Pod koniec 2011 roku w jednym z wiodących polskich tygodników (Polityka) ukazał się artykuł krytykujący dorobek naukowy Gillesa-Erica Séraliniego, francuskiego profesora, który opublikował w ostatnich latach serię prac badawczych wskazujących na zagrożenia zdrowotne związane z żywnością GMO. Oto odpowiedź prof. Seraliniego przesłana w liście do polskich współpracowników.
„Dziękuję, że zawiadomiliście mnie o tym fakcie. Ci, którzy twierdzą, że moje odkrycia są nienaukowe zazwyczaj sami nie publikują w recenzowanych czasopismach naukowych, w przeciwieństwie do mojej grupy badawczej. Mój zespół publikuje bardzo wiele prac w międzynarodowych czasopismach naukowych, na temat skutków zdrowotnych ze strony uprawnych odmian GMO i pestycydów stosowanych w tych uprawach, dla zdrowia ludzi i innych ssaków. Przykładowo, wydawnictwo Springeropen, które wydaje ponad 50 recenzowanych tytułów naukowych wykazało w swoim rankingu, że najczęściej czytaną pozycją w 2011 roku był nasz artykuł: „Séralini G-E, Mesnage R, Clair E, Gress S, Spiroux de Vendômois J, Cellier D (2011) Genetically modified crops safety assessments: present limits and possible improvements (Metody oceny bezpieczeństwa GMO: aktualne ograniczenia i możliwe ulepszenia). Environmental Sciences Europe 23: 10.” Artykuł był czytany ponad 38 tysięcy razy i plasował się daleko przed drugim artykułem w rankingu (patrz https://www.springeropen.com/mostviewed).
Proszę przekażcie te informacje moim krytykom.”
Warto przypomnieć, że nie jest to pierwszy tego typu atak na prof. Seraliniego. Poprzedni skończył się pozwem sądowym i wyrokiem skazującym. Prof. Seralini nie tylko publikuje prace naukowe krytyczne wobec GMO. Dzięki jego staraniom firma Monsanto została wyrokiem sądowym zmuszona do upublicznienia wyników badań nad niektórymi GMO, których wcześniej nie chciała ujawnić.
W odwecie, prof. Séralini i jego współpracownicy stali się obiektem skoordynowanej kampanii ataków i oszczerstw, w której brali udział przedstawiciele Monsanto, EFSA (European Food Safety Authority) i środowiska biotechnologów francuskich powiązanych z agrobiznesem. Oszczerstwa i ataki nasiliły się zwłaszcza po publikacji z 2009 roku, w której Séralini krytycznie zrewidował wyniki badań pokarmowych nad GMO wykonanych przez Monsanto przed dopuszczeniem na rynek trzech odmian kukurydzy – MON 863, MON 810 i NK603. Prof. Seralini nie pozostał bierny, lecz skierował do sądu pozew przeciwko prof. Marcowi Fellous oraz pośrednio – przeciw AFBV (French Association of Plant Biotechnology), której Fellous jest prezesem. Sąd wykazał, że Fellous, który w swojej bezpardonowej krytyce badań Seraliniego przedstawiał się jako osoba neutralna, nie mająca w tym żadnego osobistego interesu, w rzeczywistości jest właścicielem licznych zyskownych patentów na GMO. Poprzez firmę z Izraela patenty te były korzystnie odsprzedawane wielkim korporacjom, takim jak np. Aventis. Sąd wykazał ponadto, że także inni członkowie AFBV, którzy zarzucali Seraliniemu brak naukowego obiektywizmu i uwikłanie w walkę ideologiczną , w rzeczywistości sami są dalecy od bezstronności – mają bowiem liczne powiązania i interesy z agrobiznesem. W świetle ujawnionych powiązań, to ich, a nie prof. Seraliniego – naukowa rzetelność stanęła pod poważnym znakiem zapytania.
Katarzyna LISOWSKA – Centrum Badań Translacyjnych i Biologii Molekularnej Nowotworów (d. Zakład Biologii Nowotworów), Centrum Onkologii Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie, Oddział w Gliwicach.




czytałem artykuł zarówno na portalu polityki jak i tu, i radzę to samo innym a w szczególności autorowi tego artykułu tylko tym razem ze zrozumieniem
Uderz w stół a nożyce się odezwą :) Pod tym nickiem red. Rotkiewicz (pod innymi zresztą też) prowadzi internetowe polemiki pod swoimi artykułami.
Autorzy powyższego tekstu jak zwykle skłaniają się ku manipulacji.
Proszę Państwa Pan Marcin Rotkiewicz, autor wspomnianego artykułu w Polityce, nigdzie nie napisał, iż Pan Seralini, nie publikował swoich badań w czasopismach naukowych.
Co więcej w w artykule, w Polityce czytamy:
„Do dziś prof. Seralini nie opublikował zresztą żadnej pracy, którą można by uznać za rzetelny dowód szkodliwości dopuszczonych w Unii Europejskiej roślin transgenicznych.”
Tak wiec sprostowanie Pana Seraliniego, nijak się ma do artykułu w Polityce.
Co jest prawdą. Panele naukowe EFSA, ale również inni, niezależni naukowcy, podważyły twierdzenia Pana Seraliniego.
Sam Pan Seralini w swoich publikacjach pisze, iż nie na podstawie własnych badań nie może jednoznacznie stwierdzić szkodliwości GMO!
Szkoda, że Pani Lisowska nadal używa manipulacji w dyskusji o GMO.