Przyroda potrzebuje lobbystów
Ekologia.pl Środowisko Ochrona środowiska naturalnego Przyroda potrzebuje lobbystów

Przyroda potrzebuje lobbystów

Czego przyroda potrzebuje dzisiaj najbardziej? Swoich oddanych rzeczników w rozmaitych gremiach. Los polskiej przyrody zależy od osób, które w sposób kompetentny, odpowiedzialny i zgodnie z sumieniem będą „lobbować” za ochroną i doinwestowaniem konkretnych terenów w bliższym i dalszym otoczeniu. A kiedy to konieczne, będą w stanie skutecznie zaprotestować. “Bądźmy opiekunami stworzenia”, apeluje papież. Na zło i grzech, którego skutki widzimy w środowisku przyrodniczym, trzeba umieć odpowiedzieć pozytywnie.
– Bądźmy opiekunami stworzenia, Bożego planu wpisanego w naturę, opiekunami bliźniego i środowiska – apelował na samym początku pontyfikatu papież Franciszek. Ekologia nie jest domeną wyłącznie Zielonych, „to przejaw chrześcijaństwa”, mówi wprost Ojciec Święty.

Prywatni właściciele, deweloperzy, politycy mają wszelkie dostępne środki, interpretacje prawników i narzędzia władzy w forsowaniu kontrowersyjnych inwestycji, zabudowie parków, meliorowaniu rzek, porządkowaniu każdego fragmentu rzeczywistości, nierzadko drenując przy tym nasze portfele. Ostatnią ofiarą partykularnych i krótkowzrocznych działań stają się także przestrzenie chronione – w pierwszej kolejności powołane do tego, aby służyły przyrodzie i człowiekowi. Mowa o użytkach ekologicznych i rezerwatach w miastach. W Krakowie melioranci zniszczyli Użytek Ekologiczny „Dolina Prądnika”, nazywany nie bez kozery „Krakowską Amazonką”, jedną z ostatnich europejskich, meandrujących i dzikich rzek w bliskim sąsiedztwie centrum metropolii, ale też miejsce spacerów, rekreacji, birdwatchingu i edukacji ekologicznej. W Białymstoku władze miasta chcą wycinać drzewa w rezerwacie „Las Zwierzyniecki”. Zaprotestowali mieszkańcy. Do Polski przyszła moda na „pasteryzację przyrody”, pozbawianie jej cech naturalności, dzikości, spontaniczności – uzasadniana potrzebą kontroli, „poczuciem” bezpieczeństwa (jakże złudnego), czy pielęgnacją zieleni. Zaprzecza to idei „nieuprawnego obrzeża” i głęboko proekologicznej postawie św. Franciszka, który ogromną wartość przypisywał fragmentom nieurządzonej przyrody, w których gospodaruje sama. Tymczasem tam, gdzie człowiek próbuje zastąpić naturę, rosną zwykle koszty środowiskowe, ekonomiczne i społeczne.

W miastach zachodnioeuropejskich mamy do czynienia z trendem odwrotnym. Dąży się do renaturyzacji przestrzeni w mieście, przywrócenia funkcji biologicznych terenom zdegradowanym i przebudowy konwencjonalnych parków upodabniając je do kształtów obecnych w przyrodzie. Ochronie przeciwpowodziowej towarzyszy odtwarzanie tzw. terenów bioretencyjnych. W przypadku nawałnicowych deszczów wyłapują i retencjonują nadmiar wody, rozlewającej się w sposób kontrolowany. W pozostałe dni roku funkcjonują jako parki ze ścieżkami, infrastrukturą parkową, łąkami kwietnymi (tańsze w utrzymaniu niż trawnik), z pozostawieniem marginesu dla spontanicznych procesów przyrodniczych i przywróconych siedlisk podmokłych. Kto chce się przekonać jak funkcjonuje i wygląda taki „park bioretencyjny”, powinien odwiedzić, na przykład, Sutcliffe Park czy park olimpijski Królowej Elżbiety w Londynie. W Wlk. Brytanii powszechną praktyką jest partnerska współpraca przyrodników z inżynierami i architektami, a efekty takiej interdyscyplinarnej kooperacji potrafią być imponujące i z korzyścią dla lokalnego środowiska. Ważne jest, aby mieć punkt odniesienia i znajomość dobrych, bo sprawdzonych przykładów z miast zachodnioeuropejskich, ponieważ u nas przeważnie o „estetyce” rzek i mniejszych cieków wodnych w miastach decydują hydrotechnicy i służby odpowiedzialne za wycinkę drzew.

Wiele osób dzisiaj przywołuje wspomniane prawo do własności jako legitymizację dla nieskrępowanego gospodarowania ziemią, najczęściej kosztem występującej na niej przyrody.

– Nie można odbierać nikomu prawa do rozporządzania własnością – jak mantra powtarzają prywatni właściciele, inwestorzy, decydenci i urzędnicy. Choć nikt nie chce, aby w ich sąsiedztwie powstała, np. spalarnia śmieci, fabryka chemikaliów, zakład odzyskiwania starych samochodów, czy droga ekspresowa z ekranami akustycznymi sięgającymi drugiego piętra. Czy zawsze interes prywatny musi dominować nad interesem społecznym? Czy można ograniczyć czyjeś prawo własności, jeżeli leży to w interesie publicznym? Spoglądając na centra i przedmieścia naszych miast i wsi, otuliny parków narodowych, parki krajobrazowe gołym okiem widać, do czego doprowadziło przekonanie o „świętym prawie własności” i brak egzekwowalnych, twardych regulacji planistycznych wymuszających pewne ograniczenia. Pojęcie „dobra wspólnego” przywoływane w encyklikach św. Jana Pawła 2 zostało w praktyce zdefraudowane. Krajobraz Polski, czyli dosłownie „obraz kraju”, kształtuje przekonanie znajdujące potwierdzenie w polskim prawie, polityce i naszej mentalności, że budować można „byle jak” i „byle gdzie”. Media podały, że uchwalona ustawa krajobrazowa w toku prac w komisji sejmowych została w praktyce pozbawiona mocy sprawczej. Nadrabiamy zaległości cywilizacyjne, powie niejeden. Jednak koszty środowiskowe i estetyczne „zaśmiecania przestrzeni” (tego „syfu” w pejzażu polskich wsi i miast, i nie-do-określonej przestrzeni pomiędzy nimi) przekraczają koszty zaśmiecania lasów, pól i nieużytków, przy czym te drugie można po prostu uprzątnąć i zrekultywować. Nasze dzieci nie będzie interesować, ile w 2014 wybudowaliśmy dróg, autostrad i nowych domów. A jeśli spytają, dlaczego zgodziliśmy się na zabudowę tylu parków i terenów cennych przyrodniczo? Kowalski wychowywany przez polskich emigrantów w Londynie, czy Berlinie, ma nieporównywalnie lepsze warunki do uprawiania sportów, spędzania czasu na łonie przyrody, po prostu życia w zdrowym środowisku niż jego rówieśnik w Krakowie.

Przekonanie, że każdy fragment terenu może mieć dowolne przeznaczenie, a „ojcowiznę” uprawianą przez pokolenia można spieniężyć oddając ją deweloperom, jest fałszywy i głęboko nieetyczny. Z drugiej strony tereny szczególnie predysponowane do ochrony i powstawania nowych parków powinny stać się dobrem ogólnodostępnym przy aktywnym udziale miasta i środków desygnowanych na ten cel. Ich zabudowa powinna być ostatecznością, uwarunkowana rzeczywistym interesem społecznym (jak budowa szpitala, przedszkoli, czy innych obiektów użyteczności publicznej), a poczynione w środowisku szkody muszą być odpowiednio kompensowane wzmocnieniem ochrony innych, analogicznych terenów. Przyroda jest inwestycją, walutą lokowaną w dobro najcenniejsze, jakim jest ludzkie zdrowie i wysoka jakość życia.

Fot. Po lewej – rozproszona, “rozlewająca się” zabudowa przedmieść (sprawl) na południe od Warszawy – krajobraz typowy. Po prawej – zwarta zabudowa wsi Ważec (Važec) 30 km od Popradu (Słowacja). Źródło il. GoogleEarth

Eksperci od ekonomii i urbanistyki już dzisiaj pokazują, jaką cenę przyjdzie nam zapłacić także za brak planowania przestrzennego i omijanie zasad zrównoważonego rozwoju. Za rozproszoną zabudowę (z ang. urban sprawl) płacimy nie tylko patchworkowym, hybrydowym krajobrazem, którego odpowiednika trudno znaleźć w tzw. krajach rozwiniętych. Ale możemy też zapłacić, i to dosłownie, bankructwem gmin. Szczególnie, gdy wyczerpie się strumień pieniędzy płynący z Brukseli (2015 – 2020), a gminy zostaną same z utrzymaniem nowych basenów, dinoparków, rozbudowanej infrastruktury w morzu innych wydatków i roszczeniowo nastawionych, zamieszkujących je społeczności. Związane jest z tym także kosztowne utrzymanie oddalonych od siebie domów (w przeciwieństwie do zabudowy zwartej), rozbudowa infrastruktury technicznej i jej obsługa, odśnieżanie, naprawa, przebudowa zbyt wąskich dróg, doprowadzenie komunikacji publicznej. Nie wspominając o powstawaniu przedszkoli i szkół publicznych. Sprawl to w istocie życie na kredyt zaciągnięte od generacji, które przyjdą po nas.

Nie sposób pominąć także aspektu moralnego. Wraz ze zwiększaniem się dochodów, posiadanej ziemi i wpływów wzrasta także zakres indywidualnej odpowiedzialności, którą można odnieść do środowiska przyrodniczego. „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie” (Łk 12, 48). Wiele wskazuje na to, że chroniąc stworzenie, trwale nim zarządzając z szacunkiem dla praw zachodzących w przyrodzie, stajemy się jego prawdziwymi „opiekunami”, współpracujemy ze Stwórcą, jesteśmy posłuszni woli Bożej. W jakimś głębokim sensie ochrona przyrody jest kontynuacją dzieła stworzenia (św. Tomasz z Akwinu: conservatio est continua creatio). Czy to nazbyt uproszczony wniosek? Chrześcijaństwo od początku proponowało umiar i ascezę, nie negując przy tym wolności jednostek do bogacenia się.

W Księdze Rodzaju znajdujemy zachętę, aby „czynić sobie ziemię poddaną” (Rdz 1, 28), aby mogła przynosić owoc. Jednak w następnych wersetach czytamy, że po pierwsze, „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”(Rdz 1, 31), a po drugie, „umieścił człowieka w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał (w innym tłumaczeniu: „strzegł” – przyp. aut.)” (Rdz 2,15). Nie można biblijnych wersetów czytać rozłącznie i wybiórczo. Mądry, dobry i pełen empatii człowiek nie musi wygradzać, zabudowywać i porządkować każdy fragment przestrzeni, akcentując swoją obecność. Ziemia nie jest naszym wasalem, aby narzucać jej w sposób absolutny swoje ograniczone koncepcje. Św. Franciszek z Asyżu uczy nas głębokiego, nieużytkowego, a więc bezinteresownego postrzegania wartości i piękna przyrody, która ma swoją wewnętrzną godność. Jezus pościł 40 dni na pustyni w otoczeniu zwierząt i roślin. Podziwiał lilie polne na łąkach, obserwował ptaki, o których mówił, że Bóg żywi je osobiście, i trawy polne, wspominając że je przyodziewa (Mt 6, 26-30). Jego stosunek do stworzeń jest pełen miłości. Bóg jest nie tylko kreatorem procesów, organizatorem przyrody i ewolucji, ale też czułym Stwórcą pochylającym się nad swoim stworzeniem. Środowisko przyrodnicze jest przez Boga chciane i kochane. Człowiek został zaproszony do jego współtworzenia i ochrony. Może my też potrzebujemy odosobnienia i dłuższego przebywania w leśnej głuszy i na łąkach, aby zrozumieć coś więcej z prawdy o sobie, Bogu i otaczającym świecie?

Musimy poznać „«gramatykę» przyrody, którą Stwórca wpisał w swoje dzieło”, apelował Benedykt 16 (Orędzie Ojca Świętego Benedykta XVI na Światowy Dzień Pokoju, 2010, 13). Święty Jan Paweł 2 pisząc o „potrzebie poszanowania integralności i rytmów natury”i „trosce ekologicznej”, podkreślał żeby nie poświęcać ich na rzecz „demagogicznych koncepcji” rozwoju (Sollicitudo Rei Socialis, 26). „Człowiek zdaje się często nie dostrzegać innych znaczeń swego naturalnego środowiska, jak tylko te, które służą celom doraźnego użycia i zużycia. Tymczasem Stwórca chciał, aby człowiek obcował z przyrodą jako jej rozumny i szlachetny «pan» i «stróż», a nie jako bezwzględny «eksploatator»” (Redemptor Hominis, 15). Jesteśmy „z woli Ojca” jedynie tymczasowymi zarządcami Jego dziedzictwa, dzieła stworzenia, z czego będziemy musieli zdać raport. Czy bilans naszego gospodarowania ziemią wyjdzie in plus? A może „owoce” naszych działań („po owocach ich poznacie” – Mt 7,20) wiążą się z trwałym zniszczeniem ekosystemów i śmiercią naszych „braci i sióstr najmniejszych”? One też potrzebują odpowiedniego dla siebie środowiska w otoczeniu zamieszkanym przez człowieka. A mają go coraz mniej.

Przyroda, ta cenna i codzienna, ma niewielu rzeczników upominających o jej zachowanie, adekwatną ochronę i odpowiednie doinwestowanie tak, aby mogła służyć mieszkańcom. Od tego czy w polskich miastach pozostanie miejsce dla fragmentów dzikiej przyrody i rozległych przestrzeni otwartych, zielonych, niezabudowanych, zależy w znacznym stopniu postawa mieszkańców korzystających z tych terenów. Jest tu element pozytywny – podczas gdy publicyści i socjolodzy wieszczą, że czeka nas społeczna atrofia, skrajny indywidualizm i egoizm – rośnie liczba inicjatyw, narzędzi partycypacji, współfinansowania oddolnych incjatyw kształtujących społeczeństwo obywatelskie i dobro wspólne jakim jest przestrzeń publiczna. Coraz prężniej działają organizacje pozarządowe (NGOs), prezentujące głos dużej części mieszkańców. Społeczności lokalne uczestniczą w konsultacjach, oprotestowują zabudowę nowych parków i wycinki drzew. Coraz częściej wymuszają na urzędnikach magistratów i planistach ochronę terenów zieleni przed zabudową. W tym roku odbędzie się w wielu miastach kolejna edycja budżetów obywatelskich. W Krakowie działania zmierzające do ograniczeni niskiej emisji i smogu zyskały charakter ogólnopolski. Wieloletnie starania i dyskusja o terenach zieleni, lepszym ich finansowaniu i zarządzaniu zaowocowała powstaniem nowej jednostki zajmującej się zielenią miejską oraz scaleniem rozproszonych urzędniczych kompetencji. Sprawom terenów zieleni poświęcają uwagę lokalne media.

Na zło i grzech, którego skutki widzimy w środowisku, trzeba odpowiedzieć pozytywnie, jakimś dobrem, choćby najmniejszym, próbą naprawy, “ekologicznym zadośćuczynieniem”. Przyroda uczy pokory, znaczenia nie spektakularnych z pozoru detali, przykładania większej wagi do małych kroków, wyrzeczeń i gestów. Nie róbmy wokół nas za dużo dymu – dosłownie i w przenośni. To prawda, dużą cześć z obecnych problemów środowiskowych nie da się rozwiązać bez systemowych i instytucjonalnych działań. Jednak nadal duże cele pozostają w zasięgu naszych skromnych środków. Pokora uczy uważnego spojrzenia. Nie wszystko zależy ode mnie i od ciebie, i całe szczęście! Człowiek potrzebuje w życiu spontaniczności i samowystarczalności przyrody, przekonania, że nie wszystko zależy od niego samego. Przyroda kieruje się własną logiką, logiką życia, dlatego pozostawienie dla niej miejsca i ograniczenie ludzkiej ingerencji, jest zwykle najlepszym sposobem poprawy jakości środowiska. Człowiek nie musi się tak rozpychać. Nie wszystko wymaga jego kontroli. Poczucie bezpieczeństwa nie może zamieniać drzew w ich karykaturalne kikuty, łąki w sterylny trawnik, starodrzew w pozbawioną martwych drzew monokulturę. Trzeba trochę luzu, pokory i uważnego patrzenia. Resztę zrobi za nas sama natura.

Fot. Fragment ścieżki przyrodniczo-rekreacyjnej “Z biegiem Wisły” utworzonej na prawobrzeżnym przebiegu Wisły w Warszawie. REFA 2015
Kasper Jakubowski

Architekt krajobrazu. Doktorant na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Członek REFA i zespołu portalu chrześcijańskich ekologów. W swoich badaniach zajmuje się problematyką ochrony i udostępniania przyrody w mieście. Mieszka na obrzeżach Krakowa.

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu chrześcijańskich ekologów, Święto Stworzenia.pl

4.9/5 - (8 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Niestety udzie sami wyrzynają drzewa, bo im rzuca cień, bo liście spadają na samochody…..bo ptaki głośno ćwierakają….

Nie będzie lasów, łąk, kwiatów, zwierząt i czystej wody, niczego nie będzie – czy taki świat chcemy zostawić swoim dzieciom i wnukom?

Od początku swego istnienia człowiek oddziaływał na środowisko, przekształcał je po to, by wykorzystać przyrodę w celu zapewnienia sobie bytu. Na przestrzeni wieków nic się zmieni i nie zmienia:)

“RE:RE:RE:RE: Przyroda potrzebuje lobbystów

W końcu się z Panem zgadzam Panie daka :)

Szczypior – Środa, 22 Kwiecień 2015, 11:44″

No ………………..nie wiem Panie Szczypiorze……..zeby Pan czasami tego kiedys nie zalowal……
Nie chcem grozic ale…..muszem…..

Wezmy np. ponownie ten tekst ekochrzescijanskiego Kaspra.
Tytulowa ilustracje, ktora ma spelnic jakies funkcje w odniesieniu do przeslania o koniecznosci
lobbingu dla przyrody, na rzecz przyrody. Plakatywny odbior tej czesci kazania Ekokatokaspra
(Katoekokaspra ?) streszcza sie zapewne do ukazania bezbronnej, bezradnej istoty perwesyjne okaleczonej, torurowanej przy pomocy pily i siekiery. Kto chcialby znalezc sie w sytuacji takiego drzewa ? Stac na tym padole z obcietymi w lokciach ramionami ?. Pan, Pnie Szczypior ?
EKOKacper, Pani biolog Asiunia ?, prawiacy tutaj od czasu do czasu kazania O. Stanislaw Jaromi ?
Czy tuzin pozostalych czytelnikow tego bloga ?
Odczyt powinien byc – i zapewne jest – jednoznaczny. Ewidentny przyklad grzechu. Przyrodniczego.

Ale czy czasami nie “pszyrodniczego” ?

Uzycie szarych komorek moze prowadzic do zupelnie innych wnioskow. To pozbawione
galezi drzewo ZYJE !. (przypuszczam….) Jest wlasciwie symbolem koegzystencji ze Stworzeniem.
Z dzielem Stworcy. Galezie kolidowaly prawdopodobnie z jakimis ludzkimi interesami, zostaly obciete.
(zdarza sie tez, ze uschna wskutek choroby, zlamie je wichura, ogryza kozy albo barany (jak jest mniejsze) , ogolca z lisci owady)
Drzewo jedak – mimo ograniczenia jego funkcji zyciowych – istotnej, ludzkiej ingerencji w jego sposob
“na bycie” na tym padole – nadal nam towarzyszy. Wspolegzystuje, bedac zrodlem tlenu,
odkurzaczem miejskim, czescia ekosystemu dla owadow, bakterii itd. Tlem. Istotnemu ograniczeniu
ulegla jego WARTOSC ESTETYCZNA, walory wizulanie (prawdopodobnie – w odniesieniu do
jego naturalnej formy – byc moze rezultat – jakis kulisty ksztalt korony wychodzi zreszta naprzeciw ludzkiemu zapotrzebowaniu na harmonie, na obecnosc geometrycznych form
w krajobrazie i ich atrakcyjnosc w kombinacji z nieregularna – uwolniona od kajdanow geometrii
tworczoscia Stworcy – albo PRZYRODY(jak kto woli) ) . Nie wiadomo.

Istnieje ponadto cos takiego jak

“współcześnie sformułowany tzw. Dekalog św. Franciszka oparty na jego pismach i wczesnych źródłach franciszkańskich: “

https://www.refa.franciszkanie.pl/index.php?id=czytelnia/eko_fran/sj_inspiracje

Wlasciwie “Barbarzynca” – z ktorym maja zapewne walczyc “lobbisci” postapil zgodnie z przykazaniem nr. 9

“9. Kiedy ścinasz drzewo zostaw choć jeden pęd, aby jego życie nie zostało przerwane.”

Zostawil nawet wiecej niz jeden ped. Specjalnego grzechu chyba nie popelnil.

Czym jest wiec symbolika tytulowej ilustracji do Kasprowego kazania ?. Jak mozna ja odczytywac ?.

RACJONALNIE do tego podchodzac……

?????ß

Z jednej strony ta fotka nie powinna stanowic carte blanche na ogalawianie wszystkiego co Stworca
posadzil w botanice, z drugiej strony trzeba sobie zdac sprawe z tego, iz takie apokaliptyczne ujecia moga byc (i czesto sa) przycznkiem do rzniecia glupa z tych czy innych powodow. Przy lobbingu nie przyrody a ideologii…….


Dlatego jeszcze raz apel o uzywanie szarych komorek zamiast lobbingu……To nie jest szkodliwe.
Ani dla przyrody, ani dla ludzi ich uzywajacych.
Oraz pochylenie sie rowniez nad przykazaniami antyekologicznymi, ktorych jest nie 10
a nawet 11………
amen
pozdr
daka


W końcu się z Panem zgadzam Panie daka :)

Uchowaj Panie Boze Przyrode od lobbystow,,,,,,

Amen, chcialoby sie napisac po tekscie Kaspra….chociaz….

Pomijany jest b. istotny detal – szczegolnie przy pokazywaniu palcem na Zachod.
Ochrona przyrody (wlasciwie nie przyrody, jecz jakiegos jej stanu) wymaga srodkow.
Pieniedzy – nie lobbystow. Te srodki nie sa generowane przy pomocy modlitw
lecz rozwoju gospodarczego. Rozwoj gospodarczy prowadzi z koleii do naruszenia
stanu zachowania srodowiska naturalnego – zmian w stanie przyrody.
Balans jest trudny – wymaga kolektywnych i indywidalnych wyrzeczen, kompromisow.
Ale nie jest niemozliwy. Jego podstawa nie powinien byc lobbinig ale myslenie.


Co oznacza ten tekst ?:

“Nie będzie lasów, łąk, kwiatów, zwierząt i czystej wody, niczego nie będzie – czy taki świat chcemy zostawić swoim dzieciom i wnukom? “

Naturalnie, ze beda lasy, laki, zwierzeta i czysta woda. Byc moze lasow, lak i zwierzat bedzie wiecej
niz dzis, byc moze woda bedzie czystsza niz obecnie a na pewno czystsza niz wczoraj. Wystarczy
zerknac kilkadziesiat lat wstecz,by przekonac sie ze w gruncie rzeczy nie postepuje apokalipsa
ale nastapilo wiele zmian, ktore maja pozytywny wplyw na nasze srodowisko. Zaplacilismy
w przeszlosci ogromna cene za niefrasobliwe podejscie do otaczajacej nas przyrody i
potrafilismy, potrafimy wyciagnac wnioski z wielu dzialan przynoszacych negatywne skutki.

Skad sie bierze wiec ta wizja konca swiata “kiedy nie bedzie niczego” ? (Kononowicz sie sie klania….?.) Z ocenianego realistycznie stanu naszego padolu czy tez ze stanu umyslu takich lobbystow…?
Gdybym byl przyroda to takim Panstwu bym serdecznie za lobbing podziekowal….


Nastepny kwiatek w wykonaniu samego autora:

“W Krakowie melioranci zniszczyli Użytek Ekologiczny „Dolina Prądnika”, nazywany nie bez kozery „Krakowską Amazonką”, jedną z ostatnich europejskich, meandrujących i dzikich rzek w bliskim sąsiedztwie centrum metropolii, ale też miejsce spacerów, rekreacji, birdwatchingu i edukacji ekologicznej.”

Czy rzeczywiscie ten uzytek zostal ZNISZCZONY ?. Przestrzen zostala zachowana, Na zdjeciach widac
istotna ingerencje w walory estetyczne tego kawalka krajobrazu – jakies wykopy, kamienie,
maszyny , na pewno ubytki w szacie roslinnej. Zasadnicze struktury – rzeka w pozostawionej samej
sobie przestrzeni z niklymi sladami wplywu antropogenicznego zostala zachowana. Za dwa
lata pojawi sie nowa roslinnosc, za dziesiec lat to miejsce bedzie posiadac takie same walory estetyczne jak przedtem – pies z kulawa noga nie bedzie pamietal histerycznego ryku oburzenia “lobbystow”. Czy to zaburzenie rzeczywiscie oznacza zniszczenie i koniec swiata, o ktorym
piep…rzy ten cytowany powyzej ?

Przyroda nie potrzebuje lobbystow….a alarmistow to juz wcale……Raczej myslenia. Choc mozna
sie przy tym ostatnim zajeciu pomodlic.
pozdr



Pytanie czy przekształca go jako bezwzględny “eksplorator”, czy mądry “ogrodnik”. Dla mnie ideałem mogą być Cystersi w tej części Europy gospodarujący ponad 1200 lat na tym samy terenie. Jaki krajobraz kulturowo-przyrodniczy pozostawili w spadku, jakie wartości przyrodnicze? A wracając do komentarza, przyroda na pewno sobie bez nas poradzi, problem że my możemy sobie nie poradzić bez przyrody…

Piekny tekst, bardzo mądry! Podpisuję się pod nim obiema rękami i nogami.

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!