Łosie na drodze. Czas na odstrzał!
Specjaliści dyskutują, czy w tym momencie odstrzał na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego jest uzasadniony. Park uważa, że populacja jest zbyt mała, zaś leśnicy martwią się o uprawy młodników.
Abstrahując od sporu specjalistów, warto zastanowić się, czy szlachetne pobudki są tu najważniejsze. Polski Związek Łowiecki liczy ponad 100 tysięcy członków. 10% z nich to pracownicy lasów państwowych. Zbieranie i eksponowanie trofeów łowieckich ma na celu upamiętnienie pomyślnego polowania. Tak przynajmniej można przeczytać na stronie jednego z kół łowieckich. No, a poza tym liczą się emocje i „wahania”, które zatroskany myśliwy odczuwa tuż przed naciśnięciem na spust.
W wydziale organizacji i szkolenia Polskiego Związku Łowieckiego poinformowano mnie, że łopaty łosia – czyli rozłożyste poroże – jest szczególnie pożądanym trofeum. Pracownica wydziału, która odebrała telefon, nie była skłonna się przedstawić, ale powiedziała, że PZŁ mógłby pośredniczyć w prośbach o pozwolenie na odstrzał łosia. Dodała też „że jak ktoś chce strzelić do łosia, to może jechać do Kanady, ponieważ w Polsce obowiązuje moratorium”.
Może więc jest tak, że część środowiska leśników związana z łowiectwem ma ochotę na efektowne (i cenne) poroże silnych samców? Mogliby dołączyć je do kolekcji i zrobić tryumfalne zdjęcia. Potem zaś z dumą pokazać znajomym wspaniałe owoce jakże równej rywalizacji. Nietrudno przecież przekonać opinię publiczną o zagrożeniu ze strony łosia. Wszak wielkie i niebezpieczne (!) zwierzę często staje na drodze rozpędzonych pojazdów. Jak widać argumenty wysuwane przez zwolenników odstrzału nie koniecznie są związane z racjonalnym zarządzaniem populacją. Bardziej za to z kwestiami bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Jak to jest? Czy w tej dyskusji ważna jest troska o życie podróżnych, czy też może tylko chęć strzelania – krwawy sport, dla którego niektórzy leśnicy, skupieni w kołach łowieckich przypomnieli sobie o niedawnej tragedii na drodze między Łomżą i Stawiskami? Aha, i jeszcze jedno. Leśnicy skarżą się na to, że łosie niszczą młode lasy. A przecież ich praca polega także na sprzedawaniu drewna.
Łosia trzeba więc zastrzelić dla trofeum, które jest wielkie i okazałe oraz dla kasy, której nigdy za mało. Państwową Radę Ochrony Przyrody zalewają wnioski o pozwolenie na tzw. redukcję. Na szczęście dla łosia, ta na razie je odrzuca.
Myśliwi zasłaniają się ochroną przyrody, prowadzeniem gospodarki leśnej, troską o las o dobro populacji. Często rzeczywiście regulacja jest potrzebna, ale dla myśliwych jest to ostatnia rzecz pod względem ważności. Liczy się ścigać i zastrzelić.
Wynurzenia o ochronie środowiska w kołach łowieckich są tak ewidentnie naciągane że aż żałosne… Regulować można bez tej wściekłej furii zabijania i tej pychy potem (pychy po zastrzeleniu bezbronnych zwierząt, z bezpiecznej odległości, bez rywalizacji i zagrożenia dla myśliwego). Cała ta "rywalizacja" to wymysł subkultury myśliwych.